24 lipca 2015

Rora T

Dobrze, a więc nie zgadzałeś się ze mną w 98%, pasuje.
Udam, że nie dostrzegam w tym zdaniu złośliwości. Nie boli. Dlaczego by miało skoro to prawda.
To typowa reakcja, ale dobra spróbuję. To było całkiem nie dawno, siedziałam w samochodzie, słuchałam radia, gdy na przedniej szybie nie wiadomo skąd pojawił się gigantyczny pająk. Włączyłam wycieraczki, by go wrzucić, porysowałam szybę, a pająk nie spadł. Bałam się ze jakimś magicznym sposobem przedostanie się do środka, więc z pełną gracją, uderzając się przy tym w głowę, przedostałam się na tylne siedzenie i dopiero potem wysyłam z samochodu i przez pół godziny siedziałam na chodniku jak idiotka. To tylko jedna z licznych historii tego typu.
Ludzie cierpią na te chorobę z różnych przyczyn. Albo po prostu ją mają albo przeżyli coś nie przyjemnego. Ja zatrzasnęłam w małej komórce u babci w domu, miałam może z pięć lat i siedziałam tam pół dnia odcięta od świata.
Nigdy nie nazwałam tego fajnym świecidełkiem tylko żelastwem. I nie wybieram się, podoba mi się, to dość fajne ustrojstwo, ale co innego jest na nie patrzeć, a co innego jest mieć je przyspawane do kości. Nie powiem że cię rozumiem, ale domyślam się jak możesz się czuć. Nie poradzę ci żebyś się go pozbył. Pomimo wszystko nie życzę ci śmierci. Jedynym rozwiązaniem jest zaakceptowanie tego. Teraz pewnie powiesz że to niemożliwe i że nie wiem co mówię, może i będziesz miał w tym rację, ale z mojego punktu widzenia to jedyne wyjście. Oczywiście zajmie to trochę czasu, ale ludzie mają taki dziwny zwyczaj przyzwyczajania się do wszystkiego. Może to uczucie minie, kiedy się przyzwyczaisz lub dostrzeżesz pozytywne strony tego ramienia.
 Jakiej znowu złośliwości? Czy ja kiedykolwiek bylem złośliwy? No wiesz co, ranisz mnie. 
 Typowa reakcja dla pięcioletniej dziewczynki, a nie dla dorosłego mężczyzny. Niektórych rzeczy nie wypada już robić w pewnym wieku, bo to trochę wstyd. I dlatego Dugan naśmiewał się z tego, że jestem delikatny.
 Powiedz mi proszę, że nie masz prawa jazdy, bo boję się myśleć o tym, co byłoby, gdybyś zobaczyła tego pająka podczas jazdy. Ale cóż, chyba powinienem ci zwrócić honor, ma'am?
 Nie życzysz mi śmierci, więc przyznajesz, że nie jestem taki znowu najgorszy.
 Albo się przyzwyczajają, albo popełniają samobójstwa, bo nie mogą znieść pewnych rzeczy. Mało się o tym słyszy w dzisiejszych czasach? Dopasuj się do tłumu albo on cię zniszczy. Jeśli jesteś za wysoki, za niski, za gruby, za chudy, masz za małe albo za duże uszy, nie masz nogi, ręki, oka, albo masz rozszczep warg... nie ważne, człowieka zgnębić można za wszystko. Tak było, jest i pewnie jeszcze długo będzie.  Ale dobra, my nie o tym. Kiedyś, jeszcze przed wojną, byłem człowiekiem, który zwyczajnie lubił dobrze i schludnie wyglądać. Mogłem padać na twarz ze zmęczenia, ale nigdy nie znalazłabyś u mnie źle ułożonego włosa, pogniecionych ubrań, albo niewypastowanych butów. Koszule dopięte, kołnierze starannie ułożone, krawat prosto związany. Ale potem, po Zoli, nie mogłem już się do tego przemóc. Nie potrafiłem nawet zawiązać cholernego krawata, bo miałem wrażenie, że znowu ktoś ściska mnie za gardło, że nie mogę oddychać, że znowu się duszę. Teraz znowu próbowałem to robić. Stanąłem przed lustrem i położyłem zdjęcie obok. Ogoliłem się, zaczesałem włosy, uśmiechnąłem się, ale... to już nie było to samo.

