31 października 2015

Avada Simpson

Łysy kot. Uśmiałam się. :) No wiesz co, ale taki łysy to on nie jest. Ma gęste i ciemne włosy, które wcale nie wyglądają tak źle. No przyznaj. Może nogi nie są idealne, ale ta rąsia, i kłaczki niczym z wybiegu... Kto go tam wie?
A no tak, odwołuję. Łyse koty to całkiem fajne zwierzaki, tak szczerze mówiąc. Jest jakiś urok w tej aparycji wychudłego, łysego szczura. A Jimmy jest... Daj mi chwilę, a na pewno znajdę jakiś komplement. Chwila. Cóż... Gdyby zrezygnował ze stylu bezdomnego, zaczął używać szamponu i szczotki do włosów i zaprzyjaźnił się na dłużej z maszynką do golenia, patrzenie na niego nie bolałoby aż tak bardzo. Choć muszę przyznać, że ramiona i plecy ma całkiem... nie takie złe. To już jakiś komplement.
Wróciłeś! James jesteś sobą! Jak cudownie! Jak wróciłeś do swojego (powiedzmy) normalnego stanu? Znaczy się tego stanu normalniejszego, od tego sprzed paru dni? Yelena walnęła Ci w łeb doniczką, jak sugerowałam? Nie próbuję być miła, bo gdzieś wyczytałam że jak ktoś jest dla Ciebie miły, to uważasz że chcę Cię wykorzystać. Pamiętasz coś z ostatnich dni? Brakowało mi Ciebie, na pewno nie zrzędzący człowieku, o oszałamiającej skromności i wielu zaletach. Nie rób tego więcej. Serio.
Dlaczego, u diabła, miałaby mnie tłuc doniczką po głowie? Ta podła, podła kobieta zdecydowanie zbyt często stosuje przemoc wobec mojej biednej czaszki. I innych części mojego ciała także. Ostatnio znowu było tak samo. Oznajmiam jej tą jakże radosną nowinę, że hej, pamiętam już całkiem sporo, a co dostaję w zamian? Oczywiście znowu mi przyłożyła- czasem naprawdę myślę, że ona to po prostu lubi- i oznajmiła, że mam nie udawać bohatera, bo jestem w tym wybitnie do niczego. Tylko w trochę mniej przyjaznych słowach. I nie, żebym tego nie wiedział.
Coś znaczy co? Zdawać sprawozdanie? Wczoraj jadłem tosty. Pasjonujące, co?
I to nie tak, że zawsze, gdy ktoś jest dla mnie miły, automatycznie zarzucam mu chęć wykorzystania mnie. Ta podła, obgadująca mnie kobieta bywa dla mnie miła- znaczy prócz chwil, w których taka nie bywa, i nie czuję się wykorzystywany. Choć w niektórych... aspektach bym nie pogardził.
N: Wysłałam :)

Avada Simpson

N: Według słownika języka polskiego PWN zarówno "ech" i "eh" są poprawne. Inaczej jest już w przypadku "ach", gdzie forma "ah" jest błędna.
No racja Yelena... Jamie jest jak szczeniaczek: słodki, uroczy, ma miękkie futerko, ale czasem jest tak irytujący że ma się ochotę trzasnąć go w tyłek gazetą, wywalić na podwórko i krzyczeć żeby nigdy nie wracał. Wiem z doświadczenia... Tak ja też mówię o tym amerykańskim mundurze. I butach. Uwielbiam takie buty ^^ Kobieca strona James'a. Warkoczyki, ciemne kreski, i sukienka. Słyszałaś juz historię z sukienką? Chcesz usłyszeć? :D
Słodki? Uroczy? Szczeniaczek? Że ten facet? Prędzej porównałabym go do jednego z tych łysych kotów, które zachowują się jak urocze, przytulaśne kociaki tylko wtedy, kiedy podrą zasłony albo wyłowią rybkę z akwarium, a gdy nie mają w tym żadnego interesu, wypinają się na człowieka i pokazują pazurki. Wypisz, wymaluj pan Barnes. 
Raczej nie gawędzimy ze sobą o nowych trendach w modzie i o tym, jaki cień najodpowiedniejszy byłby dla jego cery i jaki krój sukienki podkreśliłby mu figurę, więc nie, nie słyszałam. Jednak nawet bez tego wiem, że raczej żadna z niego Miss Universe. Nie te nogi.
Potrafisz. Pozrzędź trochę, że nie. Albo podrocz się ze mną. Proszę, ogarnij sie w końcu!
Potrafię naprawdę, naprawdę wiele. Poważnie, sporo tego. Ale pomińmy kwestię moich licznych zalet oraz oszałamiającej skromności i przejdźmy do najważniejszego zagadnienia, które poruszane było już kilkukrotnie- ja nie zrzędzę. Naprawdę doszło do tego, że to ja muszę pouczać ludzi w sprawach pamięci? Trochę ironiczne, co?

30 października 2015

Mad Aleks

N: Jak to jest z Buckym i Loganem? Wiem, że pożarli się o jakąś kobietę, ale mogłabyś to jakoś rozjaśnić?
Relacja Bucky'ego i Logana jest dość... skomplikowana. Obaj mają dość trudne charaktery, nie raz i nie dwa porządnie się pożarli. Potrafili działaś razem jak drużyna, fakt, ale jednak ciężko nazwać ich prawdziwymi przyjaciółmi na śmierć i życie. Problemem była tutaj m.in. Natasha, ale nie była ona głównym zalążkiem ich konfliktu. Nawet w małej części. Po zakończeniu M-Day Logan odzyskał swoje wspomnienia i dowiedział się, że w ucieczce z programu Weapon X pomógł mu nasz ulubiony skrytobójca. Fajnie, co? Mógłby mu być za to wdzięczny, ale (zawsze jest jakieś "ale") dowiedział się też, że to Winter zabił jego żonę, która była wtedy w ciąży. To już trochę niefajnie, prawda? Potem okazało się jednak, że Daken przeżył.

