N, e tam, czworokącik bez fabuły, ot co.
Bo w MCU tak ją przedstawiają. No patrz, jak chociażby po śmierci Fury'ego cierpiała. Jaka dobra była, po dała papiery Steve'owi na temat Bunia. Jaka genialna, bo każdemu ratowała tyłki. Nawet ja - a znawca ze mnie żaden - wiem, jaka ona jest w komiksach. Wystarczy mieć oczy i parę zeszytów, a film odłożyć na bok, żeby się przekonać.
Z większością rzeczy się zgadzam. Mam wrażenie, że autorka artykułu poczuła się bardzo urażona tą "bestselerową" pozycją i trochę przez pryzmat swojej choroby i własnych doświadczeń ją ocenia, czemu jednak nie mogę się w żadnym wypadku dziwić. Był tam zarzut co do tego, że ChAD nigdy nie była nazywana psychozą maniakalno-depresyjną. Otóż była. W zamierzchłych czasach, ale była. Na siłę mogłabym wynaleźć wytłumaczenie, że był to zabieg specjalny, by ChAD czy też zaburzenie afekt.-dwubieg. nie przeszło do popkulturowego i społecznego obiegu, jak to było z histerią. Histeria stała się tak popularna, nie tylko jako zaburzenie, ale też słowo, że z tej nazwy zrezygnowano. To samo z imbecylizmem, debilizmem i innymi. Ale wiem, wytłumaczenie cholernie na siłę. Pasowałoby, gdyby coś zostało o tym wspomniane w tym "dziele". Coś mi się wydaje, że w tej książce pani M. chodziło jednak głównie o psychozę poporodową (ryzyko wzrasta, gdy ma się ChAD - zdiagnozowane czy nie, albo inne zaburzenia afektywne. No i taki poród jest wyzwalaczem na dzień dobry), tylko nie potrafiła wczuć się z jednej strony w pacjentkę, a z drugiej w lekarza (no bo przecież ciężko zasięgnąć opinii i wysłuchać historii tak chorujących, jak i leczących) i etapowo przedstawić, co się z tą całą bezdomną działo. Bulwersujące jest, że KK i CPK to promują. Nie miałam o tym pojęcia i aż nie wiem, co w ogóle o tym sądzić. Aż trudno uwierzyć, że za tak szlachetną ideą stoi tak cholerna niekompetencja. Porażka.
/Ja ledwie dwukącik potrafię opisać, bo anatomia zgrzyta :( W czworokącie zbyt dużo kończyn jest do ogarnięcia.
/Lubię wytykać fankom piszącym Bucky/Natasha pewien zgrzyt w ich "romantycznej historii doczepionej do MCU". W ich historiach nie ma ani słowa o kasowaniu pamięci Natashy czy zmienianiu jej wspomnień (jest na to zbyt zajebista i musi przecie cierpieć po utraconej miłości). A mianowicie to, że laska chodzi ze Steve'm do muzeum, wspiera go po stracie przyjaciela, ale przez DWA LATA nie piśnie słowem, że ten przyjaciel żyje, a ona nawet wie, gdzie mogą go trzymać :P! Bo doskonale wiedziała, że WS to Bucky, ale nie powiedziała Steve'owi... bo nie. Czasem niemal czuć, jak autorki dopiero łączą kropki i dostrzegają, że coś im ta krystaliczna, piękna przyjaźń i piękna Natasha nie wyszyły. I tak, jestem podła.
/Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę na komentarze, ale tam autorka przyznała, że pomyliła się co do tego, i że już wie, że istniało określenie "psychoza maniakalno-depresyjna", ale jest ono przestarzałe, a w tekście zostało użyte w taki sposób, jakby sugerowało, że ChAD = psychoza poporodowa. Czyli do jednak błąd. Autorka tekstu udzielała się na forum Armady i tak, jak jeszcze kilka osób stamtąd, pisała o tym, że zostały potraktowane zwyczajnie chamsko. Ałtorka w swoich tekstach opisuje osoby chore tak, jakby każde z nich było stereotypowym psychopatą biegającym z nożem, i że to chorzy hejterzy (opłacani przez konkurencje grubymi tysiącami, ofcors) zmusili ją do ucieczki z kraju. A ci chorzy hejterzy zwrócili jedynie uwagę, że opisuje chorych w krzywdzący sposó. Obrzydliwie opisuje też ludzi, którzy mieli czelność nie piać zachwytów nad jej dziełami. Nawet w książkach! Q z piwnicznych recenzji została przez nią opisana jako opłacana przez konkurencję, zazdrosna, samotna, brzydka, otyła hejterka z trądzikiem nie do wyleczenia (poważnie). A autorka tego tekstu, który ci podrzuciłam, została opisana tak: "Przy czym jedna z osób na wstępie informuje cel (AłtorKasię - tak podpowiem), że ma psychozę maniakalno-depresyjną, więc jest bezkarna i wolno jej wszystko. Oczywiście cel nigdy więcej nie zaryzykuje spotkania z psychopatą w miejscu publicznym, rezygnuje więc ze wszelkich spotkań autorskich. A jeżeli już na jakichś się pojawia, rzadko, to z ochroną. Bo nie wiadomo, co takiemu psychopacie przyjdzie następnym razem do głowy, czy jedynie zbluzga, czy obleje kwasem, czy dźgnie nożem na przykład...". Ta pani z jakiś nie do końca zrozumianych dla mnie powodów ma grupę fanek, które niestety często traktują ją jak nieomylną guru. I to jest toksyczne.
Steve, chyba sporo szybciej. Według moich obliczeń, chociaż przyznaję, że orłem nie jestem, to coś około 7-8 tyg. do przodu, skoro jest półmetek. Ale najważniejsze, żeby była zdrowa. Sarah Margaret ładniej brzmi niż Kate.
To dwudziesty czwarty tydzień, nie półmetek. Wyraziłem się niejasno, przepraszam. I cóż, tak właściwie nie wiadomo, czego można się spodziewać po dziecku, które ma najzwyczajniej w świecie zmutowane geny. To nieco utrudnia.
Bucky, a co, śmiać się?
Chodzę na tę chrzanioną terapię, więc w czym problem? W tym, że mówię o tym tak, jak mi się podoba, nie jak wypada albo coś?