31 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, tylko trochę to zbyt polskie. Chociaż... Może młodzież chętniej zaglądałaby do historii.
Ach, to dlatego Steve go tak szukał. Gdyby nie lód, pewnie nawet nie zawracałby sobie głowy pościgami i ewentualnym wsadzaniem Bucka w imadło - o ile miał coś z tym wspólnego. 
No i na koniec życzę wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku!
/Ale przynajmniej ksywka miałaby jakiś głębszy sens, bo spora większość Polaków nie skojarzyła raczej "Winter Soldier" z akcją wykrywającą amerykańskie zbrodnie, ani z piosenką "Summer Soldier". I teraz tak na to patrzę i stwierdzam, że pseudonim Wyklęty Żołnierz nie jest wcale taki zły.
/No ba, że to oni go tam wpakowali. Bucky, egoista jeden, nie chciał im zdradzić sekretu swojej urody, więc musieli inaczej to z niego wyciągnąć. Tony i Ross też ścigają go z tego powodu, bo latka lecą, włosy się przerzedzają, zmarszczek coraz więcej...

/Odchodząc trochę od tematu. Kolejny dowód na istnienie Stucky:
Bucky: What... What happened...? 
Natasha: You died, James.
B: Oh... that again... That trick never works... How long... have I been... Hey, where's Steve?
Bucky właśnie dowiaduje się, że znowu umarł, i że znowu niemal go wskrzeszono, ale go to nie obchodzi, bo ważniejsze jest to, gdzie jest Steve. 
Yelena, wiem, wiem, ale chodzi mi głównie o sztywność, bo pewnie sporo go kosztuje, żeby w miarę normalnie funkcjonować.
Za bardzo się tym nie naje, ale to nowość, że "przepada" za jabłkami. Jeszcze bardziej jestem przekonana, że jest jak dziecko. Nic, tylko mu robić papki z ryżu, jabłek, cynamonu i z domieszką czekolady. Już się zmartwiłam, że to on padł ofiarą twojej kuchni. Cóż, kolejna kobieta, która poległa w walce z makaronem i serem. 
/W miarę jest tutaj kluczowe. Potrafi podłapać zachowania, które pozwolą wtopić mu się w tłum, potrafi postępować według schematów, ale to tylko udawanie, granie roli, nic więcej. 
/Och tak, dam mu blender na urodziny. Będzie przeszczęśliwy, mogąc robić papki i koktajle ze wszystkiego. Kto wie, może pizza w wersji zmiksowanej by go przekonała?
/Potrafię rozbroić bombę, nie potrafię poradzić sobie z zapiekaniem makaronu. To, co tu dużo mówić, dość żenujące.
Steve, z tego, co mówisz, to nawet nie ludzki arsenał, skoro traktują te osoby aż tak bardzo przedmiotowo, ale nie mam żadnego synonimu. To po prostu jest straszne. I przykre.
Nawet wbrew jego woli?
/Szczerze powiedziawszy, nie sądziłem, że wygląda to... w ten sposób, póki Maria nie udostępniła mi dostępu do rejestru. Przeglądałem go, czytałem o członkach drużyny i chyba wtedy to we mnie uderzyło. Są tam dane Clinta, szczegółowo opisane jego wyniki w łucznictwie, jego przeszkolenie, wzmianka o tym, kto go szkolił. Wspomniane jest, że jest żonaty, że ma dzieci, ale nie ma ani słowa o tym, jakim jest człowiekiem, jakim jest ojcem. Cała praca Sama, jego poświecenie, posumowane zostało w krótkim przypisie o pracy w Biurze Weterana. Widziałem nawet kartę Bucky'ego - "nieprzewidywalny", "zagrożenie".Tyle o nim napisano. I tak, to jest przykre.
/Jeśli nie będzie innego wyboru to tak.
James, a są takie krótkie, dość przyjemne nawet dla tych, co to nie mogą takiego czegoś wytrzymać bez zająknięcia. Nie przypomina to ani jogi, ani medytacji. Trzeba tylko wiedzieć, na czym skupiają się myśli. Zależy czy myślisz emocjami, czy myślami. Wiem, brzmi jak masło maślane. Do tego rodzaju bólu chyba nie da się przyzwyczaić, co?
Coś takiego, przez co aż tak bardzo nie cierpisz, choć jest w tym tęsknota i ból, ale mimo wszystko jest to szczęśliwsze wspomnienie, niż te, kiedy wszystko się posypało.
/Pytasz, czy myślę emocjami czy myślę myślami? Nie żebym coś, ale nie da się ująć tego jakoś tak, no wiesz, po ludzku? Nie bardzo wiem, jaka jest między tym różnica, ani jak myśli się inaczej niż z pomocą myśli. I czy w ogóle da się myśleć bez myśli. Cóż, jestem chyba głupszy, niż przypuszczałem.
Do każdego rodzaju bólu da się przyzwyczaić. Zawsze będzie się go czuć, ale jednak z upływem czasu można nauczyć się z nim żyć. Bo po prostu nie ma innego wyjścia.
/Czasem wraca do mnie coś z Brooklynu. Pamiętam, że kiedyś było naprawdę gorące lato, a noce były tak parne, że nie dało się wytrzymać w mieszkaniu. Wyciągaliśmy wtedy ze Steve'm materac na schody przeciwpożarowe i tam spaliśmy. Nie byliśmy jedyni, wiele osób tak wtedy robiło. Teraz to już by zwyczajnie nie przeszło.

30 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, och, tak cudnie przewidziałaś te tytuły, że aż nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę je na plakatach i wręcz obrażę się śmiertelnie, jeśli przetłumaczą inaczej.
No przecież, że "przed" i "po" kuracji odchudzającej i regularnych wizytach w spa. Lód mu widocznie już nie wystarcza. 
/Mogliby jeszcze postawić na kontrowersję i przetłumaczyć Winter Soldiera na Wyklętego Żołnierza, żeby nawiązać do czerwonej gwiazdy. Jeden człon by się zgadzał, więc ludzie nie mogliby się aż tak czepiać, a i darmowa reklama sama by się kręciła.   
/Jak nie wystarcza? A myślisz, że dlaczego ma tak puszyste włoski i wygładzone zmarszczki? Zgadał się ze Steve'm i razem uzupełnili zapasy, dlatego tacy gładziutcy na tym promo.
Yelena, czyli traktować możliwie normalnie, jak się da. Jaką ja mam wielką nadzieję, że z tobą u boku chociaż trochę mu się polepszy.
W sumie chyba nawet nie warto próbować, bo i tak mu nic nie smakuje. Oho, to co takiego mu podałaś? 
/I tak nie jest z nim aż tak źle. Chodzi, mówi, jakoś daje sobie radę wśród ludzi, potrafi powiedzieć "nie" i potrafi o siebie zadbać. Jakoś i nie zawsze mu to wychodzi, ale jednak.
/Nie powiedziałabym, że zupełnie nic. Chyba lubi kawę, wszystko związane z czekoladą i jabłkami, bo jakoś mniej się krzywi, gdy to je, i... na pewno coś jeszcze można by tutaj dopisać, ale aktualnie nic takiego nie przychodzi mi na myśl. I spokojnie, to nie Jimmy'ego zatrułam. Był taki jeden facet, Peter. Sytuacja zmusiła mnie do ugotowania czegoś i cóż, okazało się, że można spieprzyć makaron z serem.
Steve, nawiązujesz teraz do kontrolowania obdarzonych?
Jak by nie zareagował i tak pewnie zrobisz wszystko, co w twojej mocy, by mu pomóc. 
/Każdy obdarzony z listy SHIELD to numer, nazwisko, imię i umiejętność. Jest tam wyczerpujący i szczegółowy opis wyników, umiejętności oraz potencjalne możliwości zastosowania taktycznego danego obiektu. I tylko kilka suchych faktów o tym, kim ta osoba jest - jej wiek czy stan cywilny. Przecież nie to jest dla nich ważne. To tylko ludzki arsenał, kolejny etap w wyścigu zbrojeń. Nic poza tym. 
/Buck to mój przyjaciel. Zrobię wszystko, co będzie konieczne.
James, można powiedzieć, że to to samo. Dystans to w końcu chłodne podejście, bez emocji, tak samo jak zobojętnienie. Możesz spróbować treningów relaksacyjnych, raczej ci nie zaszkodzą. I co, tak jest lepiej, nie? Bez tego ogromnego stresu, a przynajmniej jego części.
Naprawdę nigdy nie śniło ci się coś naprawdę przyjemnego? 
/Treningi relaksacyjne? Czyli co, mam zacząć uprawiać jogę i medytować dla relaksu? To nie dla mnie, a przynajmniej nie to drugie. Wywołałoby to raczej efekt odwrotny od oczekiwanego i tylko bardziej bym się zirytował. A tego wolę uniknąć, bo jest mi dobrze tak, jak jest teraz. Jakbym zrzucił ciężar z pleców i wreszcie mógł stanąć prosto. A może nie tyle prosto, co prościej niż przedtem. 
/Zależy, co masz na myśli mówiąc "coś naprawdę przyjemnego". Czasem wracają do mnie wspomnienia sprzed wojny, ale są o wiele mniej wyraźne od tych z czasów, kiedy byłem z Hydrą. I o wiele rzadsze.

