17 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, i "proszę odłożyć tę dzidę" nie brzmi już tak komicznie... :P
Nie, ta blondi na samym początku. Ta, co biegła w samej sexy koszulce przez ulicę do Bena, kiedy do niej zadzwonił. A potem na moście zostawiła pierścionek.
Mnie jakoś strasznie ten film rozbawił. Jakieś takie to durne było... Facepalmom nie było końca :D
Muszę sobie to dodać do listy do obejrzenia.
Czy tylko mi się wydaje, że Evans najzgrabniej się porusza na obcasach? <3 Strasznie mi się to skojarzyło z filmem "Soldier's girl". Ale jacy uroczy. Wiemy, skąd Konczita czerpała inspirację. 
Ale "Nie przyśpieszę kroku, bo mnie gacie piją w kroku" nadal brzmi :P
Żadne FF do filmów wybitnych nie należało i ciekawi mnie, czy nowy film to zmieni. Zapowiada się raczej średnio :/ Tak bajdełejem, Fantastyczna Rodzinka idealnie wpasowałaby się do MCU.
Ma chłopak prawdziwy talent! I jeszcze jak ładnie paraduje z bananem przyczepionym do tyłeczka ^^
Steve, a czego tak naprawdę potrzebowałeś? Świata, który znałeś? Bucka? Spokoju?
Może coś tym chciał sprawdzić. Jakoś nie pasuje mi do niego okaleczanie się dla ulgi. Chociaż... Kto wie.
Po czym to poznałeś? Może pytam o rzecz oczywistą, ale to interesujące. 
Wszystkiego jednocześnie. Potrzebowałem mojego świata, który zniknął. Mieszkania, które dawno zostało zburzone. Przyjaciół, którzy byli martwi lub powoli umierali. Peggy, która dawno zdążyła już żoną kogoś innego i matką. Bucky'ego, który był dla mnie wtedy martwy od dwóch dni i chciałem móc go opłakiwać nie pozwolono mi na to, bo tego nie rozumiano. Dla wszystkich do były dawno minione, zapomniane lata. Dla mnie świeże rany.
Powiedział tylko, że to pozwala mu mieć jasny umysł. I że mam dać temu spokój. Nie dałem, pilnowałem go tak często, jak tylko mogłem, ale nie chciał o tym rozmawiać.
Poruszał się inaczej, walczył inaczej, inaczej trzymał broń, nawet inaczej wyglądał, a jego oczy miały inny kolor, ale w każdej tej czynności nadal widać było Bucky'ego. To jak ściągał brwi, marszczył czoło i odpychał mnie, gdy był wściekły. Jak przejeżdżał językiem po zębach, gdy był przestraszony. To jak na mnie patrzył, gdy mnie poznał. Tak patrzył tylko on, tego nie mogłem sobie uroić, choć próbowano mi to wmawiać.
James, ach tak? To co byś zrobił? Nie wątpię, że twa miłość gotowa jest nieba uchylić.
Małych Winterków kto by się bał, ale jak by wyrosły... To tak, strach się bać. Mini-armia Winter Soldierów to trochę przerażająca wizja.
Chorowite też by się mogły przydać. Jako jakiś wabik albo coś. Dzieci najłatwiej wykorzystać. O czym ja, do cholery, myślę i mówię :/
Byłbyś kretynem, gdybyś dzieciakowi opowiedział swój życiorys zawodowy. Wtedy to by spieprzył od ciebie szybciej niż sam biegasz. No ale tak, za żywy referat mógłbyś robić.
Smycz nie głupia rzecz. Znaczy szelki ze smyczą miałeś na myśli, tak? No patrz, jaki ty postępowy jesteś! Może to mało popularne, ale ty już wiesz, że coś takiego jest. Cudowne, ojciec idealny.
I karmilibyście razem kaczuszki. I wkurwiające gołębie.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że gdyby udało im stworzyć choć jedno dziecko z moimi genami, to oznaczałoby cholernie wielki problem. Mogliby wytresować sobie żołnierza idealnego. Coś o wiele lepszego ode mnie i przerażającego jak cholera.
Uwierz, że gdyby któryś z potencjalnych klonów urodził się choć z najmniejszą wadą, to Hydra nie traciłaby ani chwili na cackanie się z nim. 
A dlaczego miałbym kłamać i udawać kogoś, kim nie jestem? Chyba lepiej, jeśli szczeniak dowiedziałby się tego ode mnie niż od kogoś innego, prawda? Bo to, że by się dowiedział, jest wręcz oczywiste i musiałoby się wydarzyć prędzej czy później. 
Jeśli miałbym kiedyś dziecko, stopniowo ujawniałbym fakty, bo byłby to dla szczyla znacznie mniej bolesne, niż gdyby to wszystko miałoby spaść na niego jednocześnie. Może by mnie mnie znienawidził.
Jakie znowu szelki? Smycz to smycz, nie ważne co jest na końcu.










