Może to i głupie co teraz powiem, ale próbowałeś medytacji? Wiesz, wyciszasz myśli, oddalasz te złe, przywołujesz dobre, łatwiej się wtedy skupić etc. Może minimalnie by ci to pomogło?
Czyli co, miałam troche racji? Sama obecność Yeleny ci pomagała.
Wait, dobrze się dogadywaliśćie a ciebie coraz bardziej przygniatało poczucie winy? Dlaczego?
To źle, ze w końcu znalazłeś kogoś kto cię rozumiał?
/Raz próbowałem. Najwidoczniej się do tego nie nadaję, bo skończyło się to tym, że byłem tylko bardziej wszystkim zirytowany. Po prostu to nie sposób dla mnie. Najbardziej wyciszam się wtedy, gdy porządnie się wyżyję. Na czymś lub na kimś. Wiesz, wyrzucanie z siebie negatywnych emocji.
/Gdybyś nie zauważyła, nasza relacja była, jest i już zawsze będzie... dość specyficzna, bardzo delikatnie mówiąc, bo przeszłości nie da się wymazać. Zrobiłem naprawdę wiele i wierz mi, że cholernie mi to ciąży. Więc tak, dobrze zrozumiałaś. Im lepiej się dogadywaliśmy, tym bardziej gryzło mnie sumienie. Raczej nic w tym dziwnego.
/Z jednej strony dobrze, z drugiej niekoniecznie.