A najemnik to nie taki trochę zabójca na zlecenie? Nie znam się na tej terminologii, ale niech ci będzie, że byłeś najemnikiem. Słyszało i wciąż się słyszy. Od psychiki i od tego, jak taki człowiek zostanie poprowadzony "po wszystkim". Nie może pozostać sam sobie.
Jak ja uwielbiam wypominać tę pierdołowatość. Chociaż nie będę tryumfować, nie, nie. W twoim przypadku jest to coś unikalnego. Dawna cząstka, dobrze znana, której nie dało się do końca wyplenić i nawet na upartego można by się z tego trochę cieszyć. Ale czekaj, potknąłeś się o własne nogi dzień po tym, jak postrzeliłeś Fury’ego? A to nowość.
A jak ty masz się tych relacji nauczyć i je poznać, skoro wciąż jesteś sam? A jak nie sam, to z kotem, który i tak cię nie lubił i nawzajem. Obserwacja to nie wszystko i choćbyś nie wiem ile spędził czasu na gapieniu się, w jaki sposób ludzie ze sobą rozmawiają, i tak to nie będzie to samo, co praktyka. A Yelena to idealna kandydatka na nauczycielkę. Stanowcza, konkretna i nie da sobie w kaszę dmuchać. No i nie boi się ciebie aż tak bardzo. Nawet chętnie bym cię namawiała do kontaktu z nią, ale wiem, że to niełatwe, jak sam zresztą przyznajesz. A poza tym – człowiek uczy się na błędach. Spieprzysz raz, drugi, dziesiąty, a za dwudziestym będziesz mistrzem w kontaktach towarzyskich. Tak to działa. Skoro kiedyś nie miałeś z tym większych problemów i osobiście pchałeś Rogersa pod jemiołę, a przynajmniej próbowałeś, i ochoczo wynajdywałeś mu towarzystwo, to mogę przypuszczać, że gdzieś to w tobie głęboko tkwi i czeka, aż zostanie na nowo odkryte i doszlifowane. Ale wiem, potrzebny jest czas. Wiem, wiem. Tylko że ty, biedaku, nic ze sobą nie robisz. A możesz. Pieprz programowanie, bo dasz radę poza nie wyjść, i zacznij żyć a nie istnieć. Tak, znów wiem, że to niełatwe, ale jednak możliwe.
Tak, w pewnym sensie to jest to samo. ale nie do końca o to mi chodziło. Może i sam siebie wolę określać mianem najemnika, ale tak naprawdę przecież nim nie byłem. Zimowy Żołnierz sam nie zgłaszał się po misje i nie miał z nich żadnych korzyści, więc określania "zabójca na zlecenie" czy "najemnik" są raczej nie trafione.
Znów źle się wyraziłem. Nie miałem na myśli tego, że zdarzyło się to zaraz dnia następnego. Powinienem raczej powiedzieć "a innego dnia" zamiast "drugiego" i od razu miałoby to większy sens, ale nie czepiajmy się pojedynczych słówek. Ten etap mamy już chyba za sobą. I cóż, widocznie jeszcze nie dojrzałem do tego, by cieszyć się z zaliczania gleby na prostej drodze. Tego w sobie nigdy nie lubiłem, ale fakt, jednak dobrze, że jakaś dawna część mnie mi została. Choć wolałbym, by było to co innego.
Po pierwsze, nie moja wina, że ten kot mnie nienawidzi. Po drugie... nie ma po drugie, bo to przeklęte zwierzę nienawidziło chyba wszystkiego, co się rusza. I tego, co się nie rusza, także.
Zacznij namawiać mnie odrobinę mniej chętnie, bo jeszcze trochę i zacznie to brzmieć jak oferta matrymonialna. Ale tak, zdaję sobie sprawę z tego, że przydałby mi się ktoś, kto potrafiłby mi ostro przyłożyć, gdyby tylko zaszła taka potrzeba, ale jednocześnie potrafiłby poprowadzić mnie za rączkę. A to drugie przydawałoby się pewnie zadziwiająco często, bo jak sama zauważyłaś, nadal mam niemałe problemy z wieloma rzeczami i brak pojęcia, jak to zmienić. Wiem, że kiedyś może i byłem duszą towarzystwa, jeśli można tak to nazwać, i zwyczajnie nie bałem się kontaktów z ludźmi, bo wierzyłem, że z każdym jakoś da się dogadać, choćby i na migi. Czasem bywałem bezczelny, przekraczałem granice i mogłem wydawać się dupkiem, ale zawsze wiedziałem jak to naprawić, bo miałem to "coś", czymkolwiek ono było. Ale teraz już tego nie mam. Zwyczajnie boję się tłumów i samej myśli o nawiązaniu z kimś kontaktu, Nie potrafię się przemóc. Zwyczajnie nie potrafię, nie ważne jak bardzo bym tego chciał. Chyba zwyczajnie mnie trochę przeceniasz.
To ja nie wiem, jak ładnie to określić, żeby nie używać nazwy "broń" i żeby pasowało.
OdpowiedzUsuńW jakiej sytuacji się to zdarzyło? Po prostu szedłeś grzecznie i się wywaliłeś? To tak trochę jak powrót dawnego ciebie. Charakterystyczna rzecz. A co najchętniej byś chciał, żeby zostało?
Ale ja nie powiedziałam, że namawiam, tylko że chętnie bym to zrobiła. W swataniu nigdy nie byłam dobra, więc i tak pewnie nic by z tego nie wyszło, chociaż przyznaję, Yelena to niemal idealna kandydatka dla ciebie. Dobra, skończmy ten temat, bo zaczynam sobie wyobrażać jak piękną parą byście byli.
To "coś" to chyba niezwykła charyzma. Tłum to taki twór, w którym bez problemu możesz się ukryć i który jednocześnie może cię zniszczyć w każdym momencie, nawet jeśli pozostajesz anonimowy, więc nie dziwne, że się go boisz, tym bardziej, że tyle lat w zasadzie nie funkcjonowałeś w społeczeństwie. Unikaniem niewiele zdziałasz, a możesz jeszcze się pogrążyć i twoje fobie się spotęgują. Próbuj, nic innego ci nie pozostaje. Małymi kroczkami do celu.
Może nie przeceniam, ale wierzę w ciebie. Może całkiem ślepo, ale wierzę, że będą z ciebie ludzie, bo nie jesteś taki beznadziejny i nie do "naprawienia", że się tak wyrażę, jak sam o sobie sądzisz, przynajmniej w moim odczuciu.