Ach ta auto korekta... Czasem naprawdę dziwaczne rzeczy z tego wychodzą :D
Angie właśnie pojawiła się w tej dziwacznej musicalowej scenie, którym był sen Peggy, kiedy została uprowadzona przez Frost. Nie ma to jak w takiej chwili śnić o tym, którego z dwóch kandydatów wybrać. A co do Angie, to niby była, a jednak jej nie było... niestety :(
Siostrzenicą... no tak, zawsze mi się to myli ze względu na nazwisko. Skoro Carter to byłam przekonana, że nazwisko po ojcu, ale zdarzają się wyjątki. No też ciekawa jestem jak rozwiążą tą kwestię. Steve w ogóle wie, że Sharon jest spokrewniona z jego ukochaną? W WS nawet nie wiedział jak miała na imię ^^
Ja tam byłam w szoku po śmierci Pietro. Nie spodziewałam się, że uśmiercą bohatera w jego pierwszym filmie i to jeszcze w taki głupi sposób.
W filmach, nawet takich miło jest czasami zobaczyć coś realistycznego, a Cap ginący w każdym filmie i zmartwychwstający w następnym to nie jest coś realistycznego :/
A co do uśmiercenia Capa w Civil War to filmweb, kiedyś całkiem zgrabnie przekształcił tą historię, jako że niby Crossbones pod hipnozą Sharon Carter zabił Kapitana. Ciekawe co biedny Stevie zrobił Sharon, że taki mu los zgotowała. Chce to zobaczyć w filmie :D
Ach no tak! Loczek... Całkowicie o nim zapomniałam :D Kto by pomyślał.
/Przeróżne kwiatki i zdania o całkowicie zmienionym kontekście wychodzą, ot co. Dlatego chyba lepiej nie ufać autokorekcie, bo tylko bardziej uprzykrza życie.
/Naprawdę była tam musicalowa scena, w której Peggy śpiewała o miłosnym dylemacie o.O? Przysięgam, myślałam, że żartujesz. Aż nie wiem czy szukać tego na yt, czy jednak lepiej nie.
/Może Sharon była nieślubnym dzieckiem albo stwierdziła, że będzie używać panieńskiego nazwiska ciotki, bo dzięki niemu zyska jakieś fory w SHIELD :P? Albo w MCU pójdą w inną stronę i w ogóle nie będzie spokrewniona z Peggy? W końcu w CA:CW mamy dwóch Rossów, niespokrewnionych ze sobą w żaden sposób. A jeśli chodzi o CA:CW - biedny Steve był całkowicie przekonany, że flirtuje ze swoją sąsiadką-pielęgniarką, więc można mu wybaczyć nieznanie jej imienia.
I apropo Sharon - jej mina tutaj rządzi. To uczucie, gdy kopniesz w twarz wściekłego super-żołnierza i nie wiesz, co masz dalej robić.
/Właśnie, byłaś w szoku przez głupotę tej decyzji, nie przez to, że był postacią, do której można było zdążyć się przywiązać i naprawdę przejąć się jego śmiercią. Gdyby zginął Stark - wtedy to dopiero byłby szok.
/Cap zaliczył tylko jedno zmartwychwstanie, więc nie jest jeszcze tak źle. I muszę przyznać, że gdyby trylogia Rogersa zakończyła się jego śmiercią (śmiercią, nie "śmiercią", co jest jednak istotne), byłoby to naprawdę mocne zakończenie. Szczególnie, że żaden jego film nie miał szczęśliwego zakończenia, co jednak wyróżnia się na tle innych Marvelowskich produkcji, gdzie jednak dobro zawsze tryumfowało. Steve niby wygrywał, ale jednak zawsze też wiele tracił.
/"Crossbones pod hipnozą Sharon Carter zabił Kapitana" - że co, proszę? Rozumiem jeszcze, gdyby wykorzystano Wandę, ale Sharon?
Wyjaśnij mi proszę, co to znaczy "nie inny charakter". Wtedy pogadamy.
