25 lipca 2015

Astrid Löfgren

Okej, boję się. Już się nie obrażaj, no. Jestem tylko głupiutką kobietką.
Niedawno się zastanawiałam, czy taką kartką można poderżnąć gardło. Wpychanie do gardła wydaje się czasochłonne.
Cytuję: "Często jestem na nie,jestem uparty jak osioł, potrafię wykłócać się o najmniejszą głupotę" itd. Musiałaby ci babka kompletnie zawrócić w głowie, żebyś zaczął się starać. Tak to sobie wyobrażam, co nie znaczy, że tak na pewno będzie. To jedynie przypuszczenia, spokojnie.
Może to był jakiś specjalnie dedykowany dla super-żołnierzy specyfik, kto ich tam wie.
Być może nie każda jest szczęśliwa, ale pozostaje pytanie, dlaczego miałaby to robić, skoro nie przynosi to jej w zasadzie nic. Po co ktoś miałby się szkolić w zakresie opieki nad niepełnosprawnymi, by później robić coś, co prędzej czy później stanie się obiektem nienawiści? Strata czasu, pieniędzy, cierpliwości, więc po jaką cholerę? Bo nie mówię o rodzinach, które są do tego zmuszone, ale o osobach, które świadomie podejmują trud opieki.
17 i 18 się łączą? Przepraszam, ale jak? Wszelkie badania są według ciebie kontaktem seksualnym? Już raczej powiedziałabym, że 1 może się łączyć z 17 i 18, i to oddzielnie.
Ach, tak. I jeszcze o Bucky'm Bear. Tak czy siak - trochę tego jest.
 Wystarczy dobrze chwycić szczękę i zrobić to pewnym ruchem. Wszystkiego da się nauczyć. W kwestii podrzynania gardła kartką papieru ci nie pomogę, bo nie sprawdzałem. Ale mogło by się udać, choć potrzeba by więcej niż jedną kartkę i sporo czasu.
 Może i musiałoby mi wręcz odbić na czyimś punkcie, a może wystarczyłaby lekka sympatia. Nie wiem, na razie można tylko gdybać. Okaże się, gdy zdarzy się taka sytuacja.
 Nigdy nie wiesz co może zdarzyć się za rok, za dwa, za dziesięć lat. Możesz pójść na szkolenie z optymistycznym nastawieniem, pełna entuzjazmu i przekonania, że wszystko pójdzie świetnie, bo czemu miałoby być inaczej? Jednak za jakiś czas, za kilka, a nawet kilkanaście lat okazać się może okazać się, że się myliłaś. Że przeceniłaś samą siebie, że masz mniej zrozumienia i cierpliwości, niż sądziłaś. Możesz związać się z chorą osobą, a potem będziesz tkwić w takim związku, oszukując siebie i ją. Ale mogę się mylić, nie przeczę. 
 Łączą się, wynikają z siebie, nieważne. Koniec tematu.

