N, biedny ten Steve jednak. Taki na rozdrożu, nie wiedząc kogo wybrać, a jeszcze głupi Iron Man się czepia. Tragedia.
Swoją drogą ciekawe, co w tym swoim bezpiecznym plecaczku ciąga.
Zdjęcie. Zdjęcie mógłby co najwyżej zrobić. Aż nie mam pomysłu, z kim mógłby walczyć. Chyba że będzie tylko próbował, a śmieszność będzie polegała na tym, że jak długi wywali się zanim doleci na niteczce do celu.
/Biedaczyna ma całkiem przechlapane - tu Sam, tu Bucky, tam Tony, a jeszcze jakaś tam Sharon zacznie plątać mu się po bazie. Do tego jeszcze fani wpychają mu Natashę. I jak biedak ma wybrać? To jest prawdziwa drama tego filmu, nie jakaś tam wojna bohaterów!
/Broń to pewniak, może jakieś dane wykradzione Hydrze, bo komiks sugeruje, że im nie odpuścił, pewnie swój cudowny dzienniczek i może swój mundur albo chociaż jego część?
/Ewentualnie mógłby powstrzymać jakiegoś złodziejaszka, który okrada sklep, gdzieś tam w tle, na czwartym planie. Albo jakiegoś przydupasa Hydry, który załapał się do poboru przypadkiem i ledwo wie, z której strony trzyma się broń. Z Crossbonesem nie ma szans, bo w końcu Rumlow był członkiem STRIKE, a tam nie biorą byle kogo. Z Zemo tym bardziej nie ma szans, bo w końcu to główny filmowy złol.
James, ale lepiej ci jak to zaakceptowałeś czy tak samo beznadziejnie?
Sądziłam, że chodzi ci o ciąganie jej wszędzie ze sobą. Nie masz żadnego obowiązku, ale w ludzkim odruchu współczucia i troski mógłbyś raz na jakiś czas zrobić dobry uczynek - tak dla odmiany, nawet bez jej wiedzy. Ale dobra, i tak zrobisz jak będziesz uważał. Gardzi, bo nie zna i opiera się na tym, co jej zaprezentowałeś.
/Jest trochę mniej wspaniale niż przedtem. Jednak cudów to nie ma, nie oszukujmy się.
/Sama powiedziałaś, że chodziło ci o sprawdzanie od czasu do czasu co z nią, więc właśnie do tego się odniosłem. I bardzo mi przykro, ale w moim przypadku nie działa to tak, że pstryknę palcem, rozkażę sobie, i nagle spłynie na mnie fala troski i współczucia. Mógłbym zrobić jakiś dobry uczynek, tak dla odmiany, ale byłby on wywołany tylko poczuciem winy i przeświadczeniem, że muszę to zrobić, bo tak wypada, bo jestem jej to winien. Nie mówię, że tak nie będzie, i że w końcu czegoś takiego nie zrobię. I nie, że dziwię się temu, że za mną nie szaleje. Przecież to zrozumiałe.