31 października 2016

Astrid Löfgren

N, tylko właśnie ciekawe, czy te komiksowe 120 kg to waga z łapcią.
Z miłości, moja droga, z miłości się powstrzyma <3
/To całe żelastwo Bucky'ego musi być wliczone w tę wagę. W "Marvel Future Fight" proporcje są zaskakująco dobrze zachowane, więc przyjrzyjmy się różnicom - klik. Steve ma 188 cm wzrostu i waży 108 kg, a Bucky ma 175,3 cm i 117,9 kg wagi. Gdyby waga protezy nie była w to wliczona, nie byłby tak proporcjonalny.
/Mam dziwne wrażenie, że właśnie z tej miłości będzie jak wrzód na tyłku.
No ja idę za twoimi cennymi radami, Steve.
Albo wyjątkowo szeroką obrączkę. Taką na pół palca. No cóż, może nie romantyczne, ale wyobraźnię pobudza.
A nie szybciej te spodnie rozerwać? Chociaż dobra, może i te wyciąganie daje jakąś przyjemność. Nie wiem dlaczego, u diabła, o to pytam.
Chwila, więc odwiedziliście Asgard?
Chcę wiedzieć, dlaczego w niektórych miejscach już nie jesteście mile widziani? 
B: Rozrywanie spodni przy każdej próbie ściągnięcia ich? Cóż, to byłoby wyjątkowo nieekonomiczne.

S: Zwłaszcza, że często są to moje spodnie.

B: To może zacznij kupować większe spodnie? W końcu nie moja wina, że jak przybrałem na wadze, wszystko poszło mi w uda. I w tyłek.

S: Może powinieneś wiec zacząć nosić własne spodnie.

B: Ja wcale... To nie... Jak już jesteśmy przy Asgardzie, to nie, nie odwiedziliśmy. Thor nieczęsto ostatnio tam bywał, ale ma swoje tradycje. Zawsze ma choć mały warkoczyk, ponieważ u nich to wojownicy takie noszą. I nie, nie chcesz wiedzieć, dlaczego niektórzy ludzie za nami nie przepadają.

S: To takie typowe, Buck. Tylko napomknę o tym, żebyś zaczął nosić własne ubrania, a od razu zmieniasz temat.

B: Palant.

S: Jak mówiłem - typowe.

o.

Ale to i tak dość dużo, wiesz na czym stoisz i gdzie chcesz iść xD Podziwiam ludzi, którzy piszą z planem, ja zazwyczaj szłam na żywioł albo czytałam jakieś cytaty xD
No zawsze Steve może się skarżyć Brooklynowi albo Ameryce? To też jest jakiś sposób, albo założyć bloga niczym John Watson xD
/I tak pewnie sporo pozmieniam w tych planach, ciągle to robię, ale mam chociaż zarys historii, którego będę się trzymać. A to naprawdę wiele ułatwia.
/Ale to już nie to samo. Pies zawsze może ostentacyjnie wstać i wyjść, albo zająć się lizaniem pewnych części ciała, co zepsuje dramatyzm steve'owych wyznań, więc Sam jest lepszą opcją. Choć anonimowy blog to też nie głupi pomysł. Tylko koniecznie anonimowy :P
S: Ale miłość na bazie przyjaźni jest trwalsza i cudowniejsza? Więc tego można życzyć Samowi, czy jak on poznał swoją Mitsy? 
 Tak właśnie jest, nie mogę zaprzeczyć. Jednak nie każda przyjaźń po czasie musi przerodzić się w jakieś typowo romantyczne uczucie, nie spłycajmy tego. Muszę jednak przyznać, że nie wyobrażam sobie związku, w którym partnerzy nie są także swoimi najlepszymi przyjaciółmi, taki związek wydawałby mi się niepełny. Chciałbym, by Sam był szczęśliwy i życzę mu jak najlepiej, dlatego mam nadzieję, że on i Mercedes będą razem szczęśliwi. Nie znają się długo, jednak naprawdę do siebie pasują. 
B: To jest straszne, to jak się dopełniacie... Ale na tym chyba polega wasz udany związek. Mieliście jakieś kryzysy przez te pięć lat? Zwątpienia? Haha małe potwory zapraszają kolejne małe potwory i Liberty na to pozwala?
/Dlaczego straszne? Znamy się jak przysłowiowe łyse konie i to od dziecka, zawsze się dopełnialiśmy. Jasne, żarliśmy się nie raz i czasem wciąż nam się to zdarza, ale nie potrafimy długo się na siebie boczyć. Zbyt wiele razem przeszliśmy, zbyt długo byliśmy za daleko, by teraz zepsuć wszystko przez bezsensowne sprzeczki.
/I cóż, nie, Liberty nie ma nic przeciwko. Zaszywa się gdzieś, albo zajmuje się dręczeniem Steve'a. To jej hobby.

Astrid Löfgren

N, pewnie ta faktyczna waga to jest +/- 10 kg, dodać do tego jeszcze 10, więc może niekoniecznie teoria musi iść na śmietnik :P Przy założeniu, że to jednak nie setka w CW, tylko gdzieś 90. W sumie nieważne, Beefy Bucky najważniejszy. I całkowicie się zgadzam co do znaczka.
A może się powstrzyma? Chociaż nie, nie będę nawet próbować mieć dobrych myśli. 
/Waga pomiędzy 90 a 100 miałaby właśnie największy sens. Jeśli dodałoby się do tego wagę metalowej łapci, faktycznie mogłoby wychodzić te komiksowe 120 kg, które wydawały mi się być przesadzone i nieco abstrakcyjne.
/Bucky. Powstrzyma się. Powiedz jeszcze, że z dobroci serca, a dzięki temu polepszysz mój dzień, poprawiając mi humor tym żartem :P 
Bucky, w sumie masz rację. Tak się dzisiaj zastanawialiśmy z mężem nad tymi ważnymi zdaniami w życiu, i wiesz co mi powiedział? Że jestem połową jabłka, on gruszki, i razem jesteśmy dżemem, bez względu na kompot. Tak, takie coś mogłabym mieć na obrączce. Myślę, że ten wasz zamiennik "kocham cię" nigdy nie przestanie być aktualny.
Zbyt obcisłe, ale tylko dla Steve’a, nie? Przecież nie chcesz, żeby był zazdrosny.
Biedne pastele. Biedne ściany. Biedne wszystko. A warkocz to kto zaplótł?
Gdzie najchętniej jeździcie? A może nie ma ulubionego miejsca, bo ważne, żeby było ciepło?
B: Ja zawsze mam rację.

S: O tak, zawsze. Bucky zawsze ma racje, a jeśli jej nie ma, to i tak twierdzimy, że ją ma. 

B: Bardzo zabawne. Nie rozmawiam z tobą, jasności mojego życia, więc stul się. Ale wracając - musiałabyś mieć wyjątkowo grube palce albo wyjątkowo dobry wzrok, by odczytać wygrawerowane na obrączce "Jestem połową twojego jabłka, ty połową mojej gruszki, a razem jesteśmy dżemem, bez względu na kompot". Ale nie da się ukryć, jest to tak romantyczne, że nie sposób nie wyskoczyć ze spodni.

S: Bucky.

B: Och, no co? To bardzo ważna część związku, nie zaprzeczysz. I nawet nie próbuj kłamać, że sam czasem nie próbujesz takich chwytów. Co prawda nie oczekujesz, że wyskoczę ze spodni, bo...

S: Bo przy twoim zamiłowaniu do obcisłych dżinsów muszę wyciągać cię z nich siłą?

B: O, to. Tak właśnie jest. Ale warto. A jeśli chodzi o warkocz, było to dzieło Grace, której dzielnie asystował Thor. U nich warkocze są w modzie, więc uznał, że powinienem taki mieć. 

S: Byłeś dzięki temu prawdziwym wojownikiem, Buck. 

B: Och tak, to ich znak rozpoznawczy.

S: A jeśli chodzi o wakacje, to staramy się za każdym razem odwiedzać inne miejsce.

B: I to wcale nie dlatego, że w niektórych miejscach nie jesteśmy już mile widziani. 

