11 czerwca 2016

Astrid Löfgren

#1 Wiedziałam, że będzie zemsta za garbusik <3
„Coś wymyślimy” brzmi trochę jakby nie chodziło tylko o malunek – swoją drogą trzymam kciuki za autoportret Steve’a – ale o wszystko, co jest do naprawienia i przezwyciężenia. 
#2 N, całkiem prawdopodobne. Ta powtarzalność – choć to może zbyt duże słowo – staje się już nudna. Chociaż może lepsza taka powtarzalność niż wymyślanie jakichś wyjaśnień totalnie z dupy.
Zawsze może być uzależniony od tego czegoś, co zasysa usta i sprawia, że wargi stają się większe. Nigdy mu nie wychodzi tak, jak zechce, dlatego zakłada maskę. Na wszystko jest wytłumaczenie. 
/A sądziłaś, że Buckyś by to odpuścił :P?
/W przypadku Bucky'ego wiele słów ma drugie dno. W pewnym sensie dlatego, że obawia się powiedzieć niektóre rzeczy wprost i dlatego tak kombinuje. 
I metalowe ramię z autoportretem Steve'a na bicepsie byłoby takie piękne <3

/Moim zdaniem powtarzalność to dobre określenie. Przykład? Civil War wałkowane w różnych uniwersach po kilka razy i na kilka sposobów. Powód nowego rozłamu, CWII i bratobójczej walki jest wręcz śmieszny w porównaniu do oryginalnego CW.
/Moim zdaniem maska jest jednak na plus. A na pewno jest lepsza od tego czarnego paska na oczy, w którym paradował dotychczas.
Steve, a zapytałeś go wprost, co sprawia mu trudność w rozmowie z tobą?
To znaczy? Mógłbyś rozwinąć, bo nie do końca pojęłam sens? Bucky to układanka z tysięcy elementów, niektóre są powciskane w niepasujące miejsca, więc nic dziwnego, że się nie do końca rozumiecie. 
/Spytałem o to, co sprawia mu problemy, ale nie chciał o tym rozmawiać. Właściwie to nie chce rozmawiać na większość tematów, których sam nie zainicjuje. 
/Czasem zwyczajnie mam wrażenie, że cokolwiek powiem, Bucky i tak odczyta po swojemu. Jakby wręcz chciał, żebym źle o nim myślał, dlatego czasem przeinacza moje słowa. Ale ja nie potrafię myśleć o nim źle.
Bucky, jak dla mnie to jedno wyklucza drugie, ale okej, być może czegoś nie pojęłam odpowiednio. No ale tak, skoro się nie zdarza, to jest dobrze.
A jeśli powiem, że masz skoczyć w ogień, to skoczysz?
I co sobie wtedy o nim myślałeś, kiedy spora część winy spadała na niego? Cóż, pewnie znalazłby sobie fantastyczną zabawę godną wszystkich poprzednich. Na pewno jakąś z przytupem.
Ktoś jeszcze tak myśli oprócz ciebie? 
/Chodziło mi o to, że nie wpadam przecież w szał z byle powodu, więc nie mam problemów z kontrolą nad gniewem. Ale czasem wydarzy się coś, co bardzo, ale to bardzo mnie rozgniewa i wtedy mam już drobne problemy z trzeźwym myśleniem i uspokojeniem się. Ale po tych wszystkich razach, kiedy zmieniali mi mózg w papkę, jest to chyba zrozumiałe.
/To zupełnie inna sytuacja, nie porównuj tego. 
/A co miałem myśleć? Po prostu... wmieszał się w kiepskie towarzystwo, że tak powiem. Ale skoro chciał bawić się w superbohatera, powinien przewidzieć, że nie wszyscy zawsze będą go kochać. Zwłaszcza nie ci, którym zniszczy dach nad głową i wybije rodzinę. Mniej lub bardziej celowo. Ten świr - Zemo, jest tego najlepszym przykładem.
/A skąd mam wiedzieć? Nie rozmawiałem z nimi o tym. Właściwie to już dawno nie rozmawiałem z nikim poza Steve'm i Wilsonem.

O.

Z takich sytuacji wychodzisz z sensem, więc pewnie i teraz obronną ręką skończysz xD
Ha, jakby tylko tak było można *.* pfiu, pfiu, pomarzyć mogę :D
A powinien być zgodny z tym co Ty czujesz, czyż nie?
/Zawsze może być ten pierwszy raz, kiedy uda mi się stworzyć coś całkowicie bezsensownego, prawda?
/Dodać to do listy :P?

