N, jedzenie fekaliów? Jak w Stonodze? Toż to niczym plagiat! "Krwawą ucztę" obejrzyj. Zbrzydnie ci już wszystko i będzie to idealne dopełnienie :D
Chyba od Serbskiego i Stonogi wszystko jest lepsze.
Nie, nie, nie! W Salo... wszystko odbywało się kulturalnie, przy stole i z użyciem porcelany (jeśli pamięć mnie nie myli)! Boże mój, o czym my tu rozmawiamy?
Zapewne znajdą się gorsze rzeczy, ale ja wolę ich nie znać i żyć w błogiej nieświadomości.
To może pospojlerujmy sobie lepiej Civil War, co :P? Okazuje się, że scena po namisach Ant mana zawiera jednak co innego, niż było mówione. Spojler tutaj i tutaj. Dzięki, Belgia!
N jakoś to na blogu wytłumaczy.
James, to było pytanie retoryczne? Powiedziałam przecież, że chwalę, więc logiczne, że dobrze.
Neh, w ogóle się nie chwalisz. Nie, nie. Ale takie chwalenie się z przyjemnością się czyta, to muszę przyznać. Fajnie wiedzieć o tych postępach. I że w ogóle je dostrzegasz.
Cóż, w przyzwyczajenie nigdy nie wierzyłam, ale skoro tak, to powód nie do negowania. Chyba prędzej byś sobie coś przypomniał odwiedzając miejsca, w których często bywałeś. Obecnie to pewnie jakieś drapacze chmur czy coś tam, ale jednak coś znajomego może w tym być.
A czy ja zadaje pytania retoryczne? Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek to robił, więc nie, nie było to pytanie retoryczne. Chyba, że było, ale o tym nie wiem. Było?
Ciężko raczej nie dostrzec tego, że nie zapominam już, jak się nazywam. Albo tego, co robiłem wczoraj rano. Albo tego, co robiłem dzisiaj rano, bo to też mi się zdarzało. Widzę to i wiem, że to całkiem spore postępy. A to, że to widzę i wiem, że jest to postęp, samo w sobie też postępem jest, prawda?
Ponoć tonący brzytwy się chwyta, więc próbuję wszystkiego. Myślałem, że jeśli samemu uda mi się przywołać jakieś wspomnienia, to będzie to mniej bolesne niż wtedy, gdy przychodzą do mnie same. Że będzie to zwyczajniej bardziej... naturalne.
Udałem się na Brooklyn na samym początku, ale odwiedzanie miejsc, które kiedyś znałem, niczego nie dało. Budynki odrestaurowano, przebudowano, zburzono. Mój dawny dom jednak stał, ale to już nie było to samo. Bo mojego domu zwyczajnie już nie ma, Sam nie wiem, czego wtedy oczekiwałem. Chyba zwyczajnie wolałem myśleć, że nadal tam stoi i jest zupełnie taki sam jak wtedy, gdy go opuszczałem. Że będzie taki jak dawniej. Ale nie był. I przyznaję, że ten widok zwyczajnie zabolał, bo to właśnie wtedy dotarło do mnie, że już nic nie jest i nie będzie takie samo.