#1 Końcówka najlepsza.. Jakby na wspomnienie tego, jak może kiedyś zachowywali się w okopach.
Sama na miejscu Bucky'ego wykorzystywałabym na swoją korzyść szwankowanie pamięci, ale informacje o innych żołnierzach mógłby prędzej przekazać. Nawet jeśli dalej nikogo nie traktuje jako przyjaciół.
[link] w mojej wyobraźni oni tak ciągle na siebie spoglądają ;o
#2 Ale nie dajesz mu Wakadnowskich śliwek! :(
Już słyszę krzyk fangirlowy na ten przytulas, może ludzie z Marvela woleli zadbać o swoje bębenki? ;D
Grumpy! Ale do postaci tej pasuje tylko kot, z psem go nie widzę.. Cap jest jak piesio.
/Tak przeglądałam instagrama, do którego podrzuciłaś link, i znalazłam to. Uwielbiam :P Ale przechodząc do rzeczy - ta końcówka miała być właśnie takim małym przebłyskiem tego, że pod tą skorupą ciągle jest cząstka tamtego gościa. Mały przebłysk, ale mówi dużo.
/Bucky przecierpiał tyle, że chyba nikt nie ma mu jakoś szczególnie za złe tego, że czasem wykorzystuje problemy z pamięcią na swoją korzyść. Jednak czasem przesadza i nie mówi nikomu niczego, czasem zachowując dla siebie informacje, które powinien przekazać reszcie. Jak w tym przypadku.
/A wiesz, że w mojej jest podobnie :P? Bucky nie traci czasu na takie opisy, ale Steve za to będzie zwracał na to większą uwagę. A muszę wreszcie zabrać się za jakąś notkę z jego perspektywy.
/Winnie dostanie banana. Może być? Takiego prawdziwego, bez grama chemii.
/Ale gdyby nie to, byłby to pewnie najbardziej rozpowszechniany gif z wszystkich marvelowskich filmów :P
/Bo Bucky jest jak kot - śpi w dziwnych miejscach, jest humorzasty, chodzi własnymi drogami, mruczy, gdy drapie się go... A nie, czekaj, to ostatnie nie.
Wiesz, może udawaj że się przed nim chowasz, on się będzie zakradać. Takie ćwiczenie połączone z odbudową relacji. Facet ma mentalnie 90tkę, chyba wie jak zadbać o siebie? Ale dbaj i martw się. Tak robią przyjaciele.
/Bucky może i ma prawie sto lat według metryki, ale tak naprawdę to wciąż dwudziestoparolatek. Z bagażem doświadczeń, którym mógłby obdzielić sporą grupę osób, ale jednak. Kiedy... spadł, miał dwadzieścia trzy lata. To naprawdę niewiele. Oczywiście nie sugeruję teraz, że Buck nie potrafi o siebie zadbać, skądże. Jest tutaj, żyje, więc pokazał, że potrafi. Ale to mój przyjaciel i chcę mu pomóc, jakoś wynagrodzić to wszystko.
Tak. Minutę ciszy robię.
/Okej... Ja mam to gdzieś, a ty robisz minutę ciszy. Coś tu chyba jest nie tak, nie sądzisz? Poza tym, za czym tu płakać? Dobra, dziecka nie zrobię. Może i dobrze? Byłbym beznadziejnym materiałem na ojca.