27 marca 2015

Astrid Löfgren

N, taki! Żeby nie dał rady uciec, ale jednocześnie dał radę przemaszerować do kuwety. :D Ideał! Hm, może i pies byłby w porządku. Dobry powód do wyjścia z domu. Faktycznie, ściska serducho, tym bardzie,j że życie obydwu takie do siebie podobne. 
James: Plastikowego dobrze nie połączysz, chyba że zrezygnujesz z kolejnych oczek, aż w końcu znikną. Uznajmy, że słoń był na plastikowym łańcuchu, różowym i do tego niezbyt trwałym. Takiego łańcucha nie lubimy, więc się wyrywamy.
Czekaj, czekaj, bo się pogubiłam. Kto dla ciebie jest łańcuchem?
N: Sam przynosi Bucky'emu/ Bucky znajduje wychudzonego dachowca i nie jest w stanie odmówić mu jedzenia, bo ten patrzy na niego oczami Kota ze Shreka i kilka miesięcy później... :P
ps. Też się pogubiłam.

Bucky:
Stroisz sobie ze mnie żarty?
Mój łańcuch jest bardzo długi. Ciężko stawiać Rogersa obok Struckera czy choćby Rumlowa.

Astrid Löfgren

Nie o taką rękę mi chodzi! Już nieważne.
Wcale nie musisz niszczyć. Możesz się oderwać, zostawiając je razem z kołkiem. No, chyba że ktoś jest bardzo złym łańcuchem nie tylko dla ciebie, to wtedy masz moje błogosławieństwo.

N, Ło matko, ciężkie zadanie. Królik za mały, bo zgniecie, z psem na spacer nie wyjdzie, rybka też za mała i ani to pogłaskać, ani poprzytulać. Kotek? :D Duży kotek. Sam się wyprowadzi na spacerek, łasić się potrafi, poprawiać humor też, zareagować na zagrożenie też. Tak, chyba to jest to.
Już ja ci coś znajdę :D
N: Rozwaliła mnie wizja Bucky'ego z króliczkiem :P
Psa? Wizja Bucky'ego opiekującego się psem wyrwanym z nielegalnych walk ściska serducho.
Duży kotek? Taki :P?

Bucky:
Każdy przerwany łańcuch można złączyć z powrotem.
Sam fakt grania dobrych, prawych ludzi za dania i sądzenie o śmierci innych nocą nie jest wystarczająco złe? Ponad setka martwych z moich rąk nie jest wystarczająco zła?

Astrid Löfgren

N, coś wygrałam? :D Też mam humory, to się myślę zgramy :)
James: Ciekawa metafora, coś w tym jest, ale ja i tak powiem, że ten pieprzony słoń się wyrwał, bo sam chciał. Że łańcuch nie zdołał na niego wpłynąć na tyle, by nie był w stanie się od niego oderwać. A mogę wiedzieć gdzie widziałeś taką nienaturalnie powykręcaną, ale nie złamaną?
N: Możesz wybrać rasę zwierzęcia :P Całkiem tego nie planowałam, ale jestem przegłosowana.
I SOS, gify mi się kończą.

Bucky:
 Gdzie widziałem? Prawdopodobnie może jeszcze leżeć gdzieś w Alpach. Choć nie mam pewności, co do złamań, bo leżała obok i jakoś ciężko było stwierdzić, więc wiesz co? Chyba mogłem się pomylić.
 Żeby się uwolnić, musiałbym zniszczyć krępujące mnie łańcuchy. Może i to jest plan.

Astrid Löfgren

 #1 Działa, póki się nie przyzwyczaisz. Uwierz mi na słowo.
A ja bym dodała: kiedy słoń dorósł i kołek stał się dla niego jedynie maleńką przeszkodą, co odkrył po trudach i długim czasie, w końcu zniszczył go, zrywając się z uwięzi i choć był niepewny własnego siebie, wolał poznać wolność i świat, niż tkwić wciąż w strachu, który mimo wszystko wciąż pamiętał, i który motywował go do poznawania nowych uczuć i nie poddawania się. Wciąż się uczył i był dumny, że zrezygnował z tkwienia w beznadziei.
Każdy pisze swoją historię, James. Twojego życia nikt za ciebie nie przeżyje i to ty zdecydujesz, jak będzie ono wyglądać.
#2 Bo ten uśmiech nie jest "głupawy". Wyobraź sobie, że widzisz złamaną rękę. Już?
A teraz wyobraź sobie, że widzisz ją nienaturalnie wykręconą, ze ściągniętymi mięśniami, wygiętymi palcami, ale bez złamania.
Jest różnica? Jest.
To samo z uśmiechem. Ściągnięte mięśnie nie wyglądają tak, jak zwyczajny uśmiech.
No ale, sądź sobie co chcesz, ja i tak uważam, że się uśmiechasz, a nie wykrzywiasz.
N: Dobra, przyznaje, że masz mnie. Historia o słoniu jest dość popularną opowiastką służącą jako antyreklama przemocy stosowanej na zwierzętach cyrkach i chciałam wykorzystać to jako odpowiedz na kaftan, który jednak byłby w stanie powstrzymać Zimę. Teraz weź tu z tego wybrnij :P
I Bucky ma humory!

