#1 A, no i N, tak odnośnie wcześniejszego, to jeśli ktoś powie, że nie można się z Bucky'm identyfikować, wyśmieję w twarz. Ja się z nim bardzo identyfikuję, zwłaszcza, gdy agresorem jest podłoga. Ty się też pewnie identyfikujesz, więc na pewno same nie jesteśmy.
#2 Odkryłam nowy talent naszego milusińskiego. Pieprzy czasami jak potłuczony, ale podsumować sytuację potrafi idealnie. Będzie źle, już to czuję w kościach. No ale drużyna w rajtuzach da radę. Wierzę w nich całym serduszkiem.
I tylko czekam, aż Bucky zniszczy sobie w końcu te paznokcie.
Nie da się ukryć, że z Bucky'm jest jednak łatwiej się identyfikować niż ze Steve'm. Facet pije, pali, przeklina, grywa w pokera, potyka się o własne nogi, ma wiele wad. A Steve? Jednak czasem może wydawać się nieco zbyt idealny.
/Bucky to człowiek wielu, oj wielu talentów, więc jeszcze przez długi czas będziesz odkrywać kolejne. No i udało mu się trafić w samo sedno. Będzie źle.
/Gdyby Bucky nie był super-żołnierzem (i nie miewał szczęścia od czasu do czasu) już dawno pozostawiałby kawałki paznokci między łuskami protezy.
Clint, co tam u ciebie słychać?/Jest przewspaniale. I nie postrzeliłem żadnej papugi.
#1 Steve, wszystkiego najlepszego tak na wstępie. Stabilnej sytuacji przede wszystkim. Albo spełnienia marzeń. Zresztą tego i tego, nie jestem dobra w składaniu życzeń, także przepraszam, że są tak mało wyszukane.
Co sobie pomyślałeś, kiedy okazało się, że tą miłą, czerwonowłosą panią jest córka Schmidta? I w ogóle co sądzisz o całym tym "azylu" i co chciałbyś z nim zrobić?
#2 Steve, w jaki sposób udaje ci się uniknąć sprowokowania? Cierpliwość cierpliwością, ale może jeszcze jakiś sposób masz, np. zmiana tematu, milczenie, czy coś takiego?/Nie muszą być wyszukane, najważniejsze, że są szczere. Dlatego dziękuję i jestem wdzięczny za pamięć.
/Pomyślałem sobie, że siedemdziesiąt lat temu rozbiłem samolot, by Hydra nie zawładnęła światem, a Schmidt zginął. A teraz Hydra wciąż ma się znakomicie, a plany Red Skulla kontynuuje jego córka. Była to dość... dobijająca myśl, muszę przyznać. A cały ten "azyl"? Jestem pewny, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, i trzeba temu zapobiec.
Jeśli nie chcę dać się sprowokować Bucky'emu, staram się ignorować jego przytyki, zmieniać temat. Zazwyczaj to działa.
Bucky, no, rzeczywiście bardzo. To wszystko zmienia, wszystko wyjaśnia. Też masz wrażenie, że za chwilę się oboje porzygamy od tej słodkości?
Nie muszę już udawać miłego do porzygania?