28 lipca 2015

Astrid Löfgren

N, i błagać, żebyśmy ten lód im załatwiły, kiedy już same będziemy wiedziały, skąd go brać.
No cud! Przecież ten facet nigdy nic nie wie! Jeśli faktycznie czyta tumblra to już dawno musiał się na to natknąć. Nie wiem, jaki jest prywatnie, ale mam nadzieję, że jednak się z tego śmieje a nie wkurza... :P
N ma zatem nauczkę. Skąd ty na to masz czas, dziewczyno? Mi by się odechciało po dziesięciu postach :D 
 Też się zdziwiłam, że wreszcie powiedział coś więcej niż "Ja nic nie wiem. Niczego mi nie mówią.". Aż dziw, że w ogóle wiedział w czym i kogo gra. Chociaż to mu powiedzieli.
 Każdego dnia spędzam łącznie ponad godzinę na przystankach, więc mam czas. Od wczoraj dodałam etykiety do dwóch stron, więc zostało mi jeszcze czterdzieści dziewięć i pół. I już mi się odechciewa jak o tym pomyślę :P
Sam, oszukać czyli co zrobić?
Ale później jednak także zostałeś, a mogłeś spieprzać ile sił, czyż nie?
 Jeśli ktoś stworzył takiego robota do walki z nami, to najczęściej zaprogramowany jest tak, by kojarzyć nasze najczęściej wykonywane ruchy i strategie. Trzeba po prostu być kreatywnym i czymś go zaskoczyć, a będzie mieć się czas na pozbycie się go.
 Kim bym był, jeśli rzuciłbym wszystko w diabły, zostawił ich i uciekł jak tchórz?
James, nie musisz być specem. Wystarczy, że coś w tym widzisz.
No tak, nie jestem w tym najlepsza, ale ostatnio się tym, o dziwo, zainteresowałam. Czegoś mi w życiu chyba brak.
Okej, przekonałeś mnie. Nie "czymś" więcej tylko "kimś". Może to pytanie dziwnie zabrzmi, ale jakim człowiekiem mógł być Zima twoim zdaniem? Wyobraź sobie, że jesteś na miejscu jakiegoś technika, który właśnie o tym myśli.
 "Tym" czyli konkretnie czym? Chodzi ogólnie o to, że On może istnieć, tak? Cóż, wiara w to, że jest coś więcej jednak czasem potrafi pomóc i to nawet bardzo.
 Nawet nie próbowałem cię do niczego przekonać. Po prostu nie chciałem znów słuchać o tym, że byłem tylko pozbawioną uczuć bronią. Raczej nikt by nie chciał, prawda?
 Ciężko mi na to odpowiedzieć. Nie potrafię spojrzeć na to z perspektywy kogoś takiego i w ogóle wątpię w to, że ktoś prócz potencjalnego wolontariusza poświęciłby temu choć jedną myśl. A teraz pewnie zapytasz o to, co mógłby sądzić taki wolontariusz. A ja powiem, że cholera, ale nie wiem. Naprawdę nie wiem, bo przecież na samym początku sam nie wiedziałem tego, jaki jestem i jaki będę. Zwyczajnie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Rora T