28 października 2015

Astrid Löfgren

N, matko, to ile ona wtedy miała lat? Ze sto?
No cóż, czasami się zdarza, że to niemożliwe, by dzieciak był czyjś, a i tak wciska się takie kity, że ojeju. Nie wiem, to jakaś nieświadomość, wyparcie albo nieumiejętność liczenia, ale to tak głupie, że aż ciężko uwierzyć.
Tak mnie zaintrygowałaś, że chyba bardziej się w to zagłębię. Możesz mi podać dokładny tytuł zeszytu czy nawet całej serii? Jeśli gdzieś już napomknęłaś to przepraszam, ale pamięć mnie zawodzi.
Strasznie to smutne. Po części radosne, bo jednak przeżył, a to cud, patrząc na ilość zgonów Bucky'ego, ale jakieś takie... Bardzo ujmujące. 
Nie podam dokładnej liczby, ale koło dziewięćdziesięciu.
Cóż, seria wydawana była w 2009 i wtedy nagromadzenie bzdur oraz absurdów nie było jeszcze tak liczne jak teraz. Wtedy zeszyty trzymały jeszcze jakiś poziom. Teraz Bucky pewnie uwierzyłby, że to jego dziecko, a potem wpadłby pod samochód, wychodząc ze szpitala. 
Seria to Ultimate Comics Avengers vol 1. Jest całkiem dobrze dostępna w internecie, wszystkie numery można ściągnąć nawet z chomikuj.pl. 
Tutaj muszę się zgodzić. Jeśli Marvel chce, potrafi zagrać na odpowiedniej nucie.
Yelena, na przykład gdzie tak drzemie? Zawieszony pod sufitem? Raz sobie wyobraziłam coś podobnego, bo mówił, że zdarza mu się zasnąć nie tam, gdzie trzeba, ale w sumie nigdy nie pytałam, co ta "dziwność" oznacza.
Próbowałaś mu zaserwować kawę, żeby chociaż trochę więcej miał energii? Chociaż... Kawa i tak pewnie by nie podziałała.
A ma dostęp do zabawek? Głupio to brzmi, ale na pewno wiesz, o co chodzi. 
Nie raz znajdowałam go opartego o ścianę w holu i tam przysypiającego, bo tylko w tym pomieszczeniu nie było okna. Zdarzało mu się też przysypiać na stojąco, wspierając się o ścianę albo kiedy prowadził. Tak naprawdę potrafiłby chyba zasnąć wszędzie, jeśli naszłaby go na to ochota. Nawet wisząc pod sufitem.
Musiałby wypić chyba z kilka litrów, żeby dało to jakiś efekt. Nie raz widziałam jak pił kawę, ale niezbyt go to pobudzało. Będzie musiał się przespać, wyjdzie mu to na dobre.
Nie jestem na tyle głupia, by zaufać mu teraz na tyle, by dać mu do nich dostęp. Póki co, bez nadzoru nie może używać nawet noża do masła. Względy bezpieczeństwa. Jeśli zaszła by jednak potrzeba, potrafiłby obronić się bez nich. 
James, ufasz jej?
Pewnie nawet mi nie odpowiesz, albo odpowiesz czymś na kształt raportu, ale jak się czujesz?
Mówi, że to naprawi...my. Mówi, że to naprawimy.
Żadnych trwałych uszkodzeń. Stabilnie, ale... pusto.

Mad Aleks

Spójrz [link] <3
Wielbię tego, kto zrobił tego manipa i ciebie za to, że mi go przesłałaś! Capa z brodą nigdy za wiele^^ 

Avada Simpson

Ona z typu tych co to wolą się dobić do końca, a potem wstać i ruszać dalej. Chciałabym... Nie powiem przy Peggy smutno mi się zrobiło, ale Steve w barze mnie nie ruszał. Może jestem nieczuła czy coś, ale cóż... Naprawi się? N mam nadzieję że to jest swego rodzaju gwarancja.
 N jak wyglądały spotkania po latach Steve'a i Bucky'ego w różnych uniwersach?
Mnie płaczący Steve ruszył nawet bardziej. Głównie przez to, że nie zachował się jak typowy, super męski i twardy heros- płakał, podciągał nosem, był czerwony na twarzy, próbował się upić i nie wstydził się tego przed Peggy. Widać było, że cierpi i chyba właśnie to tak mnie ruszyło.
Tak, to gwarancja. Jeszcze nie raz pozrzędzi.

Jeśli chodzi o spotkania "po latach" to wcale nie było ich tak wiele.

W uniwersum Ziemi 616 wyglądało to podobnie jak w MCU. To właśnie w CA:WS Brubakera pojawiło się "Who the hell is Bucky?"

Kreskówka Earth's Mightiest Heroes- podobnie jak wyżej.   

W uniwersum Ultimate- Bucky nigdy nie został WS, wrócił do domu i gdy po latach spotkał Steve'a, był już staruszkiem. Steve przyszedł do niego, ponieważ był jego najlepszym przyjacielem i chciał go zobaczyć. A potem Steve płakał, bo zorientował się, że teraz Bucky jest nie tylko jego najlepszym przyjacielem, ale też jedynym.

Kreskówka Ultimate Avengers- jak wyżej.

W uniwersum Secret Wars/ Planet Hulk- spotkanie się nie odbyło, ponieważ Bucky zmarł, nim Steve zdążył go odnaleźć. 
No tak... To musiało boleć. W przypadku Jamie'go nawet dziura na wylot by go pewnie nie powaliła. Magnes na pech? Prawdopodobne. Albo taki wielki napis: ,,Jeśli chcesz kogoś walnąć, walnij mnie! Lepiej się poczujesz, a ja znów wszystko zapomnę!!" Czerwony, neonowy i podświetlany oczywiście, żeby wszyscy mogli zobaczyć.
Yelena mundur, jak mundur ale jakie buty! Jestem łasa na tego typu rodzaj obuwia, przepraszam. I takie małe pytanie: jak sądzisz kto mu tak wysmarował ślepie, czym, i po co? To ma jakieś znaczenie szpiegowskie czy coś?
Potrafi przetrzymać naprawdę wiele, ale wątpię, by przeżył coś takiego. Dlatego można powiedzieć, że było to szczęście w nieszczęściu, choć on zapewne będzie twierdził inaczej. I wiem jak teraz zabrzmię, ale wierz mi, że czasem palnięcie go w łeb może dać człowiekowi naprawdę wiele satysfakcji. 
Gwoli ścisłości, mówiłam o jego jankeskim... znaczy, amerykańskim mundurze, nie tym kaftanie, który kazano mu wkładać przez ostatnie lata. Było mu całkiem do twarzy. Powiedziałabym, że wyglądał jak zupełnie inna osoba. 
Znaczy, chodzi o makijaż taktyczny? Nos, kości policzkowe i oczodoły maluje się ciemnymi barwami- brązami lub czernią, a policzki czy brodę kolorami jasnymi. Pozbawia to twarz trójwymiarowych cech i służy do maskowania. A jeśli pomalował tylko oczy, to może odkrył swoją wewnętrzną delikatną, kobiecą stronę? Makijaż to trudna sprawa, mógł nie dać rady i wyszło, jak wyszło.
Potrafisz. Uwierz mi że potrafisz. Musisz się tylko troszkę postarać, James. Proszę.
Wiem tylko, że mówił na mnie Bucky. Więcej... Nie potrafię.

