26 marca 2017

o.

Aaa, coś na zasadzie, że dzieciaki mają niańkę i jest ona im bliższa niż matka? Ale bywa, że ci wujkowie np molestują takie dzieciaki, albo nastolatki się zadurzają w okresie buntu? Wiem, że miłość braci, związek to incest, a najsłynniejsi są Tom i Bill xD wiesz, Ci to nie mają problemu będąc bliźniakami, co by było gdyby faktycznie nie byli braćmi, ulala!
A to miałoby sens, gdyby np Thor już żywił jakieś uczucia względem Loki'ego a dowiadując się, że ten jest jedynie usynowiony, poczuł wiatr we włosach? ;p 
 Też nie do końca. To nie musi być ktoś bliższy niż matka, a po prostu ktoś traktowany jak rodzina. I nie mówię tu o przypadkach patologicznych (czyli o nieprawidłowościach, jak sama nazwa wskazuje), a o zdrowych relacjach. Jeśli traktujesz kogoś jak wujka, to nie powinien nie powinien on cię później pociągać. Bo to nie biologia jest najważniejsza, a także wychowanie. Więc jeśli Thor i Loki mieli zdrową relację braterską (Loki to Loki, więc kij go tam wie, ale Thor młodszego brata wyraźnie kochał), to geny nie powinny mieć tu żadnego znaczenia. I dla Thora wyraźnie nie mają, o czym mówi w "Avengers". Loki to jego brat, z nim się wychował, z nim się bawił, z nim walczył, i nie ma dla niego znaczenia to, że to Jotun, nie Asgardczyk.
B: Wiesz, i tak masz wybujałe ego, więc łechtać to nie musze, nie?
 Mam wybujałe ego? Patrz, tego jeszcze nie słyszałem.

o.

To jest na to nazwa? ;p Mnie się wydaje, że jakby to z natury samo z siebie wychodzi? Jeśli nie ma jakiejś patologi. Że po prostu wiesz, że to twój "ojciec" więc samo to już wyklucza go z tych uniesień? Szczególnie jeśli jest się od małego wychowywaną przez niego?
/Nie, nie chodzi mi o relację czysto ojcowską, gdzie taka osoba jest ojcem/ojczymem/jak zwał, tak zwał, bo to jest raczej oczywiste, ale o to, że takie dziecko ma rodzinę, ale wciąż wychowuje się w otoczeniu tej osoby, która uchodzić może za przyjaciela rodziny, "starszego brata" lub coś w tym stylu. Nie wiem jak dokładnie to ująć. Chodzi o to, że wychowywałaś się z tą osobą (nawet w przypadku sporej różnicy wieku), więc nie ma bata, w nic się to nie przerodzi. Relacja rodzeństwa lub typowo rodzic/dziecko to już inna bajka. I jak już przy tym jesteśmy - ileż to ja już razy załamywałam ręce, kiedy autorka próbowała próbowała komuś wmówić, że Thor i Loki nie są rodzeństwem i nigdy nim nie byli, bo nie są ze sobą spokrewnieni, więc mogą być razem i już. A argument, że SĄ rodzeństwem, bo przez prawie dwa tysiące lat żyli w przekonani, że są biologicznymi braćmi, i że tak zostali wychowani, do nich nie trafia. Jakby mieli jakiś przełącznik w głowie, który to wszystko skasował, kiedy Thor dowiedział się, że Odyn jedynie Lokiego usynowił...
B: Em? Przyznałam ci właśnie rację? Gdzie radość z tego powodu?
 Jak ktoś rzuca mi pretensjonalnym "no tak", to zakładam raczej, że znów ma z czym jakiś problem, a nie, że przyznaje mi racje.

o.

Zmierzch!
Jego oddech owiał mą szyję niczym powiew delikatnej bryzy. Usta wodziły po ciele tworząc szlaki, które inne wargi nie przebyły i nie przyjdzie im przebyć xD
/"Obdarzy ojcowską miłością". Ojcowską. Więc wychowałby ją jak córkę, a nie na swoją przyszłą żonę. To jednak byłaby spora różnica, więc wypraszam sobie :P I tak bajdełejem - a to nie tak, że te dziewczynki nie byłby w przyszłości w stanie obdarzyć tych typków tego typu miłością przez to, że były przez nich wychowywane? Jakoś to się nawet nazywa.
/Och, proszę cię. Czytałam gorsze rzeczy, przy nich te opisy to pikuś.
B: No tak
 Co "no tak"? Znowu powiedziałem coś nie tak, jak trzeba?