14 października 2016

Astrid Löfgren

N, no wiem, nie powinnam tak robić, ale coś od życia tez mi się należy, nie?
Aww, wyglądałby pięknie <3
U niego najpewniej pourazowka się wkrada. Wtedy jego wizje mają mocniejsze wytłumaczenie.
A to hipokryta jeden. Nie spodziewałam się tego po nim.
/Jak możesz cieszyć się życiem, wiedząc, że biedaczyna tak cierpi?
/Próbowałam znaleźć jakieś fanowskie zdjęcia z buckysiowymi figurkami, ale jedynym, co znalazłam, było figurkowe prono Stucky. 
/I o ile najcięższym przekleństwem Tony'ego jest "cholera", które tak zbulwersowało Steve'a, o tyle on sam używał już i delikatnych skurczybyków, i choler, i kurw, i skurwysynów. Ale tak w sumie było to nie do uniknięcia, przecież większość życia spędził u boku Bucky'ego Barnesa. I Steve przeklnął na ekranie dziesięć razy, Bucky osiem. A to łobuzy. 
/No i zobacz jaki ładny art znalazłam - klik <3 Ten też - klik.
Steve, to twoje problemy i ty sobie z nimi nie radzisz, wiec nie powinno tu działać stwierdzenie, że inni mają gorzej. Czujesz się źle i to jest twoje gorzej niż inni.
 Wiem to wszystko, naprawdę, ale jednak i tak nie potrafię się przemóc. Kiedy współpracował z nami jeszcze doktor Garner, potrafił poprowadzić to wszystko w taki sposób, że przestawałem myśleć o tym, że Kapitan Ameryka powinien być taki, jakim chcą, by był wszyscy wokół. Uświadomił mi wtedy, że dotarłem do etapu, w którym Kapitana Ameryki nienawidziłem najbardziej ja sam, ponieważ wszyscy widzieli jego, nie Steve'a Rogersa, który nie potrafił poradzić sobie z... tym wszystkim. Dałem sobie z tym radę, jednak czasem miewam dołki. Jak każdy. 
Bucky, aż nie wiem czy cie uświadamiać czy zostawić w niewiedzy. Ale rozbawiłeś mnie tym arbuzem. Mam nawet ochotę nadać ci taki przydomek.
/Ale że uświadamiać w sprawie czego? Zresztą nie ważne w sprawie czego, wal, nie lubię być pozostawiony w niewiedzy. Chyba, że zaraz powiesz mi, że ominęło mnie coś ważnego jak cholera i facet może sobie zajść w ciąże, bo czemu niby nie, skoro po świecie biegają wielkie, zielone monstra.
/No i poważnie? Co ja ci zrobiłem, że chcesz mnie przemianować na Arbuza? 

Astrid Löfgren

N, jestem zbyt dumna, by to zrobić.
Z mundurem, oczywiście! Skoro za mundurem panny sznurem, to i skrzydełka będą wyglądać zachwycająco <3
Jakieś podstawy są. Tak teraz myślę, że jego stan pasowałby też do cyklotymii. To jest z kolei takie coś, że przez te dwa lata (jak w dystymii) występują epizody depresyjne i hipomanii. No bo Steve jest taki trochę niestabilny. Zazwyczaj to się nie dzieje w związku z jakimiś wydarzeniami, ale jednak czasem się zdarza. Trochę pasuje. 
/Tobie zwyczajnie na nim nie należy, zła kobieto! On cierpi, a ty nie potrafisz poświęcić dumy dla jego dobra! Choć tak w sumie to nic dziwnego.
/Bucky będzie jak Barbie Mariposa <3
/Opis fazy depresyjne to wypisz, wymaluj Steve od braci Russo, z fazy hipomanii ter sporo pasuje, więc może coś w tym jest? W końcu Kapitan Ameryka Kapitanem Ameryką, super-żołnierz super-żołnierzem, ale Steve swoje przeszedł i nie mogło się to na nim nie odbić w żaden sposób. Zwłaszcza, że to taki typ, który pomaga innym, samemu cierpiąc raczej po cichu.
+ Ostatnio natknęłam się na tekst, w którym ktoś zwrócił uwagę na to, że osobą, która przeklnęla w kinowym MCU najwięcej razy jest... Steve. Na drugim miejscu był Bucky ze swoimi "the hell" i "dammit", a dopiero potem cała reszta. Więc to jego nieszczęsne "Language!" coś nie bardzo ma sens :P
Jennifer, bo?
 Ponieważ nie zależy to ode mnie. Tyle.
 