Astrid Löfgren

A dłużej się nie dało? BAWnRODdWPnŚ - nawet skrót brzmi jak hhshhdhudeh. Wymyślże coś lepszego!
Trochę charyzmy trochę masz. Trochę. Naprawdę trochę. A teraz z pewnością bez problemu rozkładasz i składasz karabiny i inne gnaty. Mylę się? To w sumie też jakaś tam techniczna umiejętność. Ale - masz przecież duuuużo czasu, zanim się zestarzejesz, więc kiedy już się wszystko uspokoi (oby uspokoiło) będziesz mógł szerzej poznawać to, co zapomniałeś.
Och tak, uwielbiam to. Ostatnio jest to moim hobby, tak szczerze ci wyznam. Nie ma nic lepszego. Obecnie się zastanawiam, z kim jeszcze można by cię zeswatać i - o zgrozo! - na myśl przyszedł mi Stark. Zwariowałby na punkcie twojej ręki!
E tam, nie przesadzaj, już na siłę wymyślasz wytłumaczenia. Jak nie przez blizny, to przez brak adaptacji nikt by nie chciał mieć z tobą nic do czynienia. Jak mi się ładnie zrymowało. Posiadanie z tobą potomstwa odpada, o to ci chodziło? Cóż, sądzę, że istnieje gdzieś jakiś człowiek, który ma na tyle cierpliwości, by mógł cię poprowadzić. A raczej - naprowadzić, żebyś później mógł pójść już sam.
Zaczynaj od pojedynczych osób, a nie od prawdziwych tłumów, jeśli naprawdę chcesz się przemóc. Jak mówiłam - małymi kroczkami do celu. Rzucanie się na głęboką wodę w twoim przypadku raczej nie jest dobrym pomysłem, zważając na ilość fobii i lęków, które w sobie masz.
 Hhshhdhudeh to też skrót? Zachęcająco brzmi, przyciągnąłby tłumy, mówię ci. Cóż, zawiodę cię, ale raczej jestem kiepski w wymyślaniu takich rzeczy. Przykro mi, ale proszę, wymyśl coś lepszego.
 "Trochę. Naprawdę trochę." i znów wiesz jak pocieszyć człowieka, naprawdę. Wtedy też bez problemu rozkładałem i składałem karabin, bo byłem snajperem i raczej wypadało, żebym znał się na własnej broni. Fakt, teraz potrafię zrobić to z większością funkcjonujących i już dawno przestarzałych modeli, ale to jednak nie to samo, Może i będę mieć "duuuużo czasu", ale mam też siedemdziesiąt lat do nadgonienia, a materiału ciągle przybywa, więc będę musiał się pośpieszyć.
 Wiedziałem, że za tym szalejesz. To było wręcz oczywiste. I... chcę wiedzieć którego Starka masz na myśli? Lubiłem Howarda, ale nie byliśmy aż tak blisko. Wiem, znów cię zawodzę.
 Wymyślam na siłę? A wyobrażasz sobie związek z kimś takim jak ja? Jakikolwiek związek, nie tylko taki mający podłożę romantyczne, że tak to ujmę. Raczej mało pociągająca wizja, co?
 Nie przesadzajmy, nie mam aż tylu fobii i lęków. Może i mi nie starczyłoby palców na ich policzenie, ale normalnemu człowiekowi raczej powinno. 