Tak, to by było okropne. Teraz trudno znaleźć coś dobrego. Wszystko jest szyte na kobiety o figurze manekina, więc nie dziwię się ze trudno ci znaleźć coś z twoją posturą.
Ja tego nie powiedziałam.
Wciąż byłeś żywy, więc jak najbardziej. Od kiedy ty taki dramatyczny się zrobiłeś?
To może też mój błąd. Mogłam źle to ująć lub nie sprecyzować, albo sądziłam, że się domyślisz, ale zapomniałam że jesteś facetem.
Tak bardzo chcesz wiedzieć co sądzę? Każdy ma swoje za uszami, czasu cofnąć się nie da, a to po prostu musiało się stać i choć żal pozostał, wiem że kiedyś się z tym pogodzisz.
Znalazłeś sobie nowe hobby?
Tak szybko? Pomogło chociaż? Doszedłeś do jakiś wniosków?
Samodestrukcja wiązać się może z depresją lub załamaniem nerwowym. Jednymi słowy z twoją psychiką nie jest najlepiej, ale to chyba sam wiesz. Zapytam się więc jak często to robisz i kiedy się nasila chęć skończenia ze samym sobą?
  Cóż, nie bardzo znam się na obecnej modzie, obecnych kobietach też nie bardzo, w ogóle na wszystkim obecnym, więc raczej niewiele mam do powiedzenia o kobietach-manekinach i o tym, czy można kupić coś dobrego. Ale moja postura jest bardzo dobra. Byłaby nawet, gdyby coś mnie poszerzało.
 Od razu dramatyczny. Po prostu "siedem dekad" brzmi lepiej niż "cztery lata z siedemdziesięciu lat", prawda? Aż czuć ten patos.
 Tak sformułowałaś zdanie, że "jesteś facetem" zabrzmiało prawie jak obelga sugerująca, że to jakiś podgatunek. Ale nic nie mówię. Rozumiem. Feminizm i te sprawy.
 To wcale nie jest nowe hobby. Robię wiele dziwnych rzeczy w wolnym czasie.
 Każdy następny punkt tak naprawdę wynika z poprzednich, więc lepiej mieć to już za sobą. Prawdziwa zabawa będzie, gdy dojdziemy do pierwszej trójki, bo wtedy to dopiero zacznie się dramatyzowanie. Ale tak całkiem na serio, bo do śmiechu wcale mi nie jest, to nie oczekiwałbym u mnie jakiejś wielkiej poprawy i momentalnego olśnienia. Przede wszystkim potrzebuję czasu na przeanalizowanie niektórych spraw i pogodzenie się z pewnymi rzeczami. Czas może zdziałać cuda. Dzięki niemu nie przyprawiam cię już o ból głowy. Aż taki.
 Ta, raczej zdaję sobie sprawę, że mój umysł to strasznie dziwne i popieprzone miejsce. Czasem sam chciałbym być jak najdalej od niego, ale nie bardzo się da. 
 Kiedy się nasiliła? Ciężko powiedzieć, ale gdzieś tak w '45. A nie, jednak wcale nie było ciężko. Bo uwierz, jeśli budzisz się po upadku w przepaść z pędzącego pociągu, twoja ręka leży koło twojej twarzy i nie jest przyczepiona do twojego ciała, a nad tobą stoi wrogi żołnierz to wiesz, że masz przejebane i zaczynasz żałować, że nie masz przy sobie cyjanku, albo siły by unieść broń. A gdy lądujesz w celi bez okien na długie miesiące i jedynymi osobami z którymi masz kontakt są "przesłuchujący" cię żołnierze i popieprzony sukinsyn, który nie trzymał swoich obślizgłych łap przy sobie, to zaczynasz żałować tego jeszcze bardziej. Tak bardzo, że gołymi rękoma będziesz w stanie oderwać przewiercony do twoich kości kawał żelastwa z nadzieją, że może się wykrwawisz, albo że wda się zakażenie i nie będą w stanie cię "odratować". 
 Jak często? Jak tylko poczuję, że na to zasłużyłem. Czyli całkiem często. Ramię ma taki plus, że łatwo jest uszkodzić nim ciało. Widzisz, znalazłem jakiś plus.

Astrid Löfgren

N, lód wydaje się całkiem sensownym wyjaśnieniem.
Kolejna pozycja na liście filmów do obejrzenia.
Wiedziałam, że lód jest prawdziwy. Mówię ci, że jeszcze ci wszyscy, którzy śmiali się z naszych teorii, będą nas za to przepraszać.

I w wywiadzie pan Stan jednak zaprzeczył teorią, że Bucky sam wsadził łapkę do imadła. A skoro pan Stan te teorie zna, to znaczy, że czyta tumblra. Och, współczucia jeśli biedak natknie się na Stucky, współczucia :P

