14 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, naprawdę?! N perfekcjonistka! :D
Kurczę, jak już mam długość włosów podobną, to może się farbnę na ten kolor. Byłabym prawdziwą fangirl!
No tak, tu masz rację. Według mnie brakowało "tego czegoś", co ciężko określić, chociaż nie powiem, w niektórych momentach coś ruszało. 
Nope, ale szukałam ostatnio farby do włosów i zapamiętałam nazwy kilku brązów o podobnym odcieniu :P Ręki uciąć sobie nie dam, ale na 90% Winnie ma włosy w kolorze ciemno daktylowego brązu.
Pamiętaj też o pełnym makijażu. Ile męskich (i nie tylko) spojrzeń przyciągałabyś w nim na ulicy!
Steve, zgadzam się z każdym słowem dot. definicji bohatera, chociaż wiesz... Taki strażak jest dla mnie bohaterem, kiedy ratuje życie i mało obchodzi mnie, co robi po godzinach. U was sytuacja jest jeszcze inna, bo tym "złym bohaterem" może być każdy, a bohaterstwo tylko przykrywką. W konsekwencji jesteście myleni z tymi prawdziwymi złymi, chociaż oczywiście, nie można zaprzeczać, że sami trochę złego też wyrządzacie, tylko pozostaje pytanie, kto jest winny bardziej: wy czy wrogowie, bo to nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
Gdyby spojrzeć na to jak na strukturę departamentu obrony na przykład, to wygląda to trochę jak armia pod zwierzchnictwem swojego dowódcy, który z kolei jest pod zwierzchnictwem odpowiedniego ministerstwa i nie wydaje się to takie całkiem beznadziejne i niewłaściwe, ale wszędzie są szuje i chyba tego bałabym się najbardziej, że doprowadziłoby to do zbyt daleko idących działań z ograniczeniem wolności włącznie. Gdybym była taką superbohaterką to nie chciałabym być czyjaś. Trochę mi się to kojarzy z sytuacją Zimowego Żołnierza. Nie wiem, czy to dobre porównanie. Bliźniacy M. to może lepszy przykład, bo oni z własnej woli komuś się poddali. Masz rację, to to samo, co robiła Hydra. Strasznie to skomplikowana sytuacja, bo z jednej strony dobrze by było mieć nad tym wszystkim jakąś kontrolę, ale z drugiej ograniczenia są druzgocące, choć do końca nie wiem, na czym polegać miałaby ta wasza "współpraca" z rządem, ale wyobrażam to sobie jak coś związanego z departamentem obrony właśnie.
Oj, przydałoby ci się trochę rozrywki. Powód zawsze by się znalazł ;)
Powinienem więc powiedzieć "superbohater", prawda? Bohaterów możemy spotkać każdego na ulicy i nie zamierzam umniejszać tym ludziom, bo robią naprawdę wiele dobrego i nie daleko byśmy bez nich zaszli. Świat radził sobie bez Avengers, ale czy bez nich dałby sobie radę?
Odbieranie ludziom ich wolnej woli nigdy nie będzie służyło czemuś dobremu. To dokładnie to, co osiągnąć chciała Hydra i nigdy nie będziemy mogli być pewni, że uzdolnieni nie trafią właśnie w ich ręce. Nie wszyscy przecież chcą walczyć, nie wszyscy chcą w tym uczestniczyć, a rząd chce wyrwać tych ludzi z ich domów, z ich rodzin, z ich żyć i zmusić do walki w imię własnych ideałów. Nie mówią tego wprost, ale tak właśnie będzie. Historia zatacza koło i znów pewna grupa ludzi zostanie poddana represją przy cichym pozwoleniu reszty społeczeństwa. I na to nie możemy pozwolić.
Widziałem czym... kim został mój przyjaciel przez takie właśnie działania i nie można dopuścić do tego, by ktoś inny podzielił ten los. Bucky jest silnym człowiekiem, dał sobie radę, ale jest masa ludzi, która nie da rady tego przezwyciężyć. 
