N, wytłumaczenie widzę jedno – bracia Russo mają jaja, żeby maksymalnie wykorzystać PG, jakie im dano.
Tyle z panem marudą wytrwałyśmy, że nie ma różnicy, czy się użala czy nie. Chociaż trochę żal, że nawet paru tabliczek czekolady nie będę mogła zjeść, żeby poprawić sobie ewentualnie humor od tego jego wisielczego nastroju. Koniecznie trzeba znaleźć jakąś alternatywę. Już sobie wyobrażam te wtrącenia. Czyli będzie tak, jak mówiłaś wcześniej, że Steve i Bucky będą na stałe?
Oto przykład tego, jak idealny i krystaliczny w oczach fanek człowiek może zrujnować życie tysiącom niewinnych dzieci. Skąd ten wywiad?
/No i bardzo prawidłowo. Przynajmniej widać, że Marvel jednak braciom Russo ufa, pozwalając im na dodawanie takich bardziej krwawych momentów. Ba, ponoć nawet scena z torturami jest. Aż ciężko było mi uwierzyć, że Disney na coś takie pozwolił.
/Yep, Steve zostanie postacią stałą, bo raczej Bucky'ego nie odstąpi już na krok, a postaci tygodnia będą pojawiać się tak jak teraz. Kolejną pewnie będzie albo Sam, albo Pantera, choć tego jeszcze nie jestem pewna.
/Wywiad jest
stąd. Aż szkoda, że to nie filmik, bo to mogłoby być naprawdę dobre :P
Clint, co znaczy „napięta”? Bardzo się te napięcia modyfikują na przestrzeni nawet paru dni, więc dziś może to być zupełnie coś innego niż było wczoraj.
Co? Urlop? Nie do wiary. Pewnie wszyscy szczęśliwi, co?
/Ostatnio nie wydarzyło się nic szczególnego. No, może poza tym, że przez SHIELD wykitował Malicki, a z niego była jednak niezła szycha. Ale poza tym - nikt nikogo ani niczego nie wysadził, nie zrównał z ziemią, nie zbudował armii morderczych robotów-socjopatów, więc nie jest aż tak źle.
/Widocznie Coulson miał mnie już serdecznie dosyć i wolał się mnie pozbyć z pola widzenia, stąd ten urlop. Czasem bywam nieznośny, kiedy ściąga mnie do SHIELD - w którym to już przecież nie pracuje, bo go oficjalnie nie ma - żebym znowu zajmował się zupełnie tym samym, czym zajmowałem się przez wszystkie poprzednie razy. Tym bardziej, że nie jestem człowiekiem stworzonym do tego typu roboty. PR to nie moja broszka.
James, więc już można mówić, że rządzi całym światem tak, jak chciała. Niby żadna, ale daje minimum nadziei, bo dzięki temu wiemy, że Hydra jednak ma swoje słabe punkty. Poza tym… te wygrywanie „bitew” to taka trochę gra na czas. Wiem, może zbyt optymistyczne podejście, ale tak jest chociaż trochę łatwiej.
No tak, nie pomyślałam o tym. A teraz jak jest? Wciąż masz trudność z patrzeniem w lustro?
Mówisz o przebierankach, o których kiedyś coś wspominałeś? Cóż, nie wszystko stracone. Musiałbyś zrzucić troszkę ciałka i mogłoby się udać. Dobry kamuflaż. I pomyśl, że miałbyś mnóstwo skrytek na broń, granaty i noże, i łatwiej byłoby to wszystko ukryć pod jakimiś rozkloszowanymi sukienkami czy spódnicami. Nie, to zły pomysł.
Potakujesz dla świętego spokoju, ja to wiem, taki myk już nie ma przede mną tajemnic. Albo jednak się podlizujesz i odwracasz uwagę. Ale nieee, nie zmieniajmy tego. Tak mi się podoba.