+ N zaczęła dodawać etykiety. Do oznaczenia zostało jeszcze jakieś 1190 postów. Jej. A trzeba było zacząć robić to od początku...
Sam, czyli takiego "głupiego robota" dość łatwo jest wyeliminować?
Ale jednak nie uciekłeś, nie? To się ceni. Pewnie Cap dodał trochę odwagi ;) 
Może i to robot bojowy, ale jednak to też zwykła maszyna, której zaprogramowano ograniczoną liczbę opcji, więc w miarę łatwo jest go oszukać. Oczywiście mówiąc "łatwo" wcale nie mam na myśli zupełnej łatwizny, a raczej... coś co może mnie zabić, ale jednak jest jakieś pięćdziesiąt procent szans, że tego nie zrobi. 
Ciężko było uciec z jadącego kilkadziesiąt mil na godzinę samochodu, który nie miał kierownicy i obijał się o mury jak gumowa piłka. Raczej to był główny powód dlaczego nie uciekłem. Ale fakt, że Cap ma tak mocny uścisk, że dobrze potrafi zatrzymać człowieka w miejscu.
James, ładnie powiedziane. Podoba mi się, że tak o tym sądzisz.
Do świętości mi daleko, więc raczej poszłabym w dół niż w górę, ewentualnie tkwiłabym gdzieś po środku. I wtedy dopiero bym się zdziwiła, że Szatan i Bóg istnieją naprawdę.
Naprawdę prawie zawsze był ten sam schemat zabezpieczania? Pogratulować.
Masz prawo nie lubić. Kto by chciał, by o nim myślano czy mówiono w trzech osobach. Skoro tak, to Bucky'm też w jakimś stopniu jesteś, sporo pamiętasz, wyglądasz z grubsza tak samo, więc się też liczy. Widzisz, Zimowy Żołnierz to pozbawiona uczuć broń. Coś z niego w tobie jest, ale jednak to już nie to samo. Teraz to jesteś taki trochę Zimowy Żołnierz 2.0. Inna wersja, można by powiedzieć.
 Cóż, może i nie jestem specem w sprawach wszelkich uczuć wyższych, ale z tego co pamiętam, tak to chyba wyglądało. 
 Sama twierdziłaś, że nie jesteś najlepszą osobą do rozmów na temat wiary, więc raczej zostawmy rozważania o tym czy naprawdę istnieją.
 Może nie był to jeden schemat, a raczej kilka podstawowych ustawień, które łączyli.
 To, że nie wolno było mi okazywać uczuć, wcale nie musiało oznaczać, że zupełnie ich nie miałem. Strach to przecież też uczucie? Tak jak obrzydzenie, wściekłość, irytacja. Czasem zdarzało się, że wkradł się i smutek. Fakt, nie wiedziałem czym one są i co oznaczają, ale jednak gdzieś tam to we mnie siedziało. Nadal jestem nim, ale teraz po prostu mogę być czymś więcej. Przedtem po prostu nie miałem do tego okazji, bo nawet nikt nigdy nie zastanawiał się nad tym, jakim człowiekiem mógłby być Zima, jakim człowiekiem ja mógłbym być. Tak jak ty twierdzili, że przecież byłem bezuczuciową bronią, nie człowiekiem. A to wcale nie była prawda i jestem tego dowodem. Bardzo żywym dowodem. To ciągle ja, ciągle "nim" jestem, ale zwyczajnie... wyewoluowałem.

Rora T

Czyli jeszcze nie znalazłeś tej pudrowej w swoim rozmiarze.
Po części zinterpretowałeś dobrze, a ja tylko troszkę poprawiłam, dlatego nie czepiałam się.
Cóż na pewno zbyt komfortowo nie będzie. A co do tego drugiego, to nie będę zaprzeczać.
Zawsze jest lepiej, a raz gorzej, więc musisz cierpliwie czekać.
Duma nie pozwala mi się odezwać do mojej przyjaciółeczki. Co do obarczenia ciebie winą to to by było dopiero dziwne. Ty nie masz w tym nic wspólnego. Jeśli ktoś tu jest zimny to tylko ja.
Znów mnie źle zrozumiałeś. Nie miałam na myśli ze ty obliczamy kogoś całą winą, ale że ja tego nie robię. Pisząc o Steve nie miałam na myśli ze to on jest za wszystko odpowiedzialny. To miałam na myśli.
Dla kartki papieru? No to się pochwal swoimi osiągnięciami.
 Mam raczej rozmiar nie mieszczący się w obecny kanon kobiecej urody, więc raczej będzie ciężko. Wiesz, nie chcę by przypadkiem coś poszerzało mnie w biodrach. To byłby koszmar.
 Fakt, moja głupota to rzecz tak oczywista, że nawet ja bym się o to nie sprzeczał.
 A jako to gorzej, to mogę liczyć ostatnie siedemdziesiąt lat, czy jednak muszę liczyć tylko czas, gdy byłem na chodzie? Bo hej, siedem dekad brzmi o wiele bardziej dramatycznie. 
 A o to chodziło. Z kontekstu rozmowy o Rogersie zrozumiałem, że skoro nie chcesz nikogo obarczać tutaj winą, to duma nie pozwala ci napisać co naprawdę sądzisz o tej sytuacji. Znowu mój błąd.
 Wiele tego nie ma, bo to na razie nie bardzo mam na kim testować potencjalne zastosowania. Ale uduszenie kogoś przez dobre wepchnięcie jej do gardła działa. To akurat jest pewne.