James, lubię się czasem zafiksować na jakimś przedmiocie. Nie, nie miało takie być.
O tak, viagra by ci pomogła na pewno. Jeśli nie muszę to nie wchodzę za bardzo na grunt tak intymnej sfery, więc czy na pewno chcemy o tym rozmawiać? Myślałam, że "twoja sprawa" to wystarczający zwrot, by urwać temat.
Z tymi od Hydry to inna sprawa. Jak ich rozpoznajesz?
Mam po prostu wrażenie, że bardzo chcesz być postrzegany jako ktoś, kto na nic kompletnie nie zasługuje.
Skoro używasz jakiegoś pojęcia to zakładam, że je znasz, a nie, że chcesz popisać się nowym słowem.
A zwykłych zachowań społecznych jesteś w stanie się nauczyć, jedynie obserwując? Bo nie wydaje mi się, żebyś się jakoś specjalnie uspołeczniał. Pomijając fakt, że lepiej zostać w cieniu. Nie pytam złośliwie, bo ciekawi mnie, czy ta umiejętność sprawdza się w każdej sytuacji.
Całkiem to chyba normalne, że chcesz zrobić to samodzielnie, ale obawiam się, że samemu nie podołasz, choć trzymam kciuki, żeby ci się udało.
Dobrze, nie miało takie być, znowu widocznie nie wiem, co mówię. Teraz dobrze?
Raczej powinnaś zauważyć, że mam problemy z oceną tego, co jest przekroczeniem jakiejś granicy i że raczej jestem... no mało subtelnym człowiekiem. Zresztą, jaką sferę intymną? Nie przypominam sobie, bym taką miał. I miałem ponoć nie przejmować się tym, że rozmawiam z kobietą. 
Często po mundurze. Nie żartuje, ci idioci naprawdę paradują w mundurach Hydry, ale czego oczekiwać po zwykłym mięsie armatnim? Potrafię rozpoznać ich styl działania, ich strategię czy uzbrojenie. Spędziłem pomiędzy nimi tyle czasu, że rozróżnienie ich nie jest zbyt trudne.
Znowu ciężko mi odpowiedzieć, bo czy skopiowanie czyich zachowań jest uczeniem się ich? Nie wydaje mi się, więc chyba nie zawsze się sprawdza. Jednak obserwacja trochę mi dane zachowanie przybliża i łatwiej jest je zrozumieć.
Wolę nie poddawać się na samym starcie. Porażka może będzie bolesna i w końcu będę musiał szukać pomocy, ale będę mieć chociaż satysfakcję z tego, że próbowałem. A to już całkiem sporo.

Ana Morgan

Świat zdecydowanie zmierza w złym kierunku i w ogóle mnie to nie cieszy. Chyba urodziłam się w złej epoce -_-
Tak to jest z internetowymi opowiadaniami, trudno jest znaleźć coś naprawdę wartego uwagi, bo odbiegając chociażby od fabuły, która często jest tak błaha i bezsensowna to pozostaje też część stylistyczna, mało opisów, dużo dialogów, które w ogóle dialogów nie przypominają, bo normalni ludzie w taki sposób nie rozmawiają. I ludzie dość często biorą się za coś o czym pojęcia zielonego nie mają, to żadna nowość.
Co sugerujesz z tym 666?
Wiem, wiem, nie narzekam. Ja też długo wytrzymałam, a teraz troszkę muszę od niego odpocząć. 
Zagrajmy więc w krzywe cytaty: "-Jestem brudny. Ty też.- Stwierdziłem. Faktycznie byliśmy upaćkani posoką.- Chodźmy się umyć.- zażądałem. Wziął więc mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Pozbawił reszty odzienia i wsadził do wanny. Odkręcił kran i ciepła woda pomału opatulała moje ciałko." Których dwóch męskich bohaterów MCU ten cytat dotyczy :P? "Ciałko" wygrywa wszystko.