Astrid Löfgren

N, już myślałam, że go zdradziła. Jak dobrze, że oszczędzono mu kolejnych przykrych doświadczeń, chociaż to i tak kropla w morzu potrzeb. Mam nadzieję, że nie było tu historii typu "to twoje dziecko", a po iluś latach "jednak nie twoje".
Muszę przyznać, że to naprawdę interesujący materiał. Włączyło mi się zamiłowanie do relacji międzyludzkich, oddziaływań społecznych i innych takich, i chyba dlatego uważam tę sprawę za tak ciekawą. To coś głębszego, mam wrażenie. Pierwszy raz nie pomyślałam: WTF?!, a to już o czymś świadczy.
Och, gdyby zobaczyć to na wielkim ekranie, szlochom nie byłoby końca. Cudownie to wygląda.
Nie, nie. Ani Gail, ani Bucky nie mieli żadnego kontaktu ze Skullem, ponieważ zabrano go do tajnej bazy ze "względów bezpieczeństwa". Gail zobaczyła syna dopiero po siedemdziesięciu latach (Skull starzał się o wiele wolniej przez geny super-żołnierza), gdy umierał. Poza tym, Bucky zorientowałby się raczej, że to nie jego, bo nawet nie miał kiedy go zrobić ;P I muszę się poprawić- Sharon była ich córką, nie wnuczką.
To jest coś głębszego. Skull ukradł Kosmiczną Kostkę/Tesseract i skonstruował maszynę, która miała pozwolić mu na cofnięcie się w czasie. Nie udało mu się jednak jej użyć, bo Steve go powstrzymał, niemal go przy tym zabijając (podtrzymywano go przy życiu na tyle długo, by Gail mogła się z nim pożegnać). A wiesz jaki był powód, dla którego chciał cofnąć się w czasie? Chciał zapobiec zaginięciu Steve'a. Chciał by Rogers wrócił do domu, ożenił się z jego matką i był jego ojcem. Tylko i aż. 
Relacja Steve'a z Bucky'm jest tu bardzo podobna do tej, którą ukazano w MCU. Razem dorastali na Brooklynie, znali się od dziecka, Bucky chronił tyłek Steve'a przed łobuzami, razem byli na wojnie. Znaczącą różnicą jest jednak to, że Bucky był głównie fotografem wojenny, nie snajperem i dzięki temu wrócił do domu cały i zdrowy. 
Yelena, ciekawe czy poszedłby spać, gdyby dostał taki rozkaz. Jak sam mówił, sen działa na jego mózg i proces przypominania najintensywniej, więc może to jest ta droga.
Z braku lepszych alternatyw to już wielkie coś.
Ileż przy takim jednym Jimmym można nauczyć się cierpliwości. Załóżmy, że te sznurówki to tajemnica. Do czasu, kiedy szanowny żołnierz nie wywinie czegoś, co spowoduje, że wręcz trzeba będzie mu coś wypomnieć. 
Spanie raczej nie należy do jego ulubionych sposobów spędzenia czasu. A nie, przepraszam- on nie śpi, on drzemie od czasu do czasu, w różnych, dziwnych miejscach i o dziwnych porach. Ale teraz ciągnie już na rezerwie i będzie musiał się położyć, nie ważne czy tego chce czy nie. A że jest wyczerpany jak diabli, prawdopodobnie obejdzie się bez rozkazów. Wiem, że ich nie cierpiał.
Aktualnie Jimmy to w pewnym sensie takie duże dziecko. Takie, które w napadzie szału mogłoby bez problemu zniszczyć wszystko wokół, co w połączeniu daje dość przerażający efekt.
James, i? Kto obecnie jest taką osobą?
 Kobieta. Belova. Nie spełnia protokołów, ale... Nie spełnia protokołów, ale mówi, że to naprawi.

27 października 2015

Avada Simpson

N, James właśnie mnie złamał. Dawno się tak nie czułam. Moja koleżanka która została haniebnie rzucona (yhhh... to rzucanie przez SMS-y -,-) stwierdziła że czekolada i maraton Kapitana poprawią jej humor. To znaczy że Bucky'siowych fanów jest więcej! A to że dostaję kopa to nie znaczy że musi dostawać OD CIEBIE. Ty przeciwko niemu? No nieładnie...
Maraton o Kapitanie na poprawę humoru po zerwaniu? Trochę kiepski pomysł, zważywszy na to, że tam niemal każdy opłakuje każdego. No kogo serducho nie ścisnęło choć trochę przy pytającej w ciszę "Steve?" Peggy albo przy Stevie opłakującym Bucky'ego w barze? O smutnym paczeniu Bucky'ego nawet nie wspomnę.
I tak każdy wie, że Bucky się naprawi. Prędzej lub później, ale naprawi.
W ogóle to co tam się tak dokładnie stało? Ktoś go mocno trzasnął? Bo przecież dostał w łepetynkę elektryczną strzałą od Clint'a a nic szczególnego mu nie było. Jak to powiedziała pewna osoba: ,,Gość dostaje kopa od życia średnio dwa razy na tydzień." Jamie ma po prostu pecha. Wielkiego pecha. Zdjęcia? To on obecnie ma jakieś zdjęcia?
Tak dokładnie to ciężko mi stwierdzić, bo Jimmy aktualnie nie jest zbyt skory do współpracy w tej kwestii. Wiem, że oberwał w głowę. Prawdopodobnie nie była to normalna kula, a jakiś ogłuszacz, bo inaczej nawet on skończyłby z dziurą na wylot. A że ma w głowie kilka chipów, które pozwalają ramieniowi działać, wywołało to jakąś reakcję i jego mózg zadziałał tak, nie inaczej, I cóż, to, że Jimmy jest magnesem na pech, nie jest żadną nowością.
Kilka. Nie wiem, skąd je wziął, nie mówił. Musze przyznać, nawet nie brzydki był w tym swoim mundurze.
Dupa a nie naprawisz! Ładnie, grzecznie proszę - zwróć uwagę że ja ci nie każę, ja proszę - przypomnij sobie. Postaraj się. Musisz to wszystko pamiętać. (N już wiem jak w minimalnym % czuł się Steve) I przestań, mówić jak idiotyczna maszyna, którą do cholery nie jesteś!
Wiem, że muszę, ale...  nie mogę. Tego nie potrafię.