Rora T

Fakt bo te 98% to tak niewiele -_-
No miesiąc, miesiąc mój drogi. Ja tam nie narzekam na wolno płynący czas. Wręcz przeciwnie, zaczęłam już gubić dni.
Jaki ty się wymagający zrobiłeś, ale dobrze, niech ci będzie -_- Jestem dumna z ciebie.
Jak mówię że o wszystkim to o wszystkim. Obiecuje że nie będę stronnicza i na wszystko będę patrzeć obiektywnie.
Nie jesteś żałosny. Niby dlaczego? Bo się czegoś boisz? Przyznaję że opis twojej reakcji na lęk wysokości był troszkę zabawny, ale w zupełności cię rozumiem. Ja wysokości się nie boję, ale w mojej rodzinie to dość popularne. Dodam za to że również cierpię na klaustrofobię. A jak zobaczę pająka, nawet najmniejszego... Dobra nie będę mówić jak reaguję bo padniesz ze śmiechu. Chcę tylko powiedzieć że każdy człowiek się czegoś boi i nie jest to żaden powód do wstydu.
 Ale to ciągle o dwa procent mniej niż sto procent, a więc to nie "każdy raz".
 I widzisz, nie boli, prawda? Dziękuję za tę jakże szczerą pochwałę.
 Kiedyś, jeszcze na wojnie, wybiegłem, a raczej w pół wyczołgałem się z namiotu z niemal dziewczęcym piskiem, bo znalazłem na twarzy wielkiego pająka. Ja, dzielny żołnierz. Gorzej chyba reagować nie możesz. Choć zwrócę honor, jeśli mnie zaskoczysz i temu zaprzeczysz.
 W moim przypadku nie jest to raczej typowa klaustrofobia, Po prostu od razu przypominam sobie kriokomorę i stąd ten strach. 
 Wiem też, że dla ciebie moje ramię to fajne świecidełko, ale ja zwyczajnie coraz bardziej nie mogę znieść jego widoku. Czasem mam ochotę zwyczajnie je wyrwać, choćby i gołymi rękami. Zgnieść je, rozerwać na strzępy i zniszczyć, nawet jeśli miałbym się przez to wykrwawić. Patrzę na nie i nie mogę powstrzymać się od odwrócenia wzroku. Przypadkowo się nim dotknę i mam ochotę zwymiotować. Coraz bardziej nie mogę tego znieść. Po prostu.

Astrid Löfgren

To ja nie wiem, jak ładnie to określić, żeby nie używać nazwy "broń" i żeby pasowało.
W jakiej sytuacji się to zdarzyło? Po prostu szedłeś grzecznie i się wywaliłeś? To tak trochę jak powrót dawnego ciebie. Charakterystyczna rzecz. A co najchętniej byś chciał, żeby zostało?
Ale ja nie powiedziałam, że namawiam, tylko że chętnie bym to zrobiła. W swataniu nigdy nie byłam dobra, więc i tak pewnie nic by z tego nie wyszło, chociaż przyznaję, Yelena to niemal idealna kandydatka dla ciebie. Dobra, skończmy ten temat, bo zaczynam sobie wyobrażać jak piękną parą byście byli.
To "coś" to chyba niezwykła charyzma. Tłum to taki twór, w którym bez problemu możesz się ukryć i który jednocześnie może cię zniszczyć w każdym momencie, nawet jeśli pozostajesz anonimowy, więc nie dziwne, że się go boisz, tym bardziej, że tyle lat w zasadzie nie funkcjonowałeś w społeczeństwie. Unikaniem niewiele zdziałasz, a możesz jeszcze się pogrążyć i twoje fobie się spotęgują. Próbuj, nic innego ci nie pozostaje. Małymi kroczkami do celu.
Może nie przeceniam, ale wierzę w ciebie. Może całkiem ślepo, ale wierzę, że będą z ciebie ludzie, bo nie jesteś taki beznadziejny i nie do "naprawienia", że się tak wyrażę, jak sam o sobie sądzisz, przynajmniej w moim odczuciu.
 Ym, bardzo aktywnym wolontariatem na rzecz organizacji dążącej do wiecznego pokoju na świcie? Ładnie brzmi, nie zaprzeczysz. 
 Szedłem, odwróciłem głowę i zahaczyłem jedną nogą o drugą, ale nie wywaliłem się, a potknąłem o własne nogi. To dwie różnie rzeczy. A zamiast mojej oryginalnej i niepowtarzalnej perdołowatości, wolałbym mieć choć część dawnej wiedzy. Wtedy bez problemu rozbierałem i składałem samochód, albo wykłócałem się z Howardem, a teraz? Niedawno nie potrafiłem nawet się podpisać i miałem problemy z zawiązywaniem butów. Nie pogardziłbym też choć cząstką dawnej "niezwykłej charyzmy".
 Po prostu przyznaj się, że lubisz swatać mnie w myślach. Jeśli nie z Rogersem, to z Yeleną. Choć przyznaję, że druga opcja jest znacznie milsza w odbiorze. Ale nawet się nie oszukuję. Żadna kobieta nie chciałaby kogoś, kogo trzeba prowadzić za rączkę w najprostszych sytuacjach. Po to ma się dzieci. A i to przy mnie odpada. Tak jak dziesiątki, jeśli nie setki innych, normalnych rzeczy.
 Wiem, że trzeba próbować, próbować i próbować do bólu, ale dla kogoś, dla kogo nawet widok słońca za każdym razem był niemałym szokiem, bo większość misji odbywała się nocą, tłum jest prawdziwym monstrum. Cały czas mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, że mówią o mnie, i że każde przypadkowe wpadniecie na mnie jest dokładnie zaplanowane. Cały czas szukam snajperów w oknach, podejrzenie wyglądających samochodów, które mogłyby mieć w sobie bomby i ludzi, którzy mogliby być tajniakami. Nie potrafię normalnie wyjść do ludzi i chyba to najbardziej mnie hamuje.

