16 listopada 2015

Astrid Löfgren

N, stawiaj więcej to i więcej wygrasz :P
Marvel w ogóle jakoś zdziczał ostatnimi czasy. Pięćdziesiąt spotów na raz, uśmiercanie i ożywianie, teraz cyrki z trailerem CW, bo raczej powinna trwać już namiastka promocji filmu, a tu cisza.
Może właśnie dlatego te trzy filmy do mnie nie przemawiają, a nie rozmyślałam jakoś szczególnie nad ich stroną humorystyczną. Cóż, czas się zastanowić.
No, no, czyżby wdzierała się tu poprawność polityczna? 
/Gdyby Disney nie skupiał się w pełni na promocji nowych Gwiezdnych Wojen, już dawno mielibyśmy trailer, kilka okładek i zdjęcia, bo tak było w przypadku wszystkich innych filmów, które miały premiery w maju. I moim zdaniem to trochę dziwna taktyka. Teraz nie wypuszczą zwiastuna CA:WS, bo przyćmiłaby go kampania Star Wars, ale gdy wypuszczą go po (albo chwilę przed) premrze filmu to się tak nie stanie? Moim zdaniem będzie wręcz na odwrót. 
/Jeśli chodzi o naszą uroczą parkę, im żadna poprawność polityczna nie jest potrzebna. Zawsze byli dla siebie bardzo (nie)hetero. Jednak to, co Marvel wyprawia z nimi ostatnio... to lekka przesada. 

+ Znalazłam boski filmik- klik.
Steve, czyli ogólnie jest źle? Konflikt się zaostrza? W co lub kogo celują "obdarzeni"? 
/W wielkim skrócie tak, można powiedzieć, że ogólnie jest źle. SHIELD nadal nie zdążyło się w pełni odbudować, a już wisi nad nim widmo kolejnego rozpadu. Tym razem jednak nie z winy Hydry, a z samych jej agentów i rządu, który potrzebuje kozła ofiarnego. A ja... nie bardzo wiem, jak mam z tym walczyć. To zupełnie inna wojna niż te, z którymi miałem do czynienia.
/Nie ma tutaj jakiegoś schematu. Ta część, która z premedytacją wykorzystuje swoje umiejętności do złych celów, najczęściej celuje we włamania, napady, w wywoływanie zamieszek. To najczęściej bardzo młodzi ludzie, którzy otrzymali moce i poczuli się panami świata, jak mówi Sam.
James, masz przecież papierzyska dotyczące tego, co ci zrobili, jakieś schematy też masz, a świat ma dużo specjalistów od grubszych spraw. Nie jest to takie nierealne jak się wydaje.
Serio? Właśnie o jakichś szokach pomyślałeś? Super. Nie, nie o to chodziło.
Jak to powiedział pewien znany były prezydent mojego kraju "Nie chcem, ale muszem". Twoja dewiza. Pasuje jak ulał.
Jestem niemal pewna, że i tak się spikniecie prędzej czy później. Może będzie trochę sucho i sztywno, no ewentualnie rzucicie się sobie do gardeł albo w ramiona. Za bardzo się obydwaj gryziecie przez wszystko, co zaszło, żeby pozostać sobie obojętni.
/Nie dam obcym ludziom moich dokumentów. Są moje, są prywatne i żaden, cholerny doktorzyna nie będzie w nich grzebał, żeby wyciągać wszystko to, co starałem się ukryć. Nie dam im tego na tacy, bo mogą być jedynymi z nich i tylko ułatwię im sprawę. Niech się trochę natrudzą, jeśli chcą zawlec mnie z powrotem. 
/Ponoć terapia szokowa jest skuteczna. I nie żebym nie zrozumiał czy coś, ale w takim razie o co ci chodziło?
/Ewentualnie rzucimy się sobie do gardeł? Zabawne jak i pokrzepiające jak cholera. Aż mam ochotę spakować plecak, wsiąść w samolot i wpaść mu w ramiona. Ale tego nie zrobię, bo wiem, że naprawdę mogę rzucić mu się do gardła, a tego nie potrafiłbym sobie wybaczyć. Już nie potrafię. I to... zżera od środka.