Astrid Löfgren

N, albo byłoby jeszcze gorzej, gdyby przetłumaczyli "Deadpool" na coś w tylu "Martwy basen", niech żyje dosłowność. Aż nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobili. "Legion samobójców"... Też porażka. Szkoda, że nie "dywizjon", chociaż wtedy pewnie dostałoby się szanownym dystrybutorom po uszach.
Może to naprawdę "przed" i "po"?
/Oczami wyobraźni już widzę te hasła promujące "Doktora Dziwo", "Początki Człowieka Pająka", "Człowieka-Mrówkę i Osę" i "Kapitana Cudo(wną?)". A na deser - "Mściciele: Międzygalaktyczna wojna bohaterów i złoczyńców". To będzie piękne! 
/Przed i po retuszu odejmującym kilka lat i kilogramów :P?
Yelena, a na co najgorzej reaguje? I w jaki sposób?
Dlaczego mogłoby go to zniechęcić?
/Trzeba obchodzić się z nim według pewnego systemu. Nie należy mówić "musisz to zrobić", lepiej powiedzieć "proszę, zrób to". Efekt będzie identyczny, ale nie będzie miał na twarz tej... martwej maski, która pojawia się, gdy wykonuje rozkaz. Nie należy dotykać jego lewego barku, bo najpierw na chwile zdrętwieje, a potem będzie skwaszony przez kilka godzin. Jeśli już dotknie się jego protezy, nie należy po sobie pokazywać, że różni się to od dotykania normalnej ręki, nie ważne jak metal będzie zimny, bo potoczy się to jak powyżej. Nie należy taktować go jak uszkodzonego, we wszystkich tego słowa znaczeniach, bo zapadanie się w sobie. Nie należy rozmawiać z nim o Waszyngtonie, o Steve'ie Rogersie, ani o tym, dlaczego stłukł lustro w łazience. Po prostu nie.
/Jeśli kiedyś jakieś jedzenie mu smakowało, a teraz okazałoby się... niezbyt dobre, jeśli nie niejadalne, byłoby to chyba dość zniechęcające. Szczególnie jeśli przy okazji by się tym zatruł bo to także kiedyś zdarzyło się po moich eksperymentach w kuchni.
Steve, chyba mógłby tego nie przeżyć, prawda?
Według ciebie jaki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny? Wiem, że ciężko to przewidzieć. 
/Czasem, kiedy myślę o tym wszystkim, dochodzę do wniosku, że nie przeżycie byłoby lepszą opcją od stania się niczym więcej niż ludzkim arsenałem. A do tylko do tego sprowadzają się rejestr SHIELD i dążenia rządu.
/Kiedyś bez problemu potrafiłbym powiedzieć, jak zareagowałby Buck, co by zrobił i jak wszystko by się potoczyło, ale teraz... nie wiem. Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie w nim w porządku.
James, trochę dystansu może zdziałać cuda. To spory postęp. Do czego zaczynasz mieć najwięcej dystansu?
A masz czasem jakieś przyjemne sny, tak dla równowagi? 
/Nie wiem, czy to wina nabrania dystansu, czy raczej zobojętnienia, ale jakoś mniej przejmuję się tym wszystkim. Może nadal daleko mi do postawy, która pozwala olewać mi wszystko wokół, oczyścić umysł z wszelkich trosk i się zrelaksować, ale widzę po sobie, że jestem... jakoś mniej napięty, zestresowany tym, co może być jutro.
/To właśnie są te przyjemniejsze sny. 

Mad Aleks

Yelena: Może to głupie pytanie, ale jaka jest męska forma twojego nazwiska? Romanowa-Romanow, Belova - ...?
Belov, Biełow. W sumie żadna różnica.

Astrid Löfgren

N, teraz brak fantazji nadrabiają. Nie wiem, czy te tłumaczenia są bardziej śmieszne czy przerażające i wołające o pomstę do nieba.
Już widzę walki w wykonaniu Bucka-Buki. Piękna perspektywa. 
/Nie jest aż tak źle, zawsze mogli być gorzej. Wystarczy spojrzeć na "Legion Samobójców", żeby się w tym utwierdzić.
/Można śmiać się z Bucka-Buki, ale faktem jest to, że charakteryzator się nie popisał. Porównując Bucky'ego z filmu i tego z promo, mam wrażenie, że patrzę na zdjęcia "przed" i "po".
Yelena, łohoh, dotknięcie go to jak wsadzenie patyka w mrowisko. Ale pomysłowe wykorzystanie rąsi, nie powiem. To nawet zabawne, że w tak "oryginalny" sposób się mści.
Chyba żadna zabawa nie byłaby trafiona.
A pytałaś go, co kiedyś lubił? Może zrobienie raz czy dwa tego, co kiedyś mu smakowało, jakoś by rozruszało potrzebę jedzenia. A nie bierze sam, bo pewnie ma za daleko do lodówki.
/Gdybym miała bać się tego, że zmienię mieszkanie w Armagedon przez samo dotknięcie go, jaki to wszystko miałoby sens? Chcę sprawdzić to, jak daleko mogę się posunąć, i gdzie przebiega granica między "lekkie zirytowanie" i "zaraz wybuchnie". Jimmy mi tego nie powie, więc sama muszę to sprawdzić. A to, że mogę się przy tym trochę zabawić, jest tylko miłym dodatkiem.
/Nie ukrywam, że moje kulinarne zdolności nie stoją raczej na zbyt wysokim poziomie i wręcz na rękę jest mi to, że jada głównie mdłe rzeczy i nie wybrzydza. Gdybym zrobiła coś specjalnego, mogłoby go to zniechęcić jeszcze bardziej.
Steve, z jednej strony jego informacje byłyby pewnie przydatne, ale z drugiej ich wyciągnięcie wiązałoby się ze zwyczajnym okrucieństwem. Poza tym skoro ich nie obchodzi, to pozbyliby się go jak nic nie warty przedmiot, albo wykorzystali, jak mówisz - i znów pewnie w okrutny sposób. Cholernie zła sytuacja. Wyobrażasz sobie czasami dzień, w którym go znajdujesz? 
/SHIELD nie potrafiło trzymać się z daleka ani od broni Hydry, ani od Tesseractu. Nie liczyło się dla nich ryzyko, a tylko to, by zyskać przewagę i przechylić szalę zwycięstwa w swoją stronę. Dlatego jestem pewien, że dostając kolejną broń Hydry w swoje ręce, nie omieszkaliby użyć jej przeciwko nim. A na to nie pozwolę. 
/Przerabiałem w głowie naprawdę wiele scenariuszy, ale zdążyłem przekonać się już nie raz, że życie potrafi zaskakiwać. Często niezbyt pozytywnie.
James, to ciekawe, bo faktycznie wydawało mi się, że jesteś dość nerwowy. A więc co trzeba zrobić, żeby tak naprawdę cię wkurzyć?
Temat wojny mi nie przeszkadza, to coś innego. Po prostu pewnych rzeczy nie udźwignę, mimo najszczerszych chęci.
A te marzenie senne (koszmar?), o którym napisałeś, przyśniło się niedawno, odkąd mieszkasz z Yeleną?
/Ostatnio znowu coraz trudniej wyprowadzić mnie z równowagi, jakoś tak... mniej się tym wszystkim przejmuję. Można powiedzieć, że wreszcie nabieram dystansu. To chyba dobrze, a przynajmniej tak mi się wydaje. I nie wiem, co konkretnego trzeba by zrobić. To nie tak, że wkurzam się od razu i wpadam w szał. No chyba, że chodzi o Hydrę.
/Czasem zdarza się, że to wspomnienie nie wraca przez kilka tygodni, a czasem pojawia się, gdy tylko zasnę. Za każdym razem jest coraz wyraźniejsze, ma coraz więcej szczegółów, jest... Czasem śni mi się, że Steve mnie łapie, a potem zrzuca z powrotem. A czasem śni mi się tylko spadanie. Spadam, spadam, kanion wydaje się nie mieć końca, świat kręci się wokół, a ja krzyczę i spadam... i spadam. Nienawidzę tego snu.