Astrid Löfgren

N, on gdzieś chyba mówił, że dobił do setki. W każdym razie w moim wyobrażeniu zyskał oponkę, więc to może nie 30, a 50 kg na plusie. Tyle miłości! <3
Na pewno by była. Kto by chciał randkować w towarzystwie rozkapryszonych dzieci, według których opiekun jest tylko i wyłącznie ich? Ale przynajmniej Natasha zaznałaby nieco złośliwości. 
/Czyli bardzo możliwe, że waga Bucky'ego z CA:WS (70 kg na 175 cm wzrostu), odzwierciedlała faktyczną wagę pana Stana przed przybraniem na wadze do CW. Moja teoria pt. "+10 minut czasu ekranowe i +10 kg" pójdzie na śmietnik, ale co tam. Ważne, że beefy Bucky rządzi <3 Pod jego zdjęciami powinien pojawiać się znaczek: 
/"Kto by chciał randkować w towarzystwie rozkapryszonych dzieci, według których opiekun jest tylko i wyłącznie ich?" - poważnie zacznę współczuć Sharon, która będzie próbowała spędzić trochę czasu ze Steve'm. Zazdrosny Bucky da jej popalić.
Bezapelacyjnie jesteś babeczką w tym związku, Bucky. Też chciałabym mieć taką zastępczą sentencję. Przynajmniej nikt na początku nie wiedziałby, o co chodzi. Fajna rzecz, taka na jakimś poziomie bardzo osobista. Macie czas na jakieś wakacje z dzieciakami? I jak w ogóle z bezpieczeństwem? Bo pamiętam, że Bucky miał obawy, że ktoś mógłby chcieć coś zrobić waszym dzieciom.
B: Cóż, nic nie stoi na przeszkodzie temu, by taką sentencję mieć. Wybraliśmy słowa, które mają dla nas o wiele głębsze i bardziej emocjonalne znaczenie niż wyświechtane "kocham cię", które towarzyszyły nam niemal przez całe życie, wracając w trudnych momentach, i założę się, że niemal każdy miał pewnie w swoim życiu moment, w którym ktoś dla niego ważny powiedział mu coś równie znaczącego. 
No i może jestem kobiecą stroną tego związku, może nie. Ludzie mają mnie za geja, więc mogę od czasu do czasu zachowywać się jak baba. I nosić zbyt obcisłe spodnie. 

S: I warkocze.

B: Spieprzaj, to był bardzo ładny warkocz. Spinki w kwiatki co prawda już mniej, ale dzieciom się nie odmawia.

S: Och tak, pierwsza zasada posiadania córki - nie miej długich włosów. 

B: Drugą jest - nie trzymaj swoich pasteli na widoku. Chociaż to tyczy się pewnie też syna.
A jeśli chodzi o wakacje, to cóż, staramy się gdzieś wyskoczyć od czasu do czasu, dzieciom dobrze robi zmiana otoczenia. Odpadają tylko wyjazdy na narty.

S: Tak, cóż... Można powiedzieć, góry i masa śniegu to coś nie dla nas. Zdecydowanie preferujemy cieplejsze miejsca.

B: No a bezpieczeństwo? Póki co, udaje nam się utrzymać to wszystko w ryzach, dzieciakom nic się nie stało, A jeśli ktoś postanowi choć je tknąć, to...

S: Powiedzmy, że ktoś popełniłby największy błąd w swoim życiu. Potrafimy być wyjątkowo mściwi.

Rivoletta

A jakie są inne twoje zwierzaki?
Naprostsze rozwiązania są najrzadziej używane.
O matko, ja bym nie przeżyła z jego dopiekami. Nie jestem jak Sam.
Ten filmik ma za zadanie przekonać szkoły do modernizacji systemu nauczania. Ale jeżeli będziesz miała możliwość oglądnięcia tego z głosem to prosze zrób to. Ja od zawsze byłam kiepska w streszczeniach.
/O dziwo są zadziwiająco normalne. Poza Puszkiem. To gekon erotoman, który ma w głowie "jeść, spać, jeść, jeść, robić małe gekony, jeść...". Nie żartuję.
/Dziwi mnie to tym bardziej, że Marvel od dawna nie ukrywa, że liczy się tylko kasa, dlatego poziom kolejnych serii spada coraz bardziej, i nie ma być już dobrze, a głośno i kontrowersyjnie (kobieta Thor, kobieta Wolverine, czarnoskóra piętnastolatka i Doom Iron Manem, Peggy i Sharon jako Kapitan Ameryka, itd. itp).
/Sam Samem, ale co ma powiedzieć biedny Steve? Życie z Bucky'm jest jak życie z kobietą w ciąży. Tylko o wiele gorsza, bo taka kobieta urodzi, a Bucky'emu humorki już pozostaną :P
/Cóż, szkoły nie zmienią systemu, nie ma co się łudzić. Szkoła już na wstępnym etapie ogranicza kreatywne myślenie i hamuje rozwój talentów, skupiając się na uczniu przeciętym i nie zapewniając przy tym najzdolniejszym możliwości do rozwijania się, i nie zapewniając słabym uczniom odpowiedniego wsparcia. Wszyscy mają być przeciętni, schematyczni, nie wyróżniający. się. 
BS, W jakich sytuacjach jesteście całkiem sami?
Steve co ty masz do tego kota? Nie dziwię się że cię nie lubi skoro masz o nim takie zdanie.
S: Mam o niej takie zdanie, ponieważ już dawno przestałem próbować wpłynąć na nastawienie Liberty. Na początku próbowałem ją do siebie przekonać, próbowałem ją przekupić, ale ona i tak mnie nie cierpiała. Więc od pięciu lat jakoś ze sobą żyjemy, we względnym spokoju, choć czasem poleje się krew, jeśli spróbuję wyrzucić ją ze swojej poduszki.
B: A jeśli chodzi o sytuacje, w których jesteśmy sami, to czasem ktoś postanowi wziąć dzieciaki do siebie, głównie moja najstarsza siostrzenica, która nie doczekała się wnuków i została etatową przyszywaną babcią, albo to nam uda się wyrwać z domu na kilka godzin, Oprócz epizodów z praniem kosmitów, mamy dość normalne życie.

o.

Wiedz, że spokojnie poczekam ;* Czyli je masz rozpoczęte i co jeszcze jeśli to nie tajemnica? :p
Szkoda, że nie jest rudy bo może bardziej by się odgryzał a oni by nie wprowadzali go aż tak w swoje życia xD
/Jeśli chodzi o "Niebo..." mam dopiero niecałą połowę czwartej części. Narobiłam sobie zaległości w pisaniu i wolałam najpierw zająć się notkami na Aska, ponieważ te pojawiają się co tydzień. W poprzednim tygodniu doskrobałam kawałek "Nieba...", napisałam notkę tematyczną i zrobiłam plan oraz rozpiskę dla kolejnych części. Niestety nic poza tym.
/Kiedyś Steve żalił się na wszystko Bucky'emu, a Bucky Steve'owi. Teraz już nie zawsze mogą, bo jak to tak pożalić się Bucky'emu na Bucky'ego? Miesiąc na kanapie murowany. Więc trzeba skierować swoje jęki w stronę numeru dwa na liście pt."Najlepsi przyjaciele". A jeśli Sam nie chce spaść w rankingu, musi się zgadzać.
S: No właśnie i Bucky może mieć rację. Kiedy on jej nie ma? No ale was to chyba już nic nie rozdzieli.. Co mnie bardzo cieszy! Tu każdy przyzna że ja waszą fanką numer jeden jestem.
/Tak, tak, wiem. Główna zasada życia z Bucky'm to "Bucky zawsze ma racje, a jeśli jej nie ma, i tak twierdź, że ją ma". Jednak, tak między nami, często jej nie ma. I znam go na tyle, by wiedzieć, że w tym przypadku po prostu by sobie żartował. Przyjaźń to przyjaźń, nie musi być w tym żadnych podtekstów. Choć fakt, my jesteśmy dość kiepskim przykładem, bo skończyliśmy tak, nie inaczej.
 B: A jak do was mówią? Nie mów że gdy odprawialiście im urodziny ktoś nie powzwolił dzieciom przyjść bo co z tego że bohaterowie skoro geje je wychowują? No chyba że takich imprez nie robicie?
 Niewyprawianie dzieciakom urodzin podchodzi już pod znęcanie się. Robimy takie imprezy, te małe potwory zapraszają czasem przyjaciół na noc, od tak, bez powodu, i mają radochę, jeśli któryś z nas wskoczy w mundur. I o ile ja w życiu nie pokażę im broni nawet z daleka, o tyle Steve pomacha tarczą. Nie będę też ukrywał, nasza siła też robi wśród nich furorę. Dzieciaki świetnie się bawią, są bezpieczne, ale i tak trafią się indywidua, które będą twierdzić, że "ktoś taki jak my" nie powinien zabierać się za opiekę nad dziećmi. Steve jest grzeczny i kulturalny, więc ich olewa, a ja w kilku krótkich słowach każę im, za przeproszeniem, spierdalać i nie wpychać nosa w nieswoje sprawy, bo tego nie lubię. Chyba potrafię być przekonujący, bo się przymykają.