 

Astrid Löfgren

N, słyszałam fragment i podziękuję za pannę Sue... :D
Tak się nudziłam, że aż dwie części obejrzałam, właśnie skończyłam, i ja się pytam: gdzie tam jest choćby krzta logiki. Narzeczona Bena w pierwszej części wygrała wszystko. Od dziś jest moim wzorem cnót wszelakich.
Ale za to śmieszek Dżony mnie o dziwo przekonał. Chyba z sentymentu, ale się liczy, nie? Kostium piękny <3
U mnie to "wesoła gromadka" :P Więc nie moja! 
 A czo to za Konczita? Z czego to? <3
Przy tym dubbing z MCU to majstersztyk! 
Dawno nie oglądałam FF, więc chodzi ci o Alicję, tak? Była też dziewczyną Bena w komiksach czy kreskówkach i jej charakter był bardzo podobny. Tylko była jasnoskórą blondynką, ale cóż, takie zmiany to już norma.
Kostium bardzo zacny, nie będę zaprzeczać^^

To z filmu "Playing it Cool". Gra tam też pan Anthony Mackie.
Konczita Konczitą, ale to pan E. był pierwszy! O: klik :D
Steve, pierwszej części nie muszę sobie wyobrażać. Drugiej za to nie potrafię. Nie potrafię nawet pomyśleć, że mogłabym się obudzić za kilkadziesiąt lat, w innej epoce, z innymi ludźmi, nowymi rzeczami. Ciężko pojąć, co mogłeś czuć, a te próby nie byłyby nawet iskierką tego, jak było naprawdę.
Jak to poranił? Sam sobie poranił?
Chyba mu coś zostało z tej chęci chronienia. Tylko teraz raczej o sobie już nie zapomina, ale nie wiem. 
Miałem... drobne z problemy z oswojeniem się z nową sytuacją. Specjaliści SHIELD niby chcieli mi pomóc, ale nie tego tak naprawdę potrzebowałem.
Były podrapane, poranione, pocięte, podpuchnięte... Nie wiem, po co to robił, ale widocznie coś mu to dawało. Czymkolwiek to "coś" było.
Bo to nadal Bucky. Może zmieniony, inny, ale nadal gdzieś tam jest. Widziałem to.
James, jak przypadnie mniej mądra to chociaż się pośmiać można. Bez urazy, bo sama często plotę bzdury.
Już sobie wyobrażam jak ty miłość musisz okazywać. Jejciuniu, gromy i pioruny na pewno gotów byłbyś podpieprzyć Thorowi, żeby tylko pokazać, jak bardzo kochasz.
Trochę byłby zonk, gdyby się okazało, że nie tylko dzieci masz, ale też jakieś prawnuki. A nie takie nieprawdopodobne to jest, jak się wydaje. Chyba, że wstrzemięźliwym byłeś mężczyzną. No ale to już twoje sprawy, nie wnikam.
Ciekawe jak to by było, bo gdyby udało im się stworzyć takie małe "winterki" po całym tym ulepszeniu, to chyba by odziedziczyły zdolności po tatusiu. I żyłyby długo. Nigdy nie byłam dobra z genetyki.
A który dzieciak samemu sobie ojca wybiera? W ojca gestii jest to, by dziecko w przyszłości było z niego dumne. Więc na dzieci to ty mi tu nie zwalaj, że by cię nie lubiły. A ręka? Co tam ręka, fajna zabawka. Świeci się w słońcu, pochwalić się można przed kolegami. Dzieci świat pojmują inaczej i tak, jak ty dla samego siebie jesteś najgorszym złem, tak dla dzieciaka mógłbyś być wzorem do naśladowania. I wcale byś się nie musiał napracować, żeby tak cię postrzegały. 
Możesz być pewna, ze jak już okazuje jakieś uczucia to całym sobą. Gwiazdę z nieba bym dla niej ściągnął. Inną historią jest to, co bym z takową zrobił. A czasem bywam bardzo kreatywny.
Wiem, że to nie aż takie nieprawdopodobne, jak chciałby, by było. Akurat zrobić jakieś jest całkiem łatwo, więc pewności, że jakieś moje geny nie zostały w Europie, nie mam. Wolę jednak o tym nie myśleć, bo to byłoby zbyt dziwne.
O tak, Winter Children, strach się bać. Jakby im jakoś się to udał, pewnie utworzyli by jakąś sekcję podobną do Red Roomu i tyle. 
Przy klonowaniu mnie i tak byłoby mniej ryzyka niż przy próbach z DNA Rogersa, bo jednak i przed serum miałem całkiem dobre geny. Ze Stevem inna sprawa. Raczej nie byliby szczęśliwi, jeśli zamiast armii małych super żołnierzy, otrzymaliby zgraję chorowitych dzieciaków.
Ta, byłbym wspaniały. Dzieciak mógłby opowiadać w szkole o moim zawodzie i o tym, że muszę zapisywać sobie jego imię na kartce, bo zapominam go średnio trzy razy dziennie. Ale za to szczyl błyszczałby na lekcjach historii. Mógłbym robić za żywy referat. 
I te spacery po parku! Kupiłbym smycz i dobry nadajnik GPS, to może zbyt często bym go nie gubił. Pewnie tylko jakieś dwa-trzy razy tygodniowo. 