I tak wszyscy wiemy, że się uwielbiacie!
Steve jak dobrze cię widzieć. Stęskniłam się już za tym twoim optymistycznym postrzeganiem świata :D Więc jak ci się żyje? Już trochę lepiej odnajdujesz się w tej nowej rzeczywistości? I jak szkolenie nowej drużyny? Dają radę? Podobno jesteś bardzo wymagającym trenerem :P
Miałem prawie trzy lata na nadgonienie wszystkiego, więc idzie mi już chyba całkiem dobrze. I to wcale nie technologia nie była największym problemem, a ludzie. 
Nie jestem wymagający, by chcę. Jestem wymagający dlatego, że muszę taki być. Musimy skonstruować całkiem nową drużynę z zupełnie różniących się od siebie ludzi. Każdy ma zupełnie inne umiejętności, Vision i Maximoff nie znają nawet progu własnych mocy i przez to znacznie trudniej jest ustalić nową, w pełni działająca taktykę.
To bardzo ważne. Dzieciom trzeba poświęcać niesamowicie dużo uwagi i z nimi rozmawiać, by wiedziały, że mogą liczyć na swoich rodziców. Bardzo ważne jest też to, by potrafić to im okazać. Widać, że ty i Laura macie pojęcie co robicie :)
Mamy pojecie? Nawet nie wiesz, jak chciałbym wiedzieć, co dokładnie trzeba zrobić, by wszystko szło ok. Często zwyczajnie trzeba iść na żywioł i improwizację, bo niczego nie da się przewidzieć. Bycie agentem czasem wydaje się być przy tym pestką.

Astrid Löfgren

N, ciekawe jaki to odcień farby. Chyba mi nie zdradzi nikt, co nie? Zbyt tajna informacja, a tytuł top modela to nie byle co :D
Otóż to. Byłam trochę zawiedziona, bo wiedziałam, że w komiksach wszystko jest przedstawione bardziej szczegółowo i tak no... inaczej. I szczerze powiedziawszy podanie klucza w WS wydało mi się lepiej obrazujące ich przyjaźń niż zabranie Steve'a na Expo w TFA. 
To ciemno kasztanowo-popielaty brąz lub ciemno daktylowy brąz, ciężko stwierdzić. Może to być również ciemno czekoladowy brąz. To też N sprawdzała :P!
Muszę jednak przyznać, że bardziej przejawia do mnie relacja dwóch przyjaciół, którzy znają się od dziecka, niż opiekuna i dzieciaka, który użył na na nim szantażu pt. "Albo bierzesz mnie ze sobą, ale powiem wszystkim, że jesteś Kapitanem Ameryką". To trochę bardziej emocjonalne.
Steve, a masz jakiś pomysł na opanowanie całego tego zgiełku? Chyba jesteś najrozsądniejszym człowiekiem w tej grupie. No może na równi z Samem.
Tym bardziej boli fakt, że zrobił to pod pretekstem ochrony świata. Może i widział w tym jakiś wyższy cel, bezbłędną inicjatywę, ale nie wiem, czy faktycznie nie wiedział, że sprawy mogą się zwrócić na naprawdę złe tory. Jak dla mnie to było coś jak praca nad sztuczną inteligencją, która wymknęła się spod i tak słabej kontroli.
Tak z innej beczki: poszedłeś już na kawę z Sharon? 
Przyznaję, że pierwszy raz od dawna nie wiem, co mógłbym zrobić, by naprawić sytuację. Kiedyś wszystko było prostsze. Byli bohaterowie i przestępcy. Bohaterem miał być ktoś, kto broni niewinnych, często ryzykując własnym życiem w imię słabszych i bezbronnych.. Prawy obywatel, altruista, wzór do naśladowania. Tak było kiedyś, ale teraz ta granica coraz bardziej się zaciera. Mieliśmy chronić ludzi, a sprowadzamy na nich coraz większe zagrożenia i zniszczenia. Odbieramy poczucie bezpieczeństwa, które przecież mieliśmy im dawać.