 A więc radośnie możemy przejść do dziewiątki i moich drobnych problemów z samodestrukcją. Prób skoczenia z dachu i strzelania sobie w łeb chyba nie muszę wyjaśniać. 

Astrid Löfgren

N, ciekawe co tak dobrze "konserwuje" i czy to tylko dobre geny. Tak, Astrid też lubi :D
 Albo naprawdę dobre geny, albo naprawdę dobry chirurg. Albo lód.
 A skoro jesteśmy przy brodzie pana Evansa, to bardzo ładnie prezentuje się ona w "Before We Go".
Sam, to całkiem zrozumiałe. Poziom trudności w likwidowaniu robotów jest chyba większy niż w przypadku ludzi, mam rację? Kurczę, jest co podziwiać, bo pewnie nie jeden uciekałby z krzykiem, kiedy miasto ogarnęłaby fala dziwnych stworzeń.
Zależy o jakich robotach mówimy. Jeśli chodzi o te wyposażone w sztuczną inteligencję, jak na przykład te od Starka, to tak. Ale jeżeli mówimy o zwykłych robotach, które skupiają się tylko na strzelaniu do celu, to już nie bardzo.
No cóż, ja miałem ochotę uciekać z krzykiem, gdy pewien facet wskoczył mi na dach samochodu i wyrwał z rąk kierownicę, i to dosłownie wyrwał, swoją metalową ręką. Nigdy nie czułem większego "Co się tu do cholery właśnie wydarzyło?!" w całym moim życiu. Ale wtedy nastąpił chyba jakiś przełom, bo teraz moje reakcje przypominają bardziej "Serio?".
James, a zapytałam o to jak brzmiała czy jak brzmi? Być może niewiele się zmieniło, ale interesuje mnie, jak obecnie postrzegasz przyjaźń.
Jeśli istnieją zaświaty i będę wiedziała, że trafiłam tam, gdzie ten ktoś - bądź pewien, że go dorwę i nie dam spokoju, bo ten ktoś na pewno będzie wiedział, czym taki jeden koleś z metalową ręką grał w ruletkę z Ruskimi.
No jak nie pytałam? Pytałam, na co ty "nie wnikaj". Mogłeś odpowiedzieć od razu. Przypadkowe i niewyjaśnione okoliczności? A to zagadka. Czyli co to za zabezpieczenia? Jakieś laserowe linie, czy jak to się zwie, jak na filmach?
Tak myślałam. Widzisz, można się dogadać.
Może brzmi to kuriozalnie, ale tak, co nie znaczy, że nie ma tego zrozumienia, kiedy jesteś po prostu James Buchanan "Bucky"/"Zimowy Żołnierz" Barnes. Każdy twój, powiedzmy, żywot jest inny, co jest oczywiste. Łatwiej zrozumieć pewne rzeczy, kiedy rozdzieli się je na czynniki pierwsze i spojrzy na nie z perspektywy twoich doświadczeń. A jeśli patrzy się na ciebie przez pryzmat tych dziewięćdziesięciu-iluś lat łącznie - no, jest ciężko, choć jedna rzecz wynika z drugiej. Można powiedzieć, że Bucky to Bucky, Zimowy to Zimowy, a ty to połączenie tamtych dwóch i coś jeszcze, coś więcej, czego nie da się jeszcze określić, bo sam tego nie znasz.
 Prawdziwa przyjaźń jest wtedy, gdy bez względu na to ile lat ludzie się znają, ile kilometrów ich dzieli i ile różnic jest miedzy nimi, nadal mogą sobie zaufać, polegać na sobie i wiedzą, kiedy cisza lepsza jest od rozmowy. Tak mi się wydaje. 
 Jeśli życie po życiu istnieje to uwierz, że raczej nie traficie w to samo miejsce. 
 Te laserowe linie nie są do końca takie jak w filmach, bo są one po prostu niewidoczne, a alarmy najczęściej są bezdzwiękowe. Wystarczy tylko zainstalować czujniki w kilku miejscach i na odpowiedniej wysokości. Jeśli wtargnie ktoś nieproszony, to sygnał zostaje wysyłany do bazy, a pomieszczenie zostaje odcięte. Tylko, że oni niemal zawsze robią to tak samo i to jest ich największym problemem. 
 Nie lubię rozdzielania tego na trzy różne etapy, bo może i powiedziałem, że nie jestem już Bucky'm Barnesem, ale nigdy nie powiedziałem, że przestałem być Zimowym Żołnierzem. Teraz po prostu istnieje dla mnie coś więcej niż dowództwo, misja i cel. Nadal nim jestem. Mówiłem to już nie raz.

