N, na Tony'ego swego czasu mówiłam Tonik. Chyba przez zamiłowanie do ginu z tonikiem :D Na Visiona na przykład mówię czasem Vizir, ale to akurat nie wiem czemu. Także pewnie też mój błąd, mogłam po prostu napisać Ant-man :)Oj no, spójrz na niego i powiedz mi, kogo on tym nie kupił :P?
Niech się zabiera. Wandzia mądra dziewczyna, będzie wiedziała, co jej zrobić :P
Albo długie włosy tak działają. Aj, przerzucać się tak nagle, to tak nieładnie. Jakoś po pierwszej części tak za nim nie szaleli, w sensie za Bucky'm, a teraz to ja nie wiem, co się dzieje. Zrobić rękę, przedłużyć włosy, rozmazać eyeliner i wszyscy cię kochają :D
Cap TFA nie był jakimś wybitnym filmem i sama nie wiem, czy Bucky zapadłby mi jakoś w pamięć, gdybym prędzej nie darzyła go sympatią i nie wiedziała, że wróci prędzej czy później. Ludzie patrzyli się na mnie jak na głupią, gdy jako jedyna cieszyłam się, kiedy Bukcyś spadał z pociągu. Wiem, zły człowiek ze mnie.
James, przystosowywanie się do humoru też może być jakąś taktyką. Nie mówię, że nią jest. Tak naprawdę to nie mogę przecież wiedzieć, czy faktycznie jest tak, że jak masz dobry humor to przyjemność ci sprawia rozmawianie, a jak zły to ci się nie chce. Może robisz to, bo chcesz się zwyczajnie dostosować, a tak naprawdę satysfakcję miałbyś z czegoś innego. Mówić możesz co chcesz, wierzę ci, ale różnie może być, prawda? Do prawdomównych zawsze i wszędzie nie należysz, nie oszukujmy się, i ciężko ci ufać.
Chętny? A idź ty. To nie to samo co kiedyś. Po co ci teraz garnek? Oddam ci swój.
O sztywności ja nie w tym sensie mówiłam. O dyscyplinie uprzedziłam, że nie wiem skąd, dzięki więc za wyjaśnienie.
Moim zdaniem może wielką nie, ale dość znaczącą. Jesteś człowiekiem, który ma zakodowane, że ma kogoś zabić i to musi zrobić, choćby nie wiem co miało się dziać. Ale tego nie robi, ba!, nie chce tego robić, mimo, że cały czas wie, że coś może przestać łączyć w mózgu i jednak będzie znów próbować - o tym nie tak znowu dawno mówiłeś, o ile mnie pamięć nie myli. To dla ciebie nie jest choć minimalną oznaką poczucia czegoś więcej, jakichś wyższych wartości? Dla mnie jest. Patrzymy na to z dwóch różnych stron. Ty czujesz i widzisz zgoła coś odmiennego niż ja, tu się ze mną musisz zgodzić.
A nie zostały? Nie, moje odczucie, że masz jakąś godność, dla mnie nie jest naiwne, bo sama mam do ciebie szacunek za to, że się w ogóle trzymasz i jakoś tam próbujesz o siebie walczyć, choć pewnie tego nie przyznasz. To samo jest znów ze Steve'm, że nie chcesz pozbawić go życia. Swoją godność właśnie budujesz. Możesz sądzić, że to szczyt śmieszności, nie ma sprawy. Ale znów - dwie perspektywy. A ja nie chcę patrzeć na ciebie tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, co ci wsadzili do głowy, co musiałeś robić, po co, komu i na co. Chyba dlatego, że patrzę na ciebie jak na człowieka, a nie maszynę, zabawkę, czy co tam, mogę dostrzec trochę więcej. Możesz się ze mną nie zgodzić, masz do tego prawo, nie ma sprawy.
To chyba coś pomiędzy. Coś pewnie jest w tej chęci dostosowywania się, sam nie wiem, może robie to całkiem podświadomie. Ale jak mam dobry dzień, to zwyczajnie mam też większą chęć na wygadanie się. Można powiedzieć, że wychodzi chyba ze mnie ten stary Barnes, który nie potrafił trzymać gęby na kłódkę. Jak dzień jest zły i mam wisielczy humor, to tej chęci nie mam i lepiej bez przysłowiowego kija do mnie nie podchodzić.
Chętna czy chętny, co za różnica?Nie raz potarzałem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Moje programowanie to dość skomplikowana sprawa i sam nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się wystarczająco złamać, bo nawet nie marzę o zupełnym pozbyciu się go, by móc w miarę normalnie żyć wśród ludzi. Mam świadomość tego, że teraz wystarczy, że usłyszę jakieś przypadkowe słowo, które okaże się hasłem aktywacyjnym i może skończyć się to tragicznie. Nie wiem, czy to jakaś oznaka poczucia czegoś więcej, czy nie. Wiem tylko, że jestem zagrożeniem i nie chcę narażać ludzi, jeśli nie jest konieczne.
Już nie raz, ani nie dwa poruszaliśmy temat mojego poczucia własnej wartości. A właściwie to jego braku, więc łatwo przewidzieć, że nie, nie zgodzę się. Mogę się przyznać, że próbuję jakoś tam o siebie walczyć, bo nie jest to jakiś wielki powód do wstydu, a chyba wręcz przeciwnie. W swoich oczach godność straciłem już dawno. Odzyskanie jej nie będzie dla mnie takie proste, bo udowodnienie samemu sobie, że jestem czymś więcej, niż zwykłą kukłą, będzie chyba jednym z moich najtrudniejszych celów. Ale to misja, a misje trzeba wypełniać.
N, tylko dzięki tym paczałkom ludzie poszli tłumnie do kin. Wszyscy się łudzą, że to dzięki fabule i świetnej realizacji, ale nie... prawda jest inna! :D Stąd też ta wielka miłość. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nieszczególnie by zapadł. Moim zdaniem trochę słabo został przedstawiony. Relacje ze Stevem też nie były dostatecznie zobrazowane. Ot, kilka przyjacielskich słów i trwanie u boku.
James, jak ja bym chciała zdefiniować to "pomiędzy". Ale tak, logiczne wyjaśnienie, choć zdawkowe.
Bo "chętny" mi do ciebie nie pasuje. Ale jak tobie pasuje, to w porządeczku. Żadna różnica.
Nie chcesz narażać ludzi, więc tak, to już jest coś więcej. Nawet jeśli kiedyś narażenie innych może okazać się konieczne. Równie dobrze mógłbyś sobie hasać po świecie, zabijając tu i tam, bo tak, bo to fajne, bo to taka trochę władza nad życiem. Do tego w końcu byłeś przyzwyczajony.
Tak myślałam, że się z tym nie zgodzisz, ale pozwól mi mieć swoje zdanie na ten temat. Nie neguję przy tym tego, co sam czujesz.
Kukły nie mają uczuć. Od tego można zacząć. Jesteś człowiekiem - no trochę ulepszonym, ale człowiekiem - a skoro człowiekiem, to masz godność. W takim sensie każdy ją ma. Więc już jakiś plus. A ten drugi rodzaj związany z tym, co się w życiu osiąga... Cóż. Skoro jesteś zdecydowany na wypełnienie tej konkretnej misji to pozostaje mi życzyć ci powodzenia. Pytanie tylko, czy sam zdołasz ją wykonać i osiągnąć cel.