Rora T

Dlaczego? Za każdym razem gdy to pisałam, twierdziłeś że to kłamstwa. Dlatego.
Pół roku temu? Od ostatniej naszej rozmowy tego typu minął może z miesiąc.
Cieszę się ze się zmieniłeś i to widzisz. Ja też dostrzegam drobne zmiany w rozmowie z tobą.
Sam chciałeś, więc teraz mów wszystko co ci tylko na sercu leży. Jak na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że wszyscy popełniamy błędy, ale najważniejsze jest to, żeby potem potrafić to naprawić albo znaleźć równie satysfakcjonujące rozwiązanie.
 Od razu, że za każdym razem. Nie przesadzajmy. Co najwyżej w 98% przypadków... no w porywach do 99%.  Ale nie za każdym razem.
 Miesiąc? Jakoś wolno ten czas się wlecze. Ale cóż, wtedy jeszcze zdarzało się, że zapominałem o tym, co robiłem poprzedniego dnia, więc to jednak całkiem możliwe. Zdarza się.
 Widzisz? Pochwal mnie, należy mi się za dobre sprawowanie. 
 Chciałem, ale nie mówiłem, że chcę wyrzucić z siebie wszystko akurat w tym momencie. Tyle tego, że nawet nie wiem, od czego miałbym zacząć. Wszystkie tematy związane z ręką raczej odpadają, bo dla ciebie to coś fajnego, a ja powinienem przestać narzekać. Te ze Stevem raczej też. Możemy więc porozmawiać o tym, że cholernie boję się wysokości i nie potrafię tego zmienić. Potrafię pilotować chyba każdy możliwy pojazd latający i boję się cholernej wysokości. To wręcz żenujące. Ostatnio zdarzyło się, że stanąłem na skraju dachu, spojrzałem w dół i mnie sparaliżowało. Tak bardzo uczepiłem się muru, że chyba przebiłem palcami ścianę na wylot i nie mogłem zrobić choć kroku w tył. Im więcej pamiętam, tym bardziej się tego boję. Zauważyłem też, że miewam... drobne problemy w bardzo małych pomieszczeniach. Jestem żałosny. Jak cholera.

