Yelena, dokładnie. Wydaje mi się, że próbowanie bycia "tamtym Bucky'm" nie wyjdzie mu na dobre, bo to już po prostu nie on.
Och, już myślałam, że to jakaś jedyna broń, która będzie w stanie go zabić.
Bez jego wiedzy da się wprowadzić ćwiczonka. Za którymś razem może się skapnie, ale zawsze to coś.
/Dobrze więc, że jednak nie za bardzo poświęca się próbowaniu i nie rzuca na głęboką wodę. Jest więc szansa, że jeśli już spróbuje bycia tamtym gościem, obierze metodę małych kroczków. Wtedy jest nadzieja, że nie będzie aż tak źle.
/James nie jest nieśmiertelny. Twarda z niego sztuka i trzeba się postarać, by trwale wyłączyć go z gry, ale nie jest to niemożliwe. A dobra broń i pewne oko zdecydowanie w tym pomogą.
/Jeśli zorientuje się, że robię to bez jego wiedzy, nie mówiąc już nawet o zgodzie, najpewniej poczuje się zwyczajnie oszukany. Jego zaufanie zdecydowanie nie jest czymś, co łatwo sobie zaskarbić, więc wolę najpierw spróbować przekonania go.
James, ja tam na czuja oceniam, że to chyba działa podobnie jak w reszcie ciała. A to dobrze. Zwykli ludzie latami nie dochodzą do siebie, a tu proszę. Jest nadzieja.
I pewnie nie wiesz, co masz robić, żeby tak się nie stało?
/Strzelam, że zwykłym ludziom nikt nie wgrywał raczej rozkazów wprost do mózgu, ani nie smażył go za każdym razem, gdy zaczynał działać tak, jak powinien, więc porównywanie tego trochę mija się z celem. Nie żebym narzekał. Przez większość czasu nie marzę o byciu śliniącą się roślinką.
/I widzisz jak dobrze mnie znasz? Nie, nie wiem. Chociaż to raczej żadna nowość, nie wiem naprawdę wielu rzeczy.