28 kwietnia 2016

Astrid Löfgren

N, mogli się skonsultować z braćmi, bo wyszło słabo. No ale dobra, posiedzi nie wiadomo ile czasu w lodówce i może zmądrzeje. A nie, przepraszam – wyzdrowieje i znormalnieje. Skoro z takiego założenia prawdopodobnie wyszli twórcy, to pewnie tak będzie.
No to klimaty interwencji mogłyby się nadać. Nie są tak dramatyczne jak środki przymusu. Przełomowy moment się szykuje i już czuję wszechobecne Stucky.
Oj, brzydka rzecz mi przyszła do głowy :P Pocieszyło mnie to jednak. Nie no, gdyby nie było luźnych momentów, to na pewno ludzie by powariowali. Ileż można patrzeć na czyste cierpienie.
Ale patrz, jak twardo się trzyma. Żadna nie może się pochwalić takim blaskiem, puszystością i innymi ochami i achami, jak on, a więc nie dał się złamać. Co za dzielny człowiek. 
/Jeśli wyciągnięty z lodu Bucky cudownie ozdrowieje i stanie się oazą spokoju z pełną, niezachwianą niczym równowagą psychiczną, chyba się trzasnę i podziękuję Marvelowi na jakiś czas, bo aż takich bzdur to nie zniosę.
/CW jest przełomowym momentem, nie da się temu zaprzeczyć, więc i tutaj musi się sporo pozmieniać. I muszę się pochwalić, że udało mi się wstrzelić z Bucky'm i jego niechęcią do niezdrowego jedzenia - ten filmowy miał ponoć w mieszkaniu tylko świeże i suszone owoce. 
/"Ileż można patrzeć na czyste cierpienie." - och, niektórzy mogą patrzeć na to przez dobre dwie godziny. spytaj fanów DC :P
/Trzeba chłopakowi przyznać, że w tej scenie po napisach jego włoski wyglądają całkiem zacnie. A w połączeniu z białymi ciuszkami to już zupełnie.
Wanda, a za co ich cenisz? Steve’a, Sama i Clinta znaczy.
Vision też pomaga w okiełznaniu mocy?
/Kochają to, co robią. Każdy z nich wkłada w to całe serce, angażuje się całym sobą. Podziwiam ich. Wiele im zawdzięczam, szczególnie Clintowi, który wiele dla mnie zrobił.
/Można powiedzieć, że wspieraliśmy się wzajemnie, ponieważ oboje musieliśmy wiele się nauczyć.
James, nie wiem jak inni, ale ja na przykład się o ciebie martwię od czasu do czasu, więc mnie to obchodzi. Tylko mi nie mów, że znowu mi czegoś nie wolno. Śliczną, bo nie brzydką.
/A więc skoro nie masz co robić z życiem i cię to obchodzi, mogę powiedzieć, że ostatnio faktycznie zdarza mi się trochę lepiej sypiać. Nie wstaję już co kwadrans, a co godzinę albo dwie. Kilka razy zdarzyło mi się przespać prawie całą noc. Głównie dlatego, że sypiam w sprawdzonym miejscu, można powiedzieć, że zabezpieczonym. A to jednak jest ważne. 
/I śliczną, bo nie brzydką. Jasne. 

