N, "troszeczkę"... :D Chyba wiem, co masz na myśli :P
Och, ja się w Liev'ie zakochałam po tych walkach <3 W sumie chciałabym zobaczyć Hugh w mniejszym wydaniu i porównać z tym większym. Głównie dlatego, że czasami mi Liev'a zasłaniał :P
I nawet na starość przywdziewał wdzianko z gwiazdą. I piórka, czy łuski, nie wiem jak to nazwać. Mój najulubieńszy motyw jego stroju <3 No patriota jak nie wiem.
Jak ja żałowałam, że to nie on grał Sabretootha we wszystkich filmach!
Geneza może i nie była najlepszym filmem, ale pan Schrebier wypadł moim zdaniem lepiej niż Tyler Mane. Szkoda też, że Taylora Kitscha zastąpi Channing Tantum :/
Ta "starość" nastąpiła w kilka(dziesiąt?) sekund, bo serum Steve'a straciło swoją moc.
A tutaj masz Kapitana Jamesa Barnesa z Ziemi 1602 (
Witch Hunter Angela #1):
James, okej, nie pytałam.
Nie wiem, na dobrą sprawę go nie znam i nie powinnam oceniać z góry, ale z tego, co zdążyłam zaobserwować, ciężko wysnuć inny wniosek niż taki, że to sztywniak do entej potęgi, jakby na twarzy miał flagę, której nie może pognieść, bo ojczyzna się obrazi i skaże go na banicję. Fajny z niego człowiek, naprawdę fajny, ale czasami aż zbyt idealny. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi?
A podobno nie lubiłeś pić... :P Więc jak piłeś, to konkretnie, hę? Z kim wtedy chlałeś, w sensie jakiej narodowości ci mili panowie byli? Osobiście uważam, że - z całym szacunkiem - Amerykanie naprawdę nie potrafią spożywać alkoholu. Jakiś lżejszy może tak, ale gdyby tak im dać trochę więcej wódki albo mocny bimber i to nie w drinku, tylko na czysto, wymiękną szybko. Zdążyłam się napatrzeć na "odważnych" i wcale nie było to miłe. Jakimś chyba jesteś wyjątkiem, skoro wygrałeś, ale konsekwencje jakie przykre. Kolejne ała. Warto było? W sumie mogliście wystawić Steve'a, bo jeśli on nie może się upić, a oni nie musieli o tym wiedzieć, to byłby idealny do takich zabaw. Tylko że pewnie jęczał, że to głupie, co? Ty i Toro chyba nieźle pokręceni byliście.
Steve jako osobisty bodyguard i coś na kształt taxi, jak cudnie :D Gdzie takiego drugiego można znaleźć? Przygarnęłabym.
A wstać chociaż dałeś radę sam? Tak ogóle to jak on na tobie wylądował?
Ciekawe, dlaczego akurat takie "pierdółki" pamiętasz. Serio ciekawe.
Steve bywał czasem prawy do porzygania, fakt. Jak zaczynał swoje patriotyczne pogadanki, miałem ochotę się czymś zadźgać, też fakt. I może zadziwiająco często miałem ochotę się czymś zadźgać, ale nie był aż tak mdły i sztywny, jak mogłoby się wydawać. Kapitan Ameryka może był, ale Steve nie. Aż tak.
Nie jestem do końca pewien, ale na pewno byli to Słowianie- Rosjanie, Ukraińcy czy tam Polacy, sam nie wiem, bo wtedy te języki były dla mnie takim samym szelestem, a akcent tak samo dziwny.
Byłem wyjątkiem, bo Zoli udało się podkręcić moją odporność. Inaczej padłbym tam pewnie jak długi, a tak udało mi się jakoś wysiedzieć i to w pionie. W miarę w pionie.
Steve narzekał, że zachowujemy się jak dzieci, ale czego niby oczekiwał? Toro ledwo skończył dwadzieścia jeden lat, a ja byłem kilka miesięcy starszy, więc nic dziwnego w tym, że czasem zachowywaliśmy się jak gówniarze.
Za takie taxi podziękuję. Potem wypominał mu, że całą drogę powtarzałem, że "mści się na mnie", "nienawidzi mnie", i że "zaraz będę rzygał". Co oczywiście zrobiłem, bo ktoś specjalnie mną trząsł.
Steve mnie ratował. A potem dziwił się, że prosiłem, by nigdy więcej mnie nie ratował, bo wyrządził tylko więcej szkód. Wtedy nie byliśmy jeszcze do końca przyzwyczajeni do tego, że teraz to on przypadkowo może zgnieść mnie, więc zrobił to niechcący.
Bo mój umysł chyba mnie nie nienawidzi i ze mnie drwi.