/Można powiedzieć, że chciałam mieć ciastko i zjeść ciastko, bo miał być zgodny i z tym, i z tym. No ale nie wyszło, więc stwierdziłam, że nie będę ciasno trzymać się MCU, bo zwyczajnie tak się nie da. 
Wiesz.. Bardziej troszczę się o Bucky'ego, chcesz mu pomóc się poskładać samemu nie będąc całkiem całkiem ułożonym, że tak to ujmę. 
/Nie uważam się za "nie całkiem ułożonego". Mam kilka mniejszych lub większych problemów, ale nie ma chyba na świecie człowieka, który by ich nie miał, prawda? A to, że je mam, nie oznacza przecież, nie nie mogę pomóc Bucky'emu. 
Czarny czwartek? Twoja rodzina też miała jakieś akcje?
/W pewnym sensie uderzyło to w każdego. U nas skończyło się to tym, że po jakimś czasie mojego świętej pamięci papę wyrzucili z roboty, więc było kiepsko. Zaczął trochę pić, więc moja ma miała na głowie jego, dom i trójkę dzieci, w tym jedno niemowlę. Nie wiem jakim cudem dała sobie radę, ale jej się to udało. Była niesamowitą kobietą.

O.

#1 Trochę głupio, że Nat nagle "zdradziła", no ale kobieta zmienną jest. Ha, Steve narysuje coś Bucky'emu! Może to jakieś wspomnienia przywoła :)
#2 No wiesz, Steve zawsze chciał chronić i bronić Bucky'ego..Może mu się zacząć odwdzięczać i kajać na kolanach za niezłapanie xD ale już siedzę cicho xD
Ło matko! Nie było Ci szkoda?
/W komiksach Natasha do końca została przy Tony'm, a że idę teraz w stronę komiksów, też się tam ponownie znalazła. Nasi chłopcy nie wiedzą dlaczego (bo i skąd?), ale zostanie to przyszłości wyjaśnione i mam nadzieję, że wyjdzie to dość sensownie.
/Wspomnienia pt."Steve, draw me like one of your french girl" ;P?

/Było, ale wiesz, ryzyko zawodowe pisania bloga, który miał być zgodny z MCU :P

+ Mam już trzy i pół strony, 1 763 słowa, a Bucky zdążył już ściągnąć koszulę i zachować się jak gówniarz, więc jest dobrze!  
S: To może potrzebujesz rozmowy z psychologiem? Skoro podświadomie dążysz do takich sytuacji. 
/Nie potrzebuję rozmowy z psychologiem, dam sobie radę. Choć doceniam troskę, naprawdę.
B: To o czym chciałbyś porozmawiać?
/O krachu na nowojorskiej giełdzie z 1929. Pasjonujący temat, nagadać się nie mogę. Serio.

