Mówię o ogóle, nie o samym Isayewie.
Wybieram dwie opcje. Jedno nie wyklucza drugiego i vice versa.
Od początku mówiłam, że hydrowicze to zgraja debili na pseudonaukowych podwalinach. A się utwierdziłam jeszcze bardziej w tym przekonaniu, jak powiedziałeś o tych nieszczęsnych żołnierzach/agentach biegających za tobą w mundurach. Oni są parodią własnej parodii.
Ta, wiem co to za trudność. No, fajne porównanie. Trochę piękny akt narodzin, a trochę bardziej ból nie do zniesienia. Ile czasu mijało?
I pomyśleć, że mnóstwo ludzi na świecie marzy o zamrożeniu - tyle że po śmierci - by w takiej komorze doczekać nieśmiertelności.
Nie próbuję sobie nawet tego wyobrażać.
Gdyby nie Isayev, wszystko wyglądałoby zapewne zupełnie inaczej. Potem znacznie skrócili mi smycz, ale i tak nadal dawali znacznie więcej luzu niż Amerykanie.
Rosjanie nie do końca byli Hydrą. Po wojnie Hydra i Lewiatan niejednokrotnie się przenikały i współpracowały, miały też ze sobą wiele wspólnego, ale mimo wszystko nadal były oddzielnymi organizacjami. I chyba w Lewiatanie ludzie potrafi używać czegoś takiego jak mózg. A przynajmniej stwarzali takie pozory.
Ustaliliśmy już, że moje porównania raz bywają lepsze a raz gorsze.
Dokładanie nie wiem, ale według sprawozdań, średnio po jakiś dwóch godzinach byłem już w stanie wstać i dać zawlec się pod natrysk i na krzesło, a moje bełkotanie powoli zaczynało przypominać artykułowaną mowę. Czas raz bywał krótszy a raz dłuży, zależy od tego, jak mnie rozmrażano. Jeśli za bardzo się śpieszyli to na ironię, czas mojego powrotu do stanu używalności się wydłużał.
Kriokomora to cholernie bolesna rzeczy. Kiedy tam przebywasz, nie śpisz. Czujesz przeszywający ból w całym ciele, jakbyś zamarzała na śmierć, zamykasz oczy na kilka sekund, a potem znowu czujesz tysiące igieł wbijających się w ciało, a ból jest jeszcze gorszy i znacznie dłuższy. Następnie ciągły pośpiech, ciągła walka bez chwili zatrzymania, bez odpoczynku, a potem proces się powtarzał. Można więc powiedzieć, że nie spałem przez całe dekady.