3 czerwca 2016

O.

No wiesz, niektórzy mają stalowe nerwy. Suchar mi wyszedł. xD Bucky to serio taka panda, którą tylko tulić się chce. Ale! Zawsze mógł przy zabiegach zemdleć, tyle dla niego.
Oj tam, oj tam.. Coś się znajdzie jak "zawsze" xD
Plus dla niego, że nie myśli o małżeństwie?:D
/Na samych zabiegach mógł mdleć i się budzić, bo raczej krótkie operacje to nie były, ale co potem? Raczej odzyskanie przytomności już po takim zabiegu też najmilsze nie było. Zwłaszcza, że dołączali mu ramię wprost do nerwów. Jego naprawdę trzeba zamknąć w jakimś pokoju pełnym poduszek i pluszaków, żeby nie zrobił sobie krzywdy i w nic się nie wplątał.
/A skąd wiesz, że nie myśli? Może w myślach już planuje swój wymarzony ślub? Jest w końcu księżniczką Disney'a :P
Wiesz, może go zapytaj? Tak wiesz.. Czasem trzeba oczyścić atmosferę choć idzie z tym w parze usłyszenie co nieco przykrego..
/Wolę raczej wierzyć, że jeśli Bucky naprawdę miałby mi coś za złe, powiedziałby mi o tym. Nie przepada nie tylko za moim towarzystwa, nie przepada za niczyim towarzystwem, więc może to nie ja jestem problemem.
 Okej. Bucky. Widzisz? Jestem grzeczna. 
/No tak, widzę, i co z tego wynika?

O.

Ale wtedy to by nie miało na czytelnikach takiego wydźwięku dla współczucia mu.. Nie dość, że mózg prali to jeszcze ciężką rękę mu zrobili.. Tyle zła.
No: piękny, młody, może zapominać o rocznicach i zwalać na pranie mózgu xD
Ponoć tak zawsze jest, że to synowie są przywiązani do matek a córki do ojców..
/Na faceta nie działają znieczulenia, więc podczas operacji był świadomy. Obcinali mu rękę, montowali protezę, wymieniali kości na metalowe. Na żywca. To nie jest wystarczający powód do współczucia :P? Ja nawet u dentysty biorę znieczulenie na wszystko, na kanałowe dostałam nawet podwójne, więc mnie boli na samą myśl o tym.
/Jak zapomni o rocznicy ślubu to żadna amnezja czy jakieś tam pranie mózgu nie będzie wymówką!
/To jest Bucky. W jego przypadku nic nie jest "jak zawsze" :P
Więc problemem jesteś ty. Niestety. 
/Cóż, jestem problemem jednym z wielu. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale tak zdaje się być.
Ale do czego mam cię prowokować? Nie zasmucaj mnie.
/Mówiłem, żebyś darowała sobie durne przezwiska, ale ty wciąż ich używasz, więc próbujesz mnie zdenerwować. Tak, to prowokowanie. 

