Clint, znaczy zwerbowali cię z powrotem jakimś swoim super sposobem? Jak twoja rodzina to zniosła?
/Zrozumieli. Obiecałem, że pomogę ogarnąć cały ten syf, który wyniknął przecież także z mojej winy, a potem do nich wrócę. Żadnych armii z kosmosu, żadnych super-strasznych, sztucznych inteligencji z zabójczymi zapędami, żadnych latających miast, nie tym razem.
James, ach tak? No to mi poopowiadaj jaka jest obecnie pogoda tam, gdzie jesteś. Może uda mi się zasnąć.
Dlaczego się nie liczą? Dobrze, może nie uzależniony, ale z nadużywaniem na pewno masz problem.
Chyba łatwiej by było, gdybyś mógł się kogoś zapytać, jak było naprawdę. Ciężka sprawa.
/Ach tak. Temperatura nieznacznie powyżej zera, oscylująca pewnie koło dwóch - trzech stopni Celsjusz. Brak opadów, nie licząc porannej, lekkiej mżawki. Wiatr słaby, najpewniej północno-zachodni. Zachmurzenie zmienne. Wschód słońca następuje około ósmej rano, długość dnia to niecałe dziewięć godzin. Może i materiał na pogodynkę ze mnie marny, ale potrafię o tym mówić. Tylko chyba muszę przestać być tak sztywny.
/Mam problemy z naprawdę wieloma rzeczami, ale energetyki nie są jedną z nich. Piję je, bo chcę i mogę przestać w każdej chwili. Nie raz już tak było. Nie mogę spać, więc próbuję podładować baterie w inny sposób. Jeśli wreszcie udaje mi się zasnąć, rzucam ten syf w cholerę, bo nie jest mi potrzebny. Nie uzależniam się tak łatwo.
/Przyzwyczaiłem się już do tego, że zawsze jest pod górkę. W końcu moja pechowa gwiazda do czegoś zobowiązuje.