29 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, mnie w ogóle nie boli, za to "W(w)ojna (...)" już tak. I to bardzo. Dziwię się, że nie ma tam żadnego "Starcia" czy innej "Potyczki".
Och, tak. A jeszcze jeśli sprawdzi się, że w tym helikopterze siedzi biedny Bucky i Steve go ratuje... Od razu przypomina się ta bezradność, kiedy Bucky spadał.
Nawet nie strasz, bo będę mieć koszmary, że w ostatnim filmie będzie przypominał Bukę, a nie siebie!
I pomyśleć, że taka refleksja wzięła się od na pozór zwykłego gestu. 
/Też zdziwiła mnie ta wojna, bo skoro dla naszych tłumaczy "The First Avenger" znaczyło "Pierwsze starcie", spodziewałam się zaskoczą nas bardziej. Ale bardziej zawiodłam się przy przetłumaczeniu "Winter Soldier" na "Zimowy Żołnierz". Zero fantazji.
/I oj tam, Bucky i Buka brzmią tak podobnie, że aż żal tego nie wykorzystać :P
Yelena, a może opanował sztukę maskowania do perfekcji, a w środku się cały gotuje, że ktoś śmie wypominać mu wiek.
Strach wprowadzać takie zabawy, bo jeszcze weźmie je zbyt dosłownie.
E tam, zawsze to pretekst do remontu. Byłoby zdziwienie, gdyby obudził się w nim talent kulinarny. Sam sobie wybiera, co chce zjeść? Ja nie wiem jak można jeść coś, co jest po prostu mdłe.
Mógłby "znaleźć" nową zmywarkę w ramach przeprosin. 
/Nie opanował jej widocznie aż tak dobrze, bo żyłka na czole aż mu pulsowała, kiedy ostatnio użyczyłam sobie jego ramienia jako otwieracza do butelek. Kapsel idealnie wpasowałam się między łuski, nic się nie porysowało, więc przesadził z wściekłością. Ale chyba już wiem, dlaczego zmywarka "się zepsuła". 
/Zawsze można spróbować z łyżeczka za mamusię, łyżeczka za tatusia... Chociaż nie, to też kiepski pomysł.
/Zazwyczaj na pytanie "Co chciałbyś zjeść?" reaguje wzruszeniem ramion albo stwierdzeniem, że nie wie, że mu to obojętne, że może być cokolwiek zechcę. Ale wiem, że nie tknąłby fast foodu, a coś ciężkostrawnego by mu zaszkodziło, więc mu tego nie podaję. "Podaję" jest kluczowe, bo sam niczego nie weźmie, chociaż nie raz mówiłam mu, że nie jestem jego niańką, i że sam może wykonać tak skomplikowane czynności, jakimi są otworzenie lodówki i wzięcie czego do jedzenia. A skoro nie robi nawet tego, wątpię, by miał ochotę odkrywać w sobie talenty kulinarne.
/Wystarczy mi poszukiwany zbieg w salonie. Nie chcę też kradzionej zmywarki w kuchni.
Steve, a gdyby został schwytany przez SHIELD, to jak by się to dla niego skończyło?
/SHIELD nie powie mi tego wprost, ale wiem, że Bucky ich nie obchodzi. Dlaczego miałby? Interesuje ich tylko Zimowy Żołnierz i to, co mogą z niego wydobyć. Albo jak go wykorzystać.
James, czyli mogę rozumieć to tak, że nie wkurzam cię aż tak bardzo?
Coś w tym jest. Nie byłam na wojnie, ale mam dość, no... powiedzmy, że podobne doświadczenie. Ale dobra, to zbyt grząski grunt.
Zmieńmy delikatnie temat... Jak się mieszka z Yeleną? Czujesz się spokojniejszy?
/Możesz w to nie wierzyć, ale jestem spokojnym człowiekiem i potrzeba naprawdę wiele, żeby naprawdę mnie wkurzyć.  
/W końcu miałem być szczery, prawda? Mogę mówić o wojnie. Nie przeszkadza mi to, widziałem i robiłem gorsze rzeczy. 
/Chyba dobrze. Przynajmniej z mojej perspektywy, bo z jej pewnie już nie bardzo. Ale znowu lepiej mi się śpi. To też chyba dobrze. Znaczy dobrze, bez chyba.

#19 Bucky

***
/Wszystko toczy się zdecydowanie zbyt szybko. 

/Steve odpycha mnie za siebie, zasłaniając przed strumieniem błękitnej energii, który uderza w tarczę, wytrącając mu ją z rąk. Cały przedział trzęsie się, gdy eksplozja przebiega przez niego, powalając nas na ziemię i zabierając ze sobą połowę wschodniej ściany. 

— Jeszcze raz! Zabij go! 

/Trzeszczący w głośnikach głos Zoli niknie w dźwiękach sunącego po torach pociągu i wyciu wpadającego do wagonu, lodowatego wiatru. Mrugam szybko, starając powstrzymać się od łzawienia i spoglądam na podnoszącego się Steve'a. Nie ma czasu. Nie ma czasu na wahanie. Nie ma czasu na myślenie. Instynktownie chwytam tarczę i oddaję serię strzałów w stronę stojącego w drzwiach przedziału żołnierza. Dlaczego nie trafiam? Zawsze trafiam. Dlaczego nie...

/Siła kolejnego strzału odrzuca mnie kilka stóp do tyłu, bezwładnie wyrzucając przez wyrwę w ścianie. W ostatniej chwili, łutem cholernego szczęścia udaje mi się chwycić wystającej ze ściany poręczy. Próbuję podciągnąć się w górę, zaprzeć się o coś stopami, ale dłonie za bardzo ślizgają się po oblodzonym metalu, by mogło się to udać. 

Astrid Löfgren

N, Wikipedia i IMDb mówią, że "Wojna", Filmweb, że "wojna", także cholera wie.
Stevie to już w ogóle nie do poznania. Strasznie zadziorny się zrobił.
Dziwnie uroczo wygląda w okrąglutkiej wersji. W filmie chyba będzie raz tył, raz chudł, bo różne wcielenia w tym zwiastunie krążą.
Och, no tak, mądra ja :D
Już wszystko wiem, dzięki.
I jeszcze ten napis jakby w kształcie serca (albo to ja, jak zwykle, widzę więcej, niż ustawa przewiduje)... Cudownie.
/Najbezpieczniej będzie więc zostać przy Civil War. Ze względu na poprawność i na to, że czytanie tego jakoś tak mniej boli.
/Steve od braci Russo jest najlepszym Steve'm. Ta jego zadziorność i zatrzymywanie helikoptera gołymi rękoma sprawiają, że jest, co tu dużo mówić, po prostu super w każdym tego słowa znaczeniu.
/Bracia Russo widocznie za bardzo wzięli sobie do serca to, że Bucky'ego miało być więcej na ekranie. I jest - w każdym kolejnym filmie +10 minut i +10 kilo.

/Bucky skomentował ten tort tak (cytat z CA vol 6 #50): Bardzo zabawne... Mam wielką nadzieję, że pod tymi wszystkimi świeczkami jest jakiś tort... 
To powiedział na głos. W myślach za to: To zabawne... W pewien sposób Steve przypadkowo mnie przeklął, kiedy kazał Cosmic Cube przywrócić mi wspomnienia. Przywrócił mnie światu... Trudno było zaakceptować fakt, że znowu do niego należę. Czasami zapominam, że Steve próbował mnie uratować, próbując dać mi z powrotem rodzinę.
Yelena, gdybym mogła zobaczyć i usłyszeć na własne oczy i uszy, to nie wahałabym się ani chwili. Ależ to dobre ćwiczenie na opanowanie. Znaczy dla niego.
"Mimowolny skurcz mięśni", jak by to zapewne ujął sam zainteresowany. Jak dziecko. Niby niejadek, ale czekoladą nie pogardzi.
To praca stacjonarna czy w jakimś biurze? Jeśli w biurze, to na twoim miejscu nauczyłabym towarzysza gotować.
Czym mu ta biedna zmywarka zawiniła? Naczynia chociaż przetrwały?
/Och, wcale nie wkurza go to tak bardzo, jak twierdzi, więc to żadne ćwiczenie. Jeśli by tak było, reagowałby inaczej. Na pewno nie tak spokojnie i bez udziału minimalnych i mimowolnych skurczów twarzy, które czasem mu się zdarzają.
/Jimmy wcale nie jest aż takim niejadkiem, wystarczy go tylko trochę przymusić. Po prostu trzeba postawić mu talerz przed nosem i kazać to zjeść. Ponarzeka, powywraca oczami, postęka, ale w końcu zje. Naprawdę jak z dzieckiem. Tylko zabawy w lecący samolocik brakuje. 
/Robię swoje, przesyłam im to i dwa razy w miesiącu melduję się w biurze. Mi tam pasuje. Za to wizja uczenia go gotowania nie jest już tak zachęcająca, bo jednak lubię swoją kuchnię i wolę, by nie zostały z niej tylko spalone ściany. A do tego wszystko, co je, jest niemal bez smaku, więc to też nie zachęca.
/Zadałam mu dokładnie to samo pytanie! A on tylko wzruszył ramionami, posłał jedno z gamy swoich spojrzeń skrzyczanego psa, i jak gdyby nigdy nic stwierdził, że "się popsuło". Drzwiczki same się naderwały?! I kto tu musi ćwiczyć cierpliwość?
Steve, da się jakoś przygotować na taką ewentualność?
Musieliście się nieźle z Samem wkurzyć. 
/Nie można działać zbyt pochopnie, trzeba mieć plan awaryjny, najlepiej też jakieś wsparcie. Nie chcę jednak wciągać to nikogo, jeśli nie będzie to naprawdę konieczne. Wiem, że SHIELD także go szuka, więc muszę mieć pewność, że nie znajdą go pierwsi.
James, wychodzi. W sumie odkąd pamiętam nie byłeś szczególnie złośliwy.
Nie wiem, czy tak było. Tak mi się tylko wydaje, że zazwyczaj widziałeś światełko tam, gdzie go nie było. Bazuję jedynie na tym, co o tobie słyszałam.
Nie duś wszystkiego, proszę cię. Daj czasem temu upust, bo jeśli nie, to się po prostu wykończysz.
/Nie byłem szczególnie złośliwy, bo nie miałem ku temu powodu. Jeśli miałbym potrzebę wyzłośliwiania się, robiłbym to. 
/Można powiedzieć, że ja bazuję głównie na tym, co o sobie czytałem, więc tak wiele nas nie różni. Ale wydaje mi się, że... sądzę, że robiłem tak, bo na wojnie zwyczajnie tego potrzebowałem. Możesz mi uwierzyć, że gdy odzyskujesz przytomność w okopach i pierwszym, co widzisz, jest dziura po kuli w czole faceta, który nie tak dawno opowiadał ci o swoim synu, to... ostatnim, czego potrzebujesz, jest brak tego światełka. Szukasz go więc wszędzie,nawet tam, gdzie go nie ma, bo nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że następnym razem tym facetem możesz być ty. A przynajmniej teraz tak na to patrzę.
/Pas. O tym też wolę teraz nie mówić.

