20 maja 2015

Astrid Löfgren

N, NFZ tak bardzo wspiera twórczość :D Dziecko? Czyje dziecko?! :D Nie no, nie zdradzaj nic. Będę się cieszyć, jak gdzieś to opublikujesz :)
N powie tyle:
"Steve zwalnia kroku, gdy dociera do niego, że to inkubatory. Ma ochotę zwymiotować, gdy orientuje się, że nie wszystkie z nich są puste.
- Zrobili to- Bucky wypuszcza ciężki oddech, a jego martwy wzrok utkwiony jest w jednym punkcie.- Oni naprawdę to zrobili."
Bucky, jak to w braterskich przyjaźniach.
Ale pewnie coś tam panimajesz, prawda? Co tych kilku Rosjan zrobiło, że nie lubisz reszty?
Co czwarte słowo. Jak musimy się dogadać to najczęściej robimy to na migi i zdaje to egzamin, bo niektóre... gesty są ogólnonarodowe. 
Nie lubię takiej ślepej brutalności, nie bawi mnie to. Skoro to my ponoć jesteśmy "tymi dobrymi" to nie możemy zachowywać się jak bydło. Nie wszyscy widocznie to zdanie podzielają.

Ana Morgan

Już rozdział III? Jeszcze drugiego nie czytałam!
Jesteś tego pewna? To niekoniecznie byłyby ładne i cenzuralne słowa :3
Obiecuję, że w przyszłości będę nad sobą panować w rozmowie z Bucky'm. Ty się ciesz, że jeszcze mu nie wykrzyczałam, żeby nie szedł do tego pociągu, a przynajmniej jak zobaczy robota strzelającego niebieskimi promieniami to żeby wiał, gdzie pieprz rośnie, a nie strugał bohatera. Uwierz mi, już kilka razy miałam na to ochotę :D
To ty mi podaj jakieś metody torturowania umysłowego, bo mi potrzebne są na gwałt!
Bo jeszcze go nie było :P Zwyczajnie mam tak, że lepiej pisze mi się kilka rzeczy na raz.
Chodzi mi właśnie o określenia, których mógłby używać ktoś darzący ją pełną, niczym niezmąconą niechęcią. Jak ty właśnie ^^
A pisz sobie do niego co tylko chcesz. Możesz mu nawet o WS poopowiadać, bo on i tak ci nie uwierzy. Kto by niby to zrobił?

Chodzi ci o metody stosowane przy praniu mózgu? Halucynacje wywoływane narkotykami, deprawacja sensoryczna, elektrowstrząsy, szantaże, że skrzywdzi się kogoś bliskiego, pozbawianie snu na długi czas, odwodnienia, dręczenie dźwiękiem o bardzo wysokim natężeniu, całkowite odcinanie od zmysłów (zasłanianie oczu, zatykanie nosa i uszu). Poczytaj sobie o metodzie Buckleya i metodzie Baldwina.
Ojciec to jednak ojciec, bez względu jak się zachowywał. Taka prawda, monsieur.
Tak na odstresowania to zapytam się co słychać u Dum Duma, pana "chodzącej flagi" i Howie'go :D
A czy temu zaprzeczyłem? Miałem do niego szacunek, Musiałem mieć.
Z Howardem z oczywistych względów nie mam kontaktu. Pan chodząca amerykańska cnota się przymknął, bo w końcu wziąłem od niego kurtkę.
A Dugan znowu męczy wszystkich opowieściami o swojej cudownej Rose i jej wspaniałej kuchni. I patrzy na mnie spod byka, bo zdjąłem dziś trzynastu szwabów, trzech więcej niż on, i to mnie przypadła większa racja prowiantu. Uwielbiam ten jego wzrok.

Astrid Löfgren

N, stawiam na chęć miziania, a co.
Miło mi, że cię to zainspirowało :) Za co się N zabrała, jeśli można wiedzieć? Aż się czuję zaciekawiona!
Może i ja bym się w końcu zabrała za napisanie czegoś :/ Trzeba jakoś urlop wykorzystać, a nie się lenić :D
Rozdziału II N ma niecałe pół strony, ta więc. Tak to jest, gdy zabiera się za bloga idąc na żywioł :P
N pisze miniaturkę, która niczym nie powiązana będzie z żadnym z blogów. Będzie Avneger Bucky+ klony+ Steve+ dobra kumpela Natasha+ dziecko. Są dobre strony NFZ, zaczęłam pisać w kolejce do lekarza i już mam dwie strony :P
Bucky, i wchodzi tu teraz fakt, że pomagałeś mu w utrzymaniu, tak? To szlachetne. Szczerze powiedziawszy chciałabym mieć takiego przyjaciela czy przyjaciółkę, który byłby/byłaby w stanie coś poświęcić dla mnie. Oczywiście fatalnie bym się z tym czuła, ale sam fakt, że ktoś taki jest, jest bardzo budujący.
A gdybyś musiał z nimi współpracować? Tak całkiem przypadkiem gdybyś się u nich znalazł, to jak to sobie wyobrażasz?
Tak, nie bez powodu, masz rację.
Rodzina to nie tylko więzy krwi, a w rodzinie sobie pomagamy. Pomagałem Steve'owi i wiedziałem, że on zrobiłby to samo dla mnie. I robi to teraz. I teraz to ja robię za upartego osła, który pomocy przyjmować nie chce. Pełna równowaga.
Ja zupełnie nie gawrit pa ruski, więc raczej byłoby ciężko. Nie lubię Ruskich i nigdy nie współpracowałbym z nimi, gdybym nie musiał. Nie kieruje się tutaj stereotypami, może najwyżej zbytnio uogólniam, ale poznałem kilku i więcej poznać nie chcę.


