Wiedziałam, że coś mi w tym tytule nie gra :/ Nigdy nie miałam głowy do tytułów, nazwisk i imion :(Wiesz jaka byłaby afera, gdyby, nawiązując do MCU, takiego Falcona zagrał biały aktor?
W końcu ma grubo ponad 90, więc nie ma się co dziwić :P
No tak, denerwuje mnie to strasznie. Wszędzie tylko rasizm, rasizm i rasizm. Jak dają czarnego aktora do roli białego jest dobrze i wszystkim musi się to spodobać, bo inaczej jest rasistą, ale dlaczego jak jest jakaś czarnoskóra postać, to nigdy nie zagra jej biały aktor? Jeszcze w życiu się z takim czymś nie spotkałam, zawsze jest na odwrót. Teraz podobno kręcą nowego Króla Artura i jeden z Rycerzy Okrągłego Stołu ma być Murzynem, nie wiem który, ale wiem, że znów jest o to spór w internetach :/
O tak! Broda pana Evansa tłumaczy wszystko. Nawet moja mama, kiedy zobaczyła Chrisa z brodą, nie mogła uwierzyć, że to aktor grający Capa i stwierdziła, że to całkiem przystojny facet. Broda działa cuda, szkoda, że w przypadku Stana wychodzi na odwrót :/
Zgadłam! Jestem z siebie dumna. Teraz Buckyś musi być mu bardzo wdzięczny :D
Niemała burza była też dlatego, że Whedon z żydowsko-romskiego rodzeństwa, którego historia mocno wiązała się z Holokaustem, zrobił sobie dwójkę dzieciaków, która zgłosiła się dobrowolnie do eksperymentów nazistowskiej organizacji.
Zwyczajnie nie było możliwości, by czarnoskóry został rycerzem, więc akurat tutaj spór jest zrozumiały, bo jest to niezgodne historycznie. I aż mi się przypomniał czarny Lancelot z OUaT :P
Gdyby pan Evans nie musiał farbować włosów (czy nosić peruki, nie wiem) do roli Capa to od razu wyglądałby lepiej. A Cap z brodą od razu przyciągał by bardziej do kin:P
Moim zdaniem pan Stan to już nie ta liga co Evans, al może przedłużą mu włosy do roli WS i już będzie wyglądał lepiej. W scenie w muzeum wyglądał niby tak samo, ale jednak dodatkowa masa niezbyt mu służy.
Cóż, albo facet go tak uwielbiał, albo nienawidził :P I to pan Brubaker grał w CA:WS naukowca w skarbcu. Tak, Buckyś musi być bardzo wdzięczny.
Jasne, że nie tylko. Banner jest współwinny, ale zwiał.
Tak szczerze to się nie dziwię. Fury i SHIELD mają wiele na sumieniu i nie zawsze działali fair. Poza tym przez wiele lat towarzyszyła im HYDRA i o mało co nie doprowadzili do opanowania przez nią świata.
Co do was to nie sprawiedliwe, żeby wszyscy mieli ponieść konsekwencje. Avengers starało się zapobiec planom Ultrona, który jednak był wytworem Bannera i Starka i to oni za to odpowiadają, bo stworzyli go w tajemnicy, bez żadnego nadzoru. Nie ma co umniejszać ich winy tłumacząc, że projekt wymknął się spod kontroli. Mogli się w ogóle za niego nie zabierać. Za to wszyscy starali się uratować ludzi i nie doprowadzić do zagłady ludzkości, nie wszyscy jesteście za to odpowiedzialni, bo dowiedzieliście się o tym dopiero, kiedy było już za późno.
Kłamstwa SHIELD mają własne kłamstwa, a ich tajemnice własne tajemnice, więc nic dziwnego w tym, że Hydra miała się dobrze i wesoło sobie pasożytowała. Tylko... nadal dziwi mnie to, że Hydra bezproblemowo mogła pozbyć się Steve'a nim ten został rozmrożony, ale tego nie zrobiła. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego.
Działa tutaj niestety odpowiedzialność grupowa. Raczej nikt nie uwierzy w to, że organizacja szpiegowska i grupa nazywająca siebie obrońcami świata, nie zauważyła, że za ich plecami powstawało coś, co niemal zniszczyło ten świat. Skoro Avengers niemal nie potrafili uchronić Ziemi przed samymi siebie, to skąd pewność, że uda im się to następnym razem? Jeśli nie, jaki jest sens dalszego pozwalania na ich działanie? Rząd właśnie tak to widzi.
Rozdwojenie jaźni, Bucky? Przepraszam, James, czy jak mam na ciebie mówić, bo nie mam pojęcia?
Rozpamiętywanie przeszłości nie ma sensu. Ani tej dobrej ani tej złej, bo nie jesteś już sierżantem Barnesem, ani Zimowym Żołnierzem na usługach HYDRY. Nie mówię, żebyś zapomniał, bo to nie możliwe. Po prostu nie pozwól, żeby twoja przeszłość decydowała o przyszłości. Pomyśl sobie, że masz czystą kartę. Z dala od pieprzonego Bucky'ego (pisze to ze złamanym sercem) i z dala od Zimowego Żołnierza. Jesteś wolnym człowiekiem i w końcu sam możesz o sobie decydować. Jeśli nie będziesz chciał, żeby cię znaleźli to cię nie znajdą, a ty możesz zacząć wszystko od nowa. Nie mówię od razu żebyś wybudował dom, miał syna i posadził drzewo, bo to raczej nie możliwe, ale możesz żyć w spokoju.
Spójrz na to w ten sposób: wyobraź sobie, że masz starszą siostrę, którą wszyscy wychwalają i ciągle cię do niej porównują, oczekując, że będziesz taka sama jak ona. Tak samo czuję się, gdy wszyscy chcą, bym znowu był Bucky'm Barnesem. Wiem, że był lepszy ode mnie, że wszyscy chcieliby bym nim był, ale ja nie potrafię.
Syna nie zrobię, a znając moje szczęście to drzewo dorwałaby zaraza. Może dom by się nie rozpadł, choć patrząc na sprzęty, które teraz są produkowane, miałbym co do tego wątpliwości.
W moim przypadku zaczęcie od nowa nie jest takie proste. Dobra, wyjadę na koniec świata i co niby dalej? Najpierw załatwienie sfałszowanych wszystkich dokumentów od aktu urodzenia, dowodu i dyplomów, które mogłoby mnie tylko bardziej pogrążyć, a potem?