Z pierwszym zdaniem głównie się zgadzam, ale z tym o wieży Starka też. Kiedyś mi się nawet podobała, ale stwierdziłam w końcu, że nie jest to jakiś ładny i wybitnie dobry architektonicznie obiekt, i że nie, jednak mi się nie podoba.
Nie, nie motto, ale właśnie takie zdanie, które ci jakoś szczególnie zapadło w pamięć i do którego wracasz. Chyba to o pamiętaniu skąd pochodzisz jest tym, o co mi chodziło. Czyli że co miał na myśli Isayev, a co ty masz na myśli teraz?
Ale jednak byłeś pod wrażeniem, kiedy go zobaczyłeś po raz pierwszy, tak? Który mężczyzna nie pomyślał chociaż raz w życiu, że chciałby być napakowany jak szafa trzydrzwiowa?
Niesprawiedliwe, ale ty przynajmniej masz własny wkład w swój wygląd, a to powinno przywodzić choć trochę satysfakcji.
Domyśliłem się, że nie chodziło ci o wieże. Z nią jest jak z obrazami Picassa- patrzy się na to i zastanawia się "co to do cholery jest?" i ile wypił twórca przy projektowaniu tego wątpliwego dzieła. A przynajmniej ja tak mam.
On zapewne miał na myśli Mateczkę Rosję, Red Room czy Departament, bo nie wiedział przecież, kim jestem naprawdę. Ja na myśli mam dom, ten prawdziwy.
Kiedy widziałem go ostatnim razem, sięgał mi do nosa i ważył z sześćdziesiąt kilo, jeśli nie mniej. A potem przerastał mnie o dobre pół głowy i ważył chyba ze dwa razy tyle co ja. Nie był też na granicy śmierci i z zaskoczeniem stwierdził, że pierwszy raz widzi, jak naprawdę wyglądam, bo przedtem niedowidział i nie rozróżniał niektórych barw. Kto nie byłby zdziwiony?
Nie wiem, czy wtedy tego chciałem czy nie. Teraz jednak mogę stwierdzić, że to raczej żaden pozytyw, bo po co komu szpieg wielkości szafy trzydrzwiowej? Liczy się funkcjonalność, nie wygląd, a wielkie mięśnie często nie równają się wielkiej sile.