18 maja 2016

Red Hood

Jakby go zmusić... coś by z tego wyszło. Ty z lewej, ja z prawej i Bucka trzymamy. Wtedy Wanda wkroczy pomagając pokrzywdzonemu.
My jako terapeuci dla par, haha.
/Najpierw chciałam się oburzyć, że to na mnie zwalasz gorszą robotę i każesz trzymać go z lewej, ale potem przypomniałam sobie, że tak w sumie to teraz nawet nie ma go za co tam trzymać, więc nie będę narzekać. W sumie wystarczyłby solidny magnes, żeby utrzymać go w miejscu.
/Czyli w sumie wygląda to tak, że ktoś go przytrzymuje, a Wanda wkracza i wkłada mu miłość do głowy? Jakoś w ten sposób:
Nie no, romantyzm pełną gębą :P

RED HOOD

Och, i to bardzo, ktoś musi przecież musi trzymać Bucky'ego w garści. :P Wanda idealna kandydatka, taka potężna, a Buck mizerny przy niej (pod kwestią zdolności)... 
Jak nie N, to może Wanda podoła wychowaniu Barnesa. xd
/I właśnie tu jest problem - Bucky może za bardzo obawiać się Wandy, bo w ogóle chcieć się do niej zbliżyć. Wie, że potrafi namieszać ludziom w głowie i to może go hamować. Strach niby ludzka rzecz, ale związku na tym nie zbudujesz.

/I to wszystko wina wychowania bezstresowego. Popuść mu trochę i zobacz, co z niego wyrosło. Ale nie skreślajmy Winniego, jeszcze mogą być z niego ludzie.

STUCKYHOLICZKA

Im więcej i bardziej Stucky tym wyżej zapunktujesz ;D Nie no, właśnie podoba mi się to, co zasugerowałaś - starałabyś emocjonalny trójkąt stworzyć i może to nie byłoby dla mnie fajne to jednak skupienie się na emocjach jak najbardziej. Lubię dobrze opisany s... ale bez emocji to już nie to samo. Temu "poleciałam" na Stucky- ich emocje, historia wręcz kipi i prosi się o jakieś ujście ;D  
W sensie bracia Russo,że mają odpowiedni budżet ;D Ej, to trzeba sobie na łeb założyć torbę i T'Challę podrywać, może bym mogła leżeć pod bananowcem i książki czytać do końca życia :D Ale T'Challa nie ma charakteru Starka, więc pewnie aż tak tym swoim majątkiem nie świeci ;D 
Wiem, żartowałam sobie, że nie wiem xD
/Jeśli chodzi o miniaturkę Stucky, pojawi się na dniach, bo usunęłam połowę tekstu i piszę od początku. Mam problem z napisaniem zakończenia, ot co.
/A jeśli chodzi o trójkąt uczuciowy - rzadko można natknąć się na coś takiego, bo większość ff skupia się głównie na tej stronie cielesnej, często olewając jakiekolwiek emocje. A czytanie pustych opisów ruchów frykcyjnych zwyczajnie mnie nudzi.

/Wiem, że o nich chodziło. Bracia Russo dostali większy budżet, więc szpanują i dorabiają komputerowo drony. A co do Pantery to cóż, jest obecnie jedną z najbogatszych postaci fikcyjnych, ma chyba nawet pierwsze miejsce w jakimś tam rankingu, ustalanym przez jeden z hiszpańskojęzycznych portali, który to zanalizował. Stark był w pierwszej dziesiątce, za m.in. doktorem Cullenem ze "Zmierzchu" i Sknerusem McKwaczem :P
A jakiekolwiek masz kwalifikacje? Może swój wolny czas poświęć na wyrobienie ich? Później mimochodem banany będziesz Bucky'emu podrzucał.
/Cóż, nie będę ukrywał, nie mam żadnych. Skończyłem przedwojenną szkołę średnią, potem było wojna, wojsko, Kapitan Ameryka. Kiedy mnie odmrożono, wstąpiłem do SHIELD, bo nie potrafiłem robić nic innego niż walczyć. I raczej zbyt szybko się nie przekwalifikuję. 
Ależ "kochasz" Starka. On pewnie tęskni jak nikt.
eh..szkoda. Ale czasu się nie cofnie. 
/Jakoś nigdy nie mieliśmy okazji, by nawiązać bliższą znajomość. Stark nie działał w New Avengers, pojawiał się tylko od czasu do czasu, żeby coś załatwić. Nawet nie widywaliśmy się zbyt często, nie znałem go za dobrze, więc może oceniam go niesprawiedliwie, kto wie.
No nie....
/Och, nie załamuj się. Mogło być gorzej, nie?