Mia

Bucky. Steve: Co sądzisz o Stucky? Śmieszy cię? Oburza? Odrzuca? Masz je zupełnie w poważaniu?
Steve:
/Na początku przyznaję, oburzało mnie, ale teraz? Nauczyłem się podchodzić do tego z odpowiednią rezerwą.
Bucky:
/Um, to nie tak, że mnie to odrzuca. Ja po prostu… czasem jest tak, że znasz kogoś całe życie, jesteście przyjaciółmi, żyjecie razem, wspieracie się i… kochasz tego kogoś, jasne, że tak. Rodzajów miłości jest przecież naprawdę wiele. Kochasz jak przyjaciela, jak brata i wiesz, że powinno ci to wystarczyć, ale… tak nie jest. Chcesz czegoś więcej, chcesz tej prawdziwej miłości, choć wiesz, że tak nie powinno być, że to jest zwyczajnie złe, ale nie możesz nic na to poradzić. Więc tkwisz u jego boku przez te wszystkie lata i milczysz, bo wiesz, że przyznanie się do tego, jak popieprzony jesteś, zrujnowałoby waszą przyjaźń. Żartujesz, bo lubisz, gdy się uśmiecha, robisz wszystko, by był szczęśliwi, dbasz o niego i próbujesz udawać, że wszystko z tobą jest dobrze. Potem przychodzi wojna, a ty zaczynasz modlić się do każdego istniejącego kiedykolwiek boga o to, by nie pozwolono mu na nią wyjechać, bo chcesz by był bezpieczny. Siedząc w okopach i patrząc na ciała tych wszystkich, tak młodych ludzi pocieszasz się myślą, że jest w domu, że nic mu się nie stanie, że wszystko będzie dobrze… Ale tak nie jest. Lądujesz na stole jakiegoś psychola, w samym środku piekła i nagle… myślisz, że to już musi być koniec, bo inaczej Bóg nie zesłałby po ciebie anioła, który wygląda jak on, bo nie możesz, nie chcesz wierzyć w to, że to może być realne. Ale jest. Przyszedł po ciebie, bo Boże, tak bardzo bał się, że cię straci. Zabiera cię stamtąd, martwi się o ciebie, traktuje jak jakieś cholerne jajko, a ty cieszysz się z tego, bo może, może czuje to samo, co ty. Obiecujesz sobie, że wreszcie zaryzykujesz, że powiesz mu prawdę, ale... okazuje się, że były to tylko bzdurne marzenia, bo on kocha kogoś innego. Uśmiechasz się, gratulujesz, cieszysz się razem z nim, bo jesteście przyjaciółmi i właśnie tak zachowują się przyjaciele, ale wewnątrz... wewnątrz wrzeszczysz, bo to boli, boli jak diabli. Chcesz wrócić do domu, znaleźć się jak najdalej, ale nie potrafisz go zostawić, musisz go chronić. Taka już jest miłość. Zostajesz więc i nadal udajesz, że wszystko jest dobrze, choć twój uśmiech pęka coraz częściej. Zawsze jesteś u jego boku, nieważne, jak bardzo jest to bolesne. Robisz wiele złych rzeczy, ale wiesz, że dla niego było warto. A potem... potem wydaje ci się, że umierasz, ale w pewnym sensie cieszysz... cieszysz się z tego, że umierasz dla niego, bo był tego wart.
/Ale jednak nie umierasz. Dzieje się coś o wiele gorszego, ale... ale pocieszasz się tym, że on na pewno cię znajdzie, pomoże ci raz jeszcze, bo przecież nie może cię stracić, więc walczysz, walczysz dla niego aż... aż pokazują ci nagranie. Wtedy wiesz, że jego już nie ma i... już nie masz o co walczyć. Poddajesz się. A potem nadchodzi dzień, który pokazuje ci, że on naprawdę nie może cię stracić. Krzywdzisz go, a on mówi, że nie będzie z tobą walczył, bo… bo miłość jest cholernie nieracjonalna i... 
/Nie no, jaja sobie robię. 

Mad Aleks

Tumblr coś mi dziś uświadomił- młody Aleksander Pierce wyglądał jak Steve Rogers. Biedny Bucky :(! I czy Rosalind Pierce może być żoną TEGO Pierce'a? Jest wdową i ma powiązania z Hydrą, więc może by się zagadzało. 
/Bo tumblr to okrutne miejsce. Jednak w tym przypadku nie można się z nim nie zgodzić. Spójrzmy na młodego Roberta Redforda i na pana Evansa:
/Podobieństwo może nie jest jakieś uderzające, ale jednak jest. Mogło to sprawiać, że Pierce mógł kontrolować Wintera samą grą na emocjach, bez konieczności używania przemocy. Mógł uśmiechać się, gdy wciskał mu te swoje bajeczki o wolności, ratowaniu świata i większym dobrze, a Bucky siedziałby i słuchał, bo przecież gdzieś tam, głęboko, kojarzył tego faceta i wiedział, że nie zrobiłby on niczego złego.
/Spójrzmy na scenę w skarbcu- Pierce zwracał się do niego spokojnie, nie podnosząc głosu, niemal jak do dziecka. I choć patrzył wprost na jego twarz, Bucky spojrzał na niego dopiero, gdy padły słowa: "[...] can't give the world the freedom it deserves.". I to w jaki sposób na niego patrzył:
Był urażony. Pierce stracił jego zaufanie w takim stopniu, że Bucky zakwestionował wszystkie jego słowa, mówiąc "Ale ja go znałem.".
Pierce naprawdę powinien cieszyć się z tego, że to Fury go zastrzelił.

A jeśli chodzi o Rosalind- ma ona na nazwisko Price, nie Pierce. A szkoda.