30 października 2016

RIVOLETTA

Kiedy mój kot wchodzi w faze złapać wszystko co się rusza najczęściej cierpi na tym moja ręka i dywan.
To jest naprawdę chamskie.
Przy odrobinie szczęścia Bucky by zapomniał. Lecz znając moje życie będzie to pamiętał do końca swych dni.
Co sądzisz o tym? [link]
/Kiedy mój wchodził w fazę... A nie, wróć, on zawsze był w fazie pt. "złapać i zabić wszystko, co się rusza".
/Może i chamskie, ale tak właśnie jest, a najbardziej w górę szybują ceny komiksów, które łączą się z filmami. Takie CA:WS nie schodzi już poniżej stu złotych, choć sama kupiłam je kiedyś za niecałe pięćdziesiąt. Ale jest popyt, jest podaż. A wystarczyłoby wznowienie sprzedaży z okazji premier filmów.
/Pamiętał do końca swych dni? Nie no, najwyżej przypominałby sobie o tym zawsze w tych momentach, w których próbowałby ci dopiec.
/A co do filmiku - nie mam możliwości włączenia głosu, więc ciężko powiedzieć, co sądzę :) Jeśli przybliżysz tematykę, chętnie się wypowiem.
BS, A jak to się stało że w wazym domu jest taki charmider?
B: Od razu harmider. Nie jest aż tak źle, czasem bywa cicho.

S: Głównie wtedy, kiedy jesteśmy w domu całkiem sami.

B: Ewentualnie też w środku nocy, choć i to nie zawsze.

S: Ale nie żałujemy ani trochę i gdybyśmy mogli cofnąć czas, postąpilibyśmy tak samo. Najpierw przygarnęliśmy kota, później jednego psa, potem drugiego. A potem wreszcie udało nam się uzyskać prawa do opieki nad Ianem, Adoptowanie Grace było więc dla nas wręcz oczywiste. Niczego byśmy więc nie zmienili. Choć ja nie obraziłbym się, gdybyśmy jednak nie adoptowali kot...

B: Nie kończ.

S: Dobrze, nie kończę. Kot mógłby znienawidzić mnie przez to jeszcze bardziej. Choć nie wiem czy to możliwe.

o.

Eeee to nie :D Chyba, że wplączesz to w "Niebo" w ten dialog o niemożności spania xD Cukier doprawiony cukrem <3
Haha! Ale pod takim względem kto z nas nie chciałby być Samem? Plus szkoda, że on tego nie nagrywa, może by się dorobił niemałej fortuny xD
/Zmodyfikowana wersja tamtej sceny pojawi się dopiero pod koniec, więc niestety będziesz musiała jeszcze trochę poczekać.
/Cóż, obstawiam, że Sam nie chciałby być Samem :P Takie typy jak on nie mają łatwo.
S: Chodzi o charakter i protezę? Może on ma jakiś dziwny fetysz? Tj, protezy nie są złe.. Ale wiesz o co chodzi? No a tak serio, to co o nich sądzisz? I dlaczego Sam boi się własnie Bucky'emu do niej przyznać? To zaś jest podejrzane.. 
/Osobiście nie uważam się za fetyszystę protez, mimo tego, że jestem z Bucky'm. Gdyby jej nie miał, to niczego by nie zmieniło, kochałbym go tak samo. Dlaczego więc miałbym uważać, że skoro sam postanowił związać się z Misty, ma jakiś dziwny fetysz? To zapewne nie ma dla niego żadnego znaczenia. Jednak zna Bucky'ego i wie, że czasem bywa... Że właśnie zacząłby stroić sobie z niego żarty, uznając, że Sam tak go uwielbia, że aż postanowił znaleźć kogoś podobnego. Ale to Bucky.
B: A jak dzieciaki reagują, że mają dwóch tatusiów a nie mamusię i tatusia?
 Pojawiały się pytania o to, dlaczego nie mają mamy, a inne dzieci tak, ale staraliśmy się im wytłumaczyć, że czasem bywa tak, że mężczyzna zakochuje się w mężczyźnie, a kobieta w kobiecie, i że to nic złego. Są przyzwyczajone do tego, że jesteśmy Steve i ja, to dla nich nic dziwnego. Ale czasem dla innych dzieci tak. Jednak na ich zachowanie nie mamy już wpływu i zależy ono już tylko od ich rodziców. A ci niekiedy już nie są tacy wyrozumiali.

ASTRID LÖFGREN

N, wyobraziłam go sobie w wersji +30kg. Aww, wyglądałby jak prawdziwy misio <3
To zabierze Kobik ze sobą na randkę. Nic innego mu nie pozostanie. 
/Nie wiem ile pan Stan musiał przybrać na wadze do CW (a patrząc na to, jak wygląda teraz, musiało to być wcale nie tak mało), ale już wtedy był misiowaty. Dodatkowe kilogramy tylko spotęgowałyby ten efekt. Bucky Bear <3
/Mam dziwne przeczucie, że to byłaby najgorsza randka w jego życiu. Kobik to dziecko, które wybrało Bucky'ego na swojego opiekuna, więc musiałaby być zazdrosna. Kilka psikusów to minimum.
Bo masz trochę racji. Skoro nie ma się zamiaru brać ślubu, to po co narzeczeństwo, nie? Chociaż wiesz, czasami tkwisz w tym narzeczeństwie i zmiana ci niepotrzebna. Staje się potrzebna dopiero, gdy zadziała jakiś impuls.
Razem wybraliście tę sentencję? 
B: O, widzisz Steven? Mówiłem, że mam rację.

S: Ty zawsze masz rację, kocie.

B: Nawet nie zaczynaj sobie ze mnie żartować, dupku.

S: Nigdy bym tego nie zrobił, przecież wiesz. Za bardzo boję się, że wrócisz do wyrzucania mnie na kanapę.

B: Bardzo zabawne, naprawdę... No i ten, jeśli chodzi o sentencję, wybór był dla nas oczywisty. Przez długi czas to był dla nas taki zamiennik "kocham cię". A nawet coś głębszego niż to oklepane wyznanie. Dlatego nawet nie zastanawialiśmy się nad niczym innym. 

o.

Miałam ochronę środowiska <3 Także popatrz jak mamy wiele wspólnego xD
On aż się prosi byś wzięła się za opis takowej scenki xD
Rozmowa telefoniczna
S: Bucky, co robisz?
B: Oglądam jak mnie brałeś od tyłu pod ścianą
Sam: Stary wyłącz głośnomówiący!
xD
/Mogę napisać kolejne 18+, ale tym samym "Niebo..." zostanie chwilowo zawieszone i wrócę do niego, gdy będę mieć napisane minimum dwie kolejne części. Dorobiłam się takich zaległości, że inaczej nie dałoby rady.
/Oplułam się przez ciebie :P No i znów najbiedniejszy w tym wszystkim jest Sam. Zawsze biedny Sam, który chcąc czy nie chcąc - pewnie głównie nie chcąc - zna wszystkie szczegóły z ich życia, a do tego pewnie nie raz widział i słyszał zbyt dużo.
S: No wiesz, nic złego.. Tylko o jego dziewczynę chciałam zapytać.. Wiesz, on może podświadomie buja się w Bucky'm i szuka kogoś na wzór niego?
 Och tak, to ma sens. I właśnie dlatego wybrał czarnoskórą kobietę z afro większym niż jej głowa. Które, muszę przyznać, jest świetne. Muszę poważnie pozmawiać z Samem, jeszcze postanowi ukraść mi Bucky'ego, a do tego nie mogę dopuścić. Otworzyłaś mi oczy.
B: Mam nadzieję, powinien cię dopieszczać, a co. Nie będę się krygowała jak on rozmawiając z tobą na te tematy, choć dziwi mnie że wciąż ma blokadę tematyczną.
 Steven po prostu nie ma natury ekshibicjonisty i nie lubi  rozpowiadać o takich sprawach. Już dawno pozbył się nieśmiałości, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. I cóż, mi to wystarcza. Ma nie wstydzić się przede mną, nie przed obcymi.