STUCKYHOLICZKA

Chciał ją uczyć życia, trzeba to docenić.. Ktoś inny, gorszy mógł to zrobić. xD
To on? Wiesz, ja go znam z filmu ;o Więc inny obraz mam przed oczami xD
/No fakt, bo morderca-legenda z metalowym ramieniem i wypranym mózgiem to wręcz idealny kandydat. Bo pamiętajmy, że Bucky był wtedy Winter Soldierem, a nie uroczym sobą. A poza tym, Natasha wtedy zdążyła już zajść w ciążę z jakimś żołnierzem służącym na froncie wschodnim (tak go pamiętała, że jego imię chyba nawet nie padło), więc jeśli już to raczej ona mogła nauczyć czegoś Bucky'ego. Bo po fandomie chodziły teorie, że to właśnie ona była jego pierwszą. W końcu Bucky spadł z pociągu, gdy miał dziewiętnaście lat, a przedtem większość życia spędził w wojsku, wychowywał się tam, a potem trafił na wojnę.
/Yep, to on. Powiem ci jeszcze, że to w komiksach wyglądało tak. To dopiero jest różnica.
Kocham Cię bardziej niż wczoraj a mniej niż jutro.
A skąd wiesz, że to nie jutro będziesz kochać mnie mniej dziś?

ASTRID LÖFGREN

N, wychodzi na to, że mocno dostał w głowę, skoro się na to zdecydował. Nie wiem, za cholerę mi to nie pasuje. Taki w tej scenie jest bierny, jakby mu nie zależało. Dwa lata uciekał, żeby wrócić do lodu. No, świetny pomysł. Nie trzeba obejrzeć filmu, żeby wywnioskować ze spotów czy trailerów, że chłopak sobie radzi. Ma kruche podwaliny wyjścia na prostą, ale je ma. Nie rozumiem, jak można było tego nie wykorzystać. Zamiast tej sceny mogli dać cokolwiek, co wskazywałoby na to, że podjął jakieś konkretne kroki, z własnej woli czy nie, bo tak jak mówisz – zamrożenie nic nie da, a tutaj naprawdę mamy unik, który dziwi i mnie osobiście boli.
Pozwalam, niech ci interwencja dobrze służy. Możesz jeszcze wykorzystać myk ze środkami przymusu bezpośredniego, jeśli pójdziesz w stronę „psychiatryczno-medyczną”, że tak powiem. Mogłoby się ładnie uzupełnić. Najpierw środki przymusu, bo chyba potrzeba by było ich kilka, potem Bucky wpada w kryzys intrapsychiczny, środowiskowy, relacyjny, jakikolwiek inny i mamy interwencję. Chociaż nie wiem, czy nie wyszłoby takie coś zbyt dramatycznie.
Serce złamane od samego czytania. Twórcom chyba naprawdę zależało, żeby części widzów rozwaliła się psychika. Jak tak to czytam to nie jestem już taka pewna, czy chcę to zobaczyć w kinie.
Koniec końców stanie na tym, że za wszystkim stoi Natasha :P 
/Może Bucky jest taki trochę OOC dlatego, że za tą scenę odpowiadają już nie bracia Russo, a twórcy "Black Panther"? Bo raczej ta scena nawiązuje właśnie do BP, nie IW, więc to do nich należy. To by wiele wyjaśniało, choć i tak trochę nie trzyma się to kupy i większość fandomu tę scenę zwyczajnie zignoruje i wyprze. Podobnie było z bezsensowną śmiercią Pietro, który żyje i ma się świetnie w większości ff. 
/Właśnie staram się wymyślić coś, co jednak choć trochę ograniczyłoby dramę. Najpewniej wrzucę notkę post-CW dziewiątego maja i od tamtego czasu blog stanie się już czystym AU, bez większego trzymania się w kanonie MCU. Nie będę przynajmniej musiała już męczyć AoS, żeby wiedzieć, co dzieje się z ACTU, Malickim i Inhumans. A i najpewniej Steve zostanie stałą postacią na blogu, więc pewnie zmienię nazwę na "Ask Bucky Barnes & Steve Rogers" albo coś w tym stylu i może od czasu do czasu pojawiać się będą notki także z jego perspektywy.
/Ale właśnie przeczytałam, że w filmie pojawi się stucky scena w windzie. Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale już chcę to zobaczyć :P
/Natasha, Sharon i Wanda. Wszystkie chcą znać jego sekret dbania o fryzurę. 
Wanda, z kim obecnie najlepiej się dogadujesz? Albo inaczej: z kim najlepiej ci się pracuje?
/Najlepiej pracuje mi się z Kapitanem i z Samem. I z Clintem, jeśli już wybierze się z nami na misję. Ale jeśli chodzi o zwykłe "dogadywanie się", o zwykłą relację, najlepiej rozumiem się chyba z Visionem.
James, biorąc pod uwagę taki drobny szczegół, że sen zazwyczaj przysparzał ci nie lada rewelacji w obrębie ślicznej główki, to jednak jest to coś nadzwyczajnego.
Ta, chyba o to mi chodziło. Nie wiem. W każdym razie: co w tym złego, że cały czas jadłbyś więcej niż przedtem i organizm by się do tego przyzwyczaił, skoro teraz jesz mniej i jest przyzwyczajony? Jedząc więcej nie narażałbyś się na szwank, pozostaje tylko kwestia przyzwyczajenia. W sumie to już nie wiem, o co mi chodzi, zaplątałam się.
/Dla mnie i owszem, ale raczej dla nikogo więcej, więc wydawało mi się, że nikogo to nie obchodzi, bo i z jakiej racji miałoby? I mam śliczną główkę? Że co? 
/A to w tym złego, że ja zwyczajnie nie lubię jeść. I mam do tego prawo. Jem tyle, ile muszę, ale nie więcej. Bo nie mam ochoty.