28 grudnia 2015

red hood.

Oh, Panie Zrzędo, to jest ten kot.
Z różowym faktycznie byłoby Ci fajnie.
/Teraz ponoć można nosić co się chce, więc nikt nie zabroni chodzić mi w różu i brokacie. Kokardka też nie taka zła. Pasowałaby mi do warkoczyka.

N: Jeśli nie byłby to problem, mógłbyś łopatologicznie wytłumaczyć Astrid co i jak z tym PBF? Musimy uzbierać na spandeks dla Wade'a, żeby mógł odpowiedzieć mi na pytanie, czy nie jest zbyt obcisły!

Astrid Löfgren

N, czasami to się chciało wejść do tego skarbca i biedaka przytulić. Wtedy było najgorzej. W Civil War - przepraszam, w Wojnie bohatetów - może być podobnie. Chooociaż... Jakieś zalążki wściekłego psa są.
Jakim cudem tego nie znalazłam? Dzięki! 
/Nasi genialni dystrybutorzy przełożyli to na "Wojnę bohaterów" czy "wojnę bohaterów"? Spotkałam się z oboma zapisami, chyba częściej jednak z tym drugim, gdzie oba człony pisane są małą literą. I to boli jeszcze bardziej.
W CW Bucky jest i smutnym szczeniaczkiem (Steve także nie zostaje w tyle), ale ząbki też potrafi pokazać, więc nie jest źle. I jeszcze te pyzate policzki (klik)! Nic tylko wytarmosić. 

/I cóż, nie widziałaś tego zapewne dlatego, że wrzuciłam to dopiero dziś, po twoim komentarzu :P

/A jeśli chodzi o łopatologiczne wytłumaczenie sprawy z PBF - z tym radziłabym raczej zwrócić się do Red Hooda, na pewno powie ci więcej niż ja. W skrócie chodzi o to, że każdy gracz wybiera jakąś postać (lub postacie) od Marvela, wciela się w nią i rozgrywa sesje z innymi graczami. A przynajmniej tyle wiem :P 

/+ urodzinowy tort Bucky'ego wygląda tak. Świeczek jest... dużo, tyle wiem.
Yelena, wypominanie wieku trzymam na specjalną okazję, więc spokojna głowa, póki co nie powinien psioczyć. Swoją drogą ciekawe, czy by się w jakiś swój pokręcony sposób cieszył, gdyby ktoś mu dał na urodziny ogromny tort ze świeczkami. Albo jakiś prezent. A powiedział ci, że ile ma lat?
Podoba ci się taka praca?
Tylko pytanie, czy rzeczywiście słucha, czy się wyłącza i gdzieś odlatuje, ale bądźmy dobrej myśli i zostańmy przy tym, że naprawdę słucha. Wyobrażam sobie. Poprosisz takiego o wkręcenie żarówki, a on wyrwie żyrandol. 
/Drobne wypomnienie mu tego od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi. Gdy nazwiesz go "dziadkiem" zacznie wywracać oczami, a jeśli zwrócisz się do niego "dziaduniu" doda do tego jeszcze dramatyczne wzdychanie. Tak tylko mówię, bo przecież nie sugerowałabym denerwowania juniora, broń Boże. Ma tylko te swoje dziewięćdziesiąt trzy czy tam cztery lata. Przecież to jeszcze młodzik. 
Znając Jimmy'ego, nikt i tak nie wiedziałby, czy cieszy się z prezentu, czy po prostu ma skurcz twarzy. A tortu by nawet nie tknął. Chyba, że byłby czekoladowy. Wtedy pewnie by skubnął.
/Praca jak praca. Spokojna, nudna, nie tak źle płatna. Jest dobrze. 
/Słucha. Wyrywko i często bez większego zainteresowania, ale słucha, bo jednak potrafi powtórzyć coś z tego, co powiedziałam. 
Grzecznie poprosiłam go o włożenie naczyń do zmywarki. Nawet nie o włączenie, o samo włożenie. Niby prosta czynność, a okazało się, że jednak nie, bo musiałam wrócić do tradycyjnego zmywania. Mam wrażenie, że zrobił to specjalnie, by móc wrócić do wgapiania się w pęknięcie na suficie.
Steve, oby tak właśnie było, że to żadna pułapka. W jakim sensie mogliby to wykorzystać? O jakiej zmyłce mówisz?
/Wiedzą, że go szukamy, więc nie muszą tracić środków na wyciąganie nas z bazy albo atak na bazę i starcie z całą drużyną. Mogą zająć się tylko mną i Samem, mając przy tym przewagę, którą dałby im element zaskoczenia i znajomość terenu. 
/Hydrze udało się podrzucić nam mylny trop, który zamiast do Bucky'ego, zaprowadził nas prosto do ich bazy. Popełnili błąd, zwodząc nas w ten sposób.
James, co znowu za wina? Nic się nie stało, zdarza się. Raczej dobrze ci się wydaje. Zmuszasz się do bycia miłym czy naprawdę starasz się troszkę zmienić?
Widzisz, kiedyś chyba byłeś aż nadto optymistyczny. Trochę wywiodło cię to w pole, nie oszukujmy się. Obecnie jesteś trochę nadto pesymistyczny, ale skoro nad tym pracujesz, to jesteś na dobrej drodze. Nie wszystko od razu musi wyjść. Ciężko spojrzeć na coś w mniej ciemnych barwach, kiedy wszystko inne takie właśnie było, ale próbować można.
Emocje też mogą pomagać w przetrwaniu. Jest taka teoria - nie przytoczę jej dokładnie, bo niezbyt dobrze pamiętam, ale chodzi w tym mniej więcej o to, że konkretne zdarzenie uruchamia odpowiednią emocję. Emocja z kolei powoduje konkretne działanie. Na przykład jesteś w sytuacji zagrożenia życia, pojawia się albo strach, albo agresja, w konsekwencji albo uciekasz, albo walczysz o życie. Ugryź to z tej strony, może coś ci to da i będzie łatwiej wykorzystywać zabawę z emocjami do przetrwania tego, co obecnie cię spotyka.
/Pomyliłem się, taka była moja wina, więc się do niej przyznałem. I tak, staram się być miłym. Na razie nie bardzo mi to wychodzi, co?
/Dlaczego uważasz, że byłem aż nadto optymistyczny? Nie wydaje mi się, by tak było, ale nie ukrywam, że mogę się mylić. Mam tylko same wspomnienia, nie emocje czy myśli, które mi wtedy towarzyszyły i mną kierowały, więc często zdarza mi się mylić w ocenie... no, tamtego mnie. Ale za to wiem, co kieruje mną teraz i staram się nastawić swój tok rozumowania na zakładający bardziej optymistyczne scenariusze. Czasem się udaje.
/Wolę raczej dusić je gdzieś tam, głęboko, nie bawić się nimi czy wykorzystywać. Nie zawszę reaguję tak, jak powinienem, więc wolę zdawać się na instynkt i przeszkolenie, nie emocje.

red hood.

Internet ma dwie strony, ciemną i uroczą. :x
/Miałem więc pecha, bo zdecydowanie częściej natykałem się na tę pierwszą. A poza tym Stark i te jego propozycje stron, które koniecznie muszę zobaczyć. Nie, nigdy więcej.
Bucky, farbki mam przynieść i użyć Twojej protezy jako płótno? :-D
Rzeczywiście, Hello Kitty i Bucky to dobre połączenie.
/To moja proteza i mazać po niej mogę tylko ja. I czym, u diabła, jest Hello Kitty? Nie można po ludzku?

red hood.

Specjalnie znalezione dla:
Steve'a ---> [link]
Bucky'ego ---> [link]
Steve:
Internet. Czasem naprawdę zastanawiam się, czy to taka dobra rzecz.
Bucky:
Gdyby zamalować to... kotopodobne coś, proteza wcale nie wyglądałaby źle.

Ogłoszenie

/Red Hood zwany dawniej Gallem Anonimem wyszedł z inicjatywą podjęcia gry PBF z naszymi ulubieńcami.
/Przekazuję więc informację dalej i gorąco zachęcam do kontaktowania się z nim przez Ask Spidey & Deadpool. Każdy gracz jest potrzebny, bo jak wiadomo - bez graczy nie ma gry, bez gry nie ma zabawy, bez zabawy nie ma Wade'a w spandeksie!
***

Rora T

W walce Morse vs Romanow kto by wygrał twoim zdaniem?
I mam jeszcze jedno pytanie od mojego kuzyna właściwie :) Znasz jakieś gry z Avengersami do ściągnięcia za darmo?
/Chodzi o wersje komiksowe postaci czy o te z MCU? 
/Zakładając, że obie mogą polegać tylko na własnych umiejętnościach i nie mają broni, w pierwszym przypadku zapewne wygrałaby Natasha, bo może i obie były świetnie wyszkolone, ale serum, które miała Romanowa zwiększało jej szybkość i siłę. To, które miała Morse - nie. 
W drugim przypadku szanse są o wiele bardziej wyrównane i po tym, co Bobbi zaprezentowała w AoS, stawiam, że miałaby naprawdę spore szanse na efektowne skopanie tyłka pannie Romanoff. A potem mogłaby dać jej jeszcze mały wykład z biochemii. 