Astrid Löfgren

N, jeszcze pomyśli, że z nim flirtuję. Trochę ryzykowne. Wydaje mi się, że odnośnie Wandy przekupstwo nie pomoże i trzeba będzie sięgnąć po broń większego kalibru. Czymkolwiek by to miało być.
Bo to przecież księżniczka. Księżniczki tak okazują przerażenie. Mi się w sumie ta ekspresja zaczęła podobać, a początkowo śmieszyła jak cholera.
Wyobraź sobie, że twarz Steve’a z radosnym „Hail Hydra!” jest na opakowaniach płatków śniadaniowych. Każdy dzieciak poszedłby za nim, nawet na ślepo.
/Wyobrażasz sobie to przerażenie, które by odczuwał, gdyby sądził, że z nim flirtujesz? Biedny. Jeszcze dostałby kolejnej traumy :P Ale zawsze mógłby spróbować się upić. Kto wie, może wakandyjskie trunki są mocniejsze?
/Mnie wciąż głównie to śmieszmy i sprawia, że zaczynam myśleć o Jeffersonie z OUaT. Tam pan Stan też wymachiwał tak rękami i strzelał dziwne miny, gdy biegał z Reginą po Kranie Czarów.
/Takie płatki byłby takie aww <3 Mogliby jeszcze dodawać jakieś zabawki dla dzieciaczków - takie miniaturowe laserki np.
Steve, aż taki wymagający cierpliwości kiedyś był?
A właśnie, jak to jest z Visionem? On też podlega ustawie, bo w sumie oficjalnie jako „robot” chyba nie powinien, prawda? 
/Momentami potrafił być naprawdę... namolny, nadopiekuńczy i uparty jak osioł, ale taki był jego urok i nauczyłem się to wszystko akceptować. I przyzwyczaiłem się też do tych wszystkich "Załóż kurtkę.", "Weź drugi koc.", "Pamiętaj o lekach.", "Nie wyprowadzaj z równowagi gnojków większych od ciebie o połowę", o których przypominał mi na każdym kroku, nawet na froncie. Choć wtedy zmieniło się to na "Nie prowokuj nazistów, zdejmij ten cel z pleców, zakładaj spadochron i, na Boga, załóż kurtkę.". To nauczyło mnie cierpliwości. 
/Vision podlega Protokołowi, ponieważ jest członkiem Avengers. Gdyby nie to, może nie kwalifikowałby się do tego, choć ciężko stwierdzić.
Bucky, taaak, zaraziłeś mnie tym hobby, jest naprawdę fascynujące. A spróbować i tak spróbuję, nie ma, że boli.
No raczej się nie dowiemy, jak by zareagował, chyba że postanowisz zostać dawcą. Z ciekawości – jak ty sobie tę płeć mieszaną w ogóle wyobrażasz? Osiem albo dziewięć? Muszę zaktualizować dane. Ty lepiej już zostaw ten Internet, bo ci się wszystko pochrzani.
Bo jesteś skazany na Rogersa, przyjmij to w końcu. Swoją drogą ciekawi mnie, dlaczego wysłali akurat ciebie na tę misję, bo przecież musieli wiedzieć, że coś cię kiedyś z Rogersem łączyło. W sensie, że się znaliście. Maska swoją drogą, ale to logiczne, że mogła spaść. Poluzować się nawet, czy coś. Przecież nie miałeś jej przyklejonej do twarzy. No, rzeczywiście zabawne utwierdzić kogoś w przekonaniu, że wszyscy wokół kłamią albo nic nie mówią, gdy coś wiedzą. Steve pewnie nie mógł opanować śmiechu przez parę godzin.
Bo chcieli, żebyś był poliglotą i poliglotą został już na zawsze. W twoim zawodzie chyba lepiej znać więcej języków.
No ale odmrażać ich nie trzeba jednocześnie, nie? Na przykład pięciu na jednego takiego dałoby radę, a przecież w tym dwóch super, gdybyś się namyślił. No i macie Wandę.
Twoja moralność, twój problem.
/Jeśli naprawdę wyprowadzisz mnie jakimś cudem z równowagi to zaboli, ale nie mnie, a tego, kto na swoje nieszczęście wtedy mi się napatoczy.
/Nawet gdybym chciał zostać dawcą, raczej nikt nie zaryzykowałby przetoczenia mojej krwi, jeśli nie wiedziałby jak zareaguje biorca. Bo mógłby stać się cud i jakoś zadziałałyby moja przyśpieszona regeneracja, mogłoby się nie stać nic, a mogłoby to wywołać jakieś niezbyt miłe efekty, bo w końcu moje DNA różni się od ludzkiego.
Teraz będziesz mnie dręczyć o tę płeć mieszaną? No a jak mam sobie wyobrażać? Że ktoś jednocześnie czuje przynależność i do płci żeńskiej, i do męskiej? Jeśli tak, to czym to się niby różni od płci nieokreślonej? No i nie pamiętam dokładnie ile było tych orientacji, ale było tego jednak sporo. Pociąg do przeciwnej płci, do tej samej, do tej i do tej, do żadnej, tylko do osób, które się zna czy coś, a do tego były jeszcze jakieś podziały biseksualizmu, więc stwierdziłem, że nie dzięki, wolę się nie zagłębiać, bo i tak mi się to nie przyda.
/Oczywiście, że wiedzieli, że coś nas łączyło. Pierce doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim jestem, i dlatego pewnie wysłał właśnie mnie do zabicia Rogersa. Nie mógł przewidzieć, że programowanie się sypnie, bo nigdy coś takiego się nie zdarzyło. Przynajmniej nie w taki sposób. A poza tym, mnie mieli akurat pod ręką. Szwadronu nie rozmrażali - zbyt ryzykowne, większość uśpionych Ruscy posprzedawali, a mnie zostawiono. Najbardziej się im udałem i w porównaniu do Szwadronu było mniejsze prawdopodobieństwo, że wyrżnę techników i ochronę. 
I nie powiedziałem, że miało być to zabawne dla Rogersa. Dla mnie jest. Poza tym, dlaczego ja mam im mówić cokolwiek, skoro oni okłamują siebie nawzajem?
/W moim zawodzie? Nie byłem ani szpiegiem, ani żołnierzem, ani nawet najemnikiem. Wyciągano mnie z lodówki tylko po to, żebym kogoś zlikwidował, czasem żebym coś przy okazji zdobył. Znajomość chińskiego nie była przy tym potrzebna. 
/Och, łał, naprawdę nie trzeba? A chciałem znaleźć ich wszystkich i rozmrozić na raz, żeby mogli mi skopać tyłek. Tak dawno nikt niczego mi nie połamał, że aż zaczęło mi tego brakować. Nie wiem kto ich kupił i gdzie są, więc nie mam pewności, że są rozmieszczeni pojedynczo. Nie wiem nawet czy są zamrożeni. A do tego spora część składu Rogersa nie nadaje się do walki z nimi. Lang nie ma swojego sprzętu więc odpada. Wilson tak samo, bo raczej nikt nie chce, by skończył jako trup. Wystarczy mu zniszczyć skrzydła i nie stanowi zagrożenia. Barton ma te swoje strzały, potrafi walczyć, ale nie da rady w starciu z rozsierdzonym super-żołnierzem. Maximoff może i jest mocna, ale wystarczy unieruchomić jej choć jedną rękę, by była bezbronna. Do tych swoich czarów-marów potrzebuje obu wolnych rąk, co łatwo zauważyć. Steve miałby spore szanse, gdyby poduczyć go ich stylu walki. A ja? Nie będę kłamał, Zimowy Żołnierz dałby im radę, ale ja pewnie nie potrafiłbym pokonać w pojedynkę nawet jednego z nich. A poza tym, przecież i tak nie puściliby mnie do walki.