Ana Morgan

Ja myślisz, że ja nie jestem? Ja nawet nie wiem, co chcę w życiu robić, a ta już światowa kariera :(
Logika Marvela. Pewnie dziewczyna w końcu skończyła szkolenie, chciała zaszaleć, zrobiła małą rozróbę i od razu pojawił się Clint, niosąc pomoc jej umęczonej duszy. + Ckliwa historyjka, jakim to ona jest potworem. Mogła by posłuchać Bucky'ego to od razu zamknęłaby jadaczkę i odkryła sens życia :P Ale i tak ta ruda grzyweczka przebiła wszystko :P
Bucky nie tylko morderca, ale i pedofil. Faktycznie facet się z tego bagna nie wygrzebie :D
I ten kapturek wraz z maską i skrzydełkami ^^ Dowód na to, że każdego można po brzydzić i upiększyć :D + Niezwykle inteligentne i wnikliwe teksty pana Ameryki :P
Upaćkanego krwią :D Co ty znowu z tą płytkością. Czasami trzeba popatrzeć sobie na kogoś przystojnego, bo w mojej okolicy takowych jest nie za wiele :P 
Nie ty jedna, ja często nie mam bladego pojęcia, co mi odbiło i co w ogóle robię :P 
Dlatego Marvel zwyczajnie głupio postąpił, wprowadzając ją w taki sposób. Romanowa wyrabiała sobie reputację przez ponad pięćdziesiąt lat (a nie niespełna pięć) i to miało sens. Miała też serum, które choć trochę pozwalało jej równać się z resztą drużyny. Ta Natasha jest stanowczo za młoda i tak naprawdę nie wyróżnia się niczym szczególnym, bo takie same umiejętności mają choćby Melinda May czy Bobby Morse z AofS. 
Te kucyki i grzyweczka, które z trzydziestolatki miały zrobić nastolatkę <3 Zawsze śmieszyło mnie obsadzanie dwudziestoparolatków czy trzydziestolatków w rolach licealistów.
Bywało, że dojrzałość emocjonalna Bucky'ego podobna była do tej kilkuletniego dziecka, więc które z nich tak naprawdę miało małe odchyły?
Muszę to powtarzać, bo nie będę mogła przestać :P No przyznaj, że ma w sobie to coś:
Też tak myślę, Steve! To była pierwsza myśl, kiedy to obejrzałam.... tzn. przeczytałam... no kiedy w ogóle się o tym dowiedziałam. Jak nic muszą to mieć zapisane jakoś w genach.
Dożywotnio chcesz być Capem? Ja rozumiem, że dostałeś serum, żeby chronić świat, ale kiedyś trzeba przejść na emeryturę. Ale na randkę to byś poszedł :D
Właśnie- dostałem serum. Będę starzał się wolniej niż inni i choć nie mam pewności, jak długo tak naprawdę będę żyć, wiem, że zostało mi jeszcze sporo czasu do emerytury. 
Mam dość specyficzny zawód, który raczej nie sprzyja rozwijaniu życia osobistego. Nie wyobrażam sobie połączenia tego z posiadaniem rodziny, czy choćby z byciem w związku. Clintowi się udało, ale to jeden z niewielu wyjątków.
O ten haczyk mi chodziło :P
O patrz, a ja myślałam, że po Laurze :/ To może się jednak pomyliłam z tą ilością potencjalnych kandydatów :P
Jestem obrażony o to nawet bardzo. Jak można kwestionować mój urok osobisty i aparycję?