STUCKYHOLICZKA

Oj tam, tu R tam R jak drużyna R xD Tylko kota brak, ale pewnie ten też by się znalazł.. xD
Taka "burdel.." nazwa... Ale! Bucky miał swoje dzieci :D W sensie, szkolił ich na morderców ale na ten czas to byli jego wychowankowie ;D Ninotchika ma dobry szpagat! Podziwiam xD Zdjęcie dałaś takie że aż nie wiedziałam na czym mam skupić oczy, czy na jej szpagacie czy na twarzy czerwonego ;D
Też nie oglądam xD
/Tja, tak Bucky zaangażował się w to chwilowe wychowawstwo, że Natashę bzyknął, gdy tylko jego przełożeni się na chwilę odwrócili. I robił to przez dwa tygodnie, aż się nie zorientowali, że Romanowa wcale grzecznie nie czeka na swojego przyszłego męża. Nie no, miał te dzieci, że hej :P
A jeśli chodzi o Ninotchkę to cóż, urok starych komiksów, co poradzę? A ten czerwony to Daredevil.
Z ironią odpowiedziałeś "doprawdy", wyczułam ją, stąd moja troska byś mniej jadu na noc miał. 
Ironią? Jaką ironią? Nie jestem ironiczny. Nie wiem skąd ten pomysł.