Astrid Löfgren

N, zajęłoby ci to lata. Straciłby też na wizerunku, bo przecież trólover musi mieć idealną figurę.
Skoro mają zacząć znowu romansować, to pójdzie na randkę. Chociaż nie sądzę, żeby olał sprawę, nawet dla prawdziwej miłości. 
/Hej, nie ładne, co ładne, ale co się komu podoba, prawda? Może dla mnie Bucky byłby idealny, mając z trzydzieści kilo na plusie? Musiałby się więc poświęcić i zacząć zagryzać pączki czekoladą. 
/Zrozumiałabym jeszcze, gdyby zrezygnował dla niej z Kobik. Byłoby to do niego niepodobne, ale można by przymknąć na to oko. Jednak tylko Kobik naprawi Steve'a, a tego już Bucky nie odpuści.
O matko, żałosne? Dlaczego żałosne? No nie będzie tylko zmiana stanu cywilnego, jeśli któryś z was przyjmie nazwisko tego drugiego. 
Bucky gwiazdą wieczoru, no tak, tylko nie zakładaj sukni ślubnej. Pierścionek chociaż dostałeś?
B: Okej, może trochę przesadziłem, Uważam po postu, że narzeczeństwo to tylko stan przejściowy i prędzej lub później powinno się w końcu wziąć ten ślub, a nie ciągnąć to latami. Może mam trochę staroświeckie podejście, może dziwne, ale tak uważam.

S: A jak Bucky coś uważa, lepiej nie próbować przekonać go, że nie ma racji. Jest święcie przekonany, że ją ma.

B: Bo mam. Twierdzisz, że jest inaczej?

S: Ja? Nie, nigdy. Nie śmiałbym.

B: Dobry wybór.
I nie, nie założę sukni ślubnej, Za bardzo poszerzałaby mnie w biodrach. I nie, nie dostałem pierścionka, bo nie chciałem go dostać. Obrączki z sentencją nosimy już od dawna, więc nie był potrzebny.

S: O tak, "Till the end of the line" mówi więcej niż zwykłe kocham cię.

o.

Ty jakie masz przedmioty? Może będę miała co podesłać xd
Haha lubi ich oglądać w samotne dni? ;p
/Nie mam ani automatyzacji, ani robotyzacji, ale w przyszłości będę mieć automatykę i regulację automatyczną, więc kto wie, może się po coś zgłoszę :P I wiesz jaki przedmiot był do wyboru z humanistycznych na dziennych w zeszłym roku? Ochrona środowiska. Ale dobra, nie psujmy sobie humorów, mówiąc o tym. O, zobacz jaki ładny art - klik. Taki tematyczny.
/To młodzi, podrasowani fizycznie mężczyźni, więc jakoś muszą sobie radzić, prawda?
S: Pewnie byś Sama wybrał.. A co do niego, możemy chwilę poplotkować bez Bucky'ego?
 Cóż, zapewne tak. Nie licząc Bucky'ego, to mój najlepszy przyjaciel. Dlatego nie wiem, czy plotkowanie o nim jest na miejscu. Ale co chciałabyś wiedzieć?
B: Nie chcę skłocić, martwię się o pożycie wasze. Wiesz nie miałabym nic przeciwko by się rzucił na ciebie teraz
 Nie musisz się martwić o nasze pożycie, ma się bardzo dobrze, Logicznym jest, że nie możemy już szaleć jak kiedyś, bo nie wyobrażam sobie choćby uprawiać seksu na stole, przy którym później jedzą dzieci. To kategorycznie odpada, jak wiele innych miejsc, ale wciąż jest dobrze.

o.

Nieeee, bo ogl kierunek to zarządzanie i inżynieria produkcji i trzeba godziny powypychać -.-
Haha gdzie mam złożyć cv i kamerki poustawiać?
Kocham Cie! 
/Cóż, to akurat żadna nowość. Wepchnąć byle co, nieważne czy związane z kierunkiem, czy nie, byleby godziny się zgadzały.
/Z aplikacją o pracę to nie do mnie, nie mam takiej władzy, więc pytaj panów poniżej. Choć muszę cię rozczarować, Bucky raczej znajdzie kamerki. Chyba, że zamontował już własne :P
S: No nie spełnisz jego chętek? Już go nie chcesz? Jak możesz....?
A wesele kiedy? Kogo za świadka bierzesz? Bucky to w każdej gazecie i na każdym portalu winien mieć przeprosiny.
S: Czasem mam wrażenie, że moje życie opiera się głównie na spełnianiu jego chętek, więc to nietrafiony zarzut. Lubię robić to, co chce, ale trzeba znać umiar. Inaczej znów zrobi się... nieco rozkapryszony.

B: Sam jesteś rozkapryszony.

S: Nie wypieraj się, czasem bywasz wyjątkowo rozkapryszony, a ja mam wrażenie, że mamy w domu trójkę dzieci.

B: Dobra, niech ci będzie, coś w tym jest.

S: Cóż za nowość, przyznajesz mi rację!
I cóż, jak już mówiłem, na razie niczego jeszcze nie planujemy. Wiemy, że chcemy wziąć ślub, ale nie wiemy jeszcze kiedy, gdzie, czy z gośćmi czy bez. To póki co to dość odległe plany.
B: Ale cie nie chce.
 Nie próbuj nas skłócić, wiem, że chce.

o.

Wgl zamień się miejscami... Mam automatyzacje i robotyzajce.. Co ja tu na administracji robię to nie wiem..
No ale Stucky <333333333333
Gdybym mogła na nich patrzeć to mógłbym się nazywać ich ochroniarzem <3 sprzątaczką też xD
Nie namówisz mnie bym to sprawdziła xD
/Może to taka sugestia, że po administracji i tak nie znajdziecie pracy, więc przenieście się na inne kierunki póki czas :P?
/W sumie kto wie, może szukają sprzątaczki? Przy takim zoo bałagan sam się robi.
/Nawet nie próbuję cię zamówić. Odruch wymiotny albo trauma gwarantowane. I poważnie, rozumiem, że na tym świecie istnieją różni ludzie, ale to była przesada.
S: No ale ludzie bywają różni i jak zwęszą kasę czy medialny rozgłos to robią wszystko.
Ach słodziaki z was.. Planujesz zrobić "psikus" Bucky'emu ? 
/Po tym, jak oficjalnie uniewinniono Bucky'ego, wciąż pojawiali się ludzie, którzy próbowali go o coś oskarżać, czasem o wyssane z palca historie lub o przestępstwa, które popełnił całkowicie ktoś inny. Jak mówiłem, bywam czasem trochę mściwy, więc z każde dostało pozew za próbę zniesławienia, a do tego chodziło składanie fałszywych zeznań i fałszowanie dowodów. Teraz nikt już nie próbuje. 
/I psikus Bucky'emu? Och nie, lepiej nie. Już i tak ma problemu z utrzymaniem rąk przy sobie, więc lepiej bardziej go nie nakręcać.
B: Ty diabełku
 Och, no co? Dobrze mówię, nie powiesz, że nie mam racji. Ten dupek na górze też ją ma.

Astrid Löfgren

N, słodkości byłyby niebezpiecznie, bo jeszcze zacząłby mieć zażalenia, że go tuczysz.
Ciekawe co to będzie, jak Bucky wróci. Mocno mu namieszała?
/I miałby zupełną rację. Dzięki utuczeniu go mogłabym zyskać kilka cennych sekund na ucieczkę. Tylko musiałabym go bardzo podtuczyć. Ale to z miłości.
/Po prostu przypomniała mu kilka niemiłych rzeczy i postanowiła go "uszczęśliwić". I znając Bucky'ego i fakt, że dostaje ataku wkurwu, kiedy ktoś nazwie go "dzieciakiem" (ktoś z poza listy osób, którym na to pozwala, czyli poza Loganem, Fury'm i Samem), to jego reakcja będzie piękna. Chyba, że zachowa się totalnie OOC i machnie ręką, bo to już nie jego sprawa, on idzie na randkę z Natashą, tylko jeszcze naprawi Steve'a. Więc ciekawi mnie, jak to wszystko rozwiążą, skoro nie ma informacji o numerach powyżej siódmego.
Chwila, więc planujecie ślub? Nazwiska dwuczłonowe są fajne. Sama takie mam, polecam. Chociaż też są czasami problemowe, na przykład kiedy jakiś inteligentny urzędnik wpisze w papiery tylko jedno. Barnes-Rogers ładnie brzmi! <3
S: Nie tyle planujemy, co planujemy planować w bliżej nieokreślonej przyszłości.

B: Ale raczej bliższej niż dalszej, bo pary, które żyją w wiecznym narzeczeństwie są nieco żałosne. W naszym przypadku to tak naprawdę tylko zmiana stanu cywilnego, bo już dawno załatwiliśmy wszystkie upoważnienia i inne papierki.

S: A Bucky wreszcie się zgodził, ponieważ najpewniej dotarło do niego, że dzięki temu zostanie gwiazdą wieczoru.

B: Śmiej się, śmiej. Pogadamy wieczorem.