/I niestety, ale tutaj nie pomogę, bo nie często grywam w jakiekolwiek gry. Jeśli chodzi o te z Avengers, grałam tylko w Captain America: Super Soldier. I nawet tam było Stucky :P

Astrid Löfgren

N, bo to wszystko przez Ventolin i jej zamiłowanie do niebieskiego. Niby niebieskie oczy są takie zimne, powinny dodawać charakteru, ale jeśli się to połączy z płaczliwym spojrzeniem, to mamy aniołka w cholernie traumatycznej sytuacji. I o ile w filmach jakoś to tak mniej dziwnie wyglądało, bo pan Stan swoimi ślepiami dość poprawnie zagrał, a nawet skradł tą grą cały urok, tak w komiksach to naprawdę niezbyt korzystnie wychodzi. Brąz jednak dodaje mroku, a kiedy trzeba może dodać ciepła.
Tak z innej beczki: będziesz kontynuować miniaturkę? 
/Tu się zgodzę - sebastianowy Bucky zamiast wściekłego psa przed którym należy uciekać, przypomina raczej smutnego szczeniaczka, nad którym trzeba się zatrzymać i zrobić "aww". Ale to na pewno taka taktyka. Wiesz, zmylenie przeciwnika i te sprawy. 
/Jeśli chodzi o miniaturkę - napisałam połowę drugiej części już dawno temu i od tamtego czasu więcej usunęłam niż dopisałam, bo nie chcę jednak schodzić poniżej pewnego poziomu. Tutaj wrzuciłam to, co udało mi się naskrobać. 
Yelena, pojętny z niego człowiek, więc i postępy coraz większe. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że on ma prawie setkę na karku.
Czyli co próbujesz robić? Pewnie planuje, jak urządzić sobie przytulne gniazdko. Zachęcasz go do jakichś aktywności? Na przykład do zwykłego rozmawiania o bzdetach, albo o czym tam by zechciał od święta. 
/Och, tylko nie mów mu, że ma prawie setkę na karku, bo znowu będzie psioczył. Ma te swoje dziewięćdziesiąt ileś lat i kropka. Wielka mi różnica, skoro te kilka lat i tak nie zmieni tego, że można zbankrutować na kupnie świeczek urodzinowych, ale niech mu będzie. Jednak muszę zgodzić się z tym, że ciężko pojąć jego prawdziwy wiek, kiedy wygląda jakby brakowało mu kilku lat do trzydziestki, nie do setki. Niby wiedziałam, że wycieli mu sporo lat z życiorysu, ale nie przypuszczałam, że aż tyle.
/Próbuję żyć na tyle normalnie, na ile pozwala sytuacja. Ostatnio dorabiam sobie jako tłumacz, bo z czegoś muszę żyć, a jednak wolę trzymać jak najdalej od ulubionego sposobu Jimmy'ego, czyli "pożyczania". Ewentualnie "znajdowania". 
Marny z niego raczej kompan do plotkowania, ale za to potrafi słuchać jak mało kto. I nauczyłam się też, że nie należy prosić go o pomoc w zwyczajnych pracach domowych, bo zazwyczaj kończy się to źle. Jest w nich wybitnie do niczego.
Steve, nie znam go na tyle, by wiedzieć na pewno, czy ma w tym cel czy nie, ale nie wydaje mi się człowiekiem, który zostawia po sobie ślady przypadkiem. Za dużo organizacji go ściga. Jeśli zastawia na ciebie pułapkę, bo taki pomysł też się pojawia, to po co? 
/Nie wydaje mi się, żeby Buck miał jakiś cel we wciąganiu nas w pułapkę. Nie oznacza to jednak, że Hydra go nie ma. Doskonale wiedzą, że go szukamy, więc mogą wykorzystać to przeciwko nam. Po raz kolejny zresztą, bo raz już udało im się nas zmylić. 
James, nie ironizowałam. Źle, że przyznałam, że jesteś miły?
Można wypośrodkować i założyć coś, co nie jest do końca ani pesymistyczne, ani optymistyczne, żeby nie popadać ze skrajności w skrajność, bo obie te opcje mają swoje plusy i minusy. W końcu do szklanki można coś dolać, a między białym a czarnym jest paleta szarości.
Trudno to pojąć, ale chyba chodzi o to, że obojętność po prostu mniej boli.
/Wydawało mi się, że to robiłaś. Moja wina, przepraszam. I nie, to chyba dobrze. A przynajmniej tak mi się wydaje.
/Staram się nie widzieć wszystkiego w ciemnych barwach i nie kreślić samych czarnych scenariuszy, ale jak zresztą widać, nie bardzo mi to wychodzi. Wiem, że kiedyś, przed tym wszystkim, było wręcz przeciwnie, ale po prostu nie potrafię wrócić do tamtego toku myślenia i zakładać, że wszystko będzie dobrze.
/Bo tak właśnie jest. Zobojętnienie po prostu pomagało przetrwać to wszystko.

27 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, nie da się ukryć, że w filmie wygląda - co tu dużo mówić - zajebiście. W kwestii kostiumu i wyposażenia idą dobrą drogą, ale mam podobne zdanie co do wciskania twarzy pana Stana w komiksowy pierwowzór. Jestem właśnie w trakcie czytania tej serii. Chyba już w #8 wyraźnie to było widać. Szczególnie, jeśli chodzi o profil. A zaczyna się od niepozornego dołka w brodzie i smutnych paczałek... Zresztą, chyba kiedyś wstawiałaś screen z tego numeru, albo z któregoś z następnych. Podobieństwo uderzające. 
/Tym bardziej, że taka zmiana komiksowemu Bucky'emu wcale nie wychodzi na dobre. Nawet wręcz przeciwnie, bo zwyczajnie chłopak przez to zbrzydł i stracił to coś - tę swoją iskrę zadziorności. A zyskał za to wygląd zbitego szczeniaczka i niebieskie patrzałki, choć wyraźnie widać było, że przedtem miał brązowe - klik. Widocznie kosmos mu nie służy.
Yelena, można powiedzieć, że to jak wygrana na loterii. Sporo się chłopak nauczył, trzeba to docenić.
Święta racja. Nawet nie zwróciłam uwagi, że faktycznie tak jest. To czym się zajmujecie całymi dniami i nocami?
/Och tak, miałam wielkie szczęście, że udało mi się trafić na tak cudowne i wyjątkowe indywiduum jak Jimmy. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest naprawdę niepowtarzalny. I żarty żartami, ale nie zmienia to tego, że trzeba być z niego dumnym. Staruszek robi postępy.
/Ja próbuję robić to, co dotychczas, a Jimmy robi... cokolwiek tam sobie robi albo podziwia ściany, zamiennie sufit. A z jaką pasją to robi! Czasem aż mu jej zazdroszczę.
Steve, raczej oczywistym jest fakt, że robi to specjalnie, ale podejrzewasz może, jaki może mieć w tym cel?
/Zdążyłem nauczyć się tego, że jeśli coś wydaje się być oczywiste, to zazwyczaj okazuje się, że tak naprawdę jest wręcz przeciwnie. Chciałbym myśleć, że Buck robi to, bo chce pozwolić nam się znaleźć, ale nauczyłem się także tego, że w tej sprawie nie należy nastawiać się nazbyt optymistycznie, bo łatwo można się zawieść albo dać zaprowadzić się w pułapkę.
James, nieee, to nie jest wielce szokujące, ale ostatnimi czasy naprawdę jesteś nadzwyczaj miły i kulturalny.
No nie, nie jest usprawiedliwieniem, ale to raczej oczywiste, że może ci się wymsknąć jakiś cios, dopóki nie jesteś w stanie w pełni nad sobą panować. A jak nie będziesz miał przy sobie nic, co strzela, ani nic, co jest ostre i można tym rzucać, i jeszcze do tego strasznym zbiegiem okoliczności proteza się popsuje, a taka pani okaże się odważna i postanowi ci przyłożyć?
Zgadza się, gdybanie, ale możliwe do spełnienia. Różnie może być, ale chyba lepiej założyć sobie bardziej optymistyczną opcję, co? Teoretycznie to mniej stresów. W jakichś konkretnych sytuacjach ci tego brakuje?
Bardzo dobrze. Jeśli mogę prosić, to od razu o tym mów.
/Znowu ta ironia. No i po co staram się być miły, co?
/Wiem, że może mi się "wymsknąć" i dlatego robię wszystko, żeby się to nie zdarzyło. Brak panowania nad sobą w połączeniu z moją siłą nie może się skończyć dobrze i zazwyczaj się nie kończy.  
/Jeśli już zdarzyłaby się taka sytuacja, stwierdziłbym raczej, że taka pani jest po prostu głupia albo niespełna rozumu, a nie, że jest odważna. Brak uzbrojenia i popsuta proteza nie sprawiają przecież, że jestem bezbronny. Ale dobra, nieważne. W takiej sytuacji najpewniej wkurzyłbym się i rozsmarował jej mózg na najbliższej ścianie, zapominając o dobrych manierach.
/Raczej powinnaś już zauważyć, że ja po prostu nie lubię optymistycznych scenariuszy. Mam naturę pesymisty, moja szklanka zawsze jest bardziej pusta i wszystko jest bardziej czarne niż białe. Wolę założyć najgorsze, a potem miło się zaskoczyć. I czy czego mi brakuje? Nie czucia wstydu czy ogólnie całej tej niewiedzy? Na jedno w sumie wychodzi, więc nieważne. Ciężko wskazać mi jakieś konkretne przykłady. Po prostu często wolałbym wrócić do stanu, gdy nie musiałem bawić się w te wszystkie emocje i uczucia. Wtedy było prościej. Mogłem sterczeć mokry, wychłodzony, nagi i otoczony naukowcami i żołnierzami, i wszystko to było mi zupełnie obojętne. I jakkolwiek to zabrzmi, czasem tego zobojętnienia mi brakuje.

red hood.