Astrid Löfgren

No a co ja mogę poradzić na to, że nawet jak wykorzystasz najstraszniejsze ze swoich spojrzeń, to i tak na myśl przychodzi malutki szczeniaczek? Nic.
Kartką papieru też byś potrafił?
Chodzi o jednostronność. Na przykład ty nic a nic byś się nie starał, a twój "związkowicz" robiłby wszystko, żeby coś ci wyszło na dobre, a ty mógłbyś czerpać z tego korzyści.
Nad rozchwianiem nigdy ot tak się nie zapanuje. Potrzeba przy tym odpowiedniego treningu. Leki? Jakie leki? Leki na ciebie nie działają. Chyba że wytrzasnąłbyś skąd całoroczny zapas którejś apteki.
Jeśli mają z tego satysfakcję - tak, tryskają przy tym radością. Nikt ich do tego nie zmusza, więc dlaczego mieliby to robić? Chyba nie z litości.
1. Boisz się dotyku.
2. Masz lęk wysokości.
3. Boisz się nowych rzeczy, bo ich nie znasz.
4. Boisz się psów.
5. Boisz się tłumów.
6. Boisz się spać.
7. Wydaje mi się, że możesz się bać też tego, że trafisz z powrotem do kriokomory.
8. Boisz się, że cię dorwą, zanim ty dorwiesz ich.
9. Boisz się jakichkolwiek kontaktów z ludźmi.
10. Boisz się, że przestaniesz czuć.
11. Boisz się, że znów pozapominasz.
12. Boisz się, że ci się coś znowu poprzestawia.
13. Rogersa też się boisz. Mam nawet na to nazwę: rogersofobia. Pięknie brzmi.
14. Otwartych przestrzeni chyba także.
15. Boisz się małych pomieszczeń.
16. Boisz się przeszłości.
17. Pewnie drżysz na samą myśl, że ktoś mógłby cię zbadać metodami nieinwazyjnymi, w ogóle jakimikolwiek.
18. Kontaktów seksualnych także się boisz.
19. Myślę, że samotności jednak też w jakimś stopniu się boisz.
20. Boisz się siebie.
Się rozszalałam. Wystarczy?
 Wiesz, mam ponoć robić za przerażającą legendę i potwora, więc zrób to dla mnie i chociaż trochę poudawaj. I przestań porównywać mnie do szczeniaczka.  
 Nawet kartką papieru się da. Choćby odpowiednio wpychając ją komuś do gardła.
 A dlaczego z góry zakładasz, że wcale bym się nie starał? Nie wiesz jak zachowywałbym się w związku, więc nie osądzaj mnie z góry. Może bym coś poczuł, może by mi zależało, a może nie. Ja tego nie wiem, ty też tego nie wiesz.
 Odpowiednio wysoka dawka leku na mnie zadziała. Hydra cały czas trzymała mnie podpiętego do jakiegoś cholerstwa i jednak działało. 
 Jakoś nie wierzę w to, że każda z tych osób jest przeszczęśliwa z powodu swojego położenia. Ale nic nie mówię, przecież się nie znam.
 Po pierwsze. wcale nie boje się Rogersa samego w sobie, a punkty 9, 11, 12, 13 i 16 się łączą. Nawet to omawialiśmy. 
Po drugie, nie boję się tego, że z powrotem trafię do kriokomory. Jeśli by do tego doszło, tak by mnie przeczyścili, że nawet buta sam nie potrafiłbym założyć, więc by mi to zwyczajnie wisiało. Jasne, kojarzyłbym, że miło nie będzie, ale są jednak gorsze rzeczy. 
Po trzecie, nie boję się spać. Nie lubię tego, bo potem czuje jakby mózg miałby mi eksplodować, ale się tego nie boję. Jakoś śpię i nie wpadam przed tym w panikę. 
Po czwarte, punkty 17 i 18 też się łączą. Tego nie omawialiśmy i na razie nie mam zamiaru tego zmieniać. 
I zapomniałaś o pociągach. I klifach. I pewnie jeszcze kilku rzeczach.

Astrid Löfgren

Nie, ale jak szczeniaczek już tak. Buniu.
No to skoro potrafisz to jesteś MacGyver. To taki koleś, co potrafi zrobić bombę z patyka.
Neh, Howard mi nie pasuje. Przez sam fakt, że nie żyje, wolałabym zachować dla niego trochę szacunku, więc tak się tylko zgrywałam.
Nie powiedziałam, że stawiasz je na pierwszym miejscu. To jest jedna z wielu innych problematycznych rzeczy.
No tak, najlepiej brać zamiast coś dać od siebie. Musiałbyś nad częścią tych rzeczy zapanować, ot co. Humory jak baba w ciąży da się zniwelować, powstrzymywać podłość, złośliwość, samolubstwo, upartość, wykłócanie, itd. także. A kto wie, może ten ktoś, kto by się zdecydował na prowadzanie cię za rączkę, razem z tobą szukałby pluskiew i tego wszystkiego co tam szukasz. Wybacz porównanie, ale dla upośledzonych umysłowo tłumaczy się wszystko po parędziesiąt razy i oni nigdy tego nie zrozumieją, a tłumacząc tobie jest jakaś nadzieja, że za sześćdziesiątym razem podłapiesz temat. Tak samo osobom z pogarszającą się pamięcią opowiada się co pięć minut te same rzeczy. I ludzie to robią.
Dlatego,mój drogi, masz do wyboru Yelenę albo Steve'a. Zimowemu tylko oni podołają.
No teraz już siedemnaście.
 Naprawdę? Znowu? Jak nie szczeniaczek to królik, jak nie królik to małpa.
 Da się kogoś zabić patykiem, bo wszystkim się da i to na kilka sposobów, ale aż tak uzdolniony technicznie to nie jestem.
 Ale co ja niby znowu biorę? Raczej tamta osoba też nie byłaby chodzącym ideałem i miałaby wady, więc nie kazałbym jej się ich wszystkich pozbyć, a raczej starałbym się do nich przyzwyczaić. Kiedyś tak robiłem, więc może i teraz bym tak potrafił. I fakt, mógłbym spróbować przestać się wyzłośliwiać, ale nie potrafię od tak zapanować nad rozchwianiem emocjonalnym. Widocznie jeszcze nie wszystko mi się uregulowało i stąd ta zmienność humorów. A nie zamierzam szprycować się lekami, bo mam już ten etap za sobą.
 Tak, robią to. I na pewno tryskają przy tym radością i są przeszczęśliwi, co? Żadna z tych osób nie wolałaby mieć normalnego życia, wolnego od tych wszystkich rzeczy. 
 Nie przesadzajmy, ta grupa nie jest aż tak nieliczna. A ja niczego nie muszę wybierać.
 Siedemnaście? Wymień choć dziesięć bez naciągania. Albo choć siedem.
 