Jednak to, co planuje rząd jest złe. Chcieliby mieć nad nami pełne zwierzchnictwo, władze i pełną kontrole. To jest złe, bo jest to dokładnie to samo, co zrobiła Hydra.
Człowiek nigdy nie powinien chcieć bawić się w Boga i nie powinien próbować stworzyć czego ś subiektywnie doskonałego. To zawsze kończy się źle i giną niewinni ludzie. Za każdym razem.
Nie, nie poszedłem. Jakoś nie było okazji czy powodu.
James, nie wymagam definicji. Wystarczy "pomiędzy", wiadomo o co chodzi.
Z jednej strony dobrze, z drugiej nie bardzo, bo to jednak ważna sfera życia. Tak czy siak ciężko mi wyobrazić sobie ciebie z garnkiem, trzepoczącego do jakiegoś miłego pana. No ciężko. Ale tak czy siak nikt ci do łóżka mam nadzieję nie będzie zaglądać, ja też nie zamierzam tego robić, twoja sprawa.
Mówiąc o przyzwyczajeniu miałam na myśli samo zabijanie, ale fakt, źle to ujęłam i moje słowa brzmią dwuznacznie. Wiem, że to nie ty się w to bawiłeś. Ale chyba przyznasz, że właściwie to mógłbyś postępować teraz tak, jak wymieniłam, prawda? Gdybyś chciał. Nie chcesz, przynajmniej to deklarujesz, więc jest dobrze.
Trzymaj się tego, ale jednak twoja postawa nie wyklucza moich odczuć jakiegoś szacunku wobec ciebie, czyż nie? Więc mogę chyba jakiś mieć?
Ludzie w normalnych sytuacjach często sięgają po pomoc a wsparcie czasem okazuje się nieocenione. A ty jesteś w sytuacji wyjątkowej, więc pomoc z czyjejś strony nie musiałaby być żadną ujmą dla twoich umiejętności i możliwości, niemniej rozumiem twoje stanowisko. Jesteś chyba jednak świadom, że trochę ciężko jest ci normalnie funkcjonować, jak inni ludzie. Nie wiem jak u ciebie z obserwacją, bo przez obserwację mógłbyś wiele się nauczyć, tylko że tak naprawdę nie masz nikogo, kto mógłby pokazać ci, jak powinno się postępować, żebyś mógł wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie chodzi tu o bieganie za tobą i podcieranie noska (dobrze, że nie tyłka), tylko dawanie jakichś wskazówek. Nikt życia za ciebie nie przeżyje, to chyba oczywiste, a musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Naprawdę znowu będziemy dyskutować o garnku? To miało być humorystyczne wtrącenie, ale nie wyszło i wcale się temu nie dziwię.
Ważna, nie ważna- i tak ledwo co pamiętam, a jak już to coś niezbyt miłego, więc niezbyt mi tego żal i nawet nie mam za czym tęsknić. Co zresztą miałbym niby zrobić? Próbować się przymuszać? Szpilować się kolejną chemią?
Czasem mam ochotę poskręcać kark każdemu napotkanemu na drodze chłopcu na posyłki Hydry, ale coraz bardziej staram się ograniczać i zostawiać ich żywych dla Capa i spółki. Nie mój problem, co sobie z nimi zrobią.
A darz sobie mnie czymkolwiek sobie zechcesz. Miałbym ci tego zabronić?