Astrid Löfgren

N, na pewno znalazłabyś sposób na wynagrodzenie mu tej niegodziwości korzystania z usług testerów. Kupowałabyś mu nowe zabawki czy coś.
Założyli, że naiwność dziecka stanie się ich sprzymierzeńcem? Cóż, przeliczyli się. Wkurzona Kobik to musi być coś
/Kupowałabym mu kwiatki i słodkości, więc na pewno by mi wybaczył.
/Założyli, że naiwność i fakt, że Kobik nie użyje mocy, dopóki Bucky nie powie jej, że ma to zrobić, pozwoli im się jej pozbyć. Ale Kobik się wkurzyła, wgniotła Moonstrone w ziemię, a potem weszła Fixerowi do głowy.
Zawsze pozostanie wam łańcuszek opieki w postaci wnuków, później prawnuków, praprawnuków… A jak w ogóle z waszym ślubem? Buck, wciąż jesteś na nie?
B: Łaskawie zgodziłem się na to, by spędzić z nim resztę życia, ale palant i tak robi problemy.

S: Nie robię problemów, po prostu proponowałem, żebyśmy zdecydowali się na nazwisko dwuczłonowe.

B: I widzisz? Znów robi problemy, a do tego chce wepchnąć mi swoje nazwisko.

S: Nie chcę, żebyś zmieniał nazwisko. Chcę jedynie pójść na kompromis.

B: Jasne, kompromis. Najpierw dwa człony, a potem skończę jako Rogers. Przejrzałem twój plan, idioto.

S: I tak jest za każdym razem. Dokładnie tak! Nic nie zrobiłem, a i tak jest źle.

Rivoletta

Nie wiem czemu ale mój kot jest jakiś dziwny. Nie biega za kropkami, nie bawi się zabawkami dodatkowo on zje tylko jeden rodzaj karmy (oczywiście najdroższej) a wieczorem gniecie ci twarz.
Raz ciocia pożyczyła mi pewną książke, polubiłam ją. Ide do księgarni, jest część 3 i 4 ale nie ma 2. I tak przez pół roku a kiedy wreszcie była, ja nie miałam kasy.
Gdybym ich okłamała z tą historią to na pewno skończyłabym gorzej niż przy próbie zabójstwa od jakiś gości.
/Mój rudzielec czaił się pod krzesłami, biurkami czy szafami, i rzucał się z zębami i pazurami na każdego, kto przechodził obok. Ostatnio poszedł na baby i chyba zrobił wśród nich prawdziwą furorę, bo już nie wrócił. 
/Kiedyś polowałam na jeden zeszyt z "Wielkiej kolekcji komiksów Marvela", który przeoczyłam, a nie było już ich w sprzedaży. Niektórzy kupowali po kilka sztuk i sprzedawali na allegro z nawet dwa razy wyższą ceną, więc można powiedzieć, że znam ten ból :/
/Och, nie róbmy już z nich takich okropnych typów. Jasne, Buniu by się wściekły, Steve też byłby zły, ale raczej rozeszlibyście się w pokoju.
B,S, Jak można was nie lubić? Mi się wydaje to niemożliwe.
S: Cóż, niektórzy nie lubią nas za sam fakt tego, że jesteśmy ze sobą, więc...

B: Poważnie. Zanim się przeprowadziliśmy, mieliśmy sąsiadów, którzy ostentacyjnie nie odpowiadali na nasze "dzień dobry" i inne takie bzdety, i z góry zakładali, że dzieciaki u nas cierpią.

S: No tak, przecież mają rację. W domu dziecka byłoby im znacznie lepiej.

o.

Ale brzmi lepiej niż niania xd
To ja już nie wiem jak pomóc ;(
I też wole nie sprawdzać xD
/Może pozostańmy więc przy opiekunie :P? Brzmi poważniej od niani, ale mniej zabawnie od ochroniarza. Ochroniarza Avengers każdy zbyłby śmiechem, bo poważnie, taki Zimowy Żołnierz potrzebuje ochrony? Jasne, to sierota do potęgi entej, ale coś tam jeszcze potrafi.
/Raz szukałam informacji o kastracji do ff i prawie dostałam traumy, kiedy przekierowało mnie na jednego tumblra. To zdjęcia z pierwszego posta wyryły mi się w pamięci. 
S: Idioci a nie rodzice.. A nie próbowali was odszukać i kasy chcieć? Czy na całe szczęście bez tego się obyło.
 Zrzekli się praw, więc mogliby jedynie chcieć. Poza tym, ludzie przekonali się, że nie warto próbować wchodzić z nami na drogę sądową. Potrafimy bywać odrobinę mściwi, jeśli ktoś zajdzie nam za skórę.
B: Ale teraz będą cukierki zamiast "psikusów". Już chcesz wnuki mieć?
 A dlaczego zamiast? Nie można mieć tego i tego? W dzień można zbierać cukierki, w nocy można robić psikusy.

29 października 2016

o.

No cóż, zawsze można to inaczej nazwać xd ochroniarz albo terapeuta xD dodaj do tego Kapitana Ameryki i już są propsy xD
Aaa to trzeba zaś nazwę zmienić na "mysting" xD 
/Ochroniarz Avengers? Najbardziej niepotrzebny etat na świecie :P
/Wciąż nie pomoże. I nawet się nie zdziwię, jak okaże się, że fetysz o takiej nazwie istnieje. Ale wolę nie sprawdzać.
S: A Tony nie chce mieć dzieci? Tylko wy się dorobiliście? Oj tam ale może Grace się otworzy dzięki temu.. A właśnie nie da się jakoś z was dla niej serum przetoczyć? Jej rodzice ją zostawili czy zginęli? Pewnie mu się wymsknęła.. Chciał dobrze
/Na całe szczęście nie. Znaczy... Naprawdę nie chcę nikogo urazić, ale nie wyobrażam sobie Tony'ego w tej roli. Kompletnie nie. I cóż, nie, poza nami nikt inne w tym czasie nie powiększył rodziny. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
/A serum? Ono przyśpiesz nas proces gojenia, ale nie sprawi, że utracone kończyny odrosną, czego najlepszym przykładem jest Bucky. Ręka, palce czy zęby nie odrosły. A już na pewno nie sprawiłoby, że kończyny wyrosną. Grace już taka się urodziła, dlatego rodzice ja porzucili. 
B: A myślałam że wy te lata będziecie nadrabiać.. Więc i ty jesteś 
 Aleź nadrabiamy te lata. Nasi rówieśnicy już dawno mają prawnuki, więc mamy całkiem sporo do nadrobienia.
 

RIVOLETTA

#1 Nie zapominaj o jakimś łakociu żeby odwrócić uwage.
Ja wiem że książki które ja chce przeczytać nigdy nie będą wtedy w bibliotece. Zawsze tak było. Najgorszy moment jaki pamięram to byłam w empiku i widzaiałam 6 książek które chciałam przeczytać. Mogłam kupić tylko jedną

#2 Awwwwwwww to jedyne co mogę napisać po przeczytaniu tego.
Ażchciałabym żeby mnie adoptowali, chociaż to ma pewnie więcej minusów niż plusów.
/Lepszy byłby wskaźnik laserowy. Pomachasz czerwoną kropką, a Bucky się rozproszy.
/Wizyty w księgarniach bolą, zwłaszcza w Empiku. Kupowanie spolszczonych komiksów także boli, bo wychodzi to sporo drożej od oryginałów. 

/Dziękuję <3 I poschlebiaj im trochę, sprzedaj łzawą historyjkę, a może zechcą cię adoptować. Jasne, media byłby tobą zainteresowane, a kilku złych gości pewnie próbowałyby cię zabić od czasu do czasu, a do tego twoi rodzice wyglądaliby na twoich równolatków, bo starzeją się kilkukrotnie wolniej, ale hej, nie ma tego złego.
B S, Co u was słychać?
B: Chyba dobrze. Domowe zoo nas nie pożarło, dzieciaki nie zamęczyły, sąsiedzi nie wyklęli. 

S: To ostatnie szokuje najbardziej.

B: O tak. Wiesz, niektórzy za nim nie przepadają.