Mad Aleks

Nadgoniłam ponad 1200 postów w kilka dni, czy to już fangirling?
Wiem, że to pytanie już padło, ale jaki film z Sebastianem byś poleciła do popatrzenia? Leje i grzmi już trzeci dzień z rzędu, więc trzeba znaleść sobie jakieś zajęcie :/
Tak, zdecydowanie to już ciężki przypadek fangirlizmu. Trzeba to leczyć! A tak na serio, naprawdę chciało ci się to nadganiać :P? 
Mój osobisty top 3 z panem Stanem prezentuje się następująco: 
1) Political Animals, bo jest tam TJ. Więcej argumentów chyba nie muszę podawać, no bo hej, to jest wystarczający argument. I ten także. I ten. I mogę tutaj równie dobrze wkleić wszystkie sceny, w których pan Stan występował, bo moim zdaniem był to jego najlepszy występ.
2) To miejsce wędruje do Once Upon a Time i sebastianowego Jeffersona. Jestem fanką serialu od ładnych paru lat i wiem, że nie każdy miałby ochotę na nadganianie całych sezonów dla kilku odcinków, więc zerknąć możesz tylko na te: S01E17, S01E21, S01E22. S02E02 i S02E03. I cóż, powiem tylko, że nie bez powodu fani czekają na powrót Kapelusznika. To świetna postać.
2) Kings. Serial sam w sobie może nie przypaść do gustu, bo wiele jest w nim odniesień do Boga i religii, ale mogę zagwarantować, że książę Jack w wykonaniu pana Stana cię nie zawiedzie. Albo go pokochasz, albo znienawidzisz.

+ Jeśli chcesz sobie tylko i wyłącznie popatrzeć na ładnie wyglądającego pana Stana to polecam The Apparition.

Rora T

Coś śmierdzi mi tu ironią, ale jeśli się mylę to wybacz, przecież nie chciałam cię urazić. To zapewne moja wina, ale nie możesz się dziwić. Po tylu rozmowach w tobą mam prawo być przewrażliwiona.
Oj tam od razu dla pięcioletniej dziewczynki. Teraz to dopiero ucierpiał mój honor.
Muszę cię jednak martwić, prawo jazdy mam od ponad roku.
Nie, nie jesteś. Czasami jesteś nawet do zniesienia.
Na pewno nie to samo, w końcu postarzałeś się o to 70 lat. Dobra, żartowałam :-P
Na szczęście samobójstwa popełnić nie możesz. Zostaje ci tylko jedno, musisz to zaakceptować. Wiesz, może to wszystko się zmieni... Za jakiś czas. Nie sądzę żeby tu chodziło o twój wygląd, ale raczej o to co czujesz i myślisz. Przeszkodą nie jest nieumiejętność zawiązania krawata ale może strach, wyrzuty sumienia lub po prostu nie chcesz widzieć podobieństwa przez to wszystko co przeżyłeś. Może nie za bardzo cię to pocieszy ale ja tam różnicy nie widzę. No może poza tą okropna fryzurą.
 Widocznie taki już mam ton, co poradzę?
 Cóż, ja prawa jazdy w ogóle nie mam i nie zapowiada się, by uległo to zmianie. Uczono mnie obsługi samochodu, bo mogło okazać się to przydatne, ale te nauki raczej dalekie były od tych, jakich udziela się przygotowując do jazdy ulicami zatłoczonego miasta. Prędzej nadawałyby się na jakiś tor wyścigowy. Ale jakoś daje radę i nawet nikogo nie potrąciłem. Chodź byłem lekko zdziwiony, gdy pierwszy raz zobaczyłem automatyczną skrzynię biegów. O tym cholerna Hydra już zapomniała.
 "Czasami jesteś nawet do zniesienia"- och, już tak mnie nie komplementuj, bo zaraz się zaczerwienię. 
 No wiem, staruszek już ze mnie. Skóra wisi, zmarszczki coraz bardziej wyłażą, zakola to mam na pół głowy i tylko odpowiednio zaczesuję włosy, by nie było ich widać. 
 Od razu nie mogę. Musiałbym tylko wykazać się większą kreatywnością. Albo, jak to mi zaproponowano, spróbować wysadzić się w powietrze. A do tego jakoś mnie nie ciągnie, bo raz już przechodziłem przez składanie do kupy po wybuchu. Nic fajnego.
 Uwierz, że chciałbym umieć nie dostrzegać tego, czego nie chcę widzieć. Ale tak niestety nie potrafię.
 Moja fryzura nie jest okropna. Może i nie jestem jakiś wybitnym fryzjerem, ale nie jest aż tak źle. Zawsze mogłem ogolić się na zero. To byłoby okropne.