Teraz to już wszystko idzie niemal gładko. Pierwsze dni były najgorsze, bo nie miałem o niczym pojęcia i nie potrafiłem niczego przy sobie zrobić. Miałem problemy z najprostszymi czynnościami i gdyby nie obserwacja przypadkowych ludzi czy reklam, sam nie wiem, jakbym skończył. W ten sposób nauczyłem się tyle, że udało mi się jakoś przetrwać kilka miesięcy, aż trafiłem do Wilsona. Tam nauczyłem się o wiele więcej, ale nadal wiem, że mam ogromne braki, które znów się pogłębiają. Wiem, że to regres i wiem też, czym on jest, więc nie musisz tłumaczyć. Chodziło mi o to, że jestem naprawdę dobrym obserwatorem i potrafię wykorzystywać wysunięte wnioski.
Zwyczajnie chcę sam siebie znaleźć. Bez niczyjej pomocy, bo chcę wreszcie osiągnąć coś samemu i mieć świadomość, że udało mi się poskładać.

Astrid Löfgren

N, tylko dzięki tym paczałkom ludzie poszli tłumnie do kin. Wszyscy się łudzą, że to dzięki fabule i świetnej realizacji, ale nie... prawda jest inna! :D Stąd też ta wielka miłość. Tak myślę.
Wydaje mi się, że nieszczególnie by zapadł. Moim zdaniem trochę słabo został przedstawiony. Relacje ze Stevem też nie były dostatecznie zobrazowane. Ot, kilka przyjacielskich słów i trwanie u boku.
Jaka ekranizacja, jaka fabuła? To przez włosy, mówię ci.
Mam identyczne zdanie. Bucky pojawił się, porobił trochę za element komiczny (chociaż jak bliżej się przyjrzy to nie jest to już takie zabawne, np. "Ty takiej nie masz, prawda?") i za damę w opałach i tyle. 
 Steve, cześć :)
Czym obecnie się zajmujesz? Oprócz uganiania się za missing person, bo to już wiem. A może nie robisz nic więcej?
Jak się masz ogólnie? No i w ogóle, co słychać, no? :D I muszę zapytać, co teraz sądzisz o Starku? Namieszał, skurczybyk.
Nie mogę pozwolić sobie na nie robienie niczego innego, bo atmosfera zrobiła się niesamowicie napięta. Opinia publiczna za nami nie przepada, delikatnie mówiąc, są tacy, którzy domagają się rozwiązania inicjatywy Avengers lub przekazania dowództwa nad nią rządowi. Do tego znowu odbudowując się Hydra i sprawa z uzdolnionymi. Jest wiele do zrobienia, a my ciągle nie potrafimy wystarczająco się zgrać.
Wiem, że nie powinienem zrzucać na niego całej winy za obecną sytuację, ale coraz trudniej przychodzi mi powstrzymywanie się przed tym. Zaufanie jest najważniejsze, bo musisz mieć pewność, że możesz odwrócić się do kogoś plecami podczas bitwy. Tony zrobił coś, co sprawiło, że to zaufanie stracił i nie wiem, czy kiedyś uda się je dostatecznie odbudować.
James, jak ja bym chciała zdefiniować to "pomiędzy". Ale tak, logiczne wyjaśnienie, choć zdawkowe.
Bo "chętny" mi do ciebie nie pasuje. Ale jak tobie pasuje, to w porządeczku. Żadna różnica.
Nie chcesz narażać ludzi, więc tak, to już jest coś więcej. Nawet jeśli kiedyś narażenie innych może okazać się konieczne. Równie dobrze mógłbyś sobie hasać po świecie, zabijając tu i tam, bo tak, bo to fajne, bo to taka trochę władza nad życiem. Do tego w końcu byłeś przyzwyczajony.
Tak myślałam, że się z tym nie zgodzisz, ale pozwól mi mieć swoje zdanie na ten temat. Nie neguję przy tym tego, co sam czujesz.
Kukły nie mają uczuć. Od tego można zacząć. Jesteś człowiekiem - no trochę ulepszonym, ale człowiekiem - a skoro człowiekiem, to masz godność. W takim sensie każdy ją ma. Więc już jakiś plus. A ten drugi rodzaj związany z tym, co się w życiu osiąga... Cóż. Skoro jesteś zdecydowany na wypełnienie tej konkretnej misji to pozostaje mi życzyć ci powodzenia. Pytanie tylko, czy sam zdołasz ją wykonać i osiągnąć cel.