ASTRID LÖFGREN

N, przynajmniej miałabyś na co wydawać te morze pieniędzy. Chociaż Bucky mógłby być mniej zadowolony z tego faktu. A testerzy to już w ogóle.
Próbowali ją zabić? Za co? Niech się wkurwia, oczyści otoczenie. Chyba dosłownie.
/Ma być idealnym tróloverem, więc musiałby być zadowolony, innego wyjścia nie ma. A testerzy? Cóż, może znaleźliby się tacy, którzy zechcieliby zginąć przez kuchnię Winter Soldiera.
/Fixer i Moonstone skorzystali z okazji, że reszta brygady wybyła (Bucky wpadł przez swój genialny plan, a Atlas i Abe skoczyli napaść na sklep, by zorganizować jakieś zapasy), i postanowili pozbyć się zagrożenia. Karla wie, że Kobik będzie ochraniać Bucky'ego, i że w starciu z nią nie będzie mieć większych szans, wiec postanowiła wykorzystać okazję i fakt, że Bucky zakazał Kobik używać mocy, i zaproponowała jej "zabawę" podczas której ona i Fixer próbowali się jej pozbyć. Oczywiście Kobik wygrała i się wkurzyła.
Wiesz, Buck, może macie taką siłę przebicia, że nawet oczywisty nadzór mogłoby udać się wam obejść.
Co dolega Grace, jeśli mogę spytać?
Chcielibyście w przyszłości jeszcze powiększyć rodzinę?
B: Aż tak dobrze to niestety nie jest. Jesteśmy zbyt popieprzeni, by od tak dano nam dziecko i życzono szczęścia. 

S: Ale dano nam spory kredyt zaufania, a to już naprawdę coś.

B: Tobie dano, panie idealny. Mnie to aż tak nie lubią
A jeśli chodzi o Grace, to miała zespół taśm owodniowych. Prawa noga kończy jej się na wysokości kolana, lewa w połowie uda. Do tego miała zrośnięte trzy palce prawej dłoni i rozszczep podniebienia, jednak po tym pozostały jej już tylko blizny. 

S: Coraz lepiej wykonuje też wszystko prawą dłonią, więc cały czas jest lepiej. 
A powiększenie rodziny w przyszłości? Cóż... Będziemy żyć długo, więc nie możemy powiedzieć nie. Ale będziemy starzeć się wolniej, więc nie jestem pewny, czy powiemy tak.

B: Patrzenie, jak twoje dzieciaki umierają przed tobą, nie jest raczej do pozazdroszczenia.

o.

Hahaha nie ma to jak Niania? Już mi się w głowie włączył śmiech Dygant xD
Więc te "peeging" czy jak to się zwało z Samem możesz napisać :p 
/Samowi chyba nie byłoby tak do śmiechu :P Bądź jedyną normalną osobą w tej bandzie przebierańców, a kończysz jako ich niańka.
/Ja chyba nigdy tego nie napiszę. Myślę "pegging" i od razu mam Peggy przed oczami. A jak Peggy, to i Steve. Więc nope, Pegging i druga wojna światowa zdecydowanie nie idą w parze.
S: Stark pewnie w dnie minuty skonstruował protezy. Haha Thor może mógłby je zabrać tam na wakacje? Wandzi pewnie się instynkt macierzyński włączył.. Ale to dobrze, macie z kim zostawić dzieci by iść na randkę. Albo do motelu by odespać ws.
/Stark Industries od jakiegoś czasu zajmuje się protetyką - oczywiście nie tak zaawansowaną, jak ramię, które ma Bucky - więc nie był to problem.  /
/I nigdy w życiu nie wysłałbym dzieci z Thorem na wakacje. Czasem zapomina, że nasze dzieci nie są tak wytrzymałe jak te z Asgardu, więc wolę nie myśleć jakby mogło się to skończyć i w ilu kawałkach by wróciły. Jeszcze postanowiłby zapewnić im przelot z ręką przywiązaną do młota. Dlatego wolę, by zostali w domu, na Ziemi, gdzie Jane ma ich na oku. Thor pilnuje dziec, Jane pilnuje Thora. Idealny układ, w którym nikt nie ucierpi. Chyba, że nasze podwórko. Raz piorun uderzył w nasz grill. Oczywiście całkiem przypadkiem, bóg gromów, który próbował go rozpalić, nie miał z tym nic wspólnego. Skądże.
B: Oj.. Trochę szkoda, to wciąż element związku. Twoja ma była genialna
/Mówię rzadziej, a nie wcale. Jak człowiek trochę się wypości, to później ma z tego większą satysfakcję.
/I tak, moja ma była zajebista. A ja mam jej geny.  

Astrid Löfgren

N, jak to w opkach, Bucky dzięki tobie by znormalniał, więc z pewnością obeszłoby się bez otruć.
Za to musieli przejść przez bunt dwulatka chociażby, więc mieli takie jakby wprowadzenie. Od samego myślenia o tych nieciekawych, dziecięcych okresach można dostać depresji.
/A że w opkach każdy jest piękny, młody i bogaty, byłoby mnie stać na zatrudnienie testera buckysiowych potraw. Nie, żebym mu nie ufała. Chcę po prostu, by więcej osób mogło zaznać rozkoszy, jedząc owoce jego kulinarnego talentu. 
/Buniu ma doświadczenie, bo miał młodsze rodzeństwo, a Steve ma doświadczenie, bo Bucky bywa rozkapryszony, więc jakoś dadzą radę. 

+ Dopiero dziś zerknęłam na T-Bolts #6 i mamy tam Kobik w różowej kurteczce, śpiewającą "Do you wanna build a snowman?". A Bucky dostanie szału, jak wyrwie się z więzienia i wróci do bazy. Nie ma go kilka godzin, a ci idioci napadają na sklep, dają się namierzyć i próbują zabić Kobik. To będzie piękny wkurw wściekłego Winniego <3
Steve, Bucky, a macie jakiś nadzór czy coś takiego? I jak w ogóle wyglądał w waszym przypadku proces adopcji? Jak doszło do tego, że się jednak zdecydowaliście?
B: Nadzór? Gdzie tam, jesteśmy przecież tylko parą stuletnich zmodyfikowanych genetycznie super-żołnierzy, walczących z nazistami, kosmitami i całą resztą dziwactw, z czego jeden z nas - znaczy ja - to też były radziecki najemnik po praniu mózgu, Jaki nadzór? Ale tak poważnie, to przecież logiczne, że nie dadzą nam dziecka i nie pomachają na pożegnanie, mając resztę w poważaniu. Mają nas na oku, a dzieciaki od czasu do czasu mają pogadanki z psychologiem. Po tylu latach już nam trochę odpuścili.

S: Do tego Fury chce, by Ian przechodził okresowe testy. Nic bolesnego, nic inwazyjnego. Nie możemy się od tego wykpić, taka była umowa. On pomaga nam w adopcji, my niczego nie utrudniamy. Za to Grace adoptowaliśmy już, że tak powiem, w tradycyjny sposób. Były problemy, ale niewiele osób chce adoptować niepełnosprawne dzieci, taka jest smutna prawda. A my mieliśmy odpowiednie warunki, do tego Tony dba o jej protezy. Uznali, że nie mogła trafić lepiej.

B: Bo to, nieskromnie mówiąc, prawda. Nie jesteśmy idealni, ale dbamy o nią i ją kochamy. Zauroczyła nas jeszcze w szpitalu, i stwierdziliśmy, że skoro jakimś cudem okazaliśmy się być całkiem dobrymi rodzicami dla Iana, z nią też może się udać. 

S: Więc klamka zapadła, kości zostały rzucone, i zaczęliśmy starać się o to, by ze szpitala wyszła już z nami. Hamowali nas, ale jesteśmy na tyle uparci, że nie udało im się nas zatrzymać.

Astrid Löfgren

N, pomyśl, że trując ciebie, skazałby siebie na wieczne cierpienie. Czyż to nie dramatyczne?
Myślę odwrotnie. Wojna i naziści to pikuś w porównaniu z wychowywaniem przez całe życie. 
/O tak, bardzo dramatyczne. Marzę o takiej miłości. Tylko bez otrucia, tego to wolałabym uniknąć.
/Chłopcy mają na tyle prosto, że uniknęli okresu opieki nad niemowlakiem, a nie weszli jeszcze w okres zajmowania się dzieckiem szkolnym. Więc póki co mogą uznawać jeszcze wojnę za coś trudniejszego.
Steve, Bucky, a jak Ian i Grace rozumieją wasz model rodziny? Zadają pytania typu "Dlaczego mamy dwóch tatusiów"? Macie kogoś, kto by was od czasu do czasu odciążył, żebyście mogli gdzieś razem wyskoczyć tylko we dwoje?
S: Cóż, tych pytań nie da się uniknąć. Dzieci szybko zorientują się, że - pozwól, że tak to ujmę - coś jest nie tak, ponieważ ich przyjaciele mają mamy, a one nie. Jednak wyjaśniliśmy im, że czasem bywa tak, dziewczynka może się zakochać w dziewczynce, a chłopiec w chłopcu, choć niektórym ludziom się to nie podoba. I że bez względu na wszystko je kochamy.