Astrid Löfgren

N, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to naprawdę tak wyglądało. Jakoś nie ufam tym oświadczeniom. Za dużo ożywiania, żeby nie myśleć o kolejnym. Śmierć Pietro była przedziwna i chociażby to może wskazywać, że to jednak nie koniec jego żywota.
Komediowy klimat się przydaje, ale przy postaci WS raczej ciężko będzie taki stworzyć i żeby przy tym nie wyglądał dziwnie czy wręcz groteskowo. Racja, od Netflixa byłoby lepsze. 
/Mogę założyć się o dychę, że Pietro jeszcze wróci, bo w końcu jego siostra już nie raz kogoś wskrzeszała. Jednak patrząc na to, że MCU jej moc jest o wiele słabsza i tak naprawdę za bardzo nie przypomina tej komiksowej, może do Marvela naprawdę coś dotarło i zrozumiał, że przesadzał z tym ożywianiem? Zapewne to jednak tylko marzenie ściętej głowy.
/Humor w GotG czy w Ant-Manie był naprawdę dobry i pasował do klimatu jak ulał, ale jednak nie zawsze tak jest. W drugim Thorze, IM3 czy w AoU było go zbyt wiele i czasem po prostu niszczył sceny. Tak samo jak sceny swatania Steve'a przez Natashę w CA:WS, które były bardziej żenujące niż zabawne. 

/I powracając do Stucky w komiksach. W Captain America White #1:
- Bucky otwarcie zwraca się do Steve'a per "virgin",
- Ktoś mówi, że Steve nie lubi kobiet, a on tego nie komentuje,
- Ktoś mówi, że Bucky to jego dziewczyna, a Steve tego nie komentuje, a tylko się uśmiecha,
- Steve otwarcie mówi, że kocha Bucky'ego. Miało być to w kontekście, że jak syna, ale coś nie bardzo im to wyszło. 
Marvel, błagam cię. 
Steve, co słychać? Obchodzi się bez afer czy może atmosfera się zagęszcza?
/Pojawia się coraz większa liczba obdarzonych, która wyrządza coraz więcej szkód. I to nie zawsze nieumyślenie. Stanowi to naprawdę poważny problem i sprawia, że ludzie zwyczajnie się boją, co prowadzi do wzrostu niechęci i dyskryminacji, a tym samym do wzrostu do obustronnych aktów agresji. Rząd podejmuje próby opanowania sytuacji, SHIELD także, ale co tu dużo mówić, grunt pali nam się pod nogami.
#1 James, to wiele wyjaśnia. Do rozwikłania zagadki pamięci i tego, czy ci wróci, potrzebny by był specjalista, który jeszcze dodatkowo znałby się na tym całym programowaniu i mechanizmie regeneracji, a przynajmniej orientował. Wtedy może dałoby się opracować jakąś skuteczną rehabilitację, która nie opierałaby się głównie na bólu.
Kolejne sedno. Tłumienie. A gdybyś tak spróbował rozwiązać parę rzeczy, które cię gryzą? Przynajmniej te, które da się w jakiś sposób zredukować.
No tak, od tej strony to faktycznie, wygląda trochę egoistycznie. Nie ma pewnie opcji, żeby zamienić Yelenę na kogoś innego? To wcale nie jest bezpodstawne. Chyba spora część ludzi czułaby się upokorzona, musząc prosić po raz enty o pomoc i to tę samą osobę. Czasami jednak nie ma wyjścia. 
#2 Kiedy przypominasz sobie tego typu sytuacje, zaczynasz tęsknić tak bardzo, że masz ochotę zrobić wszystko, by było podobnie - w sensie relacji?
Przygnębiający wpis. Jednocześnie jednak w dziwny sposób pokrzepiający.
/No tak, wystarczy tylko znaleźć takiego gościa i potem będzie z górki. Dlaczego na to nie wpadłem? A no może dlatego, że wszyscy ludzie, którzy spełnialiby powyższe kryteria albo są w Hydrze, albo są martwi. Albo robią za warzywka. Ta, teraz widzę, że to był nie najlepszy plan. Ale chociaż satysfakcja została. I widzisz? Kolejny pozytyw.
/Czyli, że co? Mam iść poskakać na bungee, bo może lęk wysokości mi od tego przejdzie? Czy lepiej poddać się krioterapii? Albo od razu pójdę się z kimś puścić, żeby odraza przed dotykiem mi przeszła. Podziękuję, wolę jednak to tłumić.
/Jak już mówiłem, ludzie za bardzo za mną nie przepadają, ja za nimi także, a więc nie, raczej nie bardzo jest taka opcja. Ale dawałem sobie już radę sam, więc teraz też dam. Musze.

/Najbardziej mam wtedy ochotę po prostu się nie budzić. Najlepiej już wcale. I tak naprawdę, nie ważne jak bardzo bym się starał, to już nigdy nie będzie to samo. Zbyt wiele się zmieniło.