N, już nie wiem, o kogo mi chodziło, ale przydałoby się, żeby obydwaj pamiętali.
Po prostu musiałabym zapytać, co jest w stanie go przekupić. Chociaż pewnie bez wcześniejszego przekupstwa bym się nie dowiedziała, bo to przecież zbyt cenna informacja, żeby od tak powiedział. Chyba wszystko na nic. Jeszcze muszę przecież spróbować przekonać go do umiejętności Wandzi. Aż nie wiem, od czego zacząć.
O tak, to się bardzo panu Stanowi udało. To samo przecież jest podczas próby ucieczki z bazy. Cała pewność siebie ulatuje wraz z wyłączeniem trybu WS. To wszystko pokazuje, jak jest z nim naprawdę.
Och, Steve to tylko kropla w morzu potrzeb. Wszyscy powinni doceniać.
/Zawsze możesz najpierw spróbować się poprzymilać, tak całkiem przypadkiem zaserwować mu kilka pochwał i komplementów, połechtać ego, podrzucić kilka kwiatków i może, może wtedy udałoby ci się wydobyć z niego informacje o tym, jak można go przekupić. I najlepiej zacznij od tego, bo jeśli już posiądziesz tę tajemną wiedzę, przekonanie go do Wandy będzie prostsze. Bo wystarczy go przekupić :P
/Bo Buckyś miał być taki biedny, nieporadny, zapewne uroczo-zabawny w tym swoim machaniu rękami i wrzeszczeniu, w tym czasem aż zbyt ekspresywnym okazywaniu emocji.
/Steve to wciąż idol wielu młodych ludzi i Nadludzi, więc jeśli zaczną reklamować się jego twarzą, mogą przekonać do siebie młodzież!
Steve, cóż, jest święcie przekonany, że kiedyś mu się uda. Jeśli nie – utrzesz mu nosa i bardzo dobrze. Trzeba być jednak stanowczym, ale bez przesady, bo nie wiadomo, co mógłby sobie myśleć.
Dlaczego lepiej by było, gdyby Vision pozostał wynalazkiem Starka? Dwie skrajności, jednak powinno to być jakoś wypośrodkowane.
/Nie chcę mu ucierać nosa, bo zupełnie nie o to tutaj chodzi. Po prostu od kiedy go znam mam zarezerwowane dla niego ogromne pokłady cierpliwości i potrzeba naprawdę, naprawdę wiele, by je wyczerpać. Nie wiem, co musiałby zrobić, by tak się stało.
/Sądzę, że lepiej, gdy ludzie będą postrzegać go właśnie jako wynalazek Tony'ego, a nie syntetycznego człowieka, który został zbudowany przez dążącego do zniszczenia świata robota - przy okazji będącego wynalazkiem Tony'ego - i który jest też posiadaczem potężnego, kosmicznego artefaktu, za pomocą którego kilka lat temu nordycki bożek próbował podbić Nowy Jork.
Bucky, ty starałeś się wkurzyć mnie przez rok, ja mam przez kolejny starać się wkurzyć ciebie? Niezbyt zachęcające i obawiam się, że nie starczy mi czasu, więc może uracz mnie wskazówkami, co bym musiała zrobić. Bardzo mnie kusi twój wkurw, tego jeszcze nie znam.
Jeśli to faktycznie była opcja psychologicznej płci, to wbrew pozorom nie jest trudna do zrozumienia. To nic złego, to coś jak cechy osobowości. Tylko nie wiem, po jaką cholerę ci to dali. Chyba naprawdę jest to coś jeszcze innego. Może w Wakandzie płcie funkcjonują inaczej? Weź się kogoś dopytaj, bo aż mnie ciekawi, o co chodzi. Wyjaśnić ci te nieokreślone i mieszane, w sumie to wszystkie, bo biedny tak błądzisz, że aż znów mi się ciebie robi szkoda? No i co wygrzebałeś odnośnie orientacji, że aż doszedłeś do tak zaskakujących wniosków?
Koniec końców dobrze na tym „przypadkowym” spotkaniu wyszedłeś. Takie trochę szczęście w nieszczęściu. Wniosek jest tylko jeden – unikaj warzywniaków i śliwek, bo pewnie was wszystkich do nich ciągnie.
O, to jak tak, to poproszę streszczenie wszystkich. Nie no, przypomniałam sobie już. Stambuł, Yelena, rozróba, raport. O to chodziło.