O.

Technika tak poszła do przodu, że ramię na pewno nie jest ciężkie. Tj wiem, że wtedy było dawno temu, ale na bank nikt nie chciał zrobić super żołnierza, który przegra z grawitacją bo za ciężki jest xD
Haha wiedziałam, że taki wielki, napakowny zły ktoś musi być maminsynkiem xD
Już mamy trzy pozytywy! 
/A jaki to dla nich problem wymienić kilka kości na metalowe albo oblec je metalem? Tak najpewniej było. Część kości po lewej stronie i tak musiała zostać zastąpiona metalowymi, żeby w ogóle proteza mogła się utrzymać, więc jak już się bawili, mogli zająć się też tymi po prawej. Przynajmniej nie musieli się później bawić w tworzenie lżejszego ramienia. 
/Wydaje mi się, że Bucky może nie tyle był maminsynkiem, co matkę po prostu kochał bardziej. Sam otwarcie mówił, że gdy jego matka zmarła, zakończył się szczęśliwy okres w jego dzieciństwie i jakaś cząstka niego także zniknęła. Po śmierci ojca takich deklaracji nie głosił.
/Trzy? A nie dwa :P? 
No to może przypomnij mu te czasy bez prądu? 
/Mam odciąć mu dostęp do prądu? Raczej nie byłby zbyt szczęśliwy, bo bez prądu nie ma klimatyzacji, a bez klimatyzacji można się tutaj rozpłynąć. A do tego Bucky woli jadać sam.
Już mojego kochanego słoneczka, który promienieje nie mogę Jamsem nazywać? Spoko Bucky.
/Próbuj dalej, nie sprowokujesz mnie.