Bucky:
 Nie. Kiedy słoń dorósł, nadal tkwił na łańcuchu, bo to nie żadna bajka czy opowiastka na dobranoc, która musi skończyć się happy endem. To ... horror rozgrywający się każdego dnia, w którym największym potworem nie jest żaden wyimaginowany stwór tylko pieprzony człowiek. Człowiek szanowany, człowiek uważany za dobrego męża, ojca, cholernego sąsiada. I to człowiek jest łańcuchem, który krępuje przed zrobieniem kroku w przód.
 I wiem jak wygląda złamana ręka. I jak ta nienaturalnie powykręcana także. Miałem dużo szans, by móc to obejrzeć z bliska i poznać różnice z autopsji.

Astrid Löfgren

N, może nie do końca to żart, ale już mówiłam, jak się zalewałam dyskutując o jego cudnym stroju :D Rozbawił mnie wtedy do łez.

James: Tak, wielka różnica, masz rację, bo "odruch bezwarunkowy/mimowolny/jak zwał tak zwał to dystonia, a nie uśmiech. A ty się uśmiechasz, proszę pana, a nie wykrzywiasz się dziwnie. Mam cię.
N: To wszyło całkiem przypadkiem, słowo :P Dopiero czytając to teraz zauważyłam, że jest to mniej poważne niż zakładałam. Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie moja obsługa photoshopa to tak marny poziom!

Bucky:
Skąd niby pewność, że to właśnie mój uśmiech, a nie zwykłe, całkowicie mimowolne wykrzywienie twarzy? Więc nie masz.Sam tego nie wiem, więc ty także.
 

Ana Morgan/ Blue Greyme/ Astrid Löfgren


N:
 Niczego nie obiecuję, ale może, może uda się wpłynąć na decyzję Sama dotyczącą zwierzęcia domowego dla Jamesa. 
 Obwinianie się za całe zło (nie, nie całego świata) to część charakteru Bucky'ego i zbyt szybko się jej nie pozbędzie, a jedynie po czasie może zmniejszyć jej szkodliwość. Czas leczy rany, a jemu potrzeba go dosyć sporo, ale nie traćmy nadziei!
 Małe pytanie Astrid, kiedy Bucky niby sypnął żartem :P? Serio pytam, bo musiało to wyjść naprawdę nieświadomie.

Bucky:
Co ten mój uśmiech? I jest różnica pomiędzy uśmiechem i "odruchem bezwarunkowym mięśni twarzy". Znacząca różnica.

Astrid Löfgren

W kaftanie? Oj, z kaftanem byś sobie na pewno poradził. Chyba, że to jakiś specjalistyczny. Swoją drogą to sobie nie wyobrażam ciebie w takim wdzianku.
Mam dziś tak wyprany mózg (wybacz stwierdzenie, ale inaczej tego nie umiem nazwać. Może jakaś podpowiedź?), chce mi się zwyczajnie ryczeć i nażreć czekolady, i nie wiem, co mam ci powiedzieć.
Nie wiem, co tam robisz całymi dniami, ale może dla rozładowania wściekłości jakiś boks zacznij trenować, czy coś w ten deseń? Samookaleczenie zawsze uważałam za beznadziejny sposób. Ani to ulga na dłużej, ani przyjemność... Później to tylko przyzwyczajenie, żadna potrzeba.
Zachęcam cię do dostrzegania w sobie choć minimalnie pozytywnych cech. Pomogę ci z pierwszą: samo to, że nie chcesz krzywdzić innych. To ma ogromne znaczenie w twoim przypadku i jest naprawdę szlachetne, że wyładowujesz się na sobie, chcąc chronić innych (nie twierdzę, że ten sposób jest dobry!). Małymi kroczkami dojdziesz do celu. Poczuć tylko te czarne myśli, bo w końcu kiedyś będzie dobrze. Sam się o tym przekonasz.
 Słyszałaś może o słoniu i łańcuchu? Kiedy słoń był młody to przywiązano go do kołka. Starał się uwolnić ze wszystkich swoich sił, ale wtedy kołek był dla niego zbyt silny. Próbował kolejnego dnia i kolejnego, aż nadszedł dzień w którym się poddał i zaakceptował swój los.  I już nigdy, nigdy nie starał się spróbować znowu. To potężne, silne zwierzę już nie próbuje uciekać, ponieważ wierzy, że nie może. Ma utrwaloną w pamięci własną słabość, niemoc i to, co czekało go po tych próbach.
 Może i to beznadziejny sposób, ale działa. Ból to moje katharsis. To coś, co trzyma mnie przy zdrowych zmysłach, nie pozwala odejść i ponownie zgubić we własnym umyśle, bo ta wizja mnie cholernie przeraża. To, że mogę kiedyś się obudzić, a to wszytko powróci.