Astrid Löfgren

N, o tym też pomyślałam. Takie typowo unikowe podejście. Chociaż można stworzyć do tego hipotezę, że po prostu boi się zmierzyć sam ze sobą, z tym co zrobił i już nie tylko umysł wzbudza strach, ale też to, że coś może się zmienić. Krio jest czymś, co dobrze zna i chce to wykorzystać, na innych, własnych zasadach, co z kolei daje mu poczucie kontroli (kij z tym, że ją traci w momencie pełnego zamrożenia, no ale w końcu sam zdecydował, nie?) Tylko, że taka teoria zaczyna kuleć w momencie, kiedy weźmie się pod uwagę relacje. W końcu je nawiązał, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo gdyby nie, to raczej na sojusz byłyby marne szanse. A takie relacje to jednak motywacja. Plus jeszcze doza zaufania, którym reszta musiała go obdarzyć, skoro w ogóle go do siebie dopuścili. Jest niebezpieczny, owszem, ale gdyby naprawdę był aż tak niestabilny, że lodówka byłaby jedynym rozwiązaniem, i to niemal non stop, w dodatku gdyby bezmyślnie atakował wszystko i wszystkich i radośnie biegał z karabinem w imię niczego, to podejrzewam, że mimo wszystko nikt by się z nim nie patyczkował. Nawet Steve. Musiał być więc moment, w którym się przełamał. W tym jest, a raczej był, potencjał. Może w filmie dostaniemy logiczne uzasadnienie jego motywacji, że pomyślę sobie: kurczę, faktycznie lepiej, jeśli pójdzie do lodu, ale póki co mam wrażenie, że Bucky miał w głowie „A, zamrożę się, po co mam się męczyć? Powiem, że dla dobra ludzkości, uwierzą. To wcale nie przez to, że się boję przyszłości”. Już pomijam fakt, że zrobił to dla włosów. Liczyłam na coś na kształt interwencji kryzysowej, a nie takie trochę pójście na łatwiznę.
Nie wytrzymałam i obejrzałam. Do końca miałam nadzieję, że mnie okłamano w kwestii rąsi. Biedna rąsia. Cóż mogę powiedzieć… Miałaś rację, że ten uśmiech łamie serce.
No właśnie też bardziej pasuje mi do tego Steve, ale jakoś świta też w głowie myśl, że Sam mógł wykazać się sprytem i osobiście wepchnąć rąsię w imadło. 
/Patrząc na opinie ludzi, którzy już ten film widzieli, w filmie nie ma za bardzo niczego, co uargumentowałoby właśnie taką i tylko taką decyzję. Ktoś stwierdził nawet, że wręcz przeciwnie. Bucky był agresywny (oczywiście na tyle, na ile pozwala próg wiekowy tego typu filmów), ale też miał ponoć całkiem dobre relacje nie tylko ze Steve'am, ale też z Samem. Nie zabił też nikogo z drużyny Steve'a, więc jednak jakoś dawał radę obcować z ludźmi. Chociaż opinię będzie można wyrobić dopiero po poznaniu wszystkich szczegółów i zobaczeniu tego na własne oczy, to i tak podjęcie takiej, nie innej decyzji co do przyszłości Bucky'ego naprawdę mi się nie podoba. Odmrożą go najwcześniej w "Black Panther" albo dopiero w IW, i niby co wtedy? Nadal będzie przecież tak samo niestabilny i niebezpieczny jak był, a może nawet bardziej. Wygląda jakby nie mieli pomysłu co zrobić z Bucky'm, żeby ze Steve'm nie zaznali czasem chociaż odrobiny szczęścia, bo przecież trzeba ich dobić. A w szczególności Capa, który we wszystkich swoich filmach dostaje nieszczęśliwe zakończenie.
I pozwól, że podkradnę sobie pomysł z "czymś na kształt interwencji kryzysowej", jeśli można. Buduję fabułę od nowa i to na szybko, więc każdy pomysł mi się przyda :P   
/Uśmiech uśmiechem, gdyby nie znać kontekstu, wyglądałby całkiem sympatycznie. Ale po oczach widać, że pan Stan znowu da popis. I w filmie jest ponoć scena, w której Bucky krzyczy. I ponoć krzyki ze sceny w skarbcu z CA:WS się do tego nawet nie umywają. Już mnie coś ściska. Padnę tam.
/Jeśli Bucky'emu przeszedłby choć trochę atak agresji, który kazał mu tłuc wszystkich i wszystko na swojej drodze (a raczej to wszyscy i wszytko tłukło jego), Sam faktycznie mógłby dać radę to zrobić.
Wanda, i tak największa zasługa jest w twoich rękach. Założę się, że nie mówili ci dokładnie, co masz robić, a sama musiałaś to odkryć dzięki ich wskazówkom. 
A w grupie dobrze się odnajdujesz? Nic się nie zmieniło?
/Mówili mi raczej, czego raczej powinnam starać się unikać, a nie co powinnam robić. To pomagało.
/Działamy sprawnie i zgranie jak jeszcze nigdy przedtem, więc mogę powiedzieć, że jest naprawdę dobrze i jeśli się coś zmienia, zmienia się na lepsze. I oby tak pozostało.
James, ooo, to nowość. Nie pochwaliłeś się, że dajesz już radę spać dłużej.
Tak, że ciało się zbuntuje, bo „jakoś” i „niezbędne minimum” to już będzie zdecydowanie za mało. Wzrost tolerancji i te sprawy. Jak z alkoholem: pijesz ileś tam, a po jakimś czasie musisz pić więcej, żeby osiągnąć wcześniejsze efekty. Całe szczęście, że nie jesteś uzależniony od jedzenia, więc może taki wzrost tolerancji cię ominie. Ale ty się z tym swoim organizmem nie lubisz. Swoją drogą – dlaczego nie chcesz?
/Jakoś nie czułem potrzeby, by chwalić się wszystkim wokół, że potrafię spać... że czasem potrafię spać. To przecież nic nadzwyczajnego, więc czym się tutaj tak naprawdę chwalić?
/Ale póki co wystarcza i nie jest to zdecydowanie za mało. Jeśli się to zmieni, zacznę się martwić i pomyślę nad zmianą stylu odżywiania się. Na razie nie ma potrzeby zaprzątać tym sobie głowy.
I dlaczego czego nie chcę? Dlaczego nie chcę tego, by organizm przyzwyczaił się do tego, że jem więcej niż przedtem? Może dlatego, że jeśli już by się tak stało, musiałbym robić to cały czas?