Astrid Löfgren

A najemnik to nie taki trochę zabójca na zlecenie? Nie znam się na tej terminologii, ale niech ci będzie, że byłeś najemnikiem. Słyszało i wciąż się słyszy. Od psychiki i od tego, jak taki człowiek zostanie poprowadzony "po wszystkim". Nie może pozostać sam sobie.
Jak ja uwielbiam wypominać tę pierdołowatość. Chociaż nie będę tryumfować, nie, nie. W twoim przypadku jest to coś unikalnego. Dawna cząstka, dobrze znana, której nie dało się do końca wyplenić i nawet na upartego można by się z tego trochę cieszyć. Ale czekaj, potknąłeś się o własne nogi dzień po tym, jak postrzeliłeś Fury’ego? A to nowość.
A jak ty masz się tych relacji nauczyć i je poznać, skoro wciąż jesteś sam? A jak nie sam, to z kotem, który i tak cię nie lubił i nawzajem. Obserwacja to nie wszystko i choćbyś nie wiem ile spędził czasu na gapieniu się, w jaki sposób ludzie ze sobą rozmawiają, i tak to nie będzie to samo, co praktyka. A Yelena to idealna kandydatka na nauczycielkę. Stanowcza, konkretna i nie da sobie w kaszę dmuchać. No i nie boi się ciebie aż tak bardzo. Nawet chętnie bym cię namawiała do kontaktu z nią, ale wiem, że to niełatwe, jak sam zresztą przyznajesz. A poza tym – człowiek uczy się na błędach. Spieprzysz raz, drugi, dziesiąty, a za dwudziestym będziesz mistrzem w kontaktach towarzyskich. Tak to działa. Skoro kiedyś nie miałeś z tym większych problemów i osobiście pchałeś Rogersa pod jemiołę, a przynajmniej próbowałeś, i ochoczo wynajdywałeś mu towarzystwo, to mogę przypuszczać, że gdzieś to w tobie głęboko tkwi i czeka, aż zostanie na nowo odkryte i doszlifowane. Ale wiem, potrzebny jest czas. Wiem, wiem. Tylko że ty, biedaku, nic ze sobą nie robisz. A możesz. Pieprz programowanie, bo dasz radę poza nie wyjść, i zacznij żyć a nie istnieć. Tak, znów wiem, że to niełatwe, ale jednak możliwe.
 Tak, w pewnym sensie to jest to samo. ale nie do końca o to mi chodziło. Może i sam siebie wolę określać mianem najemnika, ale tak naprawdę przecież nim nie byłem. Zimowy Żołnierz sam nie zgłaszał się po misje i nie miał z nich żadnych korzyści, więc określania "zabójca na zlecenie" czy "najemnik" są raczej nie trafione.
 Znów źle się wyraziłem. Nie miałem na myśli tego, że zdarzyło się to zaraz dnia następnego. Powinienem raczej powiedzieć "a innego dnia" zamiast "drugiego" i od razu miałoby to większy sens, ale nie czepiajmy się pojedynczych słówek. Ten etap mamy już chyba za sobą. I cóż, widocznie jeszcze nie dojrzałem do tego, by cieszyć się z zaliczania gleby na prostej drodze. Tego w sobie nigdy nie lubiłem, ale fakt, jednak dobrze, że jakaś dawna część mnie mi została. Choć wolałbym, by było to co innego. 
 Po pierwsze, nie moja wina, że ten kot mnie nienawidzi. Po drugie... nie ma po drugie, bo to przeklęte zwierzę nienawidziło chyba wszystkiego, co się rusza. I tego, co się nie rusza, także.
 Zacznij namawiać mnie odrobinę mniej chętnie, bo jeszcze trochę i zacznie to brzmieć jak oferta matrymonialna. Ale tak, zdaję sobie sprawę z tego, że przydałby mi się ktoś, kto potrafiłby mi ostro przyłożyć, gdyby tylko zaszła taka potrzeba, ale jednocześnie potrafiłby poprowadzić mnie za rączkę. A to drugie przydawałoby się pewnie zadziwiająco często, bo jak sama zauważyłaś, nadal mam niemałe problemy z wieloma rzeczami i brak pojęcia, jak to zmienić. Wiem, że kiedyś może i byłem duszą towarzystwa, jeśli można tak to nazwać, i zwyczajnie nie bałem się kontaktów z ludźmi, bo wierzyłem, że z każdym jakoś da się dogadać, choćby i na migi. Czasem bywałem bezczelny, przekraczałem granice i mogłem wydawać się dupkiem, ale zawsze wiedziałem jak to naprawić, bo miałem to "coś", czymkolwiek ono było. Ale teraz już tego nie mam. Zwyczajnie boję się tłumów i samej myśli o nawiązaniu z kimś kontaktu, Nie potrafię się przemóc. Zwyczajnie nie potrafię, nie ważne jak bardzo bym tego chciał. Chyba zwyczajnie mnie trochę przeceniasz.