Przez "niechlujny koczek" pana Barnesa, przypomniały mi się niektóre fanfiki, N. Haha. :D
Wesołych Świat dla Was!
Trochę późno, ale zawsze. :)
/Wyznaję zasadę, że im więcej Bucky'ego w koczku tym lepiej. Dlatego nie obrażę się, jeśli podzielisz jakiś ff :P

/A także spóźnione (trochę po terminie) życzenia dla ciebie i chłopaków! Więcej obcisłego spandeksu dla Wade'a!

Anonimowy

Bucky: Co według ciebie znaczy "jestem normalny"? Naprawdę nie zdziwiłoby mnie, gdybyś był przedstawicielem postawy pt."heteroseksualizm=jedyna normalna i słuszna orientacja", bo w twoich czasach była ona raczej popularna (postawa), ale wiesz, co mówi się o ludziach, którzy prezentują najostrzejszy sprzeciw wobec innych orientacji (np, uważają za nienaturalne wynaturzenie)? Że sami mają swoje za uszami ;)
/Jestem normalny, czyli nie fantazjuję o rozkładaniu nóg przed facetem, który kiedyś był moim przyjacielem. No chyba, że się mylę i to oznaka tego, że wręcz przeciwnie, z normalnością nie mam nic wspólnego. I mogę ci też zagwarantować, że "nie mam swojego za uszami", bo mężczyznami jestem zainteresowany w równym stopniu, co kobietami. Czyli wcale. Więc chyba jednak nie jestem do końca normalny.

Astrid Löfgren

N, okej, nie mam pytań.
Jak tak przyglądałam się tym jego dwóm imidżom, to w wersji "niegrzecznej" mu lepiej. Jest bardziej wyrazisty.
Koczek najważniejszy!
/Osobiście nie jestem fanką tego, że komiksowe uniwersum zmienia się pod wpływem tego filmowego, ale w przypadku Winniego jest inaczej. Nie da się zaprzeczyć, że inspiracja jego wyglądem z MCU wyszła mu zdecydowanie na dobre. Maska i gogle są o wiele lepsze od czarnej maski na oczy i cieszę się, że coraz częściej od niej odchodzą i idą w kierunku tego:
(W środku seria Winter Soldier: The Bitter March wygląda tak)
/Nie do końca podoba mi się jednak to, że coraz częściej Bucky zaczyna wyglądać jak pan Stan, co szczególnie widoczne było w serii Bucky Barnes: The Winter Soldier.
Yelena, szkoda, że póki co tylko jeden taki jest. Chyba. Gdyby było więcej, uzbierałabyś całe przedszkole. Nie no, żarty żartami, ale fajnie, że może na ciebie liczyć. Pomagasz mu w czymś szczególnym? Mam tu na myśli jakieś genialne plany, które szanowny pan Barnes postanowił zrealizować. 
/Może i tylko jeden, ale za to jaki! Nie zapominajmy, że liczy się jakość, nie ilość. I całe szczęście, bo czasem nawet jeden to zbyt wiele, by można go znieść i nie mieć przy tym ochoty wyskoczyć z jadącego samochodu. Ale robi postępy, bo już dawno nie miałam na to ochoty. Póki co.
/Ostatnimi czasy niczego nie kombinuje, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. I nie chcę być niemiła czy coś, ale "pan Barnes" i "genialne plany" użyte w jednym zdaniu, tworzą raczej oksymoron. 
Steve, a jak wygląda takie szukanie? To tylko i wyłącznie chodzenie po śladach Jamesa, czy może korzystacie z jakichś bardziej zaawansowanych technik? Albo to się jakoś wiąże. 
/Łapiemy się wszystkiego, co może pomóc - nagrania z monitoringu, zeznania, skrawki informacji, dane, które udało nam się wykr... uzyskać od innych organizacji, którym zależy na znalezieniu go.. Czasem Buck zostawia za sobą jakiś ślad, czasem coś, co można nazwać wskazówką. A przynajmniej wolę myśleć, że tym właśnie jest. 
James, a co ty taki kulturalny? Nie czepiam się, żeby nie było.
No ale przecież Yelena wie, jak cię powalić, więc się nie przejmuj. A jak się trafi taka perfidna i wredna kobieta, i jeszcze z organizacji, której bardzo nie lubisz, to zasada się nie zmienia?
Myślę, że kiedyś w końcu nabierzesz do tego trochę dystansu. Jeśli nie minie całkowicie, to może chociaż stanie się mniej uciążliwe.
No to mów, że nie chcesz, bo kiedy nie odpowiadasz to nie wiem, czy nie chcesz, czy przypadkowo pomijasz.
Jak zareagowała? Może i szok, ale za to jaki pozytywny.
/Naprawdę to, że potrafię powiedzieć "dziękuję" jest czymś aż tak szokującym? Jeśli tak, widocznie muszę nad sobą popracować.
/Czy fakt, że może, może nic jej się przy tym nie stanie, jest usprawiedliwieniem dla użycia siły? Nie wydaje mi się. A poza tym, jest zasada "Nie gryź ręki, która cię karmi." czy jakoś tak to leciało, i wolę się do niej stosować. A jeśli chodzi o "perfidne i wredne kobiety z organizacji, której bardzo nie lubię" to cóż, prościej i szybciej jest po prostu strzelić takiej w łeb. Po co brudzić sobie ręce, skoro zdecydowana większość z nich nie stwarza dla mnie żadnego zagrożenia w bezpośrednim starciu? Kiedyś może i nie mogłem się im sprzeciwić, ale to już minęło. Na ich nieszczęście. 
/"Kiedyś", "może" - to tylko gdybanie. Równie dobrze kiedyś mogę po raz wylądować w tym szambie. Chociaż fakt, wtedy na pewno przestałbym się tym przejmować, bo nie wiedziałbym, czym w ogóle jest upokorzenie. I skoro mam być szczery, nie będę ukrywał, że często tej niewiedzy mi brakuje. 
/No to mówię, że nie chcę. Teraz dobrze?
/Nie pokazała mi środkowego palca i nie wyszła, trzaskając drzwiami, więc można chyba powiedzieć, że nie zareagowała źle.  

26 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, żartujesz sobie teraz ze mnie, prawda? Powiedz, że żartujesz.
Przedziwna taktyka, o ile twórcy znajdują w tym sens. Nie dziwię się wcale, że uważasz to za jedną z najgorszych serii. Osobiście chyba bym się niesamowicie irytowała, bo nie lubię niewyjaśnionych spraw, więc wyobrażam sobie, że samo czytanie musiało być nieco kłopotliwe.
Było wyjaśnione, skąd ta zmiana? To jest ciekawe.
Ach, i znowu... Koczek <3 Wyczuwam zmiany. 
/Wierz mi, chciałabym żartować. A więc jeszcze raz - to jest Carol Danvers, która ma 178 cm wzrostu, waży ok.46 kg i zawsze przedstawiana jest z sześciopakiem. To jest Bucky Barnes, który ma ok. 175-78 cm wzrostu i waży ok. 120 kg. Komentarz jest raczej zbędny. 
/Przyznaję, że jest to jedyna seria, którą porzuciłam w połowie. Ale z opinii wiem, że nie zostało to wyjaśnione. Po co komu sens.
/Nie zostało to wyjaśnione wprost, ale można wywnioskować, że Bucky robił to wszystko (hologramowe ramię, krótkie włosy, zakrywające protezę golfy itd.) ze względu na Natashę. Może jej to przeszkadzało, może przywoływało złe wspomnienia - tego można tylko się domyślać. Jednak faktem jest to, że po ich rozstaniu Bucky wrócił do dawnego imidżu i tak już pozostało. Osobiście nie narzekam.

/A jeśli chodzi o wygląd bloga - stwierdziłam, że taki bardziej pasuje do obecmego Bucky'ego. No i koczek ^^
Yelena, co tobą kieruje, że wciąż zgadzasz się pomagać Barnesowi? I co z Liką - jest bezpieczna? 
/Niektórzy przygarniają bezdomne psy, inni koty, ja preferuję bezdomnych super-żołnierzy. Takie zboczenie, co poradzę?
/Jest tak bezpieczna, jak tylko mogłaby być.
Steve, słyszałam, że ponownie wyruszyłeś na poszukiwania zguby. Jak idzie? Wierzysz, że uda się go znaleźć?
/Nie tyle wierzę, co wiem, że muszę go znaleźć. Jednak... nadal nie potrafię tego zrobić. Można więc powiedzieć, że nie idzie zbyt dobrze.
Brawo, James, wreszcie przestałeś przekręcać przysłowia i nauczyłeś się alfabetu - lepiej?
To się idealnie dobraliście, bo ty też masz swój specyficzny rodzaj okazywania sympatii. No, chyba że się zmienił, to cofam. I co, trudno ci się powstrzymać przed reakcją na "Jimmy'ego"? Powracanie poczucia upokorzenia kiedyś minie. Wiem, co mówię.
Wiem, wiem, ale chodzi mi o taką umiarkowaną bezinteresowność, że jest jednak coś, co chce się osiągnąć albo zdobyć, ale nie jest to takie wielkie i przynoszące chwałę, czy co tam. Wracając - to masz jakiś pomysł, czego może chcieć, czy nie?
A Yelenie co powiedziałeś? Że nie możesz być sam, czy wymyśliłeś jakąś bajeczkę?
/Tak, lepiej. Dziękuję.
/Tylko, że ja nie ryzykuję wkurzeniem pewnego... dość niestabilnego gościa ze skłonnością do rozwalania wszystkiego wokół, gdy się zirytuje. Poza tym, jeśli właśnie tak się stanie, a ja się wkurzę, zasada o nie biciu kobiet może wypaść mi z głowy, i mogę jej oddać. A tego jednak wolałbym uniknąć. I zdecydowanie nazywanie mnie Jimmy'm mi w tym nie pomaga. Nadal nie cierpię tego przezwiska.
Wątpię by poczucie upokorzenia kiedyś minęło. Jeśli chwilowo przechodzi, przypominam sobie kolejną, jeszcze bardziej upokarzającą rzecz. I wszystko zaczyna się od nowa.
/Miałem nie odpowiadać na pytania jeśli nie chcę. A w tym przypadku tak właśnie jest. Zwyczajnie wolę nie myśleć o tym, czego może chcieć w zamian. Wolę za to trochę poudawać, że nie chce niczego. 
/Może będzie to dla ciebie szok, ale powiedziałem jej prawdę. Czasem mi się zdarza.