Astrid Löfgren

N, i jak tu się dziwić Samowi, że nie lubi Buckysia? Okej, nie zarejestrowałam tego w ten sposób i chyba zacznę inaczej patrzeć na film. To samo było przy sutkach i depilacji… Och, nieeee
Nie ma maski, ale za to jak włosy się rozrzucają na wszystkie strony podczas trenowania! Coś za coś. I mamy motor. Dwa motory właściwie.
O nie, nie pozwolę mu robić ludziom na złość. Nie ma mowy. Znajdę niepodważalne argumenty i wyciągnę choćby z piekieł.
Oni są tak bardzo tragiczni w swoich życiorysach, że aż chce się, żeby tu, teraz, natychmiast było już dobrze. 
/Cóż, przepraszam za zniszczenie kolejnej sceny w kolejnym filmie. Ale to i tak lepsze niż sutek, co ^^?
/Och tak, Bucky's hairography is A+++, tylko spójrz na to! Choć maska sprawiłaby, że byłoby to jeszcze lepsze. Zwłaszcza jeśli chodzi o scenę na motorze. Ale jakoś to przeboleję. Kiedyś.
/To jest pan zrzęda. Nawet jeśli rzucisz mu prosto w twarz niepodważalnym argumentem, to i tak będzie się zapierał i próbował go podważyć. Odważysz się sprawdzić :P?
/Nawet jeśli byłoby dobrze tu, teraz, natychmiast to za chwilę i tak przestałoby już tak być. Mają to wpisane w życiorysy. 
Sam, no właśnie, więc jest to jednak coś na kształt aresztu domowego. Szlabanem na wychodzenie raczej tego nie da się nazwać, zważywszy na okoliczności.
Ma wielkie szczęście, tylko jeśli wszystko będzie się kręcić wokół Steve’a, może zadziać się katastrofa.
Nie miałam na myśli, że to źle. Z dwojga złego lepsza hiena. Bo to dupek na wieki jest, tylko jeszcze o tym nie wie.
/Dobra, nie da się ukryć, to areszt domowy. Ale chodziło tylko i wyłącznie o jej bezpieczeństwo. Nikt nie mógł być pewny, że ktoś jej nie zaatakuje albo nie spróbuje sprowokować, gdy tylko postawi stopę poza murami bazy. Sytuacja była tak napięta, że nie można było ryzykować.
/Tutaj nie chodzi tylko o Steve'a i nikt nie zrzuci wszystkiego na jego barki. Po prostu wiem, ile Barnes dla niego znaczy, i dlatego powołałem się właśnie na niego.
/Ocho, coś mi się zdaję, że on doskonale o tym wie.
Steve, czyli nieistniejące SHIELD obeszło te wymogi, stając się ACTU? Dobrze rozumiem? Kilka razy już coś się dowiadywałam o tych drugich, ale wciąż wydaje mi się to tak skomplikowane, że nawet nie staram się zapamiętać, o co chodzi. 