Astrid Löfgren

N, faktycznie, podobieństwo niesamowite.
Ale jak to jego matką biologiczną była Gail? Co na to Bucky?
To jest niezły materiał na telenowelę, ale gdyby to dobrze poprowadzić, to byłaby petarda.
Cóż, w tej wersji Gail i Bucky nie zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Gdy Gail pierwszy raz go spotkała, stwierdziła tylko, że "Well, Bucky Barnes is an idiot." i wybrała Steve'a, a gdy ten został uznany za zmarłego, to właśnie owy idiota się nią zajął. Z czasem się w sobie zakochali, a później pobrali. W międzyczasie Gail odkryła, że jest w ciąży i uwierzyła w to, że jej ojciec oraz rząd chcą zająć się jej synem, by go chronić. W rzeczywistości okazało się, że chcą wytrenować go na następce Kapitana Ameryki. Gail doczekała się jeszcze kilkorga dzieci z Bucky'm (mieli nawet wnuczkę Sharon), a ze Skullem przez wiele lat nie miała żadnego kontaktu. Pozwolono jej go zobaczyć dopiero w szpitalu, gdzie wylądował ze śmiertelnymi ranami zadanymi przez Steve'a.  
Można by to przedstawić jak brazylijską telenowelę, ale można by też wyciągnąć z tego niezłą dramę. 
A spotkanie Steve'a z Bucky'm po siedemdziesięciu latach trochę różniło się od tego, co mogliśmy zobaczyć w 616/MCU:
Bucky miał ten swój domek z białym płotkiem, miał psa, miał rodzinę, miał swój bujany fotel i podbierak, którego używał, gdy jeździł z wnukami na ryby. Jasne, miał raka płuc, ale przynajmniej mógł mówić, że miał długie, dobre życie. Chociaż raz Marvel dał mu coś dobrego. 
Yelena, och, no tak, nie wzięłam tego pod uwagę.
Jak myślisz, będzie musiał znów przechodzić przez to samo, co wtedy, gdy wyrwał się spod ręki Hydry?
A znasz kogoś, kto się na tym zna?
Uwielbiam twoje pozytywne podejście. Mogę nawet powiedzieć, że cieszę się, że "sprawowanie opieki" nad Jamesem w tym stanie padło na ciebie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co by było, gdyby został znów sam. 
Przyznam się, że ja też nie. Ale teraz już to wiem. Ludzie w końcu uczą się na błędach.
Nie ukrywam, że nie jestem specjalistką, ale wydaje mi się, że raczej nie. To jednak coś innego, bo tym razem minęło o wiele więcej czasu od ostatniego... zresetowania go? Wsadzenia go na krzesło? Nigdy nie wiem jak to nazwać, by nie brzmiało to przedmiotowo. Chodzi mi jednak o to, że tym razem jego mózg szybciej będzie mógł wrócić do jakiejś szeroko pojętej normy. Znaczy, normy jak dla niego, bo jednak nie oczekujmy zbyt wiele. 
Nie do końca, bo minęło już dość sporo czasu od kiedy się tym... powiedzmy, że interesowałam. Ale znam kogoś, kto zna kogoś, kto mógłby znać. To już coś. nie?
W tym przypadku można albo siedzieć i się nad sobą użalać, licząc na cud, albo można pokazać życiu środkowy palec i wziąć sprawy w swoje ręce, wierząc, że się uda. Osobiście wolę drugą opcję. Dlatego nie siedzę i nie wpatruję się w ścianę, a próbuję wbić kilka informacji do głowy Jimmy'ego. Bez problemu zawiązuje już buty. To już naprawdę coś, bo nawet przedtem kilka razy miał z tym problemy. Choć o tym miałam chyba nikomu nie wspominać.
James, od każdego przyjmiesz misję? Każdemu zdasz raport?
Nadać misje lub zażądać raportu może tylko wykazane dowództwo albo osoba znająca hasła... Protokoły. Muszą być spełnione odpowiednie protokoły i...

Astrid Löfgren

N, no identyczny nawet bez skóry. Że też tatuś zgodził się na tatuaże. Ale zaciekawiłaś mnie. Jak wyglądały relacje tego Red Skulla z rodziną? Był takim samym złym charakterem?
Tylko raczej byłby problem z kategorią wiekową, bo wydaje mi się, że już samo to, że zdarł sobie skórę jest dość brutalne i zapewne poszłoby to w stronę złagodzenia fabuły, co niekoniecznie mogłoby wyjść dobrze. Chyba że okres obejmowałby dzieciństwo i historię, jak doszło do tego, że się w ogóle pojawił. Ale fakt, mogłoby to być interesujące. Na pewno inne niż to, co dotychczas dostaliśmy, nieszablonowe i możliwe, że zaskakujące. 
Red Skull (nigdy nie podano jego imienia) naprawdę był podobny do Steve'a, tylko spójrz- klik. Oczywiście tylko z wyglądu, bo z charakteru był takim samym skurczybykiem jak Skull z 616 czy z MCU.
Red Skull nie miał żadnych relacji z rodziną. Owszem, wiedział, że jest synem Kapitana Ameryki, ale nigdy nie miał kontaktu z biologiczną matką- Gail (tak, żoną Bucky'ego). Ojciec Gail zabrał go do ośrodka, w którym miał zostać przeszkolony, zindoktrynowany i posłany do walki, tak jak ojciec. Skull się zbuntował, stał się zły i kilkukrotnie próbował zabić Steve'a, gdy już go rozmrożono. Sam Rogers nie wiedział, że jest jego ojcem i dowiedział się o tym dopiero, gdy Skull wyrzucał go z helikoptera. Cóż, gdyby się postarali, mogłoby być to nieszablonowe i zaskakujące. 
Yelena, w jaki sposób jej strzeże? Nie odstępuje jej na krok?
Cały jego życiorys to jedna wielka masakra. Boli na samą myśl. A najgorsze jest to, że cierpieć będzie zawsze.
Właśnie wiem, że to duży problem, ale można by nawet sprawę skonsultować bez bezpośredniego kontaktu. Może Sam podsunąłby ci coś, co mogłabyś wykorzystać. Przypadek Jamesa jest beznadziejny, ale skoro raz udało mu się przełamać programowanie, to teoretycznie kolejny raz też powinno się udać.
Jak w ogóle ty to wszystko odbierasz? Trzymasz się jakoś? 
Powiedzenie mu "Nie odstępuj jej na krok." byłoby raczej równie kiepskim pomysłem co "Siedź tu i nie spuszczaj z niej oczu.", bo niektóre rzeczy nadal bierze zbyt dosłownie. Dlatego teraz ma po prostu mieć ją na oku i nie pozwolić nigdzie się oddalić. 
Jimmy rozumuje teraz w dość... specyficzny sposób. Ciężko mi to określić, ale na pewno nie tak, jak za radzieckiego programowania. Zapewne jakiegokolwiek programowania. Człowiek myśli w tak... pokrętny sposób właśnie wtedy, gdy programowanie pęka. Natłok wspomnień i myśli jest wtedy tak wielki, że aż bolesny i racjonalne myślenie, analizowanie jest niesamowicie trudne, chwilami niemal niemożliwe. Dlatego sądzę, że przypadek Jamesa nie jest beznadziejny. Wręcz przeciwnie. Jimmy już miewa przebłyski. I jeśli ktoś miałby mu w tym pomóc, musi być to ktoś, kto się na tym zna. Wątpię, by facet od skrzydeł dał sobie z tym radę.
Nie ukrywam, że bywało lepiej. Ale ponoć mówi się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może i w tym przypadku jakoś się to spełni. 
James, okej, plasnęłam dłonią w czoło, żołnierzu.
Rezultat osiągniesz, a bezczynność nie jest bezczynnością. Masz inne zadanie, na nim się skup.
Skupić się na osiągnięciu rezultatów. Misja. Rozumiem.

26 października 2015

Astrid Löfgren

N, w sumie Steve'a juniora w postaci Red Skulla nawet chętnie bym zobaczyła, tylko wtedy już totalnie padłabym ze śmiechu. Feige'a trzeba całować po stopach. Czasami. Bardzo czasami. 

Och, tylko spójrz na juniora i powiedz, że to nie skóra zdarta z tatusia <3 I to bardzo dosłownie, bo naprawdę zdarł sobie skórę z twarzy, bo był za bardzo podobny do Steve'a.
Chociaż przyznaję, że ten motyw wpleciony do MCU mógłby prezentować się naprawdę ciekawie. Film ze Skullem mógłby pojawić się zamiast CA:WS, a fabuła nie musiałaby nawet ulec jakiejś wielkiej zmianie. Skull mógłby być tutaj synem Steve'a i Peggy, skoro to ona jest wielką miłością filmowego Capa. 