O.

Haha darmowe kwiaty, może jakaś darmowa wyżerka.. Żyć nie umierać xD
Ale za to z miłością, taki Winnie Poch ;D Steve może być jego Prosiaczkiem xD
No bo prawdą jest, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zapewne jeszcze jakieś inne pozytywy by się znalazły. 
/No ba, zawsze jest nadzieja, że załapie się na darmowe czekoladki albo inne słodkości. A potem zwala na to, że to przez ten metal jest taki ciężki. Jasne.
/Taki Bucky Bear :P A żeby było zabawniej - jego mama miała na imię Winifred, a więc w skrócie Winnie. A nie mówiłam, że to maminsynek?
/Ym, dzięki nim dłużej będzie piękny i młody :P?
Dobra, to może bez świeczek? 
/I bez kwiatów. Zdecydowanie bez kwiatów, bo to byłoby jeszcze dziwniejsze od świeczek. Przy nich zdarzało nam się jadać, gdy nie mieliśmy prądu, ale za to kwiaty Buck zanosił tylko swojej mamie lub Gail, nie mnie.
James?
/Nazywam się Bucky. James mi się znudził.

O.

No wiesz, może Bucky tak wiele czuje, że nie potrafi tego ująć w słowa? I woli mieć tą dozę niepewności, by dostawać więcej kwiatków?
Ale coś mi się zdaje, że to już gdzieś też widziałam, w sensie że ktoś go tak nazwał ;o
Nie zapomina o dniu mózgu xD
Udaję martwą, ciekawe kiedy w mnie rzuci butlą tlenową xD
/Albo ma to gdzieś, jednocześnie mając nadzieję, że ta druga strona będzie się starać :P Też możliwe.
/Możliwe, bo dlaczego by nie? Sama nazywam go już w ten sposób tak długo, że nie potrafię powiedzieć, skąd się to wzięło. A kilka osób się tym zaraziło. Biedny Winnie, nikt nie zwraca się do niego z szacunkiem.
/Facet ma tak pochrzaniony mózg, że nawet telepaci (oczywiście ci niezbyt silny, nie mówię tu o takich na miarę Profesora) mieli z nim problemy. Można powiedzieć, że ma jakiś pozytyw z tego całego prania mózgu.
/Optymistycznie myśląc? Zapewne wcale :P
Kup mu kwiaty? Zafunduj kolację z rzeczami, które dawniej lubił jadać przyozdobioną kwiatami. Poprzymilać się zawsze można.. A nuż widelec coś powie z litości? 
/Albo uzna, że próbuję się do niego zalecać, ponieważ tak właśnie by to wyglądało. A takiej pomyłki wolałbym jednak uniknąć. Zdecydowanie.