Ana Morgan

N pamiętam, pamiętam, trudno zapomnieć :P Ale przecież nie napisałam nic złego. Wilki kryzys pojawił się pod koniec lat 20. XX wieku, więc nawet z punktu widzenia Buck'a to czasy przeszłe. A że sama się w tym zaplątałam... no cóż, zdarza się :D
O to zaplątanie właśnie mi chodziło, zwyczajnie od razu przypomniało mi się tamto :P

Wiem jak kochasz Natashę, więc zapodaj mi kilka epitetów, którymi mogłaby obdarzyć ją w myślach Yelena w rozdziale III, proszę :P
Co masz na myśli mówiąc, że "ciężko ci powiedzieć czy było jeszcze gorzej czy jednak trochę lżej"?
To był zwyczajnie okres, w którym ojciec wynosił więcej pieniędzy niż przynosił. Można więc powiedzieć, że było lżej, ale raczej nie wypada, prawda, ma'am?

Astrid Löfgren

N jest lepsza niż wszystkie wikipedie świata.
A mnie ta "piona" Nataszy i Hulka normalnie rozczuliła. I Nataszka normalnie jak z "Szybkich i wściekłych" wyjęta. I mało "robotyczny" głos robota, takie trochę dziwne to było.
W jakimś sensie kulturowym byłoby to mniej dramatyczne, tak. Tak się przyjęło, że w rodzinach bardziej sentymentalne znaczenie mają matki. Nie przejdziesz obojętnie obok zrozpaczonej matki i ojca, ale matka zawsze wydaje się być tą bardziej kruchą jednostką, która więcej traci (no bo przecież nie dość, że się męczyła 9 miesięcy, to jeszcze rodziła 12 godzin w bólach). Takie kreowanie zrozumieją chyba tylko matki. Niemniej jest to "krzywdzące" dla ojców, jak dziwnie by to nie brzmiało. Osobiście najchętniej bym nie widziała takich scen w ogóle. Ani z matką, ani z ojcem w roli głównej.
Astrid filozof.
Nie do końca wiem, jak należy odbierać tą scenę. Hulk chciał zwyczajnie dotknąć dłoni Natashy jak wcześniej czy miał jakiś przebłysk Bannera i chciał, by ta nie mogła go namierzyć, bo bał się ją skrzywdzić? N serio nie wie, bo jest zacofana i nadal shipuje Bannera z Betty. Ile bym dała za Betty z Civil War. Chociaż nie, bo mogliby z tego zrobić drugą "Modę na sukces".

A N zamiast pisać rudział na bloga, zabrała się za coś zupełnie innego, bo zainspirował ją Winter Savior <3
Bucky, pokomplikowało? Co masz na myśli?
Czerwonoarmiści się nie patyczkują, więc nie dziwne, że w jankesach Niemcy widzą wybawienie.
Doświadczenie doświadczeniem, ale pamiętaj, że wszystko może się zdarzyć.
Bo Steve studiował i żeby móc utrzymać się samemu, musiałby zrezygnować z nauki. Miał zbyt duży talent, by można mu na to pozwolić, ale był też zbyt uparty, żeby przyjmować pomoc bez marudzenia, że da sobie radę sam. Wiem, wiem, że by dał, ale... zwyczajnie nie chciałem, by myślał, że jest sam. Bo nie był.
Nie przepadam za współpracą z Czerwonymi i zwyczajnie cieszę się, że nie będę musiał mieć z nimi do czynienia, gdy to wszystko się skończy.
Wiem, że nie można nigdy być zbyt pewnym siebie, bo może się do źle skończyć. Ale też nie bez powodu jesteśmy uznawani za najlepszych, prawda, ma'am?

Astrid Löfgren

N, z Thorem to... to była komedia. Moim zdaniem trochę słabo to wszystko wyszło. Niby efekty cacy, ale brak składu i ładu poraża.
Właśnie wiem, dlatego nie chcę się wychylać, bo przestanie być dżentelmenem, mającym kobiety za damy, a zacznie kląć za każdym razem, gdy zobaczy, że coś od niego chcę :D
Thor Thorem. Ja tam miałam niezły facepalm ze sceny wyrywania serca robotowi.
I dlaczego w niemal każdej dramatycznej scenie o rodzicu tracącym dziecko jest to matka i syn? Nie spotkałam się jeszcze z ojcem i córką. To byłoby mniej dramatyczne?

