Yelena, uszkodzić, czyli co mu zrobili? Coś z plecami, tak? Ała. Jak go znalazłaś?
Nie masz jakiegoś rozwiązania, które jest choć minimalnie bliższe tego "najlepszego" niż pozostałe?
Och, współczuję tapicerki. Zawsze można zafarbować.
Nie do końca wiem, co mu zrobili. Nie powiedział, a kłótnia z nim jest zdecydowanie ostatnią rzeczą na jaką mam w tej sytuacji ochotę. Wiem tylko, że wyglądał jakby dorwało go skrzyżowanie Freddy'ego Krygera z Edwardem Nożycorękim.
Można powiedzieć, że kobieca intuicja kazała mi nie spuszczać go z oczu na zbyt długo. I co najważniejsze- nie ufać mu w kwestii namiarów. Był zbyt miły, zbyt pomocny, więc wiedziałam, że coś tu nie gra i wolałam trzymać rękę na pulsie. Nigdy nie wiadomo, na jaki w jego mniemaniu "genialny" pomysł by wpadł.
Przez pewien czas rozważałam wykopanie go za drzwi i zakazanie zbliżania się, a potem udawanie, że nic się nie stało, ale potem dotarło do mnie, że to raczej kiepski pomysł. Wiem, że prędzej czy później uda się nam, choć zapewne powiedzieć, że mi uda się coś wymyślić. Choć wolałbym, żeby to było prędzej.
Mogłam to przewidzieć i wybrać model z ciemnym obiciem, ale gdzie tam, ważniejsze, że ta była ładniejsza. Przez miesiąc. W takich chwilach naprawdę mam ochotę coś mu zrobić.
James, już mi lepiej, dzięki.
No możesz, przecież nic nie mówię. Możesz nawet użalać się wszem i wobec, to tobie ma być lżej, jeśli to coś daje. A czasem daje.
Dużo tej krwi zostawiłeś? Bo chyba sporo potrzeba, żeby mogli z niej coś wykombinować. Czy może nie?
Nic nie stoi na przeszkodzie, byś w siebie wierzył. Znasz swoje możliwości. Wykorzystaj to.
To właśnie jeden z takich momentów, w których żałuję, że w moim przypadku upicie się jest tak cholernie trudne i czasochłonne. Wtedy mógłbym się poużalać nad sobą do woli, a po wytrzeźwieniu czuć jak nowo narodzony. Ale nawet nie mogę spróbować, bo ktoś wylał całą butelkę, twierdząc, że mam przestać jęczeć, a zacząć myśleć. Wolę więc użalać się w samotności.
Na oko dość sporo, ale jakoś ciężko mi dokładnie ocenić. Niestety nie mam w sobie miarki, która pokazuje, ile dokładnie jej zostawiłem. Nie wiem też, ile potrzebują, by "z niej coś wykombinować", bo nie jestem naukowcem. Gdybym wiedział, sprawa może nie wydawałaby się tak zła.
Nie, zupełnie nic nie stoi. Wystarczy tylko, że w siebie uwierzę, a świat od razu stanie się bardziej kolorowy, a rozwiązania same zaczną wskakiwać mi to głowy. Jak sama zapewne wiesz, to nie takie proste.