B: I póki co dla nich to taka sama rewelacja jak to, że ktoś jest leworęczny. Już bardziej zdziwiło je to, że mamy swoje lata. I że mamy wystawę w muzeum. I że w telewizji można było zobaczyć, jak Steven rzuca sobie samochodami. I że wujek Bruce zmienia się w zielonego potwora. Tak, jesteśmy trochę dziwni.

S: Bardzo trochę. Ale jakoś funkcjonujemy. I tak, czasem udaje nam się podrzucić komuś dzieciaki, jeśli oboje jesteśmy gdzieś potrzebni w tym samym czasie, albo kiedy chcemy gdzieś wyjść we dwoje. Bucky ma dużą rodzinę, czasem Sam się zgodzi, a kiedy indziej Bruce i Natasha. Zawsze jest jakieś wyjście.

o.

Więc Ty musisz jakoś Sama docenić, by nie był takim tłem xD
Co oni wszyscy tak w konwencji bdsm? :p
/Ależ wszyscy doceniają Sama. Sam to dar od niebios, który pilnuje tych dwóch geniuszy poniżej, by ich świetne plany ich nie pozabijały. Ich ani nikogo wokół.
/To musi być takie zboczenie zawodowe. Tak często zbierasz baty w pracy, że aż nie potrafisz bez tego funkcjonować poza nią.
S: Dobra, zapytam Bucky'ego..
A jak Ian z Grace maja się? Były spiny? Ile dzieciaki mają lat? Jak rówieśnicy? A ekipa? Dobrzy wujkowie i ciatki?
/Ian ma sześć lat, Grace cztery i adoptowaliśmy ją dwa lata temu. I o ile Ian bez problemów nawiązuje kontakty z rówieśnikami, o tyle Grace miewa już z tym problemy, jest bardziej zamknięta w sobie. Jednak robi coraz większe postępy. Z chodzeniem tak samo. Protezy od Starka są wyjątkowo wygodne i łatwe w sterowaniu, ale jeśli za bardzo szaleje, i tak dorabia się siniaków. A wujkowie? Ich zdecydowanym ulubieńcem jest Thor. Co prawda jego opowieści o Asgardzie biorą za bajki, ale to szczegół.Uwielbiają też Wandę. Można wręcz powiedzieć, że je oczarowała.

Astrid Löfgren

#1 On wszystko robiłby z troski. Nie ma innej opcji. Miłość jest różna, a jego byłaby aż do śmierci.
Pan ma zatem jakiś problem.
E tam, poradziłabyś sobie. 
#2 Jakim cudem oni ogarniają domowe zoo i dwójkę dzieciaków? Szacuneczek. Cudna sielanka <3
/Miłość aż do śmierci, kto o tym nie marzy? Choć byłoby miło, gdyby to nie była miłość do wyjątkowo przedwczesnej śmierci, zapewne wywołanej otruciem, Z miłości, żebym nie miała okazji cierpieć.
/O tak, pan ma problem. Bo go za to wyrzucili z pracy.

/Wojna, słońce, wojna. Dasz radę nazistom, a z dziećmi też sobie poradzisz. Płacząc tylko czasem, tak od święta.
Steve, Bucky, no ja to w szoku. Jak wam się żyje w pełnej rodzinie? Nie ma nudy, co?
B: Nie ma nudy, ale nie ma też nie wstawania z łóżka w dni wolne, wstawania w południe, jeśli ma się taką ochotę, albo zaszywania się na odludziu na nieokreślony czas. 

S: Teraz wszystko musimy planować, ponieważ dbamy już nie tylko o siebie...

B: W czym zdecydowanie nie byliśmy najlepsi.

S: ... ale też o dzieci.

B: I o zoo, nie zapominaj o zoo, Steven.

S: Nie zapominam, nie da się. Żyjemy więc z terminarzem w ręce, ale na nic byśmy tego nie zamienili, ani tym bardziej nie cofnęli czasu.

B: No, może ja pozmieniałbym kilka rzeczy w swoim życiorysie, ale można powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

o.

To już rasistowskie zaczyna być xD no ale kozła ofiarnego warto mieć xD
To on miał ich więcej? ;p duże biodra ma, jest gotowa by rodzić małe Samiątka <3
Aww rozpieszczaj ich rozpieszczaj <3 ja ich lubię w zakochanej wersji xD 
/No ale co poradzę, że gnębiąc Bucky'ego i Steve'a, automatycznie gnębię też Sama, bo to on będzie musiał słuchać ich stęków i składać ich do kupy? 
/Problem właśnie w tym, że nie kojarzę żadnej dziewczyny Sama :P Wiem, że była jego dziewczyna-nie dziewczyna Kate, a teraz kręci z Misty. Która pięknie kopie mu tyłek - klik <3
S: A co się w ciągu 5 lat zmieniło? A jak łóżkowe sprawy gdy na misjach jesteście? Nie bałeś się adoptować Grace? Lepszy w sumie jamnik niż york... Ale bardziej was widze z labradorem.
/Nasze łóżkowe co? Przepraszam, ale chyba nie rozumiem pytania.
/I cóż, nie zamierzamy póki co adoptować kolejnego psa, nasze zoo nam wystarczy, więc labrador będzie musiał poczekać. Przez ostanie pięć lat i tak dorobiliśmy się już kota, dwóch psów, akwarium z rybkami i chomika, którego chciał Ian, więc kolejne zwierze mogłoby doprowadzić nas do załamania nerwowego. A tego raczej nikt by nie chciał, zwłaszcza nie dzieciaki. Pozagryzałyby się bez nadzoru.
B: więc masz swoje słoneczko.. A jak Ian na nią zareagował? A jak jego moce, ma?
 Och, tak, mam. Ma na imię Steve. A tak poważnie, do faworyzowanie dzieci jest złe, tego nauczyła mnie moja ma i podręczniki, które nałogowo czytałem, i tego staram się trzymać. Oczywiście, że młodszemu i niepełnosprawnemu dziecko poświęca się więcej czasu, ale nie można zaniedbać przy tym tego starszego, bo to  w przyszłości może doprowadzić do konfliktów. Ian do mądry chłopak, ale jednak wciąż jest dzieckiem, i podobało mu się to, że w pewnym momencie przestał być rozpieszczanym jedynakiem. Który, dzięki Bogu, okazał się być normalnym dzieckiem, jedynie trochę bardziej bystrym od rówieśników. W przyszłości pewnie przeskoczy klasę lub dwie, ale wciąż jest zwyczajnym dzieciakiem.

o.

#1 Hahahahahahahahahahaha idealnie to ujęłaś! A Steve byłby jak baranek i tylko narzekałby Samowi xD
Plus zapomniałam pod notką - albo Sam podświadomie buja się w Bucky'm albo zazdrości Steve'woi związku xD 
#2 Awww tak sielankowo! Brakuje mi jeszcze złotej rybki i Twojego Puszka xD Naprawdę z nich niezła zbieranina <3
Skąd Ci się wziął jamnik? Labrador prędzej by do nich pasował xD No i Bucky może narzekać na pokój Grace, ale i tak pewnie jest jego ulubionym xD
/Czyli w tym wszystkim najbardziej trzeba by współczuć Samowi. Jak zawsze.
/Akurat wątek Sama i Mercedes (aka Misty Knight) w pewnym sensie podkradłam z komiksów, szukając jednej z jego dziewczyn. I nie moja wina, że obściskiwał akurat ją. W komiksach wygląda ona tak, w grze tak, a w MCU tak. Więc prócz ręki zbyt wiele ją (na szczęście) z Bucky'm nie łączy :P

