Sam, och, no jak to tego nie opanowałeś? Steve na pewno dał ci jakieś cenne wskazówki, wierzę w ciebie!
Mam nadzieję, że większe zgrzyty w grupie się nie pojawiają. Poziom zaufania wzrasta?
Jakie to są misje, kiedy już się zdarzają?
No wiem, strasznie wstyd mi za taki brak postępu i dostosowania do rad tak doświadczonego trenera, którego wcale a wcale to wszystko nie bawi. Obiecuję poprawę.
Muszę przyznać, że sam dziwię się temu, że w grupie tak różnych od siebie jednostek jaką przecież jesteśmy nie zdarzają się żadne poważniejsze spory. Jakieś mniejsze spięcia są, jasne, ale to chyba nic dziwnego, bo ciągle się docieramy.
Najczęściej chodzi o Hydrę albo jej podobnych. Najazdy kosmitów albo armii robotów niestety się nie zdarzają. Nie żebym z tego powodu jakoś bardzo narzekał.
James, a spróbuj w przyszłości powiedzieć, że ci to zasugerowałam. Żeby nie było: nic nie sugeruję.
Nie trzeba mieć super wyczulonego smaku, żeby to czuć. Chyba musiałbyś założyć własną hodowlę zwierzątek i ogromne pola uprawne, żeby jeść bez chemii, chociaż i tak nie do końca. Prawdaż, dlatego w trosce o twoją linię polecam pełnoziarnisty a do tego regularność posiłków i picie tylko wody. Będziesz fit. Ile to jest te "niezbędne minimum" i na ile ci wystarcza? Tak przykładowo.
Och, gdzieżbym śmiał cokolwiek ci wypominać. Nawet nie wiem jak możesz zarzucać mi coś takiego.
Teraz nawet woda- i kranowa, i butelkowana, i nawet ta prosto ze źródła, jest pełna chemii albo zanieczyszczeń, więc musiałbym chyba wykopać sobie własną studnię głębinową i zaopatrzyć się w kilka filtrów, jeśli chciałbym unikać jakichkolwiek "ulepszaczy". Poza tym, i tak mam już w sobie tyle chemii, że powinienem chyba zacząć świecić w ciemności.
Dzienne zapotrzebowanie kalorii dla normalnego mężczyzny w moim wieku to około trzech tysięcy kcal. Mój metabolizm został podkręcony, więc i to zapotrzebowanie jest odpowiednio większe i wynosi około sześciu w porywach do ośmiu tysięcy. Ale jest to pełne zapotrzebowanie, więc można zaspokoić tylko jego część i nadal całkiem dobrze funkcjonować. Dlatego mogę obciąć to nawet o połowę i oprzeć dietę głównie na płynach i suplementach, a mój pochrzaniony organizm i tak da sobie radę, nie tracąc przy tym zbyt wielu mięśni. Został w końcu ulepszony tak, by dawać sobie radę nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach. I tak, to popieprzone. Jak jasna cholera. Nie cierpię tego.