 Steve, co cię krępuje?
 Po prostu... Sam nie wiem, gdzieś z tyłu głowy ciągle jest myśl, że to nic takiego, że ludzie mają gorsze problemy, że powinienem dać sobie z tym radę sam. W końcu od zawsze chciałem być tak samodzielny, jak tylko byłem w stanie, wbrew wszystkim i wszystkiemu. Często nie wychodziło tak, jak powinno.
Bucky, no ale wciąż problem. I wcale nie gadasz od rzeczy. Też zaczęłam się nad tym niedawno zastanawiać. 
 Tylko wiesz, ty masz jeszcze jakiś powód by się nad tym zastanawiać, bo pewnie kiedyś zachcesz sobie zafundować jakiegoś potworka. Albo i nie, żeby nie było, że myślę zbyt stereotypowo. Ja raczej nie muszę obawiać się przepychania arbuza przez wąż ogrodowy.  

Astrid Löfgren

N, i dlatego gorzej się czuje. Biedaczek, oj biedaczek.
Bucky ze skrzydłami wróżki, tak! Czekałabym na to <3

Przede wszystkim należałoby wziąć pod uwagę czas trwania objawów, o których mówisz. [...] Powiedziałabym, że ma pewne predyspozycje do depresji. Ale czy to zaczątki? Trudno stwierdzić.
/Widzisz? Wszystko to twoja wina. Przeproś!
/To jest tak piękna wizja, że coraz poważniej zastanawiam się nad zakupieniem jakiegoś pięknisia w prezencie świątecznym dla samej siebie. Tylko nie wiem takie skrzydełka piękniej wyglądałyby z jego czerwonym sweterkiem czy z mundurem z CA:WS.