No widzisz, Buck. Wszystko twoja wina, a mogło być tak pięknie gdybyś nie spieprzył tego jednego zadania :P Oczywiście żartowałam, bo dziura w środku Europy (a raczej we wschodniej jej części) to nie tylko sprawka Rogersa. Tutaj baty należą się pewnemu zadufanemu w sobie miliarderowi, który bardzo chce ocalić świat, a zabiera się za to z innej strony (choć po głowie chodzi mi inne określenie). Może go znasz? To syn twojego starego kumpla. Kojarzysz?
I żeby nie było to ani tobie, ani Steve'owi, ani Starkowi (w tym przypadku jeszcze nie) nie życzę śmierci :)
Tak, o kamykach słyszałam, ale nie wiem czy macie takie święto jak Wszyscy Święci, czy coś w tym stylu.
No właśnie. I błagam cię, nie resetuj się na własne życzenie, bo drugi raz już chyba nawet Astrid by nie wytrzymała z tobą- panem zrzędą, którym kiedyś byłeś. Trzeba przyznać, że dziewczyna ma stalowe nerwy.
W sumie to ich rozumiem. No bo niby kto siedemdziesiąt lat temu przypuszczałby, że zapragniesz sam wysyłać tweety lub korzystać ze snapchata (jestem prawie pewna, że nie masz pojęcia co to jest). Wtedy nawet neta nie było, a co dopiero dotykowych ekranów. Byli bardzo krótkowzroczni.
Pogubić się można. Raz piszesz, że się starasz, że już tego nie robisz, a potem na odwrót, że z tym różnie. Możesz wytłumaczyć zwykłemu śmiertelnikowi o co ci do diaska chodzi?
/Ym, mówisz, że biorę wszystko zbyt poważnie, tak? A gdybym miał inne cechy charakteru i inne podejście do życia, takie, które pozwalałby mi na większy luz i nie traktowanie wszystkiego tak poważnie, byłoby inaczej, nie?
/Spieprzyłem wtedy więcej niż jedno zadanie, ale to tylko szczegół. I nie twierdzę, że cała ta sprawa z Sokovią to wina Steve'a. Chodziło mi raczej o to, że gdybym nie spieprzył tamtej misji, Steve nie mógłby przeszkodzić Hydrze i Helicarriery mogłyby spełnić swoją rolę. Wyeliminowałby ludzi, którzy przeszkadzaliby Hydrze, a ta cała kolorowa ferajna raczej się do nich zalicza. I w Europie nie byłoby żadnej dziury. Chyba, bo kto wie, jak to wszystko by się potoczyło.
I tak kojarzę Howarda. Był moim przyjacielem, a potem go zabiłem. Jego szczeniaka już jakoś mniej.
/Nie, nie mamy niczego w tym stylu. Cztery razy w roku odmawia się za to za zmarłych Jizkor w synagodze.
/Wcale nie tak dawno temu tak trochę oberwałem w łeb i zaliczyłem mały reset. Szybko przeszło, ale przez chwilę było... Byłem... Po prostu przez chwile znowu czułem się jakby ktoś uwięził mnie gdzieś tam, głęboko, a za stery wsadził to posłuszne, bezwolne coś. To było... Nie chcę musieć przerabiać tego już nigdy, kurwa, więcej.
/Możesz być bardziej niż prawie pewna, bo masz całkowitą rację. Możesz powiedzieć, że chciałbym wysłać co i korzystać z czego jakoś tak bardziej, bo ja wiem, po ludzku? I ich krótkowzroczność i brak internetu nie są żadnym usprawiedliwieniem. Ramię przechodziło aktualizacje, więc mogli to naprawić. Nie chodzi tu nawet o samo korzystanie z urządzeń dotykowych, bo to żaden priorytet, ale wiesz, taka metalowa dłoń bywa jednak niefunkcjonalna jak diabli. Ale po co, niech obiekt się męczy, nie?
/Mój tok myślenia bywa dość... nieschematyczny, co poradzę? A chodzi mi o to, że może i staram się tego nie robić, nie chcę tego robić, ale no nie zawsze się udaje. Czasem nie da się tego uniknąć. Taki fach, że tak ujmę.