N, o Inhumans to słyszałam, że niezłe akcje się kręcą. Ale nie spodziewałam się, że to jest na takim poziomie, a właściwie poniżej niego, że aż można wołać o pomstę do nieba.
Nie o nazwiska chodzi, bo wystarczy Feige i wszystko jasne, ale właśnie o współpracę między tymi od komiksów, a tymi od MCU. Nawet sobie nie chcę wyobrażać, jak wyglądałoby typowo kanoniczne MCU. Chyba wszystkiego można byłoby się spodziewać. Romanse Nataszki byłyby pikusiem.
Sama w sobie akcja z Inhumans nie byłaby aż taka zła, ale w połączeniu z całą resztą to już inna bajka.
Cóż, wszystko zależałoby od tego, w jaką stronę wszystko by poszło. Mogłoby wyjść z tego naprawdę dobre kino superhero, choć przydałby się do tego trochę wyższy próg wiekowy, ale mogłoby wyjść też z tego... coś. Pietro i Wanda mieliby romans, Doom chodziłby w zbroi zrobionej ze skóry swojej ukochanej, Nightcrwler byłby papieżem, przed szkołą Xaviera staliby ukrzyżowani mutanci, Red Skull byłby synem Steve'a, zbroja Tony'ego byłaby w nim zakochana, a Bucky umierałby w każdym kolejnym filmie. Czyli jednak Feige nie jest aż taki zły.
Yelena, pewnie była wściekła. I przerażona. Oswoiła się choć trochę? Jak w ogóle to wszystko przyjęła?
Ja wiedziałam, że ta jego pierdołowatość wyjdzie na wierzch nawet po siedemdziesięciu latach, a zgrywanie herosa według mnie idealnie się w to wpasowuje, zważywszy na fakt, że wiecznie wpada w jakieś gówno i mało kto chce mu pomóc się z niego wydostać.
Wrócił tak jakby do poziomu wyjściowego? Biedaczek. Coraz bardziej mi go szkoda. Masz pomysł, jak to odkręcić? Może ktoś byłby w stanie pomóc?
Każdy byłby wściekły i przerażony po czymś takim. Nie chciała ze mną rozmawiać, kazała trzymać się jak najdalej i uważała to za jakiś chory żart, co wydaje mi się całkiem normalną reakcją. Lika tak naprawdę ciągle jest dzieckiem, które nie potrafi się w tym wszystkim odnaleźć.
Trzeba mu przyznać, że miał rację, mówiąc, że jest naprawdę beznadziejnym materiałem na rycerza na białym koniu. Z jego szczęściem pewnie oberwałby jeszcze od konia. Ale to jednak w pewnym sensie było dobre. Popełniał błędy jak każdy człowiek, a nie był idealną maszyną, o czym znowu trzeba mu przypomnieć.
Nie do końca wiem, jak w jego przypadku wyglądał "poziom wyjściowy", bo w jego przypadku posuwali się o wiele dalej niż w... przypadkach, z którymi miałam do czynienia. Czasem pamięta swoje imię, czasem wie, kim jestem. czasem nie wie nic i chce zdawać sprawozdanie z misji, a potem wpada w panikę, bo nie może przypomnieć sobie żadnej misji. Mamy też drobne problemy z pytaniami zawierającymi w sobie "chcesz", "chciałbyś" albo "wolałbyś", ale pracujemy nad tym. Pamiętam kilka rzeczy, które lubił albo tolerował, więc staram się mu je podsuwać. Niewiele to jednak da i trzeba będzie znaleźć kogoś, kto wiedziałby, jak to to naprawić. A to już problem. Kolejny zresztą.
James, mam nadzieję, że chociaż zachowujesz spokój w tym niespokojnym czasie. Nie powiem, że wszystko się ułoży, bla bla, ale powiem, że wiem, że to minie.Minie? Wiem, że muszę pamiętać, ale...nie potrafię.
N, w sumie Steve'a juniora w postaci Red Skulla nawet chętnie bym zobaczyła, tylko wtedy już totalnie padłabym ze śmiechu. Feige'a trzeba całować po stopach. Czasami. Bardzo czasami.
OdpowiedzUsuńYelena, ile ona właściwie ma lat? Jak Jamie na nią reaguje, o ile w ogóle reaguje?
Albo by tego konia nie znalazł. Też tak sądzę. Zresztą kiedyś mu mówiłam, że w jego przypadku błędy są dobre.
Nie no, nie mogę wyjść ze zdumienia, że on naprawdę jest chodzącym nieszczęściem. Aż mi głupio, że narzekam.
Zbyt wielkiej wiedzy na ten temat nie mam, ale z tego co mówił sam James i po trosze Sam, to nie było ciekawie. Zresztą łatwo spróbować sobie to wyobrazić.
A może właśnie Sam? Sam jest dobry w "składaniu" psychiki, że tak to bardzo kolokwialnie ujmę. Wiem, że to pewnie za mało, ale początek czemu nie. Pomyślałam nawet o Stevie, ale to chyba by było niebezpieczne, skoro szanowny James szuka misji, której nie pamięta.
James, minie. Samoistnie czy nie, ale minie. Nic sobie na siłę nie próbuj przypominać, bo skutek będzie odwrotny.