19 lutego 2016

Mad Aleks

N: Masz może w planach napisanie jakiejś miniaturki albo fan fiction?
/Aktualnie zajmuję się serią miniaturek o Thunderbolts, ale to, czy zostaną opublikowane, nie zależy tylko ode mnie, ale też od drugiej autorki. Mam w planach także jakiś dłuższy tekst, ale nie będzie on związany z Marvelem. 

Astrid Löfgren

N, super czerwony sweterek, nie zapominaj o nim. Z pewnością skombinował sobie legitymację. Zaradny to on jest, trzeba przyznać. Zastanawia mnie, czemu akurat Rumunia. Nie zdziwiłabym się, gdyby pan Stan na to wpadł. 
/No tak, jak mogłam zapomnieć o sweterku? O super-sweterku, bo wszystko, co ma nasz super-żołnierz, jest super. No, prócz nożo-maszynki do golenia, bo jakoś mu to nie idzie. A skombinowanie legitymacji? Bajeczka o zgubieniu karty i spojrzenie smutnego szczeniaczka załatwią wszystko!
/W marvelowskich filmach widocznie jest teraz moda na postkomunistyczne, europejskie państwa - AoU miało Sokovię, X-Meni będą mieć Polskę, więc bracia Russo postawili na Rumunię. 
James, może i masz rację. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, żeby na własny rozkaz coś poczuć, naprawdę poczuć. Udawać - owszem, ale nie wymuszać na sobie uczucia.
Bezinteresowność już omawialiśmy. Sam mówiłeś, że nie wierzysz w to, że da się być całkowicie bezinteresownym. Mówiąc "korzyści" miałam na myśli te wewnętrzne, typu satysfakcja, podniesienie swojej samooceny, zwykłe zadowolenie i poczucie szczęścia, że zrobiło się coś dobrego.
I tak pomogłeś, mimo obopólnej niechęci. Nie wiem, czy powinieneś, ale mógłbyś.
/Wiesz, raz skopał mi tyłek facet, który potrafił zmienić się w niedźwiedzia, Nowy Jork najechała zgraja kosmitów, a część takiego jednego państwa zmieniła się w dziurę w ziemi, dzięki interwencji zgrai przebierańców. A tak całkiem poza tym, jestem weteranem II wojny światowej, a chyba nie mam nawet trzydziestki. Dlatego wolę nie zakładać, że coś jest niemożliwe, i że coś nie istnieje, bo jeszcze się z tym nie spotkałem.
/To, że ja nie wierzę, nie oznacza przecież, że ktoś inny wierzyć nie może. Po prostu wydawało mi się, że dobre uczynki powinny brać się właśnie z tej... ym, no z potrzeby serca czy jakoś tak, a nie z chęci odniesienia jakichkolwiek korzyści, a chęć podniesienia własnej samooceny tym właśnie jest. Ale dobra, widocznie się myliłem, zdarza się.

Astrid Löfgren

N, i jeszcze śmierć Peggy na dokładkę. Jest najbardziej poszkodowany, bez dwóch zdań. Nawet Bucky tak po tyłku nie dostaje.
Że też wszystko mu się tam mieści.
Mam nieodparte wrażenie, że z nikim nie będzie miał większych szans. 
/A co tam Bucky może wiedzieć o przeżywaniu takiej dramy? Barnes ma ten swój super-plecaczek, swoje super-mieszkanko w Rumuni, swój super-arsenał, swoją super-czapeczkę i... no, coś jeszcze na pewno ma. 
/Alb okaże się, że tak naprawdę nie ma w tym plecaczku niczego ważnego i nosi go, by udawać biednego studenta. Wiesz, zniżki i te sprawy.
James, a znasz kogoś, kto pstryka palcami i sobie rozkazuje, żeby poczuć coś konkretnego? Dobry uczynek to dobry uczynek. Mało ważne, co człowiekiem kieruje, bo korzyść jest zazwyczaj obustronna. Ty chyba za nią też nie przepadałeś, co?
/Ludzie są różni, więc nie mogę oceniać wszystkich przez pryzmat tylko tych, których znam. Po tym świecie chodzą różne świry, sam pewnie się do nich zaliczam. Jedni nie czują niczego, inni czują aż za dużo, a jeszcze inni będą potrafili manipulować swoimi emocjami tak, by dostosować je do swoich potrzeb. 
/Może i nie znam się na dobrych uczynkach, ale czy nie polegają one na tym, by właśnie nie czerpać z nich korzyści? By pomagać komuś bezinteresownie? A wybacz, ale nie ciągnie mnie do pomagania komuś, kto za mną nie przepada. Z wzajemnością. A że niczego nie obiecywałem - na całe szczęście -  nie jestem do tego zobowiązany. Tak, tak, wiem. Powinienem robić to z "ludzkiej przyzwoitości".