/Kiedy SHIELD oficjalnie przestało istnieć, rząd powołał w jego miejsce ACTU, które miało zająć się sprawą uzdolnionych. Z czasem jednak SHIELD połączyło się z ACTU, a niedługo później, za zgodą i wręcz prośbą prezydenta Ellisa, całkowicie przejęło jego miejsce. Teraz SHIELD wciąć oficjalnie nie istnieje, działając pod przykrywką ACTU.
Bucky, ja powiedziałam, bo to był przykład, nie żadna pewna informacja, że tak jest.
Kibicowałabym ci z pomponami, gdybym tam była. Rozrywka pierwsza klasa. Ale serio – skoro tak cię łamali to jakim cholernym cudem udawało ci się nad nimi zapanować?
Znaczy przewietrzyć piachem? Dlaczego akurat nad jezioro poszedłeś? Trochę nie rozumiem tej sytuacji. Niby nie możesz wyjść, ale kiedy poszedłeś na wycieczkę, to się okazało, że nikt wcale cię nie więzi i możesz robić co chcesz, o ile o swoich planach poinformujesz. Zmieniły się zasady?
Teraz się zastanowiłam, dlaczego zazwyczaj mówisz o innych po ich nazwiskach. Ale mniejsza. Czyli nie zamierzasz się z nią zaprzyjaźnić? Szkoda. Jest miła. Przydałby ci się ktoś miły do towarzystwa.
/Udawało mi się to, ponieważ rozkaz brzmiał "Powstrzymać za wszelką cenę". Choćby mieli mnie tam rozerwać na strzępy, nie zatrzymałbym się, póki rozkaz nie zostałby wypełniony. Byłem najlepszym, co udało im się stworzyć. Nigdy nie udało im się już stworzyć kogoś takiego, jak pierwszy Zimowy Żołnierz. Ślepo posłusznej broni, która bez mrugnięcia okiem robiła wszystko, co było zawarte w programowaniu.
/Rogers stwierdził, że mogę robić sobie co chce, o ile go o tym poinformuję, bo doskonale wie, że nawet bez jego aprobaty i tak bym to zrobił. Pantera już nie był taki szczęśliwy z tego powodu i teraz ciągle ma mnie na oku jedna z tych jego cholernych Amazonek. Przerażające babki, tak swoją drogą. A dlaczego nad jezioro? Bo cóż, bo było przysłowiowy rzut kapeluszem od tego pieprzonego pałacyku? I tak, pooddychałem sobie piachem, bo pełno było go w powietrzu. Nie było fajnie.
/Mam nawyk mówienia do ludzi po nazwiskach, co poradzę? Nie widzę jakiejś wielkiej potrzeby zmieniania tego. I dlaczego niby miałbym się z nią zaprzyjaźniać? Nie mam najmniejszej ochoty na zaprzyjaźnianie się z kimkolwiek. Po co mi to?