ASTRID LÖFGREN

N, trochę mnie dziwi takie zakończenie. Nie tego się spodziewałam, zupełnie nie, także ja się nie pogniewam, jeśli olejesz film i pójdziesz swoją drogą. Niby okej, w końcu troszkę zakrawa to o jakąś troskę też o innych, nie tylko siebie, ale z drugiej strony nie mam pojęcia, jak miałoby mu to pomóc. To taki jakby powrót do punktu wyjścia. Sądziłam, że będą próbować go jakoś naprostować dzięki dostępnym metodom, początkowemu dozorowi, że sam będzie tego chciał. Może i byłby oporny, ale prędzej czy później bariera by się przełamała. Wciąż nie widziałam, ale tak mnie korci, że oj. Białe ciuchy i uśmiech? Toć to aniołek.
Już w sumie nie wiem. Niby da się odczuć, że najprawdopodobniej Steve za tym stoi, ale z drugiej strony Sam też pasuje. 
/Mnie nie tylko dziwi takie zakończenie, ale też mi się ono nie podoba. Wydaje mi się, że Bucky'm nie tyle kierowała troska o innych, ale zwykły strach przed własnym umysłem. Jego powinno się leczyć i to zaraz (mają taki sprzęt, ale nie mogą załatwić mu psychiatry?), a nie wkładać go z powrotem do lodówki. Zignoruję tę scenę (w sumie muszę, bo inaczej musiałabym zawiesić bloga) i zrobię to po swojemu. 
A jeśli chcesz zobaczyć zdjęcie (nie filmik, a jedno zdjęcie) uśmiechniętego Bucky'ego w białym podkoszulku, to jest tutaj: klik
/Wydaje mi się, że to jednak Steve. Sam mógłby nie dać Bucky'emu rady.
Wanda, jaka była różnica między doktorem Garnerem a tym kolejnym specjalistą?
/Doktor Garner miał inne podejście. Zupełnie inne. Znał SHIELD od podszewki, dostrzegał wady i zalety tego wszystkiego, potrafił nas zrozumieć jak nikt inny. Był nie tylko kolejnym lekarzem, współpracownikiem, był jak przyjaciel. Pomagał Nieludziom w pogodzeniu się z mocami, ze zmianami, nieodwracalnymi zmianami w życiu, i robił to w taki sposób, że nie można było nie wierzyć w jego zapewnienia, że wszystko jakoś się ułoży. Miał w sobie to coś. Po prostu. 
James, ale byś pokochał w innych. No właśnie towarzystwo miałam na myśli. Odpuściły trochę te „senne ataki”?
Bucky powiedział, że coś lubi. Nie dowierzam. Dlaczego według ciebie gazeta jest lepsza niż inne środki masowego przekazu?
I tak będę zdania, że najlepsze jest optimum. Wtedy jest najkorzystniej. Ale jeśli wystarcza ci minimum, to okej, bylebyś się na tym jednak nie przejechał.
A już myślałam, że nie trafiłam, taka trudna zagadka. Brakowało ci czasami normalnego jedzenia? Teraz zapominasz o nim, więc teoretycznie wtedy w ogóle mogłeś nie ogarniać, że coś takiego istnieje i jest potrzebne, bo na przykład byłeś aż tak bardzo otumaniony – sorry, nie mam innego słowa. Jak więc było w praktyce?
/Zależy od dnia. Czasem zasnę i śpię spokojnie, więc pozwalam sobie nawet na te kilka godzin snu, a czasem budzę się po kwadransie i jestem wyczerpany bardziej niż przedtem. Koszmary, te wszystkie wspomnienia zwyczajnie nie dają mi spać.
/Sam nie wiem. Po protu wolę coś czytać, trzymając papierową gazetę w dłoni, a nie wgapiając się w ekran komputera.
/Jak się przejechał? Póki co jakoś ciągnę, daję radę, więc nie jest źle. Będę trzymał się z daleka od optimum, bo jeszcze organizm by się przyzwyczaił, a tego nie chcę. Niech nie wymaga zbyt dużo.
/Przez większość czasu wiedziałem tylko to, co pozwalano mi widzieć. Nie brakowało mi jedzenia, bo nawet nie zdawałem sobie sprawy z jego istnienia. Jasne, coś tam, gdzieś tam mi świtało, ale jednak nie zaprzątałem sobie tym głowy.

