N, ano, właśnie. Chociaż wiesz, to wcale nie złośliwość. Bucky jest po prostu oddany i wie, że te bary by bez niego nie przetrwały. Absolutnie nie.
Nie pogardziłabym Steve’m, jednak chyba nie spełniałabym jego oczekiwań jako czerwona głowa. On przecież ma misję, zbawia świat i te sprawy.
/A dziwisz mu się? Wie ile może w siebie wlać i kalkuluje, łatwo dochodząc do wniosku, że bez jego pomocy bary zwyczajnie upadną. To jest dobry chłopak, który troszczy się o właścicieli swoich ulubionych lokali. No, chyba, że go zdenerwują. Wtedy ich znokautuje. Ale zawsze za siebie zapłaci, zawsze!
/No tak, tak, świat w końcu sam się nie zbawi, ale od czasu do czasu można by popodtrzymywać kult czerwonej głowy, prawda?
Steve, świata nie zmienisz z dnia na dzień, więc… Pozostaje tylko życzyć, żeby ten wasz świat przestał w końcu przysparzać tylu kłopotów. Jakie doświadczenie masz na myśli?
/Cóż, nie zgodzę się. Da się zmienić świat w jeden dzień, wiem z autopsji. Jednego dnia zamknąłem oczy i szalała wojna, drugiego otworzyłem oczy, a ta już dawno się skończyła. Co prawda w między czasie dla innych minęło siedemdziesiąt lat, ale dla mnie było to jeden dzień. I to niecały. Więc wszystko zależy od perspektywy, z której się na to spogląda... Teraz dopiero zdaję sobie sprawę z tego, że to jednak nie jest zabawne.
/A miałem na myśli to, że dzięki pracy z SHIELD miałem okazję zorientować się, że to właśnie sprawy na pierwszy rzut oka proste mogą okazać się tymi najbardziej skomplikowanymi i niebezpiecznymi, nie te, które moglibyśmy za takie uważać.
Bucky, no tak. Ameba była puentą. Widzisz? Nie jesteś sam. Cieszę się, że ci lepiej.
Inteligencja płynna jest wrodzona. Skrystalizowana – nabyta. Można powiedzieć, że razem tworzą "inteligencję". Nie wiem, po jaką cholerę ci to mówię. W każdym razie myślę, że prędzej czy później dotrzesz do takiego poziomu, który pozwoli ci w siebie uwierzyć.
Inteligencja płynna i wrodzona, i skrystalizowano-nabyta, mówisz? Nie, żeby coś, ale dziś przez dobry kwadrans próbowałem przypomnieć sobie jak nazywa się to cholerstwo z trzema zębiskami, które później okazało się być widelcem, więc na pewno zapamiętam. Żeby nie zapomnieć, zapisze to sobie w swoim super kajeciku z rzeczami do-kurwa-zapamiętania, a na pewno mi to nie umknie. No chyba, że zapodzieję kajecik, co jest bardzo możliwe. To wręcz musi stać się w najbliższym czasie. A jak mówiłem Rogersowi, że ma mi porządnie przywalić, żeby wszystko w mojej cholernej głowie powróciło na miejsce, to nie chciał się zgodzić. Skoro wstrząs mózgu potrafi wyłączyć mi tryb Winter Soldiera, to może wyłączy mi też tryb sklerozy, bo czemu nie? W końcu już mi ją włączył. Mówiłem już kiedyś, że ja i mój mózg się nie lubimy? Nie? Tak? Nieważne, mówię teraz.