Red Hood

Ja jestem zdecydowanie za Winter Witch. Może z sympatii do tego, że pani Olsen i pan Stan są dla mnie idealnymi kandydatami do roli Kapelusznika i Alicji... [link]
+ [link]
/Osobiście mam dwie kandydatki na potencjalne kobiety życia pana Barnesa - i to dwie niemal skrajnie różnie kandydatki - ale ciekawiło mnie, kto według was najbardziej pasowałby do naszej ulubionej zrzędy. I cóż, nie da się ukryć, że on i Wanda mogliby stworzyć dość barwny, choć trochę niestabilny związek.

STUCKYHOLICZKA

Dla mnie trójkąt to o jednego za dużo. Ale z drugiej strony jesteś jedyną aktorką, czyjej przeczytałam f/m, więc pewnie gdybyś pisała coś takiego to bym jednym okiem zerkała :D  
Żyjemy w XXI wieku, pewnie chcieli się pochwalić, że stać ich na drona. Bądź drony, jeśli jeden by się popsuł. Masz coś do Obrońców Galaktyki? ;D

Czekaj, o kim mówisz? :D haha

Nikt mnie nie przekona, że Stucky nie istnieje. Istnieje, może nie na mojej skrzywionej płaszczyźnie, ale jest. No i Evansowi lepiej się gra ze Stanem ;D 
/Aww, jestem twoją ulubioną aktorką? Pierwszo czy drugoplanową :P? A tak serio - trójkąt dałabym jeszcze radę napisać, choć bardziej na podłożu emocjonalnym (rozważałam to nawet, gdy Astrid wspomniała o tym, że widzi Bucky'ego tylko w parze z Yeleną albo ze Steve'm) niż czysto fizycznym. W opisywaniu tego drugiego jeszcze bym się pogubiła :P

/Oni? To Stark chciał się pochwalić kasą i dlatego zafundował Samowi drona. Tak właśnie było. Ale teraz może T'Challa się szarpnie i kupi mu tresowaną papugę. W końcu ma tyle kasy, że spokojnie mógłby wykupić majątek Starka i jeszcze spooroooo by mu zostało. Taka ciekawostka - Stark ma ok. 13 mld dolarów. Majątek Wakandy, którym rozporządza T'Challa to nawet 500 mld dolarów.

/O Natashy. W komiksach przez jakiś czas ze sobą kręcili. 

/Stucky to jedyna fanowska para m/m, która ma dla niesamowicie twarde podstawy i której pojawienie się w kanonie byłoby zupełnie niewymuszone i niemal niczego by nie zmieniło.
Serio jesteś jak góra mięśni. Niech T'Challa da ci jakieś zadanie, nie wiem, zbieranie kokosów. Może Bucky będzie chcieć się napić świeżego mleczka, no i zdrowego. 
/W Wakandzie nie ma palm kokosowych. Co najwyżej znaleźć można bananowce, drzewa mangowe czy... jakieś inne rośliny, których owoce są jadalne. A do ich zbierania raczej nie są potrzebne mięśnie. Wakanda ma stosowny sprzęt. Nie mam kwalifikacji do jego obsługi.
Tęsknisz za resztą?
/Czasami. Ale nie za Starkiem, z nim nie. A najbardziej żal Rhodesa. Facet na to nie zasłużył.

Wiem o co chodziło, "ratowałam" swą twarz xD
/Nie bardzo wyszło, co?

STUCKYHOLICZKA

Wzięłam na skojarzenia, OT3 to np trójkąt na ao3, więc napisałam OTall bo nie wiem czy z każdym na raz, czy z osobna ;D Ale to by było i męczące, wczuć się w każdą postać, każde zbliżenie musiałoby być inne. Także mam nadzieje, że moja po winowa pisanina jest wyjaśniona dobrze ;D  
Zmylił mnie ten dron :D Nie wiem czemu to połączyłam :D Mam czasem dziwnie ciągi skojarzeniowe.. Albo dziwne poczucie humoru, dziś płakałam ze śmiechu bo jedna uczennica tłumaczy mi grę Bad Ice Cream 2: "Pani, bo jest tu potwór i przed nim się ucieka bo chce nas pożreć, a my uciekamy i pożeramy kokosy."  
Ah! Strzeliłaś w dziesiątkę! Nic z mojej tajemniczości nie zostało...  
Steve chyba traktuje Bucky'ego jak mentalnego brata syjama. Żyć bez niego nie potrafi, trochę szkoda, że argument o przeleceniu jest uzasadniony. Jednak ich relacja może nauczy ten egoistyczny świat, że warto znaleźć osobę, za którą odda się wszystko, a nie się od niej wszystko odbierze. 
/Cóż, skoro teraz już wiem o co chodzi, mogę powiedzieć, że nie tyle nie potrafiłabym tego napisać, co nawet nie chciałabym próbować. Takie rzeczy zdecydowanie nie są dla mnie, dlatego nawet ich nie czytam.

/W komiksach Redwing był sokołem Sama, ale w filmach postanowiono z tego zrezygnować i zastąpić go dronem, którego zobaczyć można było w CA:CW. Widocznie stwierdzili, że gość gadający z ptakami byłby zbyt dziwny dla MCU. Bo przecież gadający szop pracz, który kumpluje się z drzewem jest taki normalny, nie?