Astrid Löfgren

N, już nie wiem, o kogo mi chodziło, ale przydałoby się, żeby obydwaj pamiętali.
Po prostu musiałabym zapytać, co jest w stanie go przekupić. Chociaż pewnie bez wcześniejszego przekupstwa bym się nie dowiedziała, bo to przecież zbyt cenna informacja, żeby od tak powiedział. Chyba wszystko na nic. Jeszcze muszę przecież spróbować przekonać go do umiejętności Wandzi. Aż nie wiem, od czego zacząć.
O tak, to się bardzo panu Stanowi udało. To samo przecież jest podczas próby ucieczki z bazy. Cała pewność siebie ulatuje wraz z wyłączeniem trybu WS. To wszystko pokazuje, jak jest z nim naprawdę.
Och, Steve to tylko kropla w morzu potrzeb. Wszyscy powinni doceniać. 
/Zawsze możesz najpierw spróbować się poprzymilać, tak całkiem przypadkiem zaserwować mu kilka pochwał i komplementów, połechtać ego, podrzucić kilka kwiatków i może, może wtedy udałoby ci się wydobyć z niego informacje o tym, jak można go przekupić. I najlepiej zacznij od tego, bo jeśli już posiądziesz tę tajemną wiedzę, przekonanie go do Wandy będzie prostsze. Bo wystarczy go przekupić :P
/Bo Buckyś miał być taki biedny, nieporadny, zapewne uroczo-zabawny w tym swoim machaniu rękami i wrzeszczeniu, w tym czasem aż zbyt ekspresywnym okazywaniu emocji. 
/Steve to wciąż idol wielu młodych ludzi i Nadludzi, więc jeśli zaczną reklamować się jego twarzą, mogą przekonać do siebie młodzież!
Steve, cóż, jest święcie przekonany, że kiedyś mu się uda. Jeśli nie – utrzesz mu nosa i bardzo dobrze. Trzeba być jednak stanowczym, ale bez przesady, bo nie wiadomo, co mógłby sobie myśleć.
Dlaczego lepiej by było, gdyby Vision pozostał wynalazkiem Starka? Dwie skrajności, jednak powinno to być jakoś wypośrodkowane. 
/Nie chcę mu ucierać nosa, bo zupełnie nie o to tutaj chodzi. Po prostu od kiedy go znam mam zarezerwowane dla niego ogromne pokłady cierpliwości i potrzeba naprawdę, naprawdę wiele, by je wyczerpać. Nie wiem, co musiałby zrobić, by tak się stało.
/Sądzę, że lepiej, gdy ludzie będą postrzegać go właśnie jako wynalazek Tony'ego, a nie syntetycznego człowieka, który został zbudowany przez dążącego do zniszczenia świata robota - przy okazji będącego wynalazkiem Tony'ego - i który jest też posiadaczem potężnego, kosmicznego artefaktu, za pomocą którego kilka lat temu nordycki bożek próbował podbić Nowy Jork. 
Bucky, ty starałeś się wkurzyć mnie przez rok, ja mam przez kolejny starać się wkurzyć ciebie? Niezbyt zachęcające i obawiam się, że nie starczy mi czasu, więc może uracz mnie wskazówkami, co bym musiała zrobić. Bardzo mnie kusi twój wkurw, tego jeszcze nie znam.
Jeśli to faktycznie była opcja psychologicznej płci, to wbrew pozorom nie jest trudna do zrozumienia. To nic złego, to coś jak cechy osobowości. Tylko nie wiem, po jaką cholerę ci to dali. Chyba naprawdę jest to coś jeszcze innego. Może w Wakandzie płcie funkcjonują inaczej? Weź się kogoś dopytaj, bo aż mnie ciekawi, o co chodzi. Wyjaśnić ci te nieokreślone i mieszane, w sumie to wszystkie, bo biedny tak błądzisz, że aż znów mi się ciebie robi szkoda? No i co wygrzebałeś odnośnie orientacji, że aż doszedłeś do tak zaskakujących wniosków?
Koniec końców dobrze na tym „przypadkowym” spotkaniu wyszedłeś. Takie trochę szczęście w nieszczęściu. Wniosek jest tylko jeden – unikaj warzywniaków i śliwek, bo pewnie was wszystkich do nich ciągnie.
O, to jak tak, to poproszę streszczenie wszystkich. Nie no, przypomniałam sobie już. Stambuł, Yelena, rozróba, raport. O to chodziło.