Ciężko mi to odpowiedzieć na to samymi konkretami, bo zwyczajnie sam tej odpowiedzi jeszcze nie znam. Kiedyś; za tydzień, za miesiąc, czy za dziesięć lat pewnie będę to wiedział. Teraz wiem tylko, że jest to właśnie to "pomiędzy".
Dla mnie żadna różnica. Ani to, ani to nie wywołuje u mnie żadnych... odruchów? Aktualnie czuję się zupełnie aseksualny- i tak, wiem, co to znaczy, i dobrze mi z tym. Jeden problem z głowy.
Raczej nie byłem przyzwyczajony do władzy nad czyimś życiem, bo niewiele miałem przy tym do gadania. Ja tylko pociągałem za spust, w pana życia i śmierci bawił się kto inny. Dopiero teraz takie decyzje zaczęły należeć do mnie i stąd moje zawahania. Zima miał rozkaz i miał cel, jeśli napatoczyli się jacyś przypadkowi lub mniej przypadkowi ludzie, to były to po porostu straty wliczone, które często nawet nie były dokumentowane.
Najpierw muszę odzyskać szacunek do samego siebie, by zacząć martwić się o to, czy inni go do mnie czują. Tak przynajmniej mi się wydaje i tego będę się trzymać. Jeżeli po raz kolejny ktoś będzie musiał mi pomagać i wspierać, to tylko utwierdzi mnie w przekonaniu, że niczego nie potrafię zrobić dobrze, że sam niczego nie osiągnę i potrzebuję niańki, która będzie za mną biegać i podcierać nosek.

Rozpoczęcie tygodnia Steve'a Rogersa/ Kapitana Ameryki!

W dniach 14-19.06 będzie możliwość kierowania pytań również do Steve'a Rogersa aka Kapitana Ameryki!

Blue Greyme

O matko matko dziewczyny <3 juz widze te kolejki :D
N, jeśli mnie poprowadzisz, piszemy. I dziekuje za okładke :"3 cudowna jest! 
Już widzę tytuły rozdziałów "Pierwsi Niemcy", "W ciemności", "Ostatni pociąg", "Ci, których kochałem", "Największy zamach" czy "Człowiek na moście". Widzisz jaką miałabyś dramę? Ludzie lubią dramę.
Jak zabierałam się za bloga to zrobiłam sobie skróconą biografię, spisy miejsc, ludzi, używanych broni i nawet potencjalnych odznaczeń, które mógłby zdobyć pan Barnes, więc mogę dać ci, co tylko zechcesz. 
Och no wiem, zdolna ze mnie bestia :P Strasznie spodobało mi się to zdjęcie i od dawna chciałam je do czegoś wykorzystać.
James, to moze zacznijmy od tego co było przed wojną. Wszystko co pamiętasz.
Za bardzo to nie sprecyzowałaś. Ogóły? Konkrety? Wszystko zależy od tego, co chcesz wiedzieć.
Bo jest różnica miedzy tym, czy mam mówić, że urodziłem się dziesiątego marca tysiąc dziewięćset dwudziestego drugiego w Borough Parku na Brooklynie i byłem najstarszym z czwórki dzieci Georga i Winnifred Barnesów i blablabla, byłem jednym z najlepszych uczniów Berkley Carroll High School i tak dalej, czy mają być konkrety? Jednak okres sprzed wojny nadal jest w większości pustą kartką i miałbym problemy spore problemy z opisaniem okolicy, domu czy dzieciaków, z którymi bawiłem się jako podrostek.

