***
Kilka lat
później
Steve wiedział, że Bucky potrafi być wyjątkowo uparty.
Bardzo, ale to bardzo uparty, jeśli
akurat w coś się wkręci. Przysłowiowe pół biedy, jeśli tym "czymś" była akurat jakaś trywialna
sprawa pokroju przesypywania wszelkiego zaopatrzenia kuchni do specjalnych,
oznaczonych pojemników czy układanie wszystkiego, co tylko da się ułożyć, w
porządku alfabetycznym. Tak, to naprawdę nikomu nie przeszkadzało, były to jedynie
niewinne dziwactwa, które nie wyrządzają nikomu krzywdy. Steve nie miał więc
większych obiekcji przed tym, żeby odkładać książki tylko w ich wyznaczone w
biblioteczce miejsca, nie gdziekolwiek indziej, czy żeby przesypywać ryż do
pudełka na ryż, a kawę do szklanego słoika na kawę, bo dlaczego by nie? To w
jakiś sposób uszczęśliwiało Bucky’ego. A jeśli Bucky był szczęśliwy, to on
także, przynajmniej w pewnym stopniu.
Schody zaczynały się jednak wtedy, kiedy małe obsesje
Bucky’ego były nieco bardziej… problematyczne.