Astrid Löfgren

N, też słyszałam, że ponoć ma zamiar się wycofać.
Ale hej, spójrzmy na pana Grillo... Nie wygląda na swój wiek, więc trzymajmy kciuki, że pan Evans osiągnie podobny efekt :D
 Patrząc na pana Evansa z brodą i pana Grillo z brodą, w życiu nie powiedziałabym, że dzieli ich niemal dwadzieścia lat. No bo czy ten pan wygląda jak typowy przedstawiciel rocznika '63? Albo '65, bo nie wiem czy kłamie Filmweb czy Wikipedia.
 I tak, broda pana Evansa i pan Grillo to tematy, które N naprawdę lubi. 
Sam, tęsknisz czasami za starym, dobrym wojskiem, w którym było jednak więcej rzeczy "zwykłych" niż "niezwykłych", choć tak samo w niektórych momentach strasznych?
Dobra, bardzo dużo przesady. Ale jeśli ma to mu jakoś pomóc to... czemu nie. Niech tylko nie katuje wszystkich dookoła.
Ciężko powiedzieć. Może i wojsko było o wiele mniej "niezwykłe", ale chyba jednak wolałbym musieć zmierzyć się z armią robotów. Świadomość, że walczysz z kupą mechanizmów a nie z żywym człowiekiem, pomaga o wiele bardziej, niż można by się spodziewać.
James, więc jak ta definicja według ciebie brzmi?
Tak mówisz? Wielka szkoda, że tego gościa już nie ma.
W jakim znowu dziale kryminalnym? Nie mam na to czasu. Mógłbyś mi normalnie opowiedzieć, jak dorwałeś się do tego mieszkania, ale nie, bo po co.
Co z tego, skoro ta zgoda nie była wynikiem tego, że chciałeś, żeby tak cię nazywano? Jeśli mam rację i zgodziłeś się dla świętego spokoju, pozostanę przy Jamesie.
Może irytujące, fakt, ale tak jest łatwiej. Przynajmniej dla mnie. To pozwala spojrzeć na ciebie trochę inaczej i cóż, z pewnym zrozumieniem.
Choćbyś zabił tysiące - Czikatiło i inni jego pokroju i tak będą gorsi.
Bardzo proszę.
 Ym, jak brzmi dla mnie teraz, czy jak brzmiała dla mnie wtedy? Wtedy wiedziałem tylko, że jest to coś... po prostu dobrego. Że możesz wtedy zaufać drugiej osobie, że może ona znać twoje największe słabości, a ty masz pewność, że nie wykorzysta ich przeciw tobie. A naprawdę niewiele rzeczy tak wtedy postrzegałem.
 Może i szkoda, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Ludzie przychodzą i odchodzą, dojrzewają, zmieniają się. Taka już kolej rzeczy.
 Mógłbym, ale o to nie pytałaś. Powiedziałaś tylko, że będziesz wnikać. Co tu dużo mówić, to po prostu kolejny argument potwierdzający, że Hydra to zgraja tresowanych, półmózgich małp, bo należało ono kiedyś do jednego z ich agentów. Który jakiś czas temu w bardzo przypadkowych i niewyjaśnionych okolicznościach opuścił ten świat. A te ich zabezpieczenia były śmiechu warte. 
 Czyli zostajemy przy Jamesie.
 Dopiero przy rozdzieleniu mnie na trzy różne osoby, można patrzeć na mnie z pewnym zrozumieniem?

