N, kto wie, może odpisuje mi z szafy ze strachem i nadzieją, że dam mu spokój.
Niech spróbuje innego towarzystwa, bo w końcu ileż czasu można spędzać ze Steve’m? Ale tak, kredyt i tak się przyda.
/Biedny, pewnie serce podchodzi mu ze strachu do gardła za każdym razem, kiedy dostaje powiadomienie o nowej wiadomości.
/Dokupimy mu też Sama i będzie szczęśliwy. Można od czasu do czasu mógłby nawet pożyczyć skrzydełka? Albo dostałby takie od Barbie wróżki i mogliby latać razem :P?
+ Zechciałabyś ocenić czy mam rację, czy to tylko stek bzdur? Apropo Steve'a:
- Wycofanie się lub/i uczucie odizolowania: W CA;WS widzimy, że Steve utrzymuje zawodowe stosunki z Natashą, Fury'm czy zespołem STRIKE, ale poza tym wydaje się być blisko jedynie z Peggy. Kiedy potrzebuje pomocy, idzie do Sama. Gościa, z którym rozmawiał dwa razy, i którego poznał poprzedniego dnia. Co może oznaczać, że Steve zwyczajnie nie ma nikogo innego, komu mógłby zaufać. Żeby nie było zbyt dobrze, okazało się, że większość jego znajomych z pracy okazała się zdrajcami.
- Smutek, obniżenie nastroju: Sam: ,,Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?'' Steve: ,,Nie wiem.''
- Poczucie beznadziei, niskiej wartości, czucie się niepotrzebnym
: ,,Odkąd pamiętam, chciałem robić tylko to, co słuszne. Chyba nie jestem już pewien, co takie jest. Sądziłem, że mogę do tego wrócić, słuchać rozkazów i służyć... Ale to już nie to samo.". Do tego Steve dowiaduje się, że tak naprawdę umarł na marne, bo Hydra przetrwała, rozrosła się, a on wręcz dla niej pracował przez ostatnie dwa lata. Do tego dochodzi jego wizja z AoU - dźwięki aparatów kojarzące się z nalotem, plamy po winie i kwiat na piersi Peggy wyglądające jak krew, opustoszała sala po prośbie Peggy, by wyobraził sobie dom. I wyraz jego twarzy po słowach Ultrona "Captain America, God's righteous war.
Pretending you could live without war" -
klik. Steve wie, że ten ma racje.
- Zachowywanie się nierozważnie, podejmowanie ryzyka, które może doprowadzić do śmierci: Zdjęcie hełmu i odłożenie swojej jedynej broni podczas walki? Nie ma sprawy! Skakanie z pędzącego samolotu do wody bez spadochronu? Żaden problem! Super-żołnierz czy nie, nie zna tego terenu i ryzykuje śmiercią. Do tego podczas jego końcowej walki z Bucky'm w WS, wyrzucił swoją tarczę, stając się całkowicie bezbronnym. Jasne, my wiedzieliśmy, że przeżyje, ale on nie, Steve nie miał pewności, że Bucky go pozna, a śmierć była bardziej realnym zakończeniem tego starcia. Dokonał wyboru i ponownie wybrał pozostanie na tonącym statku.
To samo było z Walkirią - postanowił rozbić samolot, nie szukając żadnego innego wyjścia, choć bez problemu mógł się ewakuować (te samoloto-bomby), rozbić samolot nad cieplejszymi wodami i zwyczajnie wyskoczyć (jasne, nie było tam ani jednego spadochronu), czy zawrócić i skorzystać z pomocy Starka (Walkiria miała wyznaczony naprawdę długi kurs, więc wystarczyłoby paliwa). Do tego Steve dorastał w czasach, w których panowała eugenika, a on sam idealnie wpasowywał się w schemat osoby„nieprzydatnej społecznie”, co nie mogło nie odcisnąć piętna na jego późniejszym życiu.
Więc moje pytanie brzmi tak - czy można uznać, że Steve ma zaczątki depresji?
Jennifer, dlaczego reszta miałaby się posypać?
O tym już nie mogę powiedzieć. Niektórzy by tego nie chcieli.
Steve, więc dalej będziesz przekonywał, prosił, groził, cokolwiek, mimo że nie masz już na to sił?
Nie wiem. Wiem, że muszę coś zrobić, ale już naprawdę nie wiem co. Zawsze któraś ze stron w końcu i tak będzie mieć mi coś za złe, a to odbije się na grupie. Jeśli nie przekonam jakoś Wandy, Bucky może mieć problemy. Znaczy, głównie on, w końcu mogłoby przenieść się to na wszystkich. O ile nasze podejrzenia są słuszne. Jeśli będę ją przekonywał, znów może zacząć zarzucać mi, że zawsze stawiam Bucky'ego ponad nimi, i nie przejmuję się tym, że używając swojej mocy w ten sposób, może narazić się T'Challi. Niby to nic, ale jednak powoduje to ogromną rysę.
Bucky, nie mówię, że nie masz.
Ciekawe gdzie ta ciąża pozamaciczna miałaby być umiejscowiona. No i o ile byś przetrwał do porodu. Jak by nie patrzeć to dziewięć miesięcy męki.
Nie wiesz czy dopuszczasz takie myśli? Okej.
/Wiesz, biorąc pod uwagę to, że za zapłodnienie ktoś musiałby zabierać się od przysłowiowej czy nie przysłowiowej dupy strony, wolę jakoś nie myśleć o tym, jak pięknym i magicznym doświadczeniem byłaby ciąża. Coś tak czuję, że raczej nie byłbym w tej grupie, która promienieje.
/Mam prawo nie wiedzieć? Mam. Wielu rzeczy nie wiem i tego w tym momencie także nie. Jak się dowiem, dam znać.