Yelena, ile ona właściwie ma lat? Jak Jamie na nią reaguje, o ile w ogóle reaguje?
Albo by tego konia nie znalazł. Też tak sądzę. Zresztą kiedyś mu mówiłam, że w jego przypadku błędy są dobre.
Nie no, nie mogę wyjść ze zdumienia, że on naprawdę jest chodzącym nieszczęściem. Aż mi głupio, że narzekam.
Zbyt wielkiej wiedzy na ten temat nie mam, ale z tego co mówił sam James i po trosze Sam, to nie było ciekawie. Zresztą łatwo spróbować sobie to wyobrazić.
A może właśnie Sam? Sam jest dobry w "składaniu" psychiki, że tak to bardzo kolokwialnie ujmę. Wiem, że to pewnie za mało, ale początek czemu nie. Pomyślałam nawet o Stevie, ale to chyba by było niebezpieczne, skoro szanowny James szuka misji, której nie pamięta.  
Brakuje jej dwóch miesięcy do dwudziestki. Dla mnie to jednak nadal dziecko. Buntujące się przed tym wszystkim, skrzywdzone, ale ciągle niewinne dziecko, którego trzeba pilnować. I to właśnie robić ma Jimmy. Ja mam pewność, że nic jej się nie stanie, a on ma czym zająć myśli. I choć Lika nie jest z tego zadowolona, na razie nie ma innego wyjścia. 
James to naprawdę dobry facet, ale urodzony pod cholernie pechową gwiazdą, jak lubi mówić. Czytałam o nim, widziałam, co robił, jak się zachowywał. Naprawdę niczym na to nie zasłużył.
Wiem tylko, że to facet, który teraz działa w Avengers. A biorąc pod uwagę to, że po ostatnim numerze nie mam już raczej co liczyć na pomoc Hawkguy'a, jest to dość spory, utrudniający sprawę problem. Tym bardziej, że James może okazać się trochę... nieprzewidywalny i jego potencjalne spotkanie z facetem, którego miał wyeliminować, mogłoby się źle skończyć. Tak samo w przypadku Kapitana i Romanowej. Dlatego to problem.
James, minie. Samoistnie czy nie, ale minie. Nic sobie na siłę nie próbuj przypominać, bo skutek będzie odwrotny.
 Brak rezultatów jest niedopuszczalny. Bezczynność w tej sprawie jest... bezsensowna. Sprecyzuj.

Avada Simpson

N niby raacja, ale to że Bucky'ś jest w stanie... w jakim jest i to uwaga werble: TWOJA wina. Nie Marvela, nie Disneya, ani nikogo innego. Twoja. O ja N ty potworze... Ja wieem, ale jeśli on nie będzie nas już pamiętał. Tak w ogóle. Na zawsze. Tak źle mi się napisało, ale pierwsze skojarzenie to samo :D
Ależ ja wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina, nie próbuję zrzucać tutaj na nikogo winy (no, może trochę na pana Brubakera, bo to on wpakował Bucky'ego w całą tę sprawę z WS) i wiem, że zły człowiek ze mnie. Mam jednak niepodważalny argument, który kazał mi to zrobić- to Bucky. Gość dostaje kopa od życia średnio dwa razy na tydzień.
Yelena ale mi smutno. Współczuję. Wiem że powinnam współczuć jemu, ale ty pewnie czujesz się gorzej... Pierdyknij mu w łepetynę doniczką. Jeśli cię nie zabiję, to znaczy że zadziałało.
Czuję się jak ostatnia... ciężko wybrać mi najdosadniej odzwierciedlające to określenie, bo to moja wina. Najpierw sprawa z Liką, a teraz... to. Wierz mi, że chciałabym, by przyłożenie mu czymś zadziałało. Albo chociaż sprawiło, że się wścieknie, bo to oznaczałoby jakąś poprawę. Teraz mogę opowiadać mu nawet najbardziej absurdalne historie, przywoływać jego słowa, pokazywać zdjęcia, ale i tak nie wywoła to innej reakcji niż obojętność. 
Boże. Moje serce właśnie wpadło w depresję, i idzie się leczyć. Wyjaśnij? Nie umiem. Boże, James, jesteś najbardziej pechowym człowiekiem na świecie.
Naprawię to. Ja nie zawodzę. Naprawię to.

Avada Simpson

N boże coś ty zrobiła, ty zły człeku?! ;o Bony N, nie podoba mi się to...
(N a ty mówisz że nie ma szczęścia chłopak! to wszystko przez ciebie, tego nie da się zwalić na nikogo innego!)
 Pozdrowionka dla ludzi urodzonych w październiku! Oficjalnie starsza o rok :D
On naprawdę nie ma szczęścia, a coś takiego nie zdarza mu się ani pierwszy, ani ostatni raz. Chyba nikt (z nim na czele) nie oczekiwał, że już zawsze będzie dobrze? Mimo wszystko- to Bucky, więc z góry wiadome jest, że da sobie radę i jeszcze będzie zrzędził w najlepsze. Bo to Bucky.
I wiem, że to "Bony N" najpewniej jest błędem, ale skojarzyło mi się z tym :P

I wszystkiego najlepszego!
Zresetowało? Ale jak to?! Czyli to wszystko czego dowiedział się, przypomniał sobie, albo ktoś mu opowiedział puf! znikło? Stracił pamięć... Znowu. Yelena, ten to ma jednak ,,szczęście" Jak chcesz go... odresetować? 
Mniej więcej właśnie tak to wygląda. Część tego nadal gdzieś tam nadal jest i strzępki od czasu do czasu wychodzą na wierzch, ale... nie ma porównania do tego, jaki był jeszcze tydzień temu. Żadnego wykłócania się, żadnego dyskutowania, przewracania oczami, żadnych docinek- po prostu robi, co mu każe, a w przerwach patrzy gdzieś przed siebie. Więc powiedzmy, że... to etap, w którym bez problemu skręci komuś kark, ale nie potrafi się nawet sam ogolić. 
Kilka razy zdarzało mu się już, że miał problemy z przypominaniem sobie niektórych rzeczy, nie pamiętał swojego imienia albo nie wiedział, gdzie właśnie jest, W takich przypadkach przechodziło to samoistnie. Prędzej lub później, ale przechodziło. Nigdy nie miało to jednak aż takiego zakresu, więc czekanie na cud odpada. Trzeba będzie więc znaleźć inne, jak najmniej inwazyjne i bolesne rozwiązanie.   
James ogarnij się. Jak możesz nie wiedzieć jak się czujesz? Chłopaku, stuknij się doniczką w łeb, żeby ci przeszło, ale nie bądź taki... oklapły.
Serio? Ty mówisz że coś jest awykonalne? Jesteś 90-latkiem, który ma metalowę ramię, a którego były najlepszy (ale czy ja wiem?) przyjaciel urósł z 1.60 do przeszło dwóch metrów, i który latał po nazistowskich Niemcach, jako żywa flaga? I mówisz że cofnięcie się w czasie 70 lat, jest awykonalne? 
Nie wiem o czym mówisz. Ten rozkaz nie ma sensu. Wyjaśnij.