Astrid Löfgren

A więc trzeba podtykać mu pod nos blondynki albo brunetki, tak dla urozmaicenia i zminimalizowania ewentualnej traumy.
Z "Mody..." wyglądało podobnie jak z OUaT, tyle że jeśli zaczniesz nakładać na to relacje, pochodne związki, i jeszcze inne sprawy, zaczyna być naprawdę skomplikowanie. Z X-menów wygląda strasznie. Podziwiam tego, kto to zrobił.
Wpakował się w niezłe przedszkole, nie ma co, ale radzi sobie, to najważniejsze. Już to widzę, jak mu tłumaczy.
Jak widać Natasha sprezentowała mu prostownicę. Świetnie. Niby nie wygląda jak ofiara operacji plastycznych, ale pod maską może skrywać usta przypominające glonojada.
/Niestety, ale na to jest już chyba za późno. Ale nie ma tego złego, przecież jego Gail też kiedyś była ruda, a przed nią raczej z krzykiem nie uciekał. Może dlatego, że nogi za bardzo miękły mu w kolanach, ale to już szczegół.
/Pan Barnes i pan Rogers mają zostać wplątani w jakąś dramę, więc raczej będzie to połączone jakoś z całą tą sprawą z Hydrą. W końcu to Kobik odmłodziła Capa, więc mogła coś namieszać i dlatego ten jest Hail Hydra. Miałoby to nawet pewien sens. Jednak w pewnym sensie byłoby to jak odgrzanie starego kotleta i zaserwowanie podobnej historii, ale z zamianą ról. Tym razem to Bucky za pomocą Kostki (z której powstała Kobik) próbowałby nawrócić Steve'a na dobrą drogę i przypomnieć mu, kim tak naprawdę jest. Czyżby Marvel znowu ściągał sam od siebie?
/W sumie Bucky chyba jeszcze nigdy nie miał aż tak długich włosów (ciężko stwierdzić, bo ciągle wyglądają inaczej), bo zazwyczaj sięgały trochę poniżej brody, a nie aż do ramion. Zazwyczaj były one też dość proste, od czasu do czasu ktoś mu je tylko trochę podkręcił. A pod maską na całe szczęście znowu jest piękny i młody, i nie wygląda jak uzależniony od botoksu. 
Steve, zawsze możesz zapytać najpierw jego czy jest coś, co chciałby ci powiedzieć. Wybadasz tym grunt i myślę, że będziesz mógł wysunąć trochę wniosków, bo albo się zamknie, albo umiarkowanie otworzy. Jeśli to drugie, będziesz miał zielone światło na trochę więcej szczerości.
Mógł powiedzieć, żebyś spieprzał, a wewnętrznie dziękować, że w końcu ktoś przyznał, że dobrze, że jest tu, gdzie jest. 
/Bucky zazwyczaj nie ma mi nic do powiedzenia. Czasem, od czasu do czasu coś wtrąci, napomknie, skomentuje, ale przez większość czasu nie mówi nic albo mówi o rzeczach mało istotnych. Otwiera się bardziej tylko wtedy, jeśli wie, że musi coś powiedzieć.
/Czy w pewnym sensie nie było to trochę nie na miejscu? Naprawdę się cieszę, że jest obok, ale mógł to jednak odebrać jako "cieszę się, że to wszystko przytrafiło się akurat tobie". Czasem nie do końca się rozumiemy. 
Bucky, już tyle czasu cię męczę i dręczę, że pewnie nie uniknęłabym podduszenia nawet przy grzecznym „Dzień dobry”. Zdenerwować cię to akurat jest w miarę łatwo, więc mówimy o szale. Byłeś w ogóle w takim szale w przeciągu, powiedzmy, roku? Musisz wziąć udział w treningu kontroli gniewu.
Bo może przygniatała cię świadomość, że kiedy ktoś się dowie, to źle skończysz? A jeśli powiem, że musimy?
Zainteresowałeś się sprawą, bo media żerowały na Stevie? Chyba się nie polubiłeś z Wandą. Boisz się jej?
/Z kontrolą nad gniewem samym sobie to wielkiego problemu chyba nie mam. Gorzej jest już jeśli się troszkę rozgniewam, bo wtedy to nie do końca nad sobą panuję i mogę zrobić kilka brzydkich rzeczy. Ale już dawno coś takiego mi się nie przytrafiło, nie pamiętam nawet kiedy był ostatni raz, wiec jest chyba dobrze. 
/Jeśli powiesz, że musimy, to chyba musimy. Logiczne, prawda?
/W sumie to tak. Zainteresowałem się tym trochę bardziej głównie dlatego, że Steve był jednym z obwinianych za całą tę aferę. Kiedy dawniej spuszczałem go z oka, bawił się w wyskakiwanie z samolotów i eksperymenty medyczne, kiedy teraz go zostawiłem, bawił się w zrzucanie miast z nieba i mordercze roboty. Cóż, postęp. Aż strach myśleć o tym, co zrobiłby, gdybym teraz odszedł. 
/Wiesz, jakoś nie zamierzam "lubić" kogoś, kto dobrowolnie zgłosił się do Hydry. Nigdy nie wiadomo kiedy takiej odbije, bo kto raz wszedł do Hydry - dobrowolnie lub nie - nie wyjdzie już stamtąd normalny. I chyba nikt nie jest na tyle głupi, by wierzyć, że Hydra coś komuś dała, nie biorąc niczego w zamian.

#41 Bucky + Powrót do teraźniejszości

***
11 czerwca 2016
/Nowe ramię jest… dziwne.

/Dzięki vibranium jest lżejsze, bardziej zręczne, o wiele bardziej wytrzymałe, temu nie można zaprzeczyć. Można też powiedzieć, że jest szybsze, bo sygnał zdawał się docierać do czujników w krótszym czasie niż w poprzedniej protezie. Jest też smuklejsze, znacznie bardziej pasujące rozmiarem do mojego prawdziwego ramienia, jakby ktoś zdjął z niego miarę, jak zapewne było. Wydawało się być też bardziej… estetyczne? Tak, to chyba dobre określenie. Jest zgrabniejsze, łuski wydają się być mniej odpychające, choć jednocześnie układem bardzo przypominają ten na starej protezie. Za wielki plus można uznać także to, że ramię nie wydawało żadnych dźwięków. No i już na mnie aż tak bardzo nie pasożytowało, ponieważ Swann zamontowała w nim oddzielny system ładowania. Wystarczy, że będę pamiętał o ładowaniu i wymianie akumulatora. Ba, mogę je nawet zdjąć, jeśli będę miał taki kaprys.
/Powinienem być więc zadowolony.