Gwiazdeczka! Ślicznie *-* a ja się pochwalę umiem liczyć do dziesięciu z niemca i parę przekleństw :D ale pomińmy ;P
Za bonus dziękuję, i kocham Cię za wysłanie mi jeszcze raz :*
Czyli tym razem nie ma problemu z otworzeniem pliku? Jeśli nadal nie działa, daj znać, a postaram się wymyślić coś innego :)
Steve nadal masz nadzieję że Bucky siedzi, gdzieś tam w głębi Jamesa? [o matko jakie to denerwujące, pisać o nim jakby to były dwie inne osoby! -,-] Czy raczej już Ci przeszło? I jak się sprawy mają z Sharon? Co sądzisz o traktorze Clinta? Jakie zdanie masz o bliźniakach Maximoff? [teraz to właściwie o Wandzie, ale co się będziemy czepiać...]
Jakim byłbym przyjacielem, gdyby "mi przeszło"? Zmienił się i w pełni to rozumiem, więc zwyczajnie muszę pogodzić się z tą myślą, bo Bucky był, jest i zawsze będzie moim przyjacielem.
Sprawy mają się raczej cały czas tak samo.
Nie bardzo znam się na traktorach, więc nie wiem, co miałbym sądzić. Wybacz.
Przez wydarzenia sprzed kilku miesięcy nadal ciężko jest mi spróbować w pełni zaufać Wandzie. Świadomość, że w każdym momencie może wejść do mojej głowy i wyciągnąć z niej co tylko zechce, zobaczyć każde moje wspomnienie, raczej tego nie ułatwia.
A jej brat... cóż, mógłbym mówić o tym, że był dobrym, dzielnym człowiekiem, który oddał własne życie, by ocalić czyjeś, ale to byłby tylko słowa. Przyznaję, że nie wiem, co miałbym powiedzieć, bo zwyczajnie nie mieliśmy okazji się poznać.
James może nie koniecznie chodzi mi o to że masz powiedzieć\napisać\zadzwonić z informacją że: ,,Wow! Przeżyłaś! A już myślałem że przez moją głupotę, będziesz wąchać kwiatki od spodu!" Tylko po prostu tak do niej napisz, i porozmawiaj swo... [chciałam napisać swobodnie, ale to chyba złe słowo] tak jak z nami. Bądź sobą. Upierdliwym jak mało kto, i upartym ale sobą. Co ty na to?
To że bez imienia da się żyć, to nie oznacza że takie życie jest dobre. Miło Ci było jak wołali na ciebie: ,,to"? Raczej nie.
Czasem byłem przed nią bardziej sobą, niż może ci się wydawać. Czasem aż za bardzo, bo przez to traciłem maskę i wyłaziło ze mnie to, co nie powinno. Widziałem jak na mnie patrzyła, gdy raz się nie dopilnowałem i zamiast rosyjskiego akcentu, słychać było ten dawny, brooklyński. Wiem też, że specjalnie mnie prowokowała, zagadywała i rozpraszała, bo nie chciała zostawiać mnie samemu sobie. Przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co działo się w mojej głowie. Ale wolę nie wtrącać się w jej życie raz jeszcze. Dosyć je spieprzyłem.
Nie wiedziałem, że w ogóle powinienem mieć coś takiego jak imię, więc nie odczuwałem zbytnio jego braku. Dopiero, gdy docierało do mnie, że kiedyś je miałem, ale mi je zabrano, czułem, że coś jest nie tak.