23 kwietnia 2017

o.

Znane nazwiska przyciągną własnych fanów, którzy poszerzają finansowe zyski? ;p Niestety, w dzisiejszych świat kieruje się nie jakością a ilością pieniążków :) 
 Zmieniając temat, bo why not - komiksowy Bucky został właśnie wysadzony w powietrze (spoko, w następnym numerze Kobik pewnie go poskłada, jak tylko i ją ożywią, a na pewno to zrobią), a biedny Steve ronił łzy, że przeprasza go za to, co musi się stać, ale nie ma wyboru, bo nie zniesie tego, że nigdy nie będą po jednej, "słusznej" stronie. To takie dramatyczne, jak Bucky umierał z krzykiem "Steve!" i wiedzą, że po "śmierci" Kobik nikt nie naprawi jego "jego najdroższego Steve'a, jego najbliższego przyjaciela" :P A tak poważnie, to dramatyczne było to, że nawet pobity niemal do nieprzytomności Bucky błagał nie "zostawcie mnie", a "zostawcie Kobik". Daddy Bucky <3
S: I jak sobie z tym radzisz?
 Satysfakcja z wykorzystywania jego własnej broni wobec niego daje mi siłę. Jego irytacja z tego powodu przede wszystkim. 
B: No ale ty też na tym tracisz, co?
 Nie dam mu tej satysfakcji i nie odpuszczę pierwszy. W życiu.

o.

Haha nie o to chodziło! Ogólnie w wielu dziedzinach zdarza się, że amatorzy robią coś lepiej niż zawodowcy?
 Jeśli chodzi o dubbing, to raczej najważniejszy jest talent, bo pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się nauczyć. Mamy wielu dobrych aktorów dubbingowych: Jarosław Boberek (nazywany przecież przez wielu królem polskiego dubbingu), Marcin Hycnar, Krystyna Kozanecka, Beata Wyrąbkiewicz, Artur Kaczmarski... Ale czasem ktoś stawia na znane nazwisko zamiast jakość i powstają koszmarki.
S: Stawiasz się?
 Nie nazwałbym tego w ten sposób. Po prostu używam wobec niego jego własnej broni.
 B: O co znowu zrobiłeś mu haję?
 Najlepiej zrzucić wszystko na mnie. Sam zaczął, bo wrzucił mój ulubiony sweter do suszarki. Teraz co najwyżej wejdzie na Grace. Jego wina.

ASTRID LÖFGREN

N, miałam ten sam problem. Do dzisiaj zresztą czasem tak mam i nawet nie tylko wierszy się to tyczy.
Kiedy skończysz, będziesz wszechstronnie wyedukowana. Trzeba się cieszyć! Już zacznę projektować laurkę,żeby nie robić jej później na ostatnią chwilę.
/Też mi się czasem to zdarza, choć zdecydowanie częściej tyczy się to wszelkiej maści poezji lub literatury romantycznej. Nie jestem do tego stworzona.
/Już mogę powiedzieć, że ostatnia notka skończy się słowami pewnej, że tak powiem, przysięgi, którą zwieńczy "Tak mi dopomóż Bóg". Ale jeszcze nie raz zaszpanuję swoją super riserczową wiedzą, np. dotyczącą stopów, pogody w Nieckim Okręgu (w maju zeszłego roku średnia temperatura za dnia wynosiła ok. -20 °C rano, -18/-16 °C w ciągu dnia i -25°C w nocy, zapisałam sobie, ale w końcu zrezygnowałam z tej notki) czy czegoś równie pasjonującego.

/I oj tam, jeśli tyczyłoby się drukowania 3D, to mogłabym być i wydrukowana. Może wreszcie przestałabym być taka płaska :P
Steve,czyli Ian to pierwszy taki przypadek, z którym się spotkales?
 Tak, choć nie wiem, czy można by użyć tu stwierdzenia "na szczęście". Ale póki co wciąż jest jedynym. I tu akurat powinienem tego użyć.
Bucky, no sorry, przykry mam humor. Nie chciałam.
 Tylko żartowałem. Nie będę wszczynać kłótni czy coś w tym stylu dlatego, że masz inne zdanie na jakiś temat. Zwłaszcza, że jest słuszne, bo  nie ważne, jak człowiek będzie się starać, to dziecka nie uchroni przed wszystkim. Niestety.