25 października 2015

Astrid Löfgren

N, o Inhumans to słyszałam, że niezłe akcje się kręcą. Ale nie spodziewałam się, że to jest na takim poziomie, a właściwie poniżej niego, że aż można wołać o pomstę do nieba.
Nie o nazwiska chodzi, bo wystarczy Feige i wszystko jasne, ale właśnie o współpracę między tymi od komiksów, a tymi od MCU. Nawet sobie nie chcę wyobrażać, jak wyglądałoby typowo kanoniczne MCU. Chyba wszystkiego można byłoby się spodziewać. Romanse Nataszki byłyby pikusiem. 
Sama w sobie akcja z Inhumans nie byłaby aż taka zła, ale w połączeniu z całą resztą to już inna bajka.
Cóż, wszystko zależałoby od tego, w jaką stronę wszystko by poszło. Mogłoby wyjść z tego naprawdę dobre kino superhero, choć przydałby się do tego trochę wyższy próg wiekowy, ale mogłoby wyjść też z tego... coś. Pietro i Wanda mieliby romans, Doom chodziłby w zbroi zrobionej ze skóry swojej ukochanej, Nightcrwler byłby papieżem, przed szkołą Xaviera staliby ukrzyżowani mutanci, Red Skull byłby synem Steve'a, zbroja Tony'ego byłaby w nim zakochana, a Bucky umierałby w każdym kolejnym filmie. Czyli jednak Feige nie jest aż taki zły.
Yelena, pewnie była wściekła. I przerażona. Oswoiła się choć trochę? Jak w ogóle to wszystko przyjęła?
Ja wiedziałam, że ta jego pierdołowatość wyjdzie na wierzch nawet po siedemdziesięciu latach, a zgrywanie herosa według mnie idealnie się w to wpasowuje, zważywszy na fakt, że wiecznie wpada w jakieś gówno i mało kto chce mu pomóc się z niego wydostać.
Wrócił tak jakby do poziomu wyjściowego? Biedaczek. Coraz bardziej mi go szkoda. Masz pomysł, jak to odkręcić? Może ktoś byłby w stanie pomóc? 
Każdy byłby wściekły i przerażony po czymś takim. Nie chciała ze mną rozmawiać, kazała trzymać się jak najdalej i uważała to za jakiś chory żart, co wydaje mi się całkiem normalną reakcją. Lika tak naprawdę ciągle jest dzieckiem, które nie potrafi się w tym wszystkim odnaleźć. 
Trzeba mu przyznać, że miał rację, mówiąc, że jest naprawdę beznadziejnym materiałem na rycerza na białym koniu. Z jego szczęściem pewnie oberwałby jeszcze od konia. Ale to jednak w pewnym sensie było dobre. Popełniał błędy jak każdy człowiek, a nie był idealną maszyną, o czym znowu trzeba mu przypomnieć.
Nie do końca wiem, jak w jego przypadku wyglądał "poziom wyjściowy", bo w jego przypadku posuwali się o wiele dalej niż w... przypadkach, z którymi miałam do czynienia. Czasem pamięta swoje imię, czasem wie, kim jestem. czasem nie wie nic i chce zdawać sprawozdanie z misji, a potem wpada w panikę, bo nie może przypomnieć sobie żadnej misji. Mamy też drobne problemy z pytaniami zawierającymi w sobie "chcesz", "chciałbyś" albo "wolałbyś", ale pracujemy nad tym. Pamiętam kilka rzeczy, które lubił albo tolerował, więc staram się mu je podsuwać. Niewiele to jednak da i trzeba będzie znaleźć kogoś, kto wiedziałby, jak to to naprawić. A to już problem. Kolejny zresztą.
James, mam nadzieję, że chociaż zachowujesz spokój w tym niespokojnym czasie. Nie powiem, że wszystko się ułoży, bla bla, ale powiem, że wiem, że to minie.
Minie? Wiem, że muszę pamiętać, ale...nie potrafię.

Avada Simpson

N coś ty zrobiła z naszym zrzędą? Bo trochę zachowuję się jak nie nasza zrzęda, i dosyć się martwię.
Ja? Ależ ja nie wiem, o co chodzi . Zostawić go samego na tydzień i jak to się kończy...
Wiem, wiem, jestem zła.
Yelena co tam się stało? Co wy macie naprawić? Czemu Bucky zachowuję się bardzo, bardzo dziwnie?
Porządnie oberwał i zwyczajnie go - mam nadzieję, że wybaczy mi to określenie, gdy wróci do normy - zresetowało. I to właśnie to musimy naprawić. Tyle, że nie wiem jak. Ale jest już lepiej, nie zachowuje się tak dziwnie jak jeszcze kilka dni temu, wierz mi. Powoli też zaczyna już przyswajać niektóre informacje, choć to mały promil tego, co powinien wiedzieć. Ale naprawimy to.
No można powiedzieć że rozmawiałam z wcześniejszym tobą. Takim trochę młodszym. Tak jakbym przeniosła się w czasie. Bucky co ci jest? Dziwnie się zachowujesz...
Boże N, aż mi się serducho ściska! Co tu się dzieję?! ;o
Taka mis... to nie mogłoby się powieść. To akwykonalne.
I ja czuje... nie wiem.

Astrid Löfgren

N, czasami przestaję żałować, że słabo znam się na komiksowym świecie Marvela. Naprawdę.
Za filmy odpowiadają ci sami ludzie co za komiksy? Jak z tym w ogóle jest, jeśli się orientujesz?
Cóż, poziom komiksów zaczął spadać gdzieś tak koło 2010 roku. Przedtem większość wszelkich twistów fabularnych była jeszcze na całkiem znośnym poziomie, a Marvel nie próbował na siłę promować postaci, które chce pokazać w swoich filmach, ani robić z Inhumans nowych mutantów.
A jeśli chodzi o twórców, nie potrafię podać tutaj wszystkich nazwisk, ale niektórzy twórcy komiksowi pomagają w jakiś sposób w tworzeniu filmów. Nie mają oczywiście na to jakiegoś wielkiego wpływu, bo wszystko zależy tutaj tak naprawdę od decyzji Feige'a, ale nie raz udzielali rad podczas tworzenia scenariusza- jak np. pan Brubaker przy CA:WS. 
Yelena, uuła, no to nieźle musiało boleć, ale chwila, co za kłamstwo? Dowiedziała się, kim naprawdę byli jej rodzice i kim jesteś ty? Została z wami?
I co się stało z Jamesem? Bo trochę mi przypomina dziecko pierwszego dnia w przedszkolu i mówię to całkiem poważnie, bez krzty uśmiechu.
Powiedzmy, że przez ostatnie kilkanaście lat zatajałam przed nią kilka dość istotnych spraw. Jak na przykład to, że jej matka była radzieckim szpiegiem, a ojciec dość wysoko ustawionym urzędnikiem KGB. Albo to, że nie jestem wcale jej ciotką, i że wcale nie mam na imię Laura, I że poznałam jej matkę w czasie szkolenia na super tajnych, radzieckich szpiegów. Tak, to raczej są dość istotne sprawy, które jednak sporo zmieniają.
Cóż, muszę przyznać, że dziecko z przedszkola jest jednak lepszym określeniem niż dobitne "zombie", którym raczy go Lika. Jednak nic w tym chyba dziwnego, Jimmy najpewniej ją trochę przeraża.  Dupek miał trzymać się na uboczu i pilnować, by nic nie wymknęło się spod kontroli, a nie zgrywać herosa, bo zawsze trzeba składać go po tym do kupy. Potrafię go pozszywać, nie ma problemu, jednak to... Nawet nie potrafi dokładnie powiedzieć, co się wydarzyło, prócz tego, że oberwał w głowę. Szczęście w nieszczęściu, że nie była to zwykła kula, bo tego najpewniej nie przeżyłby nawet ze swoją przyśpieszoną regeneracją. A tak skończyło się tylko na tym, że na pytanie o to, jak mam na imię, odpowiada "Wdowa", a swojego nie pamięta przez większość czasu. Ale naprawimy to. Musimy.
James, przerażasz mnie. W coś ty się znowu wpakował...
Moim... Problem tym, że nie wiem.