James Barnes nie pakujący się w kłopoty? To oksymoron. Ale tak, jesteś grzeczny, Leo na pewno był wdzięczny. Musiało ci bardzo zależeć, że zdecydowałeś się na poproszenie go o przysługę. Wielką sympatią raczej do siebie nie pałacie i jakoś mało przekonywujący wydaje mi się (chyba jego) argument, że lepiej się w tych czasach jednoczyć niż drzeć ze sobą koty, bo Leo to jednak typ, który prędzej wbije nóż w plecy niż się z kimś dogada. No ale, małe mam o tym wszystkim pojęcie. Dalej nie masz pomysłu, po co mu twoje nieśmiertelniki? Swoją drogą nie spodziewałam się, że pójdziesz na ugodę. Zanim doczytałam, że oddałeś nieśmiertelniki, myślałam, że się wkurzysz i odbierzesz mu dokumenty siłą.
Łapię wszystko do „Taki test w terenie”, a potem już średnio na jeża. Nie było w raporcie tego, że była przy tym, kiedy zacząłeś się sypać, tak? Po co chciałeś ją znaleźć? Tylko dlatego, że gdzieś tam była, widziała to? I dlaczego szczegóły nie są ważne?
/Każdy ma swoje słabe punkty. Ale Hydra ma taką przewagę, że zna słabe punkty wszystkich wokół i ma haka na sporą większość. Ale dobra, nie mówię nic więcej, bo to jednak nie brzmi zbyt optymistycznie.
/A patrzenie w lustro to już nie taki problem jak kiedyś. Teraz coraz częściej miewam raczej myśli typu "Chłopie, weźże się za siebie, zapuściłeś się."
/Tak, chyba coś kiedyś wspomniałem o tym, że Steve kazał przebrać mi się za kobietę. Nie rozwinąłem chyba tematu, ale to teraz nie ważne. I tak, to zły pomysł. Ślepiec nie wziąłby mnie za kobietę, a facet w spódnicy zwracałby na siebie raczej zbyt wiele uwagi. Mówię raczej, bo może coś niedługo mnie zaskoczy i okaże się to jakąś nową modą czy coś.
/A nie możesz uwierzyć w to, że po prostu jestem grzeczny i jakimś cudem się z tobą zgadzam? W sumie sam bym w to za bardzo nie wierzył.
/Gdybym odebrał mu teczkę siłą, raczej nie zareagowałby spokojnie i skończyłoby się to tym, że ucierpieliby ludzie wokół. To pewne. Leo jest większym chujem niż ja i jest ode mnie silniejszy, co z jego przeszkoleniem - a szkoliłem go ja, więc miałbym przesrane - stwarza zagrożenie, więc wolałem pójść na ugodę, niż wdawać się z nim w burdę, jeśli nie jest to konieczne. Nie jestem też aż tak naiwnym idiotą, by wierzyć, że Novokov cudownie mnie pokocha i zostaniemy najlepszymi kumplami, bo tak nie będzie nigdy. Ale w pewnym sensie jesteśmy do siebie podobni i potrafimy dogadać się od czasu do czasu, by coś z tego mieć. A Leo kombinuje coś tak czy siak, bo to taki typ, więc mogłem coś z tego ugrać. A co zrobi z tym kawałkiem blachy, który chciał w zamian, to nie moja sprawa. Nie będę go ścigał. Mam swoje sprawy.
/I zdaję sobie też sprawę z tego, że mój wywód był dość niejasny. Zwyczajnie ciężko było mi użyć do odpowiedzi samych ogólników, bez wchodzenia w szczegóły, a nie chciałem powiedzieć znowu, że nie powiem nic, bo nie mam ochoty. Ale dobra, jakoś to naprostuję. Trochę narozrabiałem i do zdawania raportu zostaliśmy tylko ja i ona. Przydzieleni agenci jakoś tak zamilkli. Już na stałe, no ale zdarza się, nie? Mnie nikt nie chciał słuchać przez sypiące się programowanie, więc wyciągnęli informacje z niej. W raporcie nie było więc słowa o tym, co mówiłem i jak się zachowywałem, gdy programowanie siadło. Dzięki temu nie zafundowali mi pełnego resetu, który był... no, dużo gorszy od zwykłej sesji na krześle. Gorszy jak jasna cholera. Ale my nie o tym, więc wracając - a chciałem znaleźć akurat ją, bo zwyczajnie ją skojarzyłem, a to już dużo. A rozwijanie tego tematu pomińmy, bo znowu zacznie psuć mi się humor.