/Ma być sielankowo. W głównej fabule ich dręczę, więc tutaj ich rozpieszczam. No i skąd wiesz, że nie mają złotej rybki :P?
/I cóż, Bucky może zgrywać samca alfa, który krzywi się na jakikolwiek kwiatek czy różowy dodatek, ale to też gość, który z uśmiechem da sobie malować paznokcie, zaplatać włosy w warkoczyki czy robić makijaż. Gdzieś padło nawet takie stwierdzenie - dobry tata pomaluje swojej córce paznokcie, najlepszy tata da jej pomalować swoje. Co z tego, że razem z paznokciem różowe stanie się pół dłoni.
S: Jak się czujesz gdy wracasz do domu? O czym najczęściej wtedy myślisz? I dlaczego macie jamnika? Jakoś ta rasa do was nie pasuje... 
/Przyzwyczailiśmy się już, że bywają tygodnie, w których widzimy się przez kilka minut, mijając się w drzwiach, ale to wszystko i tak nie zmieniło tego, że powrót do domu to wielka ulga. Na misji tęsknotę trzeba odsuwać na bok, nie można się rozpraszać, jednak nieważne czy to dzień, tydzień, czy miesiąc, w końcu i tak to człowieka dopadnie. Dlatego wracając do domu, zawsze czuję się jakbym zrzucał wielki głaz z serca. 
/I cóż, jamnika udało mi się wynegocjować. Bucky chciał chihuahuę, stwierdzając, że skoro ludzie uznają, że najbardziej pasowałby to niego jakiś mocny, groźny pies, on adoptuje takiego, który kojarzy się z kobiecymi torebkami, i którego ubiera się w głupie ubranka. Ubranka pozostały, ale jamnika chociaż trudniej jest przypadkiem zdeptać. Zwłaszcza, że można go przeoczyć, ale zawsze się go usłyszy. 
B: O Ianie nieco wiem, a jak to było z Grace? No i czy to nie jest pięknie mieć połączenie siebie i ukochanego w połączeniu charakteru dziecka?
 Udzielam się w wolontariacie jednego ze szpitali dziecięcych, głównie na oddziale, na którym przebywają dzieci po amputacji. Są też takie, które od urodzenia nie mają rąk czy nóg. I nie ma wielu chętnych, by adoptować takie dziecko. A kiedy zobaczyłem Grace, to było... wiesz, jak miłość od pierwszego wejrzenia, Potem przyprowadziłem ze sobą Steve'a i już nie odpuściliśmy. 
/I dzięki Bogu Ianowi już bliżej do Steve'a, niż do mnie. Oszalelibyśmy, gdyby było odwrotnie.

Rozpoczęcie tygodnia Stucky (29.10-06.11) + notka tematyczna

N: Tydzień zamiast trwać od poniedziałku do niedzieli, trwa od soboty do piątku, ponieważ w następny weekend odpowiedzi pojawiać się będą dopiero wieczorem (przy dobrych wiatrach). Notka jest też pewnym wstępem do miniaturki opartej na wzywaniach "dzieci" i "Steve i Bucky poznają przyszłego zięcia". Notka miała pojawić się jednak najpierw w poniedziałek, dlatego daty się nie zgadzają.

***
Steve serdecznie nie cierpiał długich, dalekich misji, na które czasem wysyłało go SHIELD. Oznaczało to kilka dni z dala od domu, a je Steve znosił wyjątkowo źle. I nie tylko on. Rozłąka nie była dobra dla rodziny, a już zwłaszcza nie dla tak… oryginalnej jak ich. Dlatego wracając do domu zawsze czuł się tak, jakby ktoś zrzucił mu z pleców ogromny ciężar, jakby wreszcie mógł głęboko odetchnąć i rozprostować kości. Wreszcie zrzucić ciężką maskę Kapitana Ameryki, pozostawiając jedynie Steve’a Rogersa.

Potarł zarośnięty policzek, odrywając spojrzenie od mijanych za oknem znajomych zabudowań, i spojrzał na Sama:

— Wejdziesz? Ogarniesz się trochę. — Zlustrował wzrokiem jego wczorajszy wygląd i poobijaną twarz, na co Sam zaśmiał się tylko, kręcąc głową.

— Człowieku, jest trzecia rano i jedyną rzeczą, o której teraz marzę, jest rzucenie się do własnego łóżka.

Steve kiwnął głową, odpinając pas, gdy tylko wjechali na znajomy podjazd.
Uśmiechnął się, widząc ganek ustrojony dyniami, zniczami i sztucznymi pajęczynami porozwieszanymi między podtrzymującymi dach belkami. Na postawionym pod oknem bujanym fotelu siedział podniszczony strach na wróble z dynią zamiast głowy, a do drzwi wejściowych przybity został kościotrup. Żarówki w zewnętrznych lampach zostały wymienione na czarne i czerwone, ale mimo tego dawały wystarczająco dużo światła, by wszystko było doskonale widoczne.
Rozejrzał się jeszcze wokół, dostrzegając, że większość okolicznych domów także została już przystrojona. Najwyższy czas, w końcu już dziś Halloween.

— I właśnie za to lubię przedmieścia — skwitował Sam. — W mieście nie czuć tego klimatu.

— Więc się przeprowadź, droga wolna. Misty byłaby wniebowzięta — dodał, dając mu kuksańca. — Na przedmieściach jest wiele brudów do wyciągnięcia.

— Nie mów o niej twojej gorszej połówce, jasne? Nie da mi żyć. — Wskazał na Steve’a palcem. — Uszami wyobraźni już słyszę to jego „Uwielbiasz mnie tak bardzo, że aż znalazłeś sobie moje lustrzane odbicie” czy coś. Ugh, nie. Wolę odczekać.

Steve zaśmiał się pod nosem, wiedząc, że Sam ma racje. Mercedes była wyjątkowo charakterną kobietą, która – tak jak Bucky – nie lubiła przyznawać się do tego, że nie ma racji.
No i cóż, miała metalową protezę zamiast prawego ramienia. Co było raczej dość istotne w tym porównaniu.

— Niczego nie obiecuję. Wiesz, że jak mnie przyciśnie, wyśpiewam mu wszystko.

Sięgnął za siebie, chwytając swoją tarczę w dłonie.

— Wpadnij jutro — dodał jeszcze, zanim wyszedł z auta.

— Raczej dziś — poprawił go, na co Steve skinął głową, przyznając mu rację, i zamknął przednie drzwi, by otworzyć tyle i ściągnąć swoja torbę. — I masz to jak w banku, Kapitanie. Nie odpuszczę darmowym słodyczom. — Uśmiechnął się.

Steve pokręcił głową i zatrzasnął drzwi. Zasalutował jeszcze Samowi, który zamrugał światłami na pożegnanie i wycofał się z podjazdu, by odjechać w stronę miasta. Steve jeszcze przez chwilę odprowadzał wzrokiem samochód przyjaciela, a potem przerzucił pasek torby przez ramię i ruszył w stronę domu.
Z zewnątrz ich kąt wyglądał jak większość typowych, amerykańskich domów – ceglana podmurówka, biała elewacja, ciemna dachówka, czerwone drzwi, dobudowany garaż na dwa auta. Równo skoszony trawnik przed domem i ogrodzony drewnianym płotem ogród z tyłu. Chcieli by właśnie tak wyglądał. Zwyczajnie, nie rzucająco się w oczy. Nikt nie musiał wiedzieć o wzmocnionych ścianach, kuloodpornych oknach, drzwiach nie do wyważenia i azylu na piętrze.

Od strony podjazdu na ganek prowadził podjazd dla wózków, z którego Steve z westchnieniem podniósł niebieską deskorolkę Iana. Nieważne ile razy go upominali, i tak zawsze ją tam zostawiał.
Odłożył tarczę, opierając ją o ścianę przy drzwiach, i wyciągnął klucze z wewnętrznej kieszeni kurtki, w duchu modląc się o to, by Brooklyn i America nie usłyszeli brzdęku kluczy. Ich ujadanie obudziłoby mieszających po sąsiedzku Johnsonów, a on znów musiałby z samego rana wysłuchiwać ich reprymend o tym, że mogą sobie być superbohaterami, ale nie zwalnia ich to ze stosowania się do zasad prawidłowego życia w sąsiedztwie i do ciszy nocnej.
Przekręcił powoli klucz, starając się zrobić to jak najciszej, i wyłączył alarm, nim ten zdąży zaalarmować Bucky’ego, że ktoś wszedł do środka. Chwycił swoją tarczę i wszedł do środka, nie przejmując się zapalaniem światła. Widział doskonale w ciemności, wiec bez problemu uda mu się ominąć rozrzucone na panelach zabawki. Zamknął za sobą drzwi, ponownie uruchamiając alarm, i oparł deskorolkę o stojącą w przedpokoju komodę, jednocześnie odkładając swoje klucze do stojącego na niej koszyka.

Przystanął na środku przedpokoju, stawiając już jedną stopę na pierwszym stopniu schodów, i rozejrzał się wokół, głęboko wciągając powietrze. Wiedział, że wygląda teraz jakby pozował do magazynu modowego, co Bucky lubił mu wypominać, ale się tym nie przejął.
Ważne, że wreszcie był w domu. Te cztery dni były chyba jednymi z najdłuższych w jego życiu i nie wybaczyłby sobie, gdyby nie dotarł na czas i zawiódł Iana, którego obiecał zawieźć na jego pierwszą dorosłą imprezę halloweenową. Musiał też w końcu zobaczyć jego strój, o którym niczego nie chciał mu powiedzieć podczas jednej z ich telefonicznych rozmów.
Wszedł na górę, od razu kierując się do sypialni na końcu korytarza