/Dziękuję bardzo za odpowiedź. Chciałabym poruszyć temat w jednym z przyszłych tekstów, ale tak naprawdę nie do końca wiem, czy mam do tego jakieś podstawy. Największym problemem jest tutaj fakt, że Steve przemiennie pisany był przez zupełnie różne osoby, które miały na nieco inny pomysł (Steve z WS i CW jest jednak nieco inny od tego z AoU), i to, że są to filmy typowo rozrywkowe, w których nie porusza się raczej takich tematów. Do tego ich akcja trwa zazwyczaj dwa-trzy dni, nie więcej, a każdy z filmów oddziela kilka lat. 
/A co do obniżenia nastroju - zwróciłam też uwagę na jego zachowanie podczas imprezy w Avengers Tower (przemilczmy skwitowanie śmiechem zdania o "zaginionej osobie", bo to jest tak OOC, że wolę wyrzucić to z pamięci). Steve snuje się po całym piętrze, nie wydaje się być jakiś szczególnie szczęśliwy, a przecież hej, wygrali z Hydrą, Dłuższy kontakt nawiązuje jedynie z Samem (który gdzieś dziwnie wyparował w połowie imprezy, bo nagrali za mało scen...) i Thorem, który jest największym outsiderem w drużynie, jak nikt rozumiejącym jego wyobcowanie. Często patrzy gdzieś przed siebie, mówi o tym, że żałuje utraconych szans (do Bruce'a), a na słowa Sama o tym, że dom, to dom, markotnieje i znów spogląda gdzieś w przestrzeń. A do tego kiedy są w domu Bartona, cały czas jest jak najbliżej Thora. Kiedy ten odchodzi, Steve nie jest w stanie wejść z powrotem do domu Clinta, do tego amerykańskiego snu (domek z białym płotkiem, amerykańska flaga na werandzie, żona i dzieci), który wywalczył kiedyś dla wszystkich, prócz siebie. I takie predyspozycje dają mi już jakiś punkt zaczepienia, z czego się raduję.
Jennifer, na przykład kto?
 Tego także nie mogę powiedzieć.
Steve, porozmawiaj z psychologiem, naprawdę. Wiem, że może ci się wydawać, że jest to niepotrzebne, ale uważam, że przydałoby się, żeby ktoś z zewnątrz spróbował pomóc ci to wszystko uporządkować.
Próbowałem już tego, nawet nie raz, jednak... To chyba nie dla mnie. Za każdym razem czuję się zbyt skrępowany, bo dojść do sedna sprawy.
Bucky, no, na pewno byś nie był promieniejący. Rzygałbyś z bólu, patrząc chociażby na fakt, jak wielkie masz problemy na przykład z kręgosłupem.
Sądziłam, że cały czas mówisz, że nie wiesz co byś zrobił, a nie o myślach, które wciąż drążyłam. Ale okej, już przyjęłam do wiadomości, więc daję spokój. 
/To wcale nie jest jakiś wielki problem. Po prostu cały ten szajs, który wspomaga działanie protezy czasem daje mi popalić i wtedy ledwo podnoszę się z łóżka. Na całe szczęście nie muszę się jednak martwić cudem poczęcia, który pasożytowałby na mnie przez dziewięć miesięcy, doprowadzając do płaczu i wymiotów, powodując opuchliznę i bóle każdej części ciała, by przy przyjściu na ten piękny świat najprawdopodobniej mi coś rozerwać. Z całym szacunkiem dla Boga, ale to nieco spieprzył. Jakby nie wiem, ludzie nie mogli rozmnażać się przez pączkowanie czy coś... Dobra, znowu zaczynam gadać od rzeczy.

Astrid Löfgren

N, kto wie, może odpisuje mi z szafy ze strachem i nadzieją, że dam mu spokój.
Niech spróbuje innego towarzystwa, bo w końcu ileż czasu można spędzać ze Steve’m? Ale tak, kredyt i tak się przyda.
/Biedny, pewnie serce podchodzi mu ze strachu do gardła za każdym razem, kiedy dostaje powiadomienie o nowej wiadomości.
/Dokupimy mu też Sama i będzie szczęśliwy. Można od czasu do czasu mógłby nawet pożyczyć skrzydełka? Albo dostałby takie od Barbie wróżki i mogliby latać razem :P?