Avada Simpson

Boony już wracamy ;) hop siup! :D 
Yelena co tam? Jak tam wasze tajne sprawy? Nie ma śladów krwi na tapicerkach? ;)
Szczerzę mogę przyznać, że wolałabym kolejny raz musieć spierać jego krew z tapicerki, niż kilkanaście razy dziennie odbywać rozmowy, które i tak nie dają żadnego, długotrwałego efektu. Raz pamięta, raz nie, a ja nie wiem, jak to mamy to naprawić. A dupek miał tylko na siebie uważać i się nie wychylać.
Heej James :D Stęskniłeś się za mną? Ja za tobą bardzo, bo wcześniejszy ty pluł tym swoim uroczym ma'am w każdym prawie zdaniu :D Ale i tak obaj jesteście świetni ^^
Ja... wcześniejszy ja? Nie rozumiem. 

Astrid Löfgren

N, a już myślałam, że to jednak coś bardziej oryginalnego. Kończą się pomysły i to dramatycznie. W ogóle ostatnio mnie oświeciło, że Marvel działa na zasadzie powielania. Jak nie parę śmierci jednej postaci i jej zmartwychwstawanie, to tworzenie analogicznych, właściwie takich samych tworów. Albo to tylko mylne wrażenie.
/Marvel od dawna działa na zasadzie: 1) Ściągnąć od DC 2) Ściągnąć od samego siebie 3) Wpaść na totalnie z tyłka wyjęty pomysł, który potem trzeba będzie odkręcić innym, z tyłka wyjętym pomysłem. Łatwo zorientować się, że to już nie ten poziom, co jeszcze kilka lat temu, kiedy jeszcze MCU nie istniało. Od tamtego czasu Marvel zaczął za bardzo kombinować, zaniedbywać postaci do których nie ma praw i za bardzo eksponować te, które już są albo dopiero pojawią się w filmach.
Yelena, a co z Liką? Wyszła z tego bez szwanku? Kurczę, tak mi oboje odpowiedzieliście, że aż czekam na dalsze zagadki. 
"Bez szwanku" to zdecydowanie zbyt wielkie słowo. Nikt nie wychodzi bez szwanku z porwania, tym bardziej wtedy, gdy zaledwie chwilę później dowiaduje się, że pół jego życia okazało się być zwykłym kłamstwem. Może nie ma wielkich szkód fizycznych, ale z psychiką trochę gorzej. Raczej nie jestem już jej ulubioną ciocią.
James, jakiś chyba mało przekonany o tym jesteś, co?
Mówi, że musimy to naprawić, więc musimy to zrobić. Nie do końca jednak wiem, czym to jest.

24 października 2015

Astrid Löfgre

Chyba Piotruś pozazdrościł starszym kolegom. Czym Parker Industries się zajmuje?
A to jajcarz z tego Tony'ego.
Parker Industries to takie drugie Stark Industries. A żeby było jeszcze oryginalniej, świat sądzi, że Spider-Menem jest ochroniarz Parkera, nie on sam. Czyli zupełnie tak samo, jak było w przypadku Tony'ego. Komuś chyba kończą się pomysły.
Yelena, James: jak się sprawy mają? Już po wszystkim?
W tej branży tak naprawdę nigdy nie jest po wszystkim. Uda się naprawić jedną rzecz, a inna zaczyna się chrzanić. Ale udało nam się to załatwić i to w miarę po cichu, nowi znajomi nie pisną słówka, całą resztę też jakoś da się naprawić, nawet całkiem dobrze nam idzie, więc mogę chyba powiedzieć, że niedługo będzie po wszystkim. Naprawimy to.

Już po wszystkim. Będzie dobrze. Naprawimy to.
 

Astrid Löfgren

N, no i właśnie to jest problematyczne, bo tak naprawdę do końca nie ma się pewności, czy to kontinuum czy już nie.
Co, wyszło coś jeszcze dziwniejszego?
/Cóż, może nie tyle "jeszcze dziwniejszego", ale nadal dziwnego. 
/Peter Parker nie jest już pomieszkującym u cioci nieudacznikiem, który próbuje dorobić, sprzedając zdjęcia do gazet i bardziej niż Spider-Mana, przypomina teraz Iron Mana albo Batmana. Pająk jest teraz szefem międzynarodowej korporacji Parker Industries i z bujania się na pajęczynach, przerzucił się na jazdę swoim Spider-mobilem. 
/A Tony jest jeszcze większym dupkiem niż zwykle. Rozdał program Extermis (nope, nie wygląda on tak, jak pokazano w IM3) za darmo, a potem zaczął żądać regularnych opłat za wykorzystywanie go. Jedyne 99,99 dziennie!

Powrót do teraźniejszości

Kto się stęsknił?