Rozpoczęcie tygodnia Steve'a Rogersa/ Kapitana Ameryki! + ogłoszenie

W dniach 26.12-01.01 będzie możliwość kierowania pytań również do Steve'a Rogersa aka Kapitana Ameryki!

A do tego - Yelena Belova wraca jako postać stała.

Astrid Löfgren

N, nooo, ta druga o wiele bardziej do mnie przemawia. Przez takie panie o idealnych kształtach, choć proporcjach niekoniecznie, w super seksownych wdziankach i pozach, można nabawić się kompleksów.
To wygląda trochę tak, jakby chrzanili fabularną konsekwencję. Zupełnie bez sensu, bo gdyby wyjaśniono zmianę i to sensownie, mogłoby z tego powstać coś bardzo interesującego. Niewykorzystany potencjał.
Ojej, tak się biedak załamał, że przestało mu zależeć na normalnym wyglądzie rąsi?
/Proporcje? Jakie proporcje? Może jeszcze mają zacząć trzymać się anatomii? Nie wymagasz od nich zbyt wiele? Przecież dla nich tak wygląda kobieta, która przy prawie stu osiemdziesięciu cm wzrostu waży niecałe 50 kg - klik
/Nie tylko to zmienił bez wyjaśnienia. W jednej serii Yelena ratuje Natashę, a w drugiej są już wrogami. Dlaczego? Co zdążyło się między nimi wydarzyć? Tego też nie wyjaśniono. Nie ukrywam, że była to jedna z najgorszych serii jakie czytałam. Już wolałam Steve'a chodzącego wszędzie z metalowym ramieniem Bucky'ego.
/Akurat Bucky'emu chyba nie bardzo na tym zależało. Kiedy był z Natashą, używał hologramu nawet podczas snu i nosił go przez większość czasu, nawet chodząc w długich rękawach. Za to kiedy się rozstali, zupełnie przestał go używać. Wrócił też do czerwonej gwiazdy i długich włosów, czyli do dawnego wyglądu WS. 
James, to może ci jeszcze wymyślić jakąś nagrodę?
Mam nadzieję, że za bardzo jej nie wykorzystujesz i nie robisz z niej osobistej niańki. Chyba cały czas potrzebowałeś i potrzebujesz kogoś, kto się tobą po ludzku zainteresuje, kiedy wiadomo, że nie jest tak, jak być powinno. No cudownie, że masz chociaż Yelenę. Cudownie.
Masz jakiś pomysł na to, co nią kieruje? W ogóle nie zakładasz możliwości, że robi to bezinteresownie?
Co się takiego stało, że do niej zadzwoniłeś? Chyba byłeś wtedy w kiepskim stanie, co?
/I po co ci ta ironia, co? A wystarczyłoby powiedzieć "Brawo, James, wreszcie przestałeś przekręcać przysłowia i nauczyłeś się alfabetu". Z tym alfabetem to akurat nie żart, naprawdę zdarzało mi się w nim mylić.
/Tylko spróbowałbym "zrobić z niej osobistą niańkę" a znowu bym oberwał. Gdybym miał słabsze kości, już dawno miałbym czaszkę płaską z jednej strony, jeśli nie wklęsłą. Cóż, widocznie tak okazuje sympatię. A przy okazji testuje też moje nerwy. Tak jak wtedy, gdy nazywa mnie Jimmy'm, choć wie, że tego nienawidzę. Ale dobra, nie mam prawa narzekać, i tak robi dla mnie dużo. Do teraz czuję się tak umizheny... upokorzony, kiedy myślę o tym, co robiła, gdy miałem... ciężkie dni i przerastało mnie nawet golenie. Ale było minęło, nie mówmy o tym. 
/Jakoś nie wierzę w ludzką bezinteresowność, przykro mi. Mówiliśmy już o tym kiedyś. Życie nauczyło mnie tego, że ludzie zawsze chcą czegoś w zamian. I lepiej z góry wiedzieć, czym to "coś" jest.
/Kiepski stan to dość ogólne określenie. Można tak nazwać stan, kiedy warczę na wszystko i wszystkich, i błagam w myślach o to, by wszyscy ludzie na świecie zniknęli, a można też nazwać tak taki stan, kiedy znowu rozważam strzelenie sobie w łeb, ale nie potrafię tego zrobić, więc rozpaczam i próbuję się upić, a potem dochodzę do wniosku, że mógłbym spróbować pozbyć się protezy, i że oderwanie jej gołymi rękami wcale nie jest takim głupim pomysłem, bo raz przecież prawie się udało. Wtedy akurat byłem bliżej tego drugiego stanu, znowu nie mogłem spać, więc stwierdziłem, że raczej nie powinienem być sam, bo naprawdę zrobię coś głupiego.

Astrid Löfgren

N, nie masz czegoś trudniejszego? To zbyt proste!
Nigdy się nie przyznawał do niepełnosprawności? Mocno ulepszoną rąsię dostał? 
/Wierz mi, że chciałabym dać ci coś trudniejszego, ale niestety nie bardzo mogę. Faktem jest, że jednak rządzą tym mężczyźni i to widać. Ale niektórzy z nich robią postępy. Taki Bill Sienkiewicz chociażby. Dawniej jego okładki wyglądały tak, a teraz już tak.
A wracając do wcześniejszego przykładu - pierwszym przypadku mamy Yelenę, która wpada w rozpacz, płacze, wyrywa się, chce uciec, bo Daredevil ją pocałował (pomylił ją z Natashą, ale akurat jemu można to wybaczyć). Jest rozchwiana, czuje zagubiona, brzydzi się siebie i jego. W jej przypadku jest to zrozumiała reakcja, bo zawsze unikała tego typu zbliżeń. Przez to jej "koleżanki" z branży drwiły z niej, nazywając ją "cnotką" i "dziewicą". 
W drugim przypadku zachowuje się jak gwiazda soft-porno i bez skrępowania bierze udział w przerzucaniu dziewczyn do agencji towarzyskiej. Ta sama osoba, która brzydziła się seksem i godzinami szorowała się pod prysznicem, bo prostytutka wzięła ją za jedną z nich. Dlaczego to się zmieniło? Po co nasza pani kapitan (yep, ma wyższy stopień od sierżanta Barnesa) to robi? Tego już Morgan nie uargumentował. Ważne, że mógł pokazać Yelenę w bikini. Co z tego, że schrzanił przy tym całą postać, którą wykreowali Devin Grayson (kobieta, tak btw,) i Greg Rucka.

/Bucky był tylko zwykłym człowiekiem w świecie bogów, kosmitów i supermocnych mutantów. Nie chciał się przyznać do tego, że jest niepełnosprawny i (o ile pamięć mnie nie myli) nigdy tego nie zrobił. Po tym jak Skadi niemal go zabiła, Fury uratował mu życie za pomocą Infinity Formula, która nieznacznie przyśpieszyła jego proces regeneracji i zwolniła proces starzenia (niewiele, ale jednak) i naprawił jego ramię. Nowe (a raczej naprawione stare) było wzmocnione, lżejsze i posiadało maskujący bajer - klik. Bucky jednak zrezygnował z używania go po rozstaniu z Natashą.
James, przecież ci nie zabraniam narzekać. Hm... Gdybym zaczęła od Yeleny, to zaraz pewnie byś się wymigiwał. Ale tak, zacznę od niej. Najchętniej powypytywałabym o wszystko, ale dam ci wolną rękę i tylko naprowadzę: dlaczego cię do niej ciągnie? Masz jakąś teorię? Może ją tylko lubisz, może tylko/aż jej ufasz, a może coś innego.
Nooo, jeszcze trochę i zapomnisz, jak się samemu naprawić.
Ojej. Aż mi smutno, że ci smętnie.
/Teraz stwierdzam, że jednak mogłem się nie zgadzać. Ale dobra, ponoć jak mówi się A, trzeba powiedzieć też B. Zauważ, że tym razem niczego nie przekręciłem. Możesz mnie pochwalić, nie obrażę się. 
/Sam nie wiem, dlaczego tak jest. Nie potrafię wskazać jednego, najważniejszego powodu. Nie będę jednak ukrywać, jednym z nich jest po prostu to, że tak jest wygodniej. Mam mniejsze problemy ze snem, nie muszę martwić się organizowaniem najpotrzebniejszych rzeczy, wiem, że zawsze wciśnie mi coś do jedzenia, jeśli ja o tym zapomnę, a do tego im żałośniejsze i bardziej godne politowania wrażenie sprawiam, tym bardziej zdaje się mną przejmować. A skoro mam być szczery, nie będę ukrywać, że jest to dość... no, miłe. 
W jakiś sposób jej też ufam, bo inaczej nie potrafiłbym zmrużyć oka w jej obecności. ale na pewno nie jest to pełne, niezachwiane zaufanie. I nie zmieni się to przynajmniej dopóki nie uda mi się rozgryźć tego, co naprawdę nią kieruje. Bo może i bywam naiwny, ale na pewno nie aż tak, by uwierzyć w to, że  robi to wszystko, bo mnie polubiła. Może i w jakiś sposób tak, może jakoś mnie lubi, ale nie oszukuję się, przyjaciółmi to my nie jesteśmy.
Co więcej mam powiedzieć?