Astrid Löfgren

N, na Tony'ego swego czasu mówiłam Tonik. Chyba przez zamiłowanie do ginu z tonikiem :D Na Visiona na przykład mówię czasem Vizir, ale to akurat nie wiem czemu. Także pewnie też mój błąd, mogłam po prostu napisać Ant-man :)
Niech się zabiera. Wandzia mądra dziewczyna, będzie wiedziała, co jej zrobić :P
Albo długie włosy tak działają. Aj, przerzucać się tak nagle, to tak nieładnie. Jakoś po pierwszej części tak za nim nie szaleli, w sensie za Bucky'm, a teraz to ja nie wiem, co się dzieje. Zrobić rękę, przedłużyć włosy, rozmazać eyeliner i wszyscy cię kochają :D 
Oj no, spójrz na niego i powiedz mi, kogo on tym nie kupił :P?
Cap TFA nie był jakimś wybitnym filmem i sama nie wiem, czy Bucky zapadłby mi jakoś w pamięć, gdybym prędzej nie darzyła go sympatią i nie wiedziała, że wróci prędzej czy później. Ludzie patrzyli się na mnie jak na głupią, gdy jako jedyna cieszyłam się, kiedy Bukcyś spadał z pociągu. Wiem, zły człowiek ze mnie.
James, przystosowywanie się do humoru też może być jakąś taktyką. Nie mówię, że nią jest. Tak naprawdę to nie mogę przecież wiedzieć, czy faktycznie jest tak, że jak masz dobry humor to przyjemność ci sprawia rozmawianie, a jak zły to ci się nie chce. Może robisz to, bo chcesz się zwyczajnie dostosować, a tak naprawdę satysfakcję miałbyś z czegoś innego. Mówić możesz co chcesz, wierzę ci, ale różnie może być, prawda? Do prawdomównych zawsze i wszędzie nie należysz, nie oszukujmy się, i ciężko ci ufać.
Chętny? A idź ty. To nie to samo co kiedyś. Po co ci teraz garnek? Oddam ci swój.
O sztywności ja nie w tym sensie mówiłam. O dyscyplinie uprzedziłam, że nie wiem skąd, dzięki więc za wyjaśnienie.
Moim zdaniem może wielką nie, ale dość znaczącą. Jesteś człowiekiem, który ma zakodowane, że ma kogoś zabić i to musi zrobić, choćby nie wiem co miało się dziać. Ale tego nie robi, ba!, nie chce tego robić, mimo, że cały czas wie, że coś może przestać łączyć w mózgu i jednak będzie znów próbować - o tym nie tak znowu dawno mówiłeś, o ile mnie pamięć nie myli. To dla ciebie nie jest choć minimalną oznaką poczucia czegoś więcej, jakichś wyższych wartości? Dla mnie jest. Patrzymy na to z dwóch różnych stron. Ty czujesz i widzisz zgoła coś odmiennego niż ja, tu się ze mną musisz zgodzić.
A nie zostały? Nie, moje odczucie, że masz jakąś godność, dla mnie nie jest naiwne, bo sama mam do ciebie szacunek za to, że się w ogóle trzymasz i jakoś tam próbujesz o siebie walczyć, choć pewnie tego nie przyznasz. To samo jest znów ze Steve'm, że nie chcesz pozbawić go życia. Swoją godność właśnie budujesz. Możesz sądzić, że to szczyt śmieszności, nie ma sprawy. Ale znów - dwie perspektywy. A ja nie chcę patrzeć na ciebie tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, co ci wsadzili do głowy, co musiałeś robić, po co, komu i na co. Chyba dlatego, że patrzę na ciebie jak na człowieka, a nie maszynę, zabawkę, czy co tam, mogę dostrzec trochę więcej. Możesz się ze mną nie zgodzić, masz do tego prawo, nie ma sprawy.