/Wiedziałam! I w sumie trochę śmieszy mnie to, że komiksowa partnerka Bucky'ego ma najmniej głosów. Jaka szkoda :P

/Nie ma Steve'a bez Bucky'ego. Wystarczy spojrzeć na filmy - w CA:TFA, gdzie miał Bucky'ego u boku, był do zniesienia. W "Avenges" był strasznie mdły i zachowywał się, jakby miał metalowy pręt w wiadomym miejscu, bo Bucky'ego nie było obok. W CA:WS Bucky wrócił, a Steve był świetny. W AoU dostaliśmy powtórkę z pierwszych Mścicieli, bo Bucky był hen daleko. W CA:CW Steve znowu zapunktował, bo Buckyś wrócił. Czyżby to był przypadek :P?
Może jakbyś był nieco mniej "nachalny" to by się zgodził? 
/Nie jestem nachalny. Po prostu nie potrafię zostawić go samego i przestać się starać.
W sumie to chyba trochę racji, by mieli? Ale tak tylko troszkę, wydaje mi się, że każdy żołnierz jest nieco niepoczytalny - zbiera non stop, albo często baty a mimo to walczy za swoje ideały dalej. 
/Jestem gościem z metalowymi skrzydłami, który wstąpił do Avengers. Czy to wygląda ci na opis kogoś w pełni poczytalnego?
Em..Ostatnio mówiłeś, że chemia w nich cię odstrasza, teraz że za krótko się znamy..
/Nie, dobra, nieważne. 

Astrid Löfgren

N, żaden Sam nie stanie między Bucky’m a Steve’m, nigdy! Weź i nie szipuj, kiedy oni są tak genialni <3
Wszystkie opcje wydają się być tak samo prawdopodobne, chociaż na przód oczywiście wysuwa się rycerz…
Co do maski – też się nad tym zastanawiałam. Doszłam do wniosku, że być może nie było większej potrzeby, żeby w tamtych czasach ją nosił. Monitoring był chyba jeszcze mało powszechny – chociaż nie mam pewności - mogli się więc tym jeszcze nie przejmować i dopiero później zaopatrzyć go w maskę, kiedy kamery były już co dwa metry. Winnie kamerę popsuł – chyba, bo w końcu do niej celował, więc musiał o tym zameldować. Hydra mogła jakoś sfabrykować nagranie i podmienić. Albo – co wydaje mi się całkiem prawdopodobne – to zagranie na emocjach widzów. W poprzedniej części upadek maski miał być ciosem i odkryciem tożsamości WS, a w CW jej brak ma podnosić poziom dramaturgii. Czyż to nie straszne, kiedy tak obojętnie paczy z poziomą kreską zamiast ust?
Tak myślę, że jednak mógł coś ze sobą wziąć. Kotki lubią zabawki. Zamiast w broń mógł zaopatrzyć się we włóczkę.
Chyba zacznę kibicować, żeby się przekonał.
Oni są dla siebie stworzeni. Jednemu nic nie wychodzi, drugiemu nic nie wychodzi, a skoro dwa minusy dają plus, to… Powinno być stabilnie?
Miód na oczy i uszy! 
/Buckyś to wie i chełpi się tą wiedzą. Dlatego skubany tak wolno biegł do tego Jeta - chciał, żeby Sam wyraźnie widział, że to właśnie on zostanie sam na sam ze Steve'm! A patrząc na to, że najbardziej niedorzeczną rzeczą w tym filmie jest Zemo, który lecąc komercyjnymi liniami i pokonując pół Rosji pługiem, wyprzedził lecących Jetem kochasiów o tyle godzin, nasza parka musiała zrobić sobie gdzieś dłuugiii przystanek. 
/Chodziło to zapewne tylko o to, by zagrać na emocjach i o to, by Stark łatwo mógł rozpoznać Bucky'ego na nagraniu, ale co poradzę, że nie mogę im wybaczyć braku maski? Dawny mundur wrócił, więc maska też by mogła. Bark mejkapu mi nie przeszkada, ale maski nie odżałuję. Zbyt piękna była. Co z tego, że nie można było w niej oddychać. Piękno boli!
/Woreczek kocimiętki by mu spokojnie wystarczył :P

