N, Bucky potrzebuje rozpaczliwie.
Że to dialog jakiś? Cóż, bardzo… Sensowny. I ciekawy. O tak, ciekawy na pewno. Nie mogę patrzeć na tę gwiazdę.
Przynajmniej będą mieli rozrywki co nie miara :P A Wakanda jakoś to przeboleje. Będzie musiała.
Ciekawe jaki byłby efekt, gdyby przerobić większe fragmenty filmu tak, żeby większość widzów była zadowolona. Ale tak, tak to powinno było się skończyć, tylko nikt o tym nie pomyślał :(
/Biedy Buckyś potrzebuje towarzystwa i tego typu uwagi, ale się nie przyzna, bo mu duma nie pozwala. W końcu jest ponad to, prawda? No nie, nie prawda.
/A tam gwiazda, spójrz lepiej na jego oczy. Natura dała mu lepszy mejkap od tego, który narysowała sobie Natasha. Skubany to ma szczęście (w nieszczęściu).
/Nie tylko oni mieliby rozrywkę, ale także ich sąsiedzi zza ściany. W końcu to super-żołnierze... Och, biedni sąsiedzi zza ściany. I biedne ściany. I biedne łóżka...
/W takim razie trzeba by było przerobić chyba z jakąś połowę filmu. Część narzeka na powód konfliktu i Bucky'ego, część na Zemo, część na coś zupełnie innego, i jeśli zmieniłoby się fragment filmu, jednej grupie by się spodobało, a kolejna znalazłaby nowe powody do narzekań. W końcu są też tacy, którym spodobał się wątek Steve-Sharon. Tylko, że głównym argumentem "za" było "Bo tak było w komiksach!" i stwierdzenie, że jeśli ktoś uważa inaczej, jest ślepy/nie jest fanem/nie zna Marvela/jest zaślepioną fangirl gej pairingów (argumenty z forum Armady). No tak, super, tak było w komiksach, ale w filmie ten wątek został strasznie spłycony i zwyczajnie skopany, bo Sharon jest zbyt mało.
Scott, chyba już o tamtej akcji wie, czy jeszcze nie? A już próbują się dobrać do Pym Tech, wiadomo coś? Tak w ogóle to jak się podoba Wakanda? I z kim najlepiej trzymasz?
/Sam Wilson raczej do niczego mu się nie przyznał, ja niczego mu nie mówiłem, więc chyba nie wie, jak dokładnie wyglądała tamta akcja. Może i lepiej? W końcu dla niektórych mogło być to odrobinę żenujące.
/Próbowali już dawno, ale Pym zbywał ich, twierdząc, że wszystkie prototypy Crossa zostały zniszczone razem z główną siedzibą firmy, a on nie ma dostępu do żadnych planów. Póki co się udaje, ale kiedyś wreszcie przycisną go bardziej.
/Gdyby okoliczności były nieco inne, czas spędzony w Wakandzie mógłbym traktować jako świetne wakacje, ale tak... No, trochę psuje to ogólne wrażenie. I zbyt często myślę o tym, że Cassie byłaby wniebowzięta, gdyby tu była.
/Z kim złapałem najlepszy kontakt? Chyba z Samem i Clintem Bartonem. No i z Kapitanem Ameryką.
Steve, zależy jak Sam „obsesję” rozumiał. Ale w sumie nic dziwnego, że tak się zachowywałeś. Komukolwiek na twoim miejscu byłoby trudno się odciąć i wyważyć to wszystko. Pozostaje mieć nadzieję, że znajdzie się ktoś podobny do doktora Garnera.
Nie, zupełnie nie. Nic by to nie dało. Sam musi chcieć, wtedy dopiero będzie miał realne szanse. Co nie zmienia faktu, że mógłby się w końcu na to uprzeć.
/Miał chyba na myśli to, że niemal nie potrafiłem się skupić, myśleć czy mówić o czymkolwiek innym. Byłem gotów nie spocząć, póki go nie znajdę i nie zrównam z ziemią każdej z baz Hydry. I zrobiłbym to, choćby miało mnie to wykończyć. Ale dałem radę się opamiętać, ponieważ wiedziałem, że kiedy już Buck będzie obok, będę musiał być tym trzeźwo myślącym. Chyba nie do końca się to udało, ale najważniejsze, że tutaj jest bezpieczny.
/Bucky chyba lubi robić wszystko wszystkim na przekór. Nie wiem, co ma nadzieje tym osiągnąć, ale tak jest.
Bucky, to się obrażam. Nie stwierdziłam, że masz mnie nie wkurwiać, bo Bóg nie pomoże. Chodziło o to, że tobie Bóg nie pomoże mnie znieść bez irytowania się. Bo chyba się zirytowałeś, nie? Dlatego musiałeś go wezwać.
No właśnie dlatego tak ciężko jest cokolwiek w sprawie sprawiedliwości zrobić. Cokolwiek, co by miało ręce i nogi. Silną rolę odgrywają tu motywy działania. Czymś innym jest, jeśli ktoś atakuje miasto z premedytacją, a czymś innym jeśli szkody powstają wskutek szeroko pojętej obrony, choć skutki są porównywalne. Granice są mocno zatarte i moim zdaniem właśnie dlatego zapanowało popadanie ze skrajności w skrajność.
A może chcę się dowiedzieć od ciebie, bo tobie bardziej w kwestiach rzetelności informacji ufam niż telewizji czy Internetowi?
/Ostatnio wszystko mnie irytuje, więc akurat to żadna nowość. Dlatego najchętniej nie ruszałbym tyłka poza łóżko i miał wszystko i wszystkich gdzieś, ale mi nie pozwalają.
/Nie żeby coś, ale traktujesz mnie jako źródło rzetelnych informacji? Poważnie? Przecież równie dobrze mógłbym ci sprzedać jakąś głupotę, jak to, że prezydent Rosji tak naprawdę jest zaprogramowanym przez Hydrę androidem, i że to szczera prawda, bo widziałem to na własne oczy. Ale dobra, niech ci będzie. Ponoć szczególnie w krajach bliskiego wschodu zaczęto radzić sobie z wszelkiej maści odmieńcami po swojemu. Niektórzy nie mają jakiś spektakularnych umiejętności, przeszli tylko mutacje fizyczne, albo nie potrafią kontrolować mocy, więc nie są trudnymi celami. Ostatnio spalono żywcem jakąś dziewczynę, która pokryta była igłami jak jakiś jeżozwierz. I nie był to odosobniony przypadek.