Och, od zawsze wiedziałam, że jesteś wszech zdolny i w nie jednej dyskusji na ten temat uczestniczyłam, także mongolski mnie już nawet nie dziwi. Ale jak by nie patrzeć wiedza, jak ich wyszkoliłeś i do czego są zdolni, też jest istotna. Do tego skoro ciebie da się ujarzmić – kogoś tego uczyłeś, chyba Yelenę – to ich też powinno się dać.
A od kiedy ty taki moralny się zrobiłeś? Dobre i to, jak stanie i posłucha. Można przynajmniej zyskać czas gadaniem. Bo chyba musi wysłuchać do końca, nie?
/Każdy ma jakieś hobby, nie? Jednak jeśli mogę, proszę o niepróbowanie doprowadzenia mnie do ciężkiej kurwicy. Wolę tego unikać. Wiesz, złość szkodzi urodzie i takie tam.
/Dali mi po prostu do uzupełnienia taką elektroniczną kartę i najwidoczniej zapomnieli ograniczyć funkcje albo coś. W większości i tak musieli sobie to wszystko pouzupełniać, ale chociaż przypomniałem sobie swoją grupę krwi. Zmutowane 0Rh+, jakby ktoś pytał. Ciekawe jak zareagowałby biorca - zwykły człowiek, któremu przytoczono by moją krew, nie? Ale my nie o tym, więc wracając do tematu - nie wiem jak w Wakandzie funkcjonują płcie, wolę się tego nie dowiadywać, i wolę też nie mieszać sobie w głowie wiedzą o tym, czym jest płeć mieszana, bo do niczego mi się to nie przyda. Chyba, że do krzyżówki, ale w to też wątpię. A co do orientacji - po prostu odkryłem, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo, a ludzi pochrzaniło. Dawniej były dwie, z czego jedną uważano za jedyną słuszną, a teraz jest ich chyba z osiem albo dziewięć, jak nie więcej.
/Może wyszedłem dobrze, może źle, nie do tego piję, Po prostu taki zbieg okoliczności jest zbyt dziwny, nie uważasz? Że wypadło akurat na mnie - kumpla Kapitana Ameryki, że akurat ja przeżyłem eksperyment Zoli, że Steve mnie stamtąd wyciągnął, że Ruscy się na mnie natknęli, że nasłano mnie na Rogersa. No i na Romanową, która spiknęła się ze Steve'm. Też przypadek, nie sądzisz? Moje życie naprawdę jest jak kiepska telenowela,ale teraz mogę się z tego trochę pośmiać. Zabawnie było, kiedy wspomniałem Rogersowi o tym, że Romanowa mnie znała. Prawie się w nim zagotowało, kiedy uświadomił sobie, że choć przed akcją w DC dowiedziała z nim muzeum niczym dobra koleżaneczka, nie była mu łaskawa o tym wspomnieć. Aż mnie korci, by rozwinąć temat i sprzedać mu kilka szczegółów. Później może wspomnę mu też o tym, że natknąłem się na Bartona. Tego też chyba nie wie. Może być ciekawie.
/Mnie mongolski zdziwił, bo kompletnie nie pamiętam do czego był mi potrzebny i po co mi go programowano. Rosyjski jest zrozumiały, angielski i niemiecki także, ale mongolski? Chiński to samo. Po co mi podstawy chińskiego? Byłem tam na misji, ale po co mi ten język? I dlaczego go nie uśnięto? Tyle pytań.
A jeśli chodzi o moich uśpionych przyjaciół to tak, da się ich ujarzmić, oczywiście, że się da. Tylko, że jeśli mieliby przebłyski, mój widok mógłby ich dodatkowo rozsierdzić, a to nie jest nikomu potrzebne. Są dość problemowi i bez tego. A wiedza czego ich nauczyłem i do czego są zdolni to akurat żadna tajemnica, bo są zdolni do wszystkiego i potrafią prawie wszystko to, co potrafię ja. Nauczyłem ich wszystkiego, czego nauczył mnie... nie mam pojęcia kto. Naprawdę, nie wiem, ale mniejsza. Ważne jest to, że walka z nimi jest jak walka ze mną w trybie Zimowego. Tylko, że teraz programowanie nie zacznie cudownie się sypać na widok Steve'a, więc to takie drobniutkie utrudnienie.
/Teoretycznie powinno tak być. Praktycznie różnie bywa. I jaki masz problem z moją moralnością lub jej brakiem? Jakieś zastrzeżenia? Chętnie posłucham.