/Tylko mu tego nie mów, bo postanowi zrobić wszystkim na złość i będzie się jeszcze bardziej zapierał. 
/Albo będzie stabilnie, albo skończy się to jeszcze większym chaosem i załamaniem obu panów, bo ich pierdołowatość się zsumuje i nie będzie wychodzić im już kompletnie nic. A tak czasem zdarzają się jeszcze jakieś wyjątki.  
Sam, skoro nie areszt domowy to czym to twoim zdaniem było?
Oj tam, wybacz mu. Chłopak chciał dobrze. Na pewno tak było. Mam nieodparte wrażenie, że odtrącanie to jego wyraz rozpaczliwej potrzeby, by ktoś był mimo wszystko obok. Potrzebuje uwagi i zainteresowania, choć tego nie przyzna. Jeszcze nie.
Już wolałabym hienę niż przestraszonego psa. Chociaż wiesz, chyba masz rację, że się da. 
/Wanda nie miała wizy, więc wystarczyłby choć jeden, nawet najmniejszy incydent z jej udziałem i skończyłoby się to bezpowrotną deportacją do miejsca, w którym ludzie jej nienawidzą. Jak całej reszty Avengers, zresztą. Stark chciał temu zapobiec... w dość nieudolny sposób, ale miał jednak dobre chęci.
/Zapewne odtrąca innych, żeby oni nie mogli odtrącić jego. Taki strach to przecież niemal typowe zachowanie osoby, która pozbawiona została poczucia bezpieczeństwa, i która cechuje się niezbyt wysokim poczuciem własnej wartości. Wypisz, wymaluj. Dlatego ma szczęście, że trafił akurat na Steve'a, który jest tak uparty, że nie odpuści. A na pewno nie w tym stuleciu.
/Nie mówię, że to źle. Facet zrobił ogromny krok w przód, ale nie zmienia to jednak tego, że i tak dupkiem.
Steve, a jakie są te stanowiska? Problemy ze względu na obecność uzdolnionych w organizacji? Tak bardzo tego wszystkiego nie pojmuję. 
/Problemy ze względu na ukrywanie uzdolnionych, nie zgłaszanie obecności każdego przechwyconego rządowi, nie rejestrowanie ich. Fury odmówił, Coulson odmówił, ponieważ wiedzą jaki może mieć to skutek. Spisywanie ludzi na listach, dzięki którym znalezienie ich będzie wręcz dziecinnie proste, nie przyniesie niczego dobrego. Ułatwi tylko sprawę tym, którzy będą chcieli wykorzystać taki spis do własnych celów. Na przykład Hydrze.
Bucky, zadowolenie, że umiesz się powstrzymać; złość, że nie możesz powiedzieć tego, co ciśnie ci się na usta? Dyskomfort, frustrację, dumę, nic?
Jeden na pięciu? Fajnie. Niezapomniane wrażenia.
Zapomniałam zapytać: lepiej trochę, jak się przeszedłeś po plaży? Oprócz tego, co myślisz o Wandzie? Słyszałeś o niej wcześniej?
/A kto powiedział, że nie mogę powiedzieć? Nie chcę tego powiedzieć, a to wielka różnica. I nie, nie czuję z tego powodu niczego specjalnego, bo nie ma ku temu powodu.
/A żebyś wiedziała, że było super. Nigdy nie wybawiłem się tak, jak w tamtym okresie. Miałem połamaną chyba każdą część ciała, którą da się połamać - i te, których się nie da, chyba także - i to po kilka razy. O reszcie obrażeń nawet nie wspomnę. Ale przeżyłem. Przeżywałem za każdym razem, więc moje górą. 

