#1 Wiedziałam, że będzie zemsta za garbusik <3
„Coś wymyślimy” brzmi trochę jakby nie chodziło tylko o malunek – swoją drogą trzymam kciuki za autoportret Steve’a – ale o wszystko, co jest do naprawienia i przezwyciężenia.
#2 N, całkiem prawdopodobne. Ta powtarzalność – choć to może zbyt duże słowo – staje się już nudna. Chociaż może lepsza taka powtarzalność niż wymyślanie jakichś wyjaśnień totalnie z dupy.
Zawsze może być uzależniony od tego czegoś, co zasysa usta i sprawia, że wargi stają się większe. Nigdy mu nie wychodzi tak, jak zechce, dlatego zakłada maskę. Na wszystko jest wytłumaczenie.
/A sądziłaś, że Buckyś by to odpuścił :P?
/W przypadku Bucky'ego wiele słów ma drugie dno. W pewnym sensie dlatego, że obawia się powiedzieć niektóre rzeczy wprost i dlatego tak kombinuje.
I metalowe ramię z autoportretem Steve'a na bicepsie byłoby takie piękne <3
/Moim zdaniem powtarzalność to dobre określenie. Przykład? Civil War wałkowane w różnych uniwersach po kilka razy i na kilka sposobów. Powód nowego rozłamu, CWII i bratobójczej walki jest wręcz śmieszny w porównaniu do oryginalnego CW.
/Moim zdaniem maska jest jednak na plus. A na pewno jest lepsza od tego czarnego paska na oczy, w którym paradował dotychczas.
Steve, a zapytałeś go wprost, co sprawia mu trudność w rozmowie z tobą?
To znaczy? Mógłbyś rozwinąć, bo nie do końca pojęłam sens? Bucky to układanka z tysięcy elementów, niektóre są powciskane w niepasujące miejsca, więc nic dziwnego, że się nie do końca rozumiecie.
/Spytałem o to, co sprawia mu problemy, ale nie chciał o tym rozmawiać. Właściwie to nie chce rozmawiać na większość tematów, których sam nie zainicjuje.
/Czasem zwyczajnie mam wrażenie, że cokolwiek powiem, Bucky i tak odczyta po swojemu. Jakby wręcz chciał, żebym źle o nim myślał, dlatego czasem przeinacza moje słowa. Ale ja nie potrafię myśleć o nim źle.
Bucky, jak dla mnie to jedno wyklucza drugie, ale okej, być może czegoś nie pojęłam odpowiednio. No ale tak, skoro się nie zdarza, to jest dobrze.
A jeśli powiem, że masz skoczyć w ogień, to skoczysz?
I co sobie wtedy o nim myślałeś, kiedy spora część winy spadała na niego? Cóż, pewnie znalazłby sobie fantastyczną zabawę godną wszystkich poprzednich. Na pewno jakąś z przytupem.
Ktoś jeszcze tak myśli oprócz ciebie?
/Chodziło mi o to, że nie wpadam przecież w szał z byle powodu, więc nie mam problemów z kontrolą nad gniewem. Ale czasem wydarzy się coś, co bardzo, ale to bardzo mnie rozgniewa i wtedy mam już drobne problemy z trzeźwym myśleniem i uspokojeniem się. Ale po tych wszystkich razach, kiedy zmieniali mi mózg w papkę, jest to chyba zrozumiałe.
/To zupełnie inna sytuacja, nie porównuj tego.
/A co miałem myśleć? Po prostu... wmieszał się w kiepskie towarzystwo, że tak powiem. Ale skoro chciał bawić się w superbohatera, powinien przewidzieć, że nie wszyscy zawsze będą go kochać. Zwłaszcza nie ci, którym zniszczy dach nad głową i wybije rodzinę. Mniej lub bardziej celowo. Ten świr - Zemo, jest tego najlepszym przykładem.
/A skąd mam wiedzieć? Nie rozmawiałem z nimi o tym. Właściwie to już dawno nie rozmawiałem z nikim poza Steve'm i Wilsonem.