Rora T

Bardzo dziękuję za te informacje. Wszystko jest bardzo ciekawe :) W wolnej chwili oglądam Agentów Tarczy i bardzo polubiłam Bobbi, stąd moja ciekawość ;) Ale nie jestem wymagająca, takie ogólne informacje mi w zupełności wystarczą. Jestem jedynie ciekawa jej charakteru i tego jak zachowywała się na co dzień, więc jeśli można :D
/Serialowa Morse nie różni się jakoś znacząco od swojej komiksowej odpowiedniczki. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie, są do siebie bardzo podobne. No, prócz tego, że ta z serialu ma znacznie lepszy gust do kostiumów :P
/Bobbi jako dziecko i nastolatka obracała się głównie w męskim gronie, a zamiast zabaw lalkami preferowała wspinanie się po drzewach. Później, w szkole średniej zainteresowała się akrobatyką i gimnastyką, kilkukrotnie wygrywała nawet mistrzostwa. W połączeniu ze znanymi jej sztukami walki sprawia to, że jest uznawana za niezwykle niebezpieczną (jak na zwykłego człowieka, oczywiście) w walce z bliskiej odległości.
/Ma trudny, silny charakter, który sama postrzega jako swój główny atut (inni niekoniecznie podzielają jej zdanie - taki Clint uważał wręcz przeciwnie). Twardo broni swoich poglądów, miewa problemu z przyznawaniem się do błędów. Nie ma problemu z manipulacjami i wykorzystywaniem innych do osiągnięcia wyznaczonego przez siebie celu, choć stara się tego unikać. Najbardziej znana jest ze swojego wrodzonego sarkazmu i zwyczaju przedrzeźniania swoich przeciwników (nie oznacza to jednak, że ich lekceważy! Jest wręcz przeciwnie.), a także z tego, że nie wybacza i nie zapomina o doznanych krzywdach.

Astrid Löfgren

N, strój bojowy rodem z wieczoru kawalerskiego. W tym Marvelu to sami niezaspokojeni faceci są czy co? :P
Myślałam o czymś jeszcze istotniejszym niż rozpraszanie. Gorzej było z wymyśleniem, czym miałoby to być. Boję się o jego karierę modela. Trochę utył, więc chyba będzie skazany na bycie częścią armii, a na pewno chciał być modelem. Nie ma innej opcji.
Zawsze ma drugą. Słabe to pocieszenie, ale lepsze takie niż żadne.
Tak właśnie myślałam, ale wolałam się upewnić. 
/W Marvelu tworzą również kobiety i wcale nie tak trudno jest wyłapać, które serie albo zeszyty należą do nich. Zagrajmy w zgadywankę - obie ilustracje przedstawiają Yelenę, autorem jednej była kobieta, drugiej mężczyzna. Zgadnij więc, która z nich należy do pana Richarda Morgana, który tak zniszczył tę postać, że aż żal o tym myśleć.
/I może Bucky'emu przybyło kilka centymetrów tu i tam, ale nadal jest dla niego nadzieja! W końcu plus size jest teraz modne, więc ciągle ma szansę. 
/Po starciu ze Skadi Bucky stracił protezę i przez pewien czas musiał radzić sobie bez niej. Dla faceta, który nie chciał przyznać się do tego, że jest niepełnosprawny i czasem przydałaby mu się jednak pomoc, była to dość kłopotliwa sytuacja. Ale potem dostał od Fury'ego naprawione i ulepszone ramię, więc przestał jojczeć, dramatycznie wpatrując się w zachód słońca.
James, czy nie lepiej jest powiedzieć, że nie chce się o czymś mówić, niż krążyć i wprowadzać kogoś w błąd? Jeszcze chwila i nic ci się nie będzie widzieć w takim układzie.
Nie chodziło mi o całkowite przejęcie inicjatywy, ale o możliwie najszczegółowsze odpowiedzi. Tak, żebyś został dobrze zrozumiany.
No ale chyba coraz rzadziej musisz sam się łatać?
Próbuj.
/To już nawet ponarzekać sobie nie można? Ale dobra, wszystko mi się widzi, już będę grzeczny. No to o czym mam zacząć tak szczerze, szczegółowo i zrozumiale mówić?
/Ostatnimi czasy nie musiałem wyciągać sobie żadnych kul, fakt. Żadnych poważnych złamań także nie miałem, to też fakt. Tylko kilka razy zdarzyło się, że musiałem nastawiać sobie palce, ale to akurat żaden problem. Można więc chyba powiedzieć, że jest lepiej.
/Już odechciało mi się próbować. I widzisz? Jest mi smętnie.

25 grudnia 2015

Rora T

Hej N! Po pierwsze wesołych świąt :) Po drugie zarąbisty wygląd bloga ;) Wiedziałam, że rąsia Bucky'ego jest wielofunkcyjna :P A po trzecie mam do ciebie prośbę :) Czy mogłabyś mi napisać trochę o postaci Bobbi Morse, tylko tej komiksowej :D
/Mogłabyś sprecyzować o jakie trochę konkretnie chodzi? O biografię. charakter, kilka ciekawostek? Na razie napisałam wszystko dość ogólnikowo, bo nie znam wszystkiego na pamięć (nie sposób jest to wszystko spamiętać) i musiałabym sprawdzić kilka rzeczy, by nie wprowadzić cię przypadkiem w błąd. Dlatego wolałabym wiedzieć, na czym konkretnie się skupić :)

/Doktor Barbara "Bobbi" Morse urodziła się i wychowała w San Diego. Była dobrą uczennicą, specjalizowała się w przedmiotach ścisłych. Studiowała biologię w Institute of Technology, w Georgii. Po zakończeniu nauki trafiła do SHIELD jako Agentka 19, gdzie współpracowała z zespołem Dr. Calvina w Projekcie Gladiator. Projekt ten miał na celu odtworzenie serum super-żołnierza. Okazało się jednak, że w zespole działali szpiedzy AIM, więc projekt został zawieszony. 
/Przez pewien czas działała pod przykrywką razem z Clintem. Mieli za zadanie zmusić Steve'a do przerwania "emerytury" i powrotu do wymachiwania tarczą, więc udawali przestępców - Morganę and i Golden Archera. Później kilkukrotnie współpracowali razem, m.in. w walce z Williamem Crossem, który chciał przejąć kontrolę nad ludźmi za pomocą hipnotycznych ultradźwięków. To właśnie podczas tej misji Clint doznał uszkodzenia słuchu, które zmusiło go do noszenia aparatu słuchowego. Pobrali się niedługo po pokonaniu Crossa i razem dołączyli do Avengers, gdzie zostali oddelegowani przez Visiona do przejęcia dowództwa nad drużyną działającą na zachodnim wybrzeżu. 
/Podczas jednej z walk Bobbi została porwana przez Ridera i przeniesiona do czasów starożytnego Egiptu, gdzie Lincoln Slade zmusił ją do zakochania się w nim przez użycie eliksiru.
Two-Gun i Rawhide przybili jej z pomocą i sprawili, że eliksir przestał działać. Bobbi oskarżyła Lincolna o to, że ją zgwałcił i postanowiła się zemścić. Slade zginął, spadając z urwiska. Nie pomagając mu, Bobbi złamała zasadę Avengers pt. "nie zabijać" i po powrocie do teraźniejszości, opuściła drużynę i rozstała z Clintem.
/Przez jakiś czas zmagała się z prapra(i jeszcze kilka pra)wnukiem Lincolna - Hamiltonem, działała w ONZ, walczyła z Ultronem, ponownie pogodziła z Bartonem, ale okazało się, że jednak nie była to Bobbi, a udający ją Skrull. 
/Po zakończeniu inwazji Bobbi założyła własną agencję szpiegowską - WCA (World Counterterrorism Agency). Podczas jednej z misji podszyła się pod Yelenę Belovą i została ciężko ranna, a Nick Fury uratował jej życie za pomocą serum - było to połączenie serum super-żołnierza i Infinity Formula (to samo serum otrzymał Bucky po starciu ze Skadi), które przyśpieszyło jej regenerację, przedłużyło życie i nieznacznie zwiększyło siłę.
/Przez pewien czas Bobbi działała razem z Bucky'm i Quake, a potem nastąpiła era wpychania serialu do komiksów, więc zaczęła działać z Melindą May i romansować z Hunterem.

A do tego:
- Bobbi uzyskała swój pseudonim przez to, że lubi drażnić się ze swoimi przeciwnikami podczas walki.
- Zna  kung fu i Tae Kwon Do.
- Ma wadę wzroku (dalekowzroczność), dlatego musi nosić soczewki albo okulary, a w swoich goglach zamontowane ma specjalne szkła.

I również życzę Wesołych Świąt!