23 października 2015

Astrid Löfgren

N, specjalnie mnie to nie dziwi, bo zdążyłam już zauważyć, że czasem najbardziej nieprawdopodobne scenariusze jakimś dziwnym trafem się urealniają. A w tym przypadku prawdopodobieństwo rośnie, bo skoro Ventolin jest jaka jest, to bardziej nieprawdopodobne wydaje się, że wszystkiemu winna miłość. Tylko co z dziećmi? Zabicie Bucky'ego byłoby oznaką jakiegoś wyrafinowania. Stanęłaby przed dylematem, czyje dobro jest ważniejsze.
/Z tymi dziećmi jest taki problem, że teraźniejszy Bucky jest przekonany, że nie może ich mieć, więc raczej nawet nie zaprząta sobie głowy planowaniem rodziny i kolekcjonowaniem wyprawki. Dzieci pojawią się w przyszłości, bo to "stary" Bucky przywoływał tę scenę. A przynajmniej powinny się pojawić, bo jeśli weźmiemy pod uwagę całą tę sprawę z Secret Wars i Bucky'm umierającym po kolei w każdym kolejnym uniwersum, ciężko stwierdzić, czy tamta wersja przyszłości nadal jest aktualna. Marvel ostatnio prześcignął samego siebie w kolejnych absurdach i mieszaniu w fabule.
/Jednak, gdyby fabuła pozostała bez zmian, należy pamiętać, że Ventolin przede wszystkim jest królową, a dopiero potem dziewczyną Bucky'ego, który na sporej części planet postrzegany jest jako zagrożenie. 
Howard, jako naukowiec powinieneś wiedzieć, że nierozsądne jest nie rozpatrywanie innych możliwości, nawet tych, które wydają się niemożliwe. Ale skoro jesteś pewien swego, to nie wnikam.
A pracowałeś nad czymś, co powodowałoby, że ludzie stawaliby się nieśmiertelni? Naszła mnie taka refleksja, bo nie zakładasz, że będziesz miał w przyszłości potomków, więc zastanawiam się, co po tobie zostanie i czyje to będzie. Przepraszam, jeśli to zbyt śmiały temat. 
/Nie mówię, że zupełnie nie biorę tego pod uwagę. To byłoby z mojej strony, kolokwialnie mówiąc,  naprawdę nierozsądne. Mówię, że nie widzę potrzeby tracenia czasu na zbytne roztrząsanie się nad tym. Czas jest czymś, czego zawsze nam brakuje, wiec wolę poświęcać go na rozwiązywanie realnych problemów i zagrożeń.
/Cóż, serum Erskine'a wpływa na regenerację komórek i proces starzenia się, znacznie go wydłużając. Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia, wydaje mi się, że takie rozwiązanie jest lepsze niż nieśmiertelność. Oczywiście zależy też, czy mówimy tutaj o niemożliwości zabicia danego człowieka, czy o wiecznej młodości, która wcale nie jest tak niemożliwa do osiągnięcia. jak mogłoby się wydawać. Można będzie tego dokonać, ale jeszcze nie teraz, nie z tą wiedzą, tą technologią. Niektóre odkrycia muszą jeszcze trochę poczekać.
Steve, ale przypadkiem, że przypadkiem? Takim naprawdę przypadkiem? W jakich okolicznościach te przypadki miały miejsca? 
/Mamy snajpera, który potrafi postrzelić własną nogę, więc nikogo nie powinien dziwić specjalista od materiałów wybuchowych, który przypadkiem coś wysadza. A Dernier robi to nadzwyczaj często. I coraz trudniej wierzyć, że to naprawdę przypadki.
Bucky, wiesz, jest jeden taki, który nawet niewinne słówko odbierze jako szczyt pogardy, więc wolę dmuchać na zimne i zawczasu wyjaśnić, niż się później tłumaczyć i przepraszać. Niektórych może ta dziwność radzić, niektórych bawić. Ale to fajna sprawa, że mimo wszystko pozostaliście tacy sami. To chyba trochę ułatwia sprawę, co?
/Naprawdę ciężko mnie urazić, więc nie musisz być aż tak zapobiegawcza, ma'am. Zawsze uważałem, że lepiej mówić to, co naprawdę leży na sercu.
/Nawet nie próbujemy się oszukiwać, że jesteśmy tacy sami jak dawniej. Nie jesteśmy, ale zachowywanie się w ten sposób naprawdę pomaga. 

Astrid Löfgren

N, a później się okaże, znając szczęście Bucky'ego, że Ventolin tak naprawdę go nienawidzi, omamiła go, żeby w końcu zabić, a że przy okazji dobrze się bawiła to już inna historia. Kwiatek okaże się trujący i biedak umrze, bo z nim hasał zbyt często. Logika.
Nawet nie ma sensu się zakładać o rzecz oczywistą.
Może cię zdziwię, może nie, ale jednak ta teoria ma sens. Ventolin uchodziła za wielką pacyfistkę, nienawidziła wojny i była gotowa zrobić wszystko, by zapewnić swojej planecie bezpieczeństwo. A Bucky to gość, przed którym tyłkami trzęsie ostatnio pół galaktyki, bo ma na sumieniu zabójstwo kilku ważnych gości- już nie tylko ziemskich prezydentów, ale też królów kosmicznych potęg. Więc znając szczęście Bucky'ego, teoria, że Ventolin go uwiodła, wykorzystała do ocalenia własnej planety, a potem spróbuje go zabić, nie jest wcale taka niemożliwa. Bo to Bucky. Facet zawsze dostaje od życia kopa w tyłek.
Steve Howard, chodziło mi tu o tę drugą osobę, na której udałoby się eksperyment wykonać i to z powodzeniem, ale przez inną instytucję, że tak powiem, a mam wrażenie, że mówisz jedynie o Stevie (odmień ktoś, jeśli wkradł się błąd) Rozpatrując to analogicznie, czy tej jednostce także włos z głowy by nie spadł. Chyba że potrzeba by było jedynie próbek od Steve'a, co wydaje mi się mało prawdopodobne, bo podchodząc do tego z perspektywy naukowej, wydaje mi się, że należałoby zbadać także drugą osobę pod kątem skuteczności tego waszego przedziwnego specyfiku, między innymi to czy serum w obu przypadkach jest tożsame czy nie. Przecież mogłaby być znacząca różnica między specyfikami, ale ich skutki niemal takie same, czyż nie? Tak samo jak mogłyby być takie same, ale skutki inne.
Och, wiem. Co uważasz za najbardziej spektakularne ze swoich osiągnięć, pomijając "nowego Steve'a"?
/Mówię jedynie o Stevie, bo nie widzę potrzeby tracenia czasu na roztrząsanie się nad czymś, czego nie ma. Trzeba myśleć realnie. Użycie serum zakończyło się sukcesem tylko w dwóch przypadkach- Steve'a i  Schmidta. Tak, wiemy, że nie my jedni staramy się je odtworzyć, ale realne szanse ma na to tylko nasza droga Hydra, która posiada część schematów i próbki. Ale gdyby im się to udało, nie trzymaliby rezultatów w ukryciu. Za bardzo lubią chwalić się każdą nową zabawką. 
/Założyłem Stark Industries, produkowałem samoloty i broń dla wojska, eksperymentowałem z vibranium, pomogłem poskromić promieniowanie Vita. Ostatnio stworzyłem gaz, który sprawia, że człowiek może nie spać przez wiele dni- jest on jednak nadal w fazie testów, Skromnie mówiąc, byłoby tego jeszcze całkiem sporo.
  
Steve, pilnować, czyli co przez to masz na myśli?
Czyli niczego przypadkiem nie podpalać, nie wysadzać, nie burzyć... Nie powodować większych strat, niż jest to konieczne.
Bucky, jesteście obydwaj tak specyficzni, że aż nie da się uśmiechnąć. Żebyś źle mnie nie zrozumiał: mówiąc "specyficzni" mam na myśli wasze przedziwne, z mojej perspektywy, okazywanie przyjacielskiej sympatii. Czy braterskiej nawet, powiedziałabym. Pewnie cały czas na nerwy sobie nie działacie, ale to tak, hm, uroczo brzmi, że aż ojeju, no.
Wiem, że nie chciałaś nas obrazić, ma'am. "Specyficzni" to naprawdę dobre określenie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym nasze zachowanie może wydawać się... dziwne. Ale tacy już byliśmy i nadal jesteśmy, więc nie widzę sensu w dostosowywaniu się tego, co uznawane jest za normalne, przystające osobą w naszym wieku i naszej sytuacji. Życie jest na to zbyt krótkie.

Anonimowy

Steve mówi  “Don’t worry, Bucky. I won’t let anything happen to you”
Bucky mówi: