30 maja 2015

Astrid Löfgren

N, mi się skojarzyło to z barakami obozów koncentracyjnych czy pracy. Ale fakt, dodawało to charakteru. Za to ten późniejszy salon urody i klub... No komedia. Akwarium jeszcze uszło, o.
Mi skojarzyło się to identycznie i wydawało się idealnie pasować do sytuacji.
Wagon z barem sushi i wagon dla ćpunów chyba były najlepsze.
O i jeszcze ten olbrzym, który wymachiwał młotem na początku :P
James, dobre pytanie. Może jakieś normalne jednostki by się znalazły. Nie wiem, nie znam się. Pewnie mieli ubaw po pachy, co? Według mnie to wciąż chore, do tego żałosne. Mentalność dziecka, sprawdzającego wytrzymałość mrówki.
Raczej nikt normalny nie zgłasza się dobrowolnie do nazistowskiej organizacji, prawda? 
Oni wszyscy wydawali się być normalni, mieli rodziny, normalne prace i domki z białym płotkiem, ale to tylko pozory. Bazy Hydry były w bankach, gabinetach, jeden był nawet pod lodziarnią. Wilki w owczej skórze.
Mentalność dziecka to miałem raczej ja i to także bardzo ich bawiło. Oczywiście nie wszystkich, ale takich jednostek i tak było aż nadto. I to już od samego początku.

Ana Morgan

Hahaha jeśli to będzie konieczne :P
A wszystko mi jedno tak szczerze, jutro wrócę dopiero wieczorem to z Samem też mogę sobie popisać, a zresztą jeszcze cały tydzień ^^ Tak swoją drogą to strasznie się za nim stęskniłam.
Panu Stanowi się przytyło? Aż się boję jak będzie wyglądał o.o
Jest Sam to chcą Clinta, jest Clint to tęskno do Sama... widać, że kobieta zmienną jest :P
Pan Stan zawsze był pełniejszy na twarzy, a teraz, gdy zaczyna upodabniać się do reszty ekipy i przypominać szafę trzydrzwiową, efekt się tylko wzmógł:
Domyślam się. To musi być strasznie dziwne uczucie.
Biedny Rumlow, pewnie o mało co kręćka nie dostał przez ciebie. Co tam się o nim ciekawego dowiedziałeś? Chętnie poczytam.
Miałam napisać, że to dobrze, że przypominasz sobie coraz więcej, ale jednak nie wiem, czy to AŻ tak dobrze. Trudno mi to określić.
Nie jest jakieś super dziwne. To tak, jakbyś piła piwo bezalkoholowe- smak niby jest, tylko efektu nie ma.
Raczej nic w tym dziwnego. Nikt z własnej woli nie przebywał ze mną w jednym pomieszczeniu, gdy nie było to konieczne. Widocznie czuli się mało komfortowo, biedactwa.
Raczej mało obchodził mnie jego rozwód czy nowa dziewczyna, więc wybacz, ale słuchałem mało uważnie. Wolałem już wgapiać się w ścianę, a on i tak raczej nie zwracał zbytniej uwagi na to czy słucham, bo i tak nie miałem pojęcia o czym mówi.
Większość wolałbym sobie jednak nie przypominać, bo na jedno dobre wspomnienie przypada pięć złych.

Astrid Löfgren

N, zgadzam się z każdym twoim słowem.
A nie, nie oglądałam. Zapomniałam całkiem o tym, a miałam oglądać. Dzięki za przypomnienie.
Ale podobała mi się sceneria (można to tak nazwać?) tylnej sekcji. Miała w sobie to coś, co nadawało filmowi charakter, który potem się gdzieś ulotnił.
James, no dobra, ale kto normalny kopie leżącego? Chyba taki, który sam chce się dowartościować, poniżając. Pewnie w jakimś sensie faktycznie poczułabym się oszukana, ale raczej mam po kolei w głowie i bardziej prawdopodobne, że współczułabym, zamiast dobijać dla zabawy. Wiem, pewnie dla nich to było fajne, że mogą się poznęcać nad taką silną, no, bronią, ale dla mnie to wciąż nienormalne i chore. Tylko ludzie pozbawieni całkowicie empatii mogli być do tego zdolni.
Kto normalny, mający po kolei w głowie należy do Hydry? No właśnie.
Wartościowali się tym, że mogą zrobić wszystko z kimś, kto mógłby ich zgnieść jedną ręką. To tak jak z drażnieniem dzikich zwierząt przez klatkę.

Ana Morgan

Powiem to tak, kłótnie i dyskusje z nim są bardzo wciągające.
Biedna N, jak ty go zniesiesz w Civil War :P
Sam jest od jutra, a mnie nie będzie praktycznie cały dzień :( Nie no to naprawdę już uzależnienie. N będziesz mi płaciła za terapię ^^
Zawsze możemy zrobić ci terapię szokową i odciąć dostęp do bloga :P
Jeśli chcesz, mogę wrzucić Sama już teraz, no problem.

Co do Civil War- widać, że wschodnioeuropejska kuchnia przytuczy nawet kogoś z tak przyśpieszonym metabolizmem :P
Prędzej cię chole*a weźmie z tymi wykałaczkami.
A użalaj się nad sobą ile chcesz, ani mnie to ciepli, ani ziębi. Twoje życie.
Z jednej strony to dobrze, że nie możesz się upić, a z drugiej to jednak trochę straszne.
Pasuje, pomimo tego, że napisałeś to na odwal się.
A przypomniałeś sobie coś ciekawego?
Och święty też nie jesteś :D
Na tyle dobrze, że nie wywinę niczego głupiego po pijaku, ale z drugiej to irytujące jak cholera. 
Zależy od tego, co jest dla ciebie ciekawe. 
Pamiętam, że raz coś poszło nie tak i utknąłem z dowód... Rumlowem sam na sam przez kilka godzin. A może to było kilkanaście? Nie wiem, nieważne. Było to gdzieś pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Streścił mi wtedy chyba z pół swojego życia i próbował nauczyć gry w pokera, bo nie mógł znieść tego, że siedzę cicho. 
Nie wiem, czemu akurat to mi się przypomniało. Czytałem akta i samo przyszło.

Astrid Löfgren

N, przez co najmniej połowę filmu lekkie wtf, a na końcu to już wielkie WTF. Oglądałam gorsze produkcje, ale dla brody było warto. Nawet mi się łezka w oku zakręciła. Cóż, dość... specyficzny film. Trochę za długi jak na mój gust, bo się ciągnie i ciągnie, a tych wagonów jeszcze więcej... Przeleciało mi przed oczami mnóstwo epok i byłam święcie przekonana, że zlepek tego czegoś, co było "narkotykiem", podpalą przy użyciu toporków właśnie, niczym krzesiwem. I nie rozumiem po jaką cholerę dzieciak siedział pod podłogą, co robił i po co. I czemu przy takim mrozie para nie leciała z ust. I skąd dzieciak wciął futerko w swoim rozmiarze. I buty. Nie no, nie było źle :) Szukam sobie jeszcze jakiegoś filmu na samotny wieczór. Z Evansem polecasz jakiś? A może z Franiem? :P Albo cokolwiek!
Mówiłam, że to dziwne jest- scena w wagonie szkolnym albo ta z odliczaniem na Nowy Rok to już
w ogóle :P Ja przy spowiedzi Curtisa miałam małe wtf, a końcówka to zupełny facepalm. Wiem, że jest tam zapewne wielkie, głębokie przesłanie, ale to i tak było zwyczajnie durne.
Ale dla brody i płaszczyka sklejonego taśmą klejącą było warto!

A oglądałaś może nowego Daredvila? Jeśli nie to bardzo polecam.
James, pewnie nie różniłoby się wiele od karania, a zatem lżejsza kara mogła być nagrodą. Tak wyobrażam sobie ich skrzywione rozumowanie.
Czy ty właśnie ich usprawiedliwiasz?
Nie nazwałbym tego usprawiedliwianiem, ale czy ty nie poczułabyś się oszukana, gdyby ktoś, kogo stawiano ci za niedościgniony wzór idealnego agenta, pieprzoną legendę okazał się być... no mną? Oczekiwali raczej czegoś zgoła innego.

Ana Morgan

Na pewno, wszystko przez jego urok :P
Uzależnienie, innego wytłumaczenia nie ma ^^
Żebyś się do niego nie zraziła :D Ja doskonale wiem, czym jest "przejedzenie się" jakimś aktorem, bądź muzykiem i wcale nie polecam. Teraz kiedy widzę twarz danego absztyfikanta ciągnie mnie na wymioty, podobnie jest zresztą z niektórymi piosenkami. Okropne uczucie.
No ba, zwątpiłaś w to kiedyś? Podasz inny powód niż jego wewnętrzny magnetyzm?
Ja już mam dokładnie tak samo :P
Tak, każdy ma prawo mieć jakieś hobby :P
Rodzinne? Ktoś z twojej rodziny też się nad sobą użalał? Wiem, że na starość Barnesowie strasznie zrzędzą, ale o użalaniu się nie słyszałam.
Miałeś na to dość sporo czasu. Obydwoje wiemy, czym byłeś zajęty.
Złośliwiec :P
A co, mam zacząć zbierać znaczki? Kolekcjonowanie noży to raczej kiepski materiał na hobby, więc zawsze mogę przerzucić się też na klejenie domków z wykałaczek. Nauczę się cierpliwości.
Użalanie się i zrzędzenie często idą w parze, więc można by to jakoś podciągnąć.
Tak wiem, siedziałem, użalałem się i płakałem nad sobą w kącie, bo nie mogę zapić doła. Pasuje?
Cały czas przypominam sobie kolejne nazwiska, więc obie listy rosną.
Nie jestem złośliwy, zwyczajnie była to jawna prowokacja.

Astrid Löfgren

Mogłeś sprawdzić :P
Pamiętam, pamiętam. Szkoda, że nagród ci nie serwowali. Byłoby wychowanie "idealne".
Akurat się domyślam, że musieli to wykorzystywać ile wlezie. I pewnie nie tylko do celów misyjnych, że tak powiem.
Naprawdę wolę nie wiedzieć, jak w ich wykonaniu wyglądałoby nagradzanie.
Większość Hydry karmiona była historyjkami o Zimowym Żołnierzu, ale z pominięciem kilku jakże istotnych faktów, więc ci, którzy przydzielani byli do działającego ze mną zespołu- a szczególnie do dowództwa, byli trochę... zawiedzeni, że ta "legenda" okazywała się zwykłą kukiełką. Wiesz, rujnowanie światopoglądu i te sprawy i  część to potem odreagowywała.
N: I jak tam toporek i bródka?

Ana Morgan

Przeraża? Powinnaś się cieszyć. Blog się cieszy ogromną popularnością. Niedługo będziesz musiała nas odganiać, by mieć choć chwilę spokoju :D
24 maja pojawiło się 39 postów i były 923 wyświetlenia. To jednak trochę przeraża :P
To wszystko przez urok Buckysia, mówię ci.

I ask ma jeden skutek uboczny- przez te wszystkie gify nie mogę już patrzeć na pana Stana :P
Ta, zauważyłam. To zajęcie chyba zajmuje ci najwięcej czasu.
W czym ci przeszkadza? Siedzisz teraz sam, nie wiadomo gdzie, nic tylko zrobić sobie rachunek sumienia i zacząć od nowa. Dobrze wiem, że tego chcesz, tylko jesteś uparty i leniwy. I nie mów, że ściga cię pół świata.
Mogę się nad sobą użalać, lubię to  i mam do tego prawo, więc będę to robić, bo tak mam kaprys. Poza tym, to chyba u nas rodzinne.
Nie będę zaprzeczać, że jestem uparty ale to że czegoś nie robię, wcale nie oznacza, że jestem leniwy, bo nie jestem. Rachunek sumienia robię od samego początku i ciągle przybywa mi pozycji na liście. Ciężko "zacząć od nowa", jeśli nie uporządkuje się dawnych spraw, nieprawdaż?

I tak, ściga mnie cholerne pół świata.

Ana Morgan

Po tylu miesiącach rozmowy z tobą, już mogę przewidzieć twoje odpowiedzi, więc owszem świetnie :P
I by ci dobrze powiedzieli. Skoro nawet twoja podświadomość to wie, więc czego nie weźmiesz "swojego żałosnego tyłka w garść"? To aż takie dla ciebie trudne? Wolisz do końca swojego długiego życia użalać się nad sobą?
A może ja zwyczajnie lubię się nad sobą użalać? 
Nie przepadam za swoją podświadomością, ona za mną także, więc to nie takie proste, jak może się wydawać. Łatwo powiedzieć "weź się za siebie", gorzej jednak zrobić.

N: "Tylu miesiącach" oj tam, ledwo trochę ponad trzy miesiące.
86 dni i 879 notek- tylko mnie to przeraża :P?

Astrid Löfgren

James, mogłeś np. gdzieś usłyszeć, że takie coś jest. Ale fakt, prędzej zobaczy się jakiś bilbord niż coś od kogoś usłyszy.
Nie ściemniasz mi tu czasem? Naprawdę robiłeś wszystko, co reklama kazała? To aż niewiarygodne, że do tego stopnia trzymałeś się zasad.
A sprawdzałeś, czy faktycznie nabiorą głębi?
Może nie wszystko, ale większość. I nie, nie sprawdzałem. To była właśnie ta mniejszość.
W moim świecie rozkaz to była bezwzględna świętość, którą trzeba wypełnić bez względu na wszystko, bo niesubordynacja będzie surowo ukarana. Komputer, który wydaje rozkaz i każe coś zrobić kojarzył mi się zupełnie z czym innym, więc nic dziwnego, że słuchanie go wydawało mi się słuszne. Pamiętaj, że mój świat z czasów Zimowego Żołnierza ograniczał się tylko do misji, celów, kar i rozkazów, wiec przestawienie się na życie bez tego było znacznie trudniejsze niż może się wydawać.
Poza tym, nie oszukujmy się, że nikt nigdy nie wykorzystywał takiego bezwzględnego posłuszeństwa dla własnej rozrywki.

Ana Morgan

Uczę się na błędach.
A co do twoich przyjaciół (tych zmyślonych oczywiście) to mógłbyś się im wyżalić i wynarzekać do woli, a oni i tak odpowiedzieliby to co chcesz usłyszeć i kilka problemów z głowy.
Świetnie, byle tak dalej.
Nie bardzo za sobą przepadam, więc prędzej usłyszałbym kilka mocnych bluzgów i nakaz wzięcia swojego żałosnego tyłka w garść, więc nie dziękuję.

Astrid Löfgren

N, dlatego podchodzę do tego scenariusza sceptycznie. Hajs by się nie zgadzał, gdyby to był ten właściwy :P
No serio? A tak się nastawiłam na toporek. Spróbuję, a co tam. Może przeboleję. Broda ważniejsza niż własne fobie :D
Temat dzieci przewija się przez cały filmy w różnych postaciach- od odbierania ich rodzicom, przez robienie za "części zamienne" na byciu, ykhm, smacznymi skończywszy.
A tutaj masz brodatego pana Evansa z toporkiem, który w środku bitwy zalicza glebę przez poślizgnięcie się na martwej rybie:
I znowu Gaultier znowu pomylił mi się z Gautierem.
James, a myślałam, że do Smithsonian sam z siebie poszedłeś.
Wymiękłam przy fantazji, to dla mnie zbyt wiele, a chciałam zachować powagę :D Musisz się kiedyś pokazać w jaskrawopomarańczowej koszuli w kwiatuszki! Po prostu musisz. Ciesz się, że nie widziałeś reklamy spódnic dla mężczyzn, też od Gaultiera :D
Wyzwolenie magii spojrzenia? Czyżby chodziło o jakieś maskary czy cienie? PADŁAM.
Długo ci zajęło ogarnięcie faktu, że nie trzeba robić wszystkiego co te reklamy krzyczą?
Gdyby nie reklamy nawet nie wiedziałbym, że taka wystawa tam jest. Ba, że coś takiego jak Smithsonian jest, bo niby skąd?
Przy tym chyba nie da się zachować powagi. Teraz to już jest zabawne, ale wtedy brałem to wszystko na poważnie. Powoli docierało do mnie, że coś jest nie tak, ale zajęło mi to jednak zbyt dużo czasu, by móc mówić o tym bez zażenowania.
Ale dowiedziałem się, że moje oczy nabiorą głębi dzięki wszelkim odcieniom brązów, złota i miedzi.

Ana Morgan

Miałbyś przynajmniej tych wymyślonych. Im przynajmniej nie mógł byś zrobić krzywdy, kiedy byś stracił kontrolę.
Nawet kiedy piszesz "naprawdę" trudno ci uwierzyć.
A po co mi jacykolwiek? Jednego już ponoć kiedyś miałem i raczej kiepsko na tym wyszedłem.
Brawo, jak na to wpadałaś?

Ana Morgan

Martw się o swoje urojenia. Ja nie słyszę cudzych głosów w głowie.
Uh, aż zabolało. Czuła struna, naprawdę.
Moja głowa, moje wspomnienia, moje głosy. Nie narzekam na to, póki nie rozmawiam
z wymyślonymi przyjaciółmi, nie jest źle.

Ana Morgan

Miałam na myśli Bucky'ego, sierżanta, który walczył u boku Kapitana Ameryki. Ty pomimo twoich przebłysków byłeś jedynie do zniesienia.
Och, no tak. Przecież to oczywiście.
Wiesz, że gadanie z trupami to już poważne urojenia? Ale cóż, nikt nie jest w pełni normalny.