/Cóż, na pewno wyrwanie się z czterech ścian - dobra, jest ich zdecydowanie więcej niż cztery, ale to niczego nie zmienia - dobrze mi zrobiło. Nie lubię być byt długo w zamknięciu, bo zaczynam wariować. A tak mogłem się chociaż przewietrzyć. I nawdychać piachu.
/I tak, słyszałem o Maximoff. Czasem zerkałem na jakieś wiadomości i nie sposób było przeoczyć newsów o Sokovii czy o Lagos. A co myślę? Cóż, a co miałbym myśleć? Wolę unikać każdego, kto w jakiś sposób może wleźć mi do głowy. Tyle.

STUCKYHOLICZKA

Jednak masz dobre serce, ale tak OTAll to już chyba byś nie dała rady napisać,prędzej rączkę xD
Tam było piją? Akurat z urodzin przyjaciółki wróciłam.. xD  
Haha pierwsza w ankiecie odpowiedziałam! I zgadnij co wybrałam? :p
/Okej, wiem czym jest Atoll, ale OTAll nie kojarzę, więc prosiłabym bardzo o rozwinięcie tej myśli, bo zwyczajnie nie potrafię teraz odpowiedzieć na to, czy potrafiłabym to napisać. 
/Yep, sprawdzałam trzy razy każdą literkę, żeby mieć pewność, że czegoś nie poprzestawiałam. Czasem tak mam i nawet tego nie dostrzegam, więc lepiej się upewnić. Do tego znowu miałyśmy małe nieporozumienie - "I nie śmiej się z Sama. W komiksach potrafił rozmawiać z ptakami.". Ten filmowy zdecydowanie tego nie potrafi, a przynajmniej nic na to nie wskazuje ;)

/Wskazałaś Natashę. To chyba oczywiste, nie :P?

/A co do Steve'a krzywdzącego Bucky'ego - spójrz tylko na wyraz jego twarzy, kiedy wybijał mu bark:
Kiedy Bucky cierpi, Steve też cierpi. Kiedy Bucky cierpi przez Steve'a, Steve cierpi jeszcze bardziej. Dlatego ta relacja jest taka świetna i jest jednym z najlepszych przykładów sytuacji, gdy człowiek dla jednej osoby jest w stanie postawić cały swój świat na głowie i jest w stanie dbać o nią bardziej niż o samego siebie, mimo że nie jest z nią spokrewniony, ani nie chce jej przelecieć. Mało jest takich przykładów.
To trzymam kciuki. Nie mam co ci grozić, że jak go skrzywdzisz to pewną część ciała tobie skopie bo nogę złamie, ale zrobiłabym to
/Nie skrzywdzę Bucky'ego. Bez względu na wszystko to mój przyjaciel i będę dbał o to, by był bezpieczny. Teraz to moja rola. Nawet jeśli nie bardzo mu się to podoba. 
No ma gołębie? Jakaś bliska relacja i głębsza historia się za tym kryje? Czy po prostu pierwszy ptak z którym rozmawiałeś? Ale to tylko ze skrzydlatymi potrafisz, czy próbowałeś z innym zwierzęciem?
/Pierwszy, z którym rozmawiałem, mówisz? Cóż, moja ciotka miała kiedyś papugę, strasznie rozgadane zwierze i to z nią gawędziłem za dzieciaka. Było to na tyle ciekawe zajęcie, że czasem coś wyskrzeczała w odpowiedzi. Inne zwierzaki raczej nie miały tego w zwyczaju. Chociaż to chyba dobrze, bo gdybym zaczął gawędzić z klasowym chomikiem, mogliby mnie uznać za odrobinę niepoczytalnego.
Chodź na loda?
/Wiesz, jakoś podziękuję. Zbyt krótko się znamy.