N, spoko, zanim zginie trochę się pomęczy. Ile to panu Stanowi filmów zostało? Siedem? Według mnie opcja z zabiciem jest jak najbardziej sensowna. Trochę szkoda. Najchętniej zobaczyłabym WS w jakimś solowym filmie, w którym skrupulatnie przedstawiona zostałaby geneza tej postaci. Dla ludzi, którzy są niezaznajomieni z komiksami byłoby to doskonałe uzupełnienie szczątkowych informacji, które dostaliśmy. Chyba że w kolejnych filmach pojawią się rozbudowane retrospekcje, co jest bardzo prawdopodobne, ale to i tak za mało. Przynajmniej dla mnie.
Wiedziałam, że pochrzaniłam.
/Pan Stan miał kontrakt na dziewięć filmów, więc zostało mu siedem lub sześć, jeśli będą liczyć pojawienie się po napisach w Ant Manie. Ale raczej siedem, bo w końcu scena jest częścią CW.
/Gdyby poszli w stronę komiksowej śmierci, a raczej jednej z komiksowych śmierci Bucky'ego, bo ostatnimi czasy trochę się ich nazbierało, a mianowicie tej, gdy postanawia zachować się jak bohater i sam postanawia zmierzyć się z Skadi, choć doskonale wie, że to samobójcze posunięcie, mogliby zakończyć jego wątek dosyć efektownie i znacząco. Musieliby tylko zmienić przeciwnika. I zrezygnować z motywu "zabili go, ale uciekł", bo to już naprawdę stało się irytujące.
/Z jednej strony naprawdę chciałabym zobaczyć film o WS, ale z drugiej strony ograniczenia wiekowe, które Disney wprowadza do swoich filmów, mogłyby zniszczyć postać i genezę. Gdyby dać mu kategorię R albo chociaż +16, wtedy byłoby to prawdziwe cudo.
/W CW pojawia się postać o nazwisku Karpov. To znaczy, że możemy liczyć na jakieś retrospekcje.
James, myślimy o czym innym. Nie chodziło mi o zachowania czy lęki, ale o dobitne dowody na to, że jest jakaś patologia. Miałeś problem z przypominaniem sobie słów, ich doborem, okej, lewa półkula, któryś tam ośrodek. Z interpretowaniem słów też był problem, więc prawa. O to mi chodzi. Nie ma wyraźnych cech afazji, agnozji czy innych takich, które wręcz powinny istnieć przy tak dużych deficytach. Były, ale ustąpiły, a przynajmniej złagodniały. Pod tym względem jest dobrze.
Chciałabym powiedzieć ci coś, co będzie mądre, jednocześnie prawdziwe i właściwe, żebyś nagle poczuł się lepiej, ale takich słów nie ma. Jeśli tego nie przepracujesz, może być źle, ale myślę, że dobrze o tym wiesz. Tylko chyba trudno znaleźć sposób, żeby to wszystko przepracować.
Jak to z tobą jest, co? Nie potrafisz przyznać się osobie, której dana rzecz dotyczy, ale osobie postronnej już tak - mówię o tych "słabostkach", że zostaniesz sam, że się boisz, itd. Tak jest prościej? Bo to trochę wygląda tak, jakbyś szukał ujścia, ale okrężną drogą.
Myślę, że gdzieś w środku rozpacza cały czas, nawet cię nie widząc. To przykre, bo obydwaj cierpicie.
/A kto powiedział, że nie mam już problemów z językiem? Mówię, że nie mam, ale nie znaczy, że to prawda. Litery mieszają mi się do teraz, alfabetu nadal nie potrafię wyrecytować, ostatnio za cholerę nie mogłem przeczytać tekstu napisanego cyrylicą, a jak w końcu mi się udało, nic nie mogłem zrozumieć, choć do teraz rosyjski nie sprawiał mi żadnego problemu. O tym, że zawieszam się podczas rozmowy, nawet nie będę wspominał. Choć właśnie to zrobiłem. I serio, dobrze, że wiem, czym jest afazja, agnozja czy inne takie. Jeszcze bym czegoś nie zrozumiał.
/Nie szukam pocieszenia, wręcz przeciwnie. Wszystkie "będzie dobrze", "ułoży się", "mogło być gorzej" są cholernie irytujące. Wiem, że nie poczuję się lepiej, że nie będę już taki jak kiedyś, że mogę już pozostać chodzącą paranoją, ale nie będę z tego powodu rozpaczał, bo nic to nie da.
/Och, proszę cię, od dawna wiadomo, że wszystko robię okrężną drogą i komplikuję. Wiesz, taki mój urok. A mówiąc poważnie to cóż, w życiu nie przyznam jej się, że nie chce, by zostawiła mnie samego. Wyszedłbym na egoistę i ofiarę. Bardziej niż dotychczas.
/Powiedziałbym, że jakoś mi go nie żal, ale tego jednak tego nie zrobię.