STUCKYHOLICZKA

Mój błąd! Ona jest Romanov xD A już, że nazwiska takie podobne, a jednak nie xD
Red Room? Okej. Pocieszna nazwa, taka słodka i niewinna...
Te pająki to te ktosie? [link] różki fajne :)
Ligę Młodych oglądasz?
Wy z Bucky'm to jednak jakaś symbioza jest xD
/Próbowałam rozgryźć to, na jakiej zasadzie ich skojarzyłaś, ale przyznaję, że nie wpadłam na to, że chodziło o nazwiska :P
/Red Room to program szkoleniowy Departamentu X (komórki KGB), w którym szkolono dzieci na "szpiegów" (żadni z nich szpiedzy, tak naprawdę to zwykli zabójcy przeszkoleni w sztuce szpiegostwa). W Programie Black Widow brały udział dziewczęta - wybierano dwadzieścia osiem osieroconych (czasem umyślnie pozbywano się ich rodziny) dziewczynek i uczono je baletu (dla dyscypliny) oraz walki i zabijania. Adeptkami Red Roomu są m.in. Natasha Romanoff (w komiksach i MCU), Dottie Underwood (w MCU), Ava Orlova (teoretycznie w MCU), Yelena Belova (w komiksach) i Ninotchka (w komiksach). W Programie Wolf Spider (który nie ma nic wspólnego z wilkołakami ;) udział brali chłopcy. Adeptem był m.in. Niko Constantin. W obu programach nauczycielem był Winter Soldier. Departament X był odpowiedzialny też za m.in. Projekt Zimowego Żołnierza i za Projekt Zephyr, którego adeptem był m.in. Leo Novokov.
/I nope, nie oglądam. Ostatnio to właściwie prawie nic nie oglądam.
Dzięki, to też zrozumiałam. Luzuj gacie bo noc idzie, nie ładnie z jadem chodzić spać xD
/Przyznaję, że nie rozumiem o co ci teraz chodzi.