Astrid Löfgren

Chyba zostanę przy agencie. No chyba że wolisz "Buniu", bo mi się to ostatnio wkręciło, ale nijak ma się to do zdefiniowania twojej pozycji.
Kolejny raz - zawsze do usług. A potrafisz konstruować jakieś bomby czy coś takiego? Takie na przykład coś z niczego, jak MacGyver. Nie mam pojęcia, jak ty te siedemdziesiąt lat nadgonisz. I czy się w ogóle da. Może lepiej skupić się na teraźniejszości i obadać tylko najważniejsze fragmenty technologicznej przeszłości?
Obecnie obydwu, Jamesie, bo mi właśnie podsunąłeś Howarda. Oj tam, nie tak znowu zawodzisz. Zawsze mogę sobie coś nie coś wyobrazić, prawda?
Jeśli chodzi o blizny - to tak, wyobrażam sobie, bo to nie jest coś takiego, co determinuje czy kogoś się ma czy nie ma u swojego boku, a czy taki ktoś jest zależy także od jego charakteru i podejścia do sprawy. Może nie mam tyle blizn co ty, ale mam jedną wielką na połowę pleców i parę mniejszych, i jeszcze jedną na czole. Przejmuję się? Nie bardzo, a teoretycznie powinnam się nimi przejmować bardziej niż ty swoimi, mimo że masz takich więcej. Jasne, zależy od podejścia, ale to też kwestia przyzwyczajenia. A jeśli chodzi prowadzenie cię za rączkę - błagam cię. Prędzej problemem byłoby to, że jesteś upartym skurczybykiem, niż to, że trzeba ci wszystko pokazywać. Ktoś zaznajomiony z twoim życiorysem, a do tego na tyle życzliwy i cierpliwy, z pewnością byłby w stanie być z tobą w "jakimś" związku. A poza tym - uwaga - to działa w dwie strony. Ty też musisz mieć do tego odpowiednie podejście. Buczeniem pod nosem "nie, bo nie" nic nie ugrasz. Żeby coś dostać, musisz coś od siebie dać tej drugiej stronie.
"Taka ilość" to wcale nie dziesięć palców. Wystarczy, że masz trzy fobie i to już jest znaczna ilość. A ja naliczyłam pięć, w porywach siedem.
 "Buniu"? Przepraszam, ale czy ja wyglądam jak czyjaś babka? I nawet nie próbuj potwierdzać.
 Najpierw zacznijmy od tego, kim jest jakiś MacGyver, bo nie przypominam sobie, żebym jakiegoś znał. Ale tak, potrafiłbym skonstruować prostą bombę "z niczego". 
 Poznawanie fragmentów nie do końca jest tak świetnym planem, jak może się wydawać, bo zawsze znajdą się rzeczy, które będą dla mnie przez to niezrozumiałe. A tego raczej wolałbym uniknąć.
 Tak, możesz, niczego nie mogę ci zabroni. Mogę pośmiać się ze swatania mnie z Rogersem, bo kiedyś już to przerabiałem i co ważniejsze- on jeszcze żyje. Howard to coś innego i jednak wolałbym, żebyś większością z tych myśli się ze mną nie dzieliła. 
 Naprawdę sądzisz, że blizny są dla mnie tak wielkim problemem, że stawiałbym je na pierwszym miejscu? Dobra, wolałbym ich nie mieć, ale nie przesadzajmy, bo i tak wszystkie jakoś mniej rzucają się w oczy, gdy choć zerknie się na ramię. Można to uznać za pozytyw numer dwa. Nie jestem aż tak płytki, by wady w wyglądzie uznawać za najważniejsze, gdy innych mam znacznie, znacznie więcej. Często jestem na "nie". jestem uparty jak osioł, potrafię wykłócać się o najmniejszą głupotę, bywam złośliwy, podły, samolubny, miewam humory jak baba w ciąży, łatwo się irytuje, zdarzało mi się wpaść w histerię bez powodu, śpię z bronią pod poduszką- oczywiście jeśli w ogóle śpię, czasem zbytnio się nad sobą rozczulam, zapominam własnego imienia, nie daje się dotknąć, boję się ludzi, kilka razy dziennie przeszukuję każde pomieszczenie, bo szukam podsłuchów i podłożonych ładunków,... wymieniać dalej? Dodaj do tego prowadzenie za rączkę i wyjaśnianie kilkanaście razy tego samego, bo znów może mi się coś przestawić i zacznę wszystkiego zapominać po pięciu minutach. A skoro jesteśmy już przy przestawianiu- zawsze może mi odbić i znowu przełączę się na tryb Zimowego Żołnierza. Przy tym ostatnim cierpliwość niewiele da.
Tylko siedem? Myślałem, że będzie gorzej.