Astrid Löfgren

Och, więc dla półnagiego, parującego pana E. przeboleję nawet dubbing :D
Myślałam, że już gorszego niż w MCU dubbingu nie ma, a tu proszę.
Jak usłyszysz podłożony Susan głos, to zmienisz zdanie :P
I tak, warto! I choć to dziwne, kostium ma jeszcze bardziej obcisły niż jaka Cap.
 Steve, jego "życie" wyobrażam sobie jako codzienne umieranie od nowa.
Dlaczego żałowałeś, że cię rozmrożono?
Mi tam się wydaje, że prędzej czy później James da się złapać. Trochę ma już więcej oleju w głowie. I chyba poniekąd chce cię chronić, a to chyba dobrze, prawda? 
Wyobraź sobie, że przygotowujesz się na śmierć i jesteś już nawet przekonana o tym, że umarłaś, ale okazuje się, że tylko... zasnęłaś. Na bardzo długo. Że otwierasz oczy, a twojego życia, twojego świata, twoich bliskich ani wszystkiego, co znałaś, już nie ma. Wszystko poszło na przód, zmieniło się i w końcu znikło. Wszystko, tylko nie ty. Ja nadal miałem dwadzieścia siedem lat, choć minęły dekady. A potem okazało się, że do wszystko tak naprawdę nie miało sensu, bo Hydra i tak nie została zniszczona.
Bucky nigdy nie okazywał tego, jak źle naprawdę jest. Widziałem jak źle było z nim po Zoli. Często nie mógł spać, budził się w środku nocy i odwracał się tak, żebym nie mógł go widzieć. Wiedział, że widzę to wszystko, ale nie chciał ze mną o tym rozmawiać. Przełamał się dopiero, gdy tak poranił własne dłonie, że nie potrafił utrzymać już broni, ani samemu założyć opatrunku. Sam nie wiem, czemu zawsze był taki uparty.
Buck zawsze chciał wszystkich chronić. Czasem tak bardzo, że zapominał o chronieniu samego siebie.
James, make-up ten sam. Nie pytaj.
No tobie ostatnio dość często i aż mnie przeraża fakt, że równie często się z tobą zgadzam.
Rozbawiłeś mnie. Na pewno wszyscy by ci uwierzyli. Na pewno. Przecież całe życie była twoją przyjaciółką. I przecież taki jesteś powolny. Tak, tak. Jeszcze jakbyś uronił parę łez to miałbyś wszystkich w garści.
O taaak, bardzo ciekawe.
Oj tam pieprzysz. Wszystko się może wydarzyć. Nigdy nie można być niczego pewnym.
Nawet nie zamierzam. Chyba wolę nie wiedzieć.
Na każde pięć mądrze powiedzianych przeze mnie rzeczy, musi widocznie przypadać jedna mniej mądra. I sprawa rozwiązana.
Próbowałem zabić niemal wszystkich członków pociesznej gromadki przyjaciół Rogersa*, więc można by powiedzieć, że tak okazuję sympatię. Ją postrzeliłem więcej niż raz, więc to już musi być prawdziwa przyjaźń.
Dzieci nie miałem i nie mam- chyba, że czegoś nie wiem, i mieć w przyszłości nie chcę, bo zwyczajnie się do tego nie nadaję. Zdarza mi się wpadać we wściekłość, więc wolę nie myśleć o tym, co byłoby, gdyby w takim momencie w pobliżu było dziecko. Będę też żyć znacznie dłużej i jakoś nie widzi mi się patrzenie na to, jak moje dziecko starzeje się i umiera, a ja nadal jestem młody.
I poza tym, które dziecko chciałoby niby mieć kogoś takiego za ojca?
*To twoja wina, że zaczęłam ich tak nazywać!