Rora T

Skończ już z tymi magnesikami. Już dawno o nich zapomniałam i wcale nie zazdroszczę ci tej metalowej ręki. Pewnie sam wiesz jak okropnie wyglądałaby w połączeniu z sukienką.
Tu nie chodzi o porównania, że ty jesteś nią, a ja Steve'm, czy na odwrót. Sytuacje bardzo się różnią, więc to aż wstyd porównywać lecz jest kilka cech wspólnych. Chodziło mi o czas i o zmiany, bo ty i Steve nie jesteście już tymi samymi ludźmi, więc może być trudno znów odnaleźć wspólny język. Chodziło mi o żal, złość i strach, bo to duża przeszkoda. I o to że jedna strona może oczekiwać zupełnie czegoś innego niż druga. I broń Boże nie chce tu nikogo obciążać winą, bo kto wie co by się stało, gdybym w końcu odważyła się napisać, ale duma mi na to nie pozwala. Twój strach jest uzasadniony, bo Steve oczekuje ze będzie tak jak dawniej, dla niego największą przeszkodą jest odnalezienie ciebie, a dla ciebie to sama myśl o spotkaniu z nim. I owszem może być za późno, ale hej... To wszystko jednak po coś się stało, więc źle to się skończyć nie może.
Możemy tylko gdybać co by było gdyby, ale nie o to w tym chodzi. Możemy myśleć co by się stało gdyby skoczył, gdyby cię znalazł czy złapał, ale sam powiedz czy to na sens? Nie chciałam też obciążać całą winą Steve'a, bo ty też jesteś winny, jak i wiele osób postronnych. To nie tak że jedna osoba za wszystko odpowiada, a druga jest święta.
Cieszę się ze tak o tym myślisz. To dobre podejście i pokazuje jak bardzo się zmieniłeś. A pomyśleć że pół roku jemu gadałam z naburmuszonym dzieciakiem, który przyprawiał mnie o ból głowy. To dobra droga, Buck.
Nawet nie wiesz jak dobrze cię rozumiem. Przynajmniej w tej sytuacji, pocieszające co? Powiem ci tylko jedno, ja nie byłam, ale z tobą będzie inaczej, w końcu Steve jest bardziej natrętny.
Wcale mi nie padło. No dobra, może trochę. Muszę przyznać, że czasami się czuje dość dziwnie.
 Ym, raczej nie często chadzam w sukienkach, więc nie, nie bardzo wiem.
 Czyli znowu coś przeinaczyłem. Norma. Ale jednak nie aż tak bardzo, bo po części jednak się zgadzamy. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że czas nie do końca działa na moją korzyść, bo z każdym dniem perspektywa choć cząstkowego powrotu do tego co było coraz bardziej się oddala. Wiem też, że najpewniej jeśli kiedyś... nie "jeśli" a raczej "gdy" kiedyś się spotkamy to nie będzie uścisków, łez, czy wielkich przemów, a będzie cisza, bo żaden z nas nie będzie wiedział, co niby ma powiedzieć. Przepraszam, że cię prawię zabiłem? Przepraszam, że cię postrzeliłem? Raczej kiepskie słowa na początek, co? Durgą najpewniejszą opcją jest to, że znowu będziemy walczyć, bo zmuszą nad do tego okoliczności albo własna głupota. Najpewniej moja.
 Kiedyś ktoś powiedział mi "Nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza, bo tego Pan miłuje, kogo karze i chłoszcze każdego, którego za syna przyjmuje." Więc chyba racja, przecież nie może być tak cholernie źle przez cały czas i kiedyś w końcu musi zacząć być choć trochę lepiej. Przynajmniej mam taką nadzieję. 
 Duma nie pozwala ci na co? Proszę, nie krępuj się, zwal całą winę choćby i na mnie, bo co niby się stanie? Obrażę się? Wielkie mi co.
 A czy próbuję zrzucić na kogoś całą winę? Doskonale wiem, że tak naprawdę sam jestem sobie winny, bo gdybym nie zachowywał się jak zwykły szczeniak, to do niczego by nie doszło. Wiem to, ale nie zmieni to tego, że siedzi we mnie żal, który zwyczajnie potrzebuje ujścia. A jednak próby zrzucenia winy na kogoś innego, choć często niewłaściwe a nawet toksyczne, to jednak normalna, ludzka rzecz i czasem ciężko mi się przed tym powstrzymać. Ale nigdy nie próbowałem zrzucić na kogoś całej winy.
 Wcale nie zachowywałem się jak naburmuszone dziecko. Dobra, może trochę.
 Im bardziej Steve jest natrętny, tym bardziej ja jestem uparty. To takie nasze błędne koło.
 Właśnie rozmawiasz z kimś, kto szukał zabójczych zastosowań dla kartki papieru, więc uwierz, że nie ma nic nienormalnego w tym, że czujesz się dziwnie. To bardzo normalne.