Ana Morgan

Tylko ty możesz mieć swoje dziwactwa? Przecież każdy ma w sobie coś z psychopaty, twoje słowa.
Nie, ten fajny sierżant, z którym miałam do czynienia jakiś czas temu został w Alpach wraz ze swoją ręką. Teraz jesteś ty.
To, że miewam przebłyski, nie oznacza, że "fajny sierżant" kiedykolwiek tu był. Zwyczajnie miewam dobre dni, więc zawsze masz do czynienie ze mną.
Jestem ja.
N: I przestańcie naśmiewać się z biednego Buckysia :P!

Astrid Löfgren/ Blue Greyme

#1 N, będę co miała robić, jak się zacznie opierdzieling posesyjny.
Toporek mnie absolutnie przekonuje i wygrywa.
Każdy bywa płytki :D Czasem trzeba!
Pobieżnie przeczytałam scenariusz, który wyciekł, i który pewnie się przez to zmieni, jeśli był prawdziwy, i było tam sporo Winniego. Mnie już lekko denerwuje fakt, że wokół niego jakaś wielka tajemnica, a takiego Crossebones'a zdjęć od cholery. Wydawało mi się, że to właśnie on powinien być bardziej ukrywany, a nie taki bohater, którego wygląd już dobrze znamy. Trochę zonk, no ale.
W sumie nie wiem, co bardziej prawdopodobne. Chyba wolałabym już tego Zemo.
Jakoś nie bardzo wierzę w to, że Marvel pozwoliłby sobie na wyciek scenariusza do tak oczekiwanego filmu. Civil War to przecież jeden z ich największych eventów, więc zwyczajnie sztucznie podkręcają atmosferę. Ponoć według scenariusza Fury czy Hill mieli mieć dosyć spory udział w fabule, a ich udział nawet nie został potwierdzony. Inne informacje pojawiały się już kilkukrotnie, więc coś może w nich być.
Pan Frank powiedział, że sceny z jego udziałem nagrywane będą tylko w USA i zasugerował też, że jego praca na planie została zakończona. Może się więc okazać, że Crossbones będzie postacią bardzo, bardzo poboczną.

O tak, toporek jest super ^^
Tylko film nie bardzo może ci się spodobać, bo jego część idealnie podsumowuje to:
#1 James, i tylko bankrutujesz, bo co rusz trzeba coś wymieniać. Wkurzające. A ja nie odpuszczę. No proszę. No weeeeeeź!

#2 James, obstawiam jakiś sprzęt elektroniczny. Albo kosmetyki. Bo w jedzenie wątpie.
Najpierw bilbordy kazały udać mi się do Smithsonian, potem krzyczał do mnie, że muszę, po prostu muszę udać się do DC Arena, bo każdy powinien tam być. Pomyślałem, że ok., skoro muszę tam być to trzeba się tam dostać. Tam było okropnie. Z każdej strony "Wiesz, że MUSISZ to mieć", "Nigdy nie zapominaj, że masz wybór! Wybierz najlepiej!", "Potrzebujesz przerwy? Wybierz Kit Kat!", a cholerna dmuchana puszka śmiała się i pytała "Co najgorszego mogłoby się zdarzyć?". Potem zaczęło być coraz gorzej. 
Najpierw komputer krzyczał do mnie "Gratulacje! Jesteś chorobliwe otyły!", a jakaś kobieta z ekranu próbowała przekonać mnie, że mam wielkie szczęście, bo jest tutaj, by poinformować mnie o "największych trendach tego sezonu!". Że czerń jest strasznie "nie na czasie" i najbardziej potrzebuję teraz jasnych, żywych kolorów, które "wydobędą fantazję i radość w moim życiu" i pozwolą "pokazać światu drzemiące we mnie piękno"! 
Przez siedemdziesiąt lat uczono mnie, że nie należy kwestionować rozkazów i choć nie byłem przekonany, że jaskrawopomarańczowa, kwiecista koszulka od Gautiera jest tym, co pomoże poczuć mi, jak to jest być "człowiekiem, którym jestem wewnątrz" i ukaże światu "prawdziwego, barwnego mnie" to cóż...rozkaz to rozkaz. 
Resztę pominę. Wolę nie pamiętać o "wyzwoleniu magii mojego spojrzenia". Teraz może wydawać się to zabawne, ale uwierzcie, że wtedy takie nie było.

Wszystkie hasła reklamowe są prawdziwe. Kolejno: Courage Beer, British Caledonian Airline, Kit Kat, Dr. Pepper, Buick, Jantzen swimsuits i Jean Paul Gaultier