Och, od zawsze wiedziałam, że jesteś wszech zdolny i w nie jednej dyskusji na ten temat uczestniczyłam, także mongolski mnie już nawet nie dziwi. Ale jak by nie patrzeć wiedza, jak ich wyszkoliłeś i do czego są zdolni, też jest istotna. Do tego skoro ciebie da się ujarzmić – kogoś tego uczyłeś, chyba Yelenę – to ich też powinno się dać.
A od kiedy ty taki moralny się zrobiłeś? Dobre i to, jak stanie i posłucha. Można przynajmniej zyskać czas gadaniem. Bo chyba musi wysłuchać do końca, nie?
/Każdy ma jakieś hobby, nie? Jednak jeśli mogę, proszę o niepróbowanie doprowadzenia mnie do ciężkiej kurwicy. Wolę tego unikać. Wiesz, złość szkodzi urodzie i takie tam.
/Dali mi po prostu do uzupełnienia taką elektroniczną kartę i najwidoczniej zapomnieli ograniczyć funkcje albo coś. W większości i tak musieli sobie to wszystko pouzupełniać, ale chociaż przypomniałem sobie swoją grupę krwi. Zmutowane 0Rh+, jakby ktoś pytał. Ciekawe jak zareagowałby biorca - zwykły człowiek, któremu przytoczono by moją krew, nie? Ale my nie o tym, więc wracając do tematu - nie wiem jak w Wakandzie funkcjonują płcie, wolę się tego nie dowiadywać, i wolę też nie mieszać sobie w głowie wiedzą o tym, czym jest płeć mieszana, bo do niczego mi się to nie przyda. Chyba, że do krzyżówki, ale w to też wątpię. A co do orientacji - po prostu odkryłem, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo, a ludzi pochrzaniło. Dawniej były dwie, z czego jedną uważano za jedyną słuszną, a teraz jest ich chyba z osiem albo dziewięć, jak nie więcej. 
/Może wyszedłem dobrze, może źle, nie do tego piję, Po prostu taki zbieg okoliczności jest zbyt dziwny, nie uważasz? Że wypadło akurat na mnie - kumpla Kapitana Ameryki, że akurat ja przeżyłem eksperyment Zoli, że Steve mnie stamtąd wyciągnął, że Ruscy się na mnie natknęli, że nasłano mnie na Rogersa. No i na Romanową, która spiknęła się ze Steve'm. Też przypadek, nie sądzisz? Moje życie naprawdę jest jak kiepska telenowela,ale teraz mogę się z tego trochę pośmiać. Zabawnie było, kiedy wspomniałem Rogersowi o tym, że Romanowa mnie znała. Prawie się w nim zagotowało, kiedy uświadomił sobie, że choć przed akcją w DC dowiedziała z nim muzeum niczym dobra koleżaneczka, nie była mu łaskawa o tym wspomnieć. Aż mnie korci, by rozwinąć temat i sprzedać mu kilka szczegółów. Później może wspomnę mu też o tym, że natknąłem się na Bartona. Tego też chyba nie wie. Może być ciekawie.
/Mnie mongolski zdziwił, bo kompletnie nie pamiętam do czego był mi potrzebny i po co mi go programowano. Rosyjski jest zrozumiały, angielski i niemiecki także, ale mongolski? Chiński to samo. Po co mi podstawy chińskiego? Byłem tam na misji, ale po co mi ten język? I dlaczego go nie uśnięto? Tyle pytań. 
A jeśli chodzi o moich uśpionych przyjaciół to tak, da się ich ujarzmić, oczywiście, że się da. Tylko, że jeśli mieliby przebłyski, mój widok mógłby ich dodatkowo rozsierdzić, a to nie jest nikomu potrzebne. Są dość problemowi i bez tego. A wiedza czego ich nauczyłem i do czego są zdolni to akurat żadna tajemnica, bo są zdolni do wszystkiego i potrafią prawie wszystko to, co potrafię ja. Nauczyłem ich wszystkiego, czego nauczył mnie... nie mam pojęcia kto. Naprawdę, nie wiem, ale mniejsza. Ważne jest to, że walka z nimi jest jak walka ze mną w trybie Zimowego. Tylko, że teraz programowanie nie zacznie cudownie się sypać na widok Steve'a, więc to takie drobniutkie utrudnienie. 
/Teoretycznie powinno tak być. Praktycznie różnie bywa. I jaki masz problem z moją moralnością lub jej brakiem? Jakieś zastrzeżenia? Chętnie posłucham.