Ojciec Bucky'ego naprawdę umarł w Boże Narodzenie 1937 roku. N przyznaje, że trochę namieszała, bo myślała, że był to '35, więc końcówka wielkiej depresji. Teraz to jednak trochę zmienia.
Bucky, czasami dukanie w jakimś języku się przydaje. Najlepiej znać perfekcyjnie ze dwa, a w czterech innych znać podstawowe zwroty.
A wszystkie sprawy najchętniej. Lękam się o was - głównie o ciebie - i mi z tym źle, bo obawy mam uzasadnione - nawet nie pytaj.
Tak w ogóle - przepraszam, że o to pytam - ile miałeś lat, gdy zmarł twój tata?
Piętnaście. Mogłem łapać cię już cięższych prac, więc dało się to wszystko jakoś utrzymać w całości. Jednak jakiś czas później zmarła też matka Steve'a i wszystko znowu się pokomplikowało.
Czerwoni już blisko Odry i zdarza się, że niemieccy szeregowi sami się nam poddają, bo boją się tego, że mogą wpaść w ich ręce. Ponoć tacy nie kończą zbyt miło.
Szwabska propaganda głosi też stworzenie swojej ostatniej linii obrony w Alpach, więc szykuje się zabawa.
Nie ma się o co lękać, ma'am. Jesteśmy żołnierzami, mamy doświadczenie w tego typu akcjach, więc zdążymy załatwić to i opić zwycięstwo zanim się ściemni.

Astrid Löfgren

N, to tak jak z Hobbitami. Pocięte jak cholera, za to wersje reżyserskie są już lepsze.
Ponoć ma wyjść rozszerzona wersja AoU, zgadza się? Może nabrałoby to wszystko sensu, bo momentami miałam wrażenie, że oglądam kilka różnych filmów. Trochę taka "Niekończąca się opowieść".
Na pewno pojawią się sceny usunięte, ale nie wiadomo jaką część wyciętego materiału ujawnią. Największym problemem AoU jest właśnie ten brak spójności przez który miałam wrażenie, że oglądam zlepek luźno powiązanych ze sobą scen. Taki Thor się pojawiał, potem znikał, potem coś porobił i znowu znikał.
Czekam na wersję reżyserską X Menów, bo brak wątku Rogue pewnie sporo mu odjął. 

Nawet gdybyś opowiedziała mu całą historię od pojmania Zoli, aż po Potomak to zapewne zwyczajnie uznałby cię za wariatkę :)
*ale mam ochotę zaspojlerować mu, że "pozna" ruski*
Bucky, myślę, że to zależy od człowieka i jego potrzeb. Trudno orzec, co lepsze, ale sądzę, że jakość bardziej się liczy niż ilość, zgodzę się.
Tak w ogóle, to jak się sprawy mają?
Lepiej znać perfekcyjnie dwa języki czy ledwo dukać w czterech? Tutaj się chyba zgadzamy, ma'am.
Które konkretnie sprawy? Chodzi o front wschodni, Skulla czy sprawę z Zolą? Jeśli o to ostatnie to mogę powiedzieć tylko, że mamy już pewność co do trasy. Pozostaje dopiąć plan i czekać na rozkazy.

Ana Morgan

Właśnie o tym mówię.... piszę. Ty akurat zaliczasz się do tej drugiej grupy. Spójrzmy prawdzie w oczy, to był wielki kryzys, 4 dzieciaków na utrzymaniu to nawet w dzisiejszych czasach jest problem... to znaczy... Nie ważne. Chodzi mi o to, że to zrozumiałe, że nie mogłeś pozwolić by twoje siostry głodowały, Steve się rozchorował, a twoja matka podupadła na zdrowiu z przepracowania. Nie mam zamiaru cię osądzać, czy tym bardziej usprawiedliwiać. Ważne, że masz świadomość tego, że to było złe.
N: A pamiętasz jaki biedny Buckyś zaczął się martwić czy z tobą wszystko w porządku, bo opowiadasz mu o jakiś "przyszłych czasach"? No właśnie ;P

Bucky:
Kiedy przyszedł kryzys, miałem siedem lat, Becca cztery, a Ida nie miała nawet roku. Może byłem dzieciakiem, ale ciężko było nie zauważyć, że z dnia na dzień robiło się coraz gorzej i ciężej. Już wtedy zdarzało mi się czasem ukraść coś do jedzenia, ale ojciec starał się wybić mi to z głowy. Potem ojciec zmarł, ale ciężko mi powiedzieć czy było jeszcze gorzej czy jednak trochę lżej.