+ Zechciałabyś ocenić czy mam rację, czy to tylko stek bzdur? Apropo Steve'a:
- Wycofanie się lub/i uczucie odizolowania: W CA;WS widzimy, że Steve utrzymuje zawodowe stosunki z Natashą, Fury'm czy zespołem STRIKE, ale poza tym wydaje się być blisko jedynie z Peggy. Kiedy potrzebuje pomocy, idzie do Sama. Gościa, z którym rozmawiał dwa razy, i którego poznał poprzedniego dnia. Co może oznaczać, że Steve zwyczajnie nie ma nikogo innego, komu mógłby zaufać. Żeby nie było zbyt dobrze, okazało się, że większość jego znajomych z pracy okazała się zdrajcami.
- Smutek, obniżenie nastroju: Sam: ,,Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?'' Steve: ,,Nie wiem.''
- Poczucie beznadziei, niskiej wartości, czucie się niepotrzebnym: ,,Odkąd pamiętam, chciałem robić tylko to, co słuszne. Chyba nie jestem już pewien, co takie jest. Sądziłem, że mogę do tego wrócić, słuchać rozkazów i służyć... Ale to już nie to samo.". Do tego Steve dowiaduje się, że tak naprawdę umarł na marne, bo Hydra przetrwała, rozrosła się, a on wręcz dla niej pracował przez ostatnie dwa lata. Do tego dochodzi jego wizja z AoU - dźwięki aparatów kojarzące się z nalotem, plamy po winie i kwiat na piersi Peggy wyglądające jak krew, opustoszała sala po prośbie Peggy, by wyobraził sobie dom. I wyraz jego twarzy po słowach Ultrona "Captain America, God's righteous war. Pretending you could live without war" - klik. Steve wie, że ten ma racje.
- Zachowywanie się nierozważnie, podejmowanie ryzyka, które może doprowadzić do śmierci: Zdjęcie hełmu i odłożenie swojej jedynej broni podczas walki? Nie ma sprawy! Skakanie z pędzącego samolotu do wody bez spadochronu? Żaden problem! Super-żołnierz czy nie, nie zna tego terenu i ryzykuje śmiercią. Do tego podczas jego końcowej walki z Bucky'm w WS, wyrzucił swoją tarczę, stając się całkowicie bezbronnym. Jasne, my wiedzieliśmy, że przeżyje, ale on nie, Steve nie miał pewności, że Bucky go pozna, a śmierć była bardziej realnym zakończeniem tego starcia. Dokonał wyboru i ponownie wybrał pozostanie na tonącym statku.
 To samo było z Walkirią - postanowił rozbić samolot, nie szukając żadnego innego wyjścia, choć bez problemu mógł się ewakuować (te samoloto-bomby), rozbić samolot nad cieplejszymi wodami i zwyczajnie wyskoczyć (jasne, nie było tam ani jednego spadochronu), czy zawrócić i skorzystać z pomocy Starka (Walkiria miała wyznaczony naprawdę długi kurs, więc wystarczyłoby paliwa). Do tego Steve dorastał w czasach, w których panowała eugenika, a on sam idealnie wpasowywał się w schemat osoby„nieprzydatnej społecznie”, co nie mogło nie odcisnąć piętna na jego późniejszym życiu.
 Więc moje pytanie brzmi tak - czy można uznać, że Steve ma zaczątki depresji? 
Jennifer, dlaczego reszta miałaby się posypać?
  O tym już nie mogę powiedzieć. Niektórzy by tego nie chcieli.
Steve, więc dalej będziesz przekonywał, prosił, groził, cokolwiek, mimo że nie masz już na to sił? 
 Nie wiem. Wiem, że muszę coś zrobić, ale już naprawdę nie wiem co. Zawsze któraś ze stron w końcu i tak będzie mieć mi coś za złe, a to odbije się na grupie. Jeśli nie przekonam jakoś Wandy, Bucky może mieć problemy. Znaczy, głównie on, w końcu mogłoby przenieść się to na wszystkich. O ile nasze podejrzenia są słuszne. Jeśli będę ją przekonywał, znów może zacząć zarzucać mi, że zawsze stawiam Bucky'ego ponad nimi, i nie przejmuję się tym, że używając swojej mocy w ten sposób, może narazić się T'Challi. Niby to nic, ale jednak powoduje to ogromną rysę. 
Bucky, nie mówię, że nie masz.
Ciekawe gdzie ta ciąża pozamaciczna miałaby być umiejscowiona. No i o ile byś przetrwał do porodu. Jak by nie patrzeć to dziewięć miesięcy męki.
Nie wiesz czy dopuszczasz takie myśli? Okej.
/Wiesz, biorąc pod uwagę to, że za zapłodnienie ktoś musiałby zabierać się od przysłowiowej czy nie przysłowiowej dupy strony, wolę jakoś nie myśleć o tym, jak pięknym i magicznym doświadczeniem byłaby ciąża. Coś tak czuję, że raczej nie byłbym w tej grupie, która promienieje. 
/Mam prawo nie wiedzieć? Mam. Wielu rzeczy nie wiem i tego w tym momencie także nie. Jak się dowiem, dam znać.