N, już wolę bobra, naprawdę. Przynajmniej buzia nabiera jakiegoś kształtu.
A niby to taki cudowny dzieciak ekipy. Fakt, muszą go nie lubić.
U mnie podstawą było wyszkolenie strzeleckie, a obok tego postępowanie w czasie katastrof, pierwsza pomoc. Mieliśmy coś jeszcze z prawa, konfliktów zbrojnych, zasady wojskowe, rodzaje broni, o tych bombach też miałam. I pamiętam, że nawet za pieprzoną jedynkę trzeba było wstać i dumnie powiedzieć "Ku chwale ojczyzny". U znajomych z innych szkół było podobnie. Nauczyciele stawiali bardziej na praktykę, a mój to szczególnie. Najchętniej zabrałby nas na poligon.
I widzisz? Imidż na bezdomnego (a może Buckyś po prostu podłapał modę i został hipsterem?) ma swoje plusy.
Mój nauczyciel, a nie, przepraszam- "pan trener", bo z wykształcenia był wuefistą, kazał nam przepisywać definicje z podręczników i kuć się ich na pamięć. Przy odpowiedzi brał podręcznik i sprawdzał, czy wszystko się zgadza. Jeśli ktoś wytłumaczyłby coś własnymi słowami, to choćby było to w 100% poprawne, to i tak nie dostałby więcej niż dwa. I ciągle powtarzał, że "EDB to najważniejszy przedmiot w szkole". Ta, super, tylko szkoda, że nawet głupiego RKO nas nie nauczył, bo przecież są ważniejsze rzeczy.
James, nie musisz przysięgać. Ja wiem, że tego nie zrobisz. Wysłałabym do ciebie bratanka. Strasznie trudny dzieciak. Chętny?
Cóż, gdyby młody człowiek nie miał innego wyjścia, z pewnością nauczyłby się szybciej obsługi i całego obejścia broni, a także uników czy czegoś tam, niż mogłoby się wydawać. Stałby się wtedy albo mięchem, albo doskonałym strzelcem.
I tylko to, że ktoś całą sytuację widział, powstrzymało cię od zrealizowania tej ochoty?
Dziękuję, ale nie skorzystam. Wiesz, dzieciak zanudziłby się przy mnie na śmierć.
Doskonale to wiem, nie raz miałem do czynienia z partyzantami i ruchami oporu. Ale fakt, to było kiedyś i teraz ludzie się zmienili. Nie bardzo znam się na współczesnej młodzieży, więc nie będę się kłócić.
Powstrzymało mnie raczej to, że choćby przejechał po mnie tir albo choćby autobus, to i tak pewnie nie kopnąłbym w kalendarz. Tego nie przerabiałem i wolę tego nie zmieniać. Aż takim masochistą nie jestem.