To chyba coś pomiędzy. Coś pewnie jest w tej chęci dostosowywania się, sam nie wiem, może robie to całkiem podświadomie. Ale jak mam dobry dzień, to zwyczajnie mam też większą chęć na wygadanie się. Można powiedzieć, że wychodzi chyba ze mnie ten stary Barnes, który nie potrafił trzymać gęby na kłódkę. Jak dzień jest zły i mam wisielczy humor, to tej chęci nie mam i lepiej bez przysłowiowego kija do mnie nie podchodzić.
Chętna czy chętny, co za różnica?
Nie raz potarzałem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Moje programowanie to dość skomplikowana sprawa i sam nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się wystarczająco złamać, bo nawet nie marzę o zupełnym pozbyciu się go, by móc w miarę normalnie żyć wśród ludzi. Mam świadomość tego, że teraz wystarczy, że usłyszę jakieś przypadkowe słowo, które okaże się hasłem aktywacyjnym i może skończyć się to tragicznie. Nie wiem, czy to jakaś oznaka poczucia czegoś więcej, czy nie. Wiem tylko, że jestem zagrożeniem i nie chcę narażać ludzi, jeśli nie jest konieczne.
Już nie raz, ani nie dwa poruszaliśmy temat mojego poczucia własnej wartości. A właściwie to jego braku, więc łatwo przewidzieć, że nie, nie zgodzę się. Mogę się przyznać, że próbuję jakoś tam o siebie walczyć, bo nie jest to jakiś wielki powód do wstydu, a chyba wręcz przeciwnie. W swoich oczach godność straciłem już dawno. Odzyskanie jej nie będzie dla mnie takie proste, bo udowodnienie samemu sobie, że jestem czymś więcej, niż zwykłą kukłą, będzie chyba jednym z moich najtrudniejszych celów. Ale to misja, a misje trzeba wypełniać.

Ana Morgan

Nie ma szans, niestety :( A najgorsze, że to jedyne polskie opowiadanie jakie znalazłam -_-
Niestety bardzo często ludzie postrzegają związki homoseksualne właśnie tak. I jeszcze najlepiej żeby jeden z nich był taki dziewczynkowaty, że to tak nazwę, zniewieściały. To trochę smutne i naprawdę żal mi tych ludzi, że są często nie rozumiani.
Właśnie zauważyłam, ale ten temat już sobie z nim wyjaśniłam ^^
A tak :P Pomysł jakiś tam jest, może nawet niezły, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie chcę jak najszybciej skończyć to opowiadanie :)
Gratuluję :D Zawsze na moim poście są takie dziwne liczby, a to 666, a to 1000 ^^
Mnie chyba już nic nie zdziwi. Spójrz choćby na to: klik. To ma być dwóch dorosłych mężczyzn
Czasem lubię poczytać sobie tego typu ff, bo zadziwiająco często autorki nie mają kompletnego pojęcia o czy piszą. Anatomia wyrwana z kosmosu, a sceny +18 są naprawdę kwikaśne, bo widać, że pisząca nie zrobiła nawet pobieżnego researchu i chyba sądzi, że seks m/m jest niemal identyczny jak k/m. O którym też zbyt wielkiego pojęcia nie mają i to naprawdę widać.
Oj tam, ja i tak wiem, że z tym 666 to nie mógł być przypadek!
I co do dobrych dni Bucky'ego- nie narzekaj, przez chwilę był milutki, gdy rozmawialiście o Capie. Dla niego to i tak zadziwiająco długo :P
Całe szczęście :D
Wiem, że nie miałeś łatwo Clint i strasznie mi z tego powodu smutno, nawet nie wiesz jak bardzo. Chodziło mi raczej o głupoty, które robiłeś "za młodu" :P
Nie miałem raczej wielu okazji do robienia taki typowych, młodzieńczych głupot. Wplątywałem się w wiele nieciekawych interesów i nie raz, nie dwa będę mówił o tym dzieciakom, by choć spróbować ustrzec je przed tym samym. Chce, by wiedziały, że jeśli cokolwiek pójdzie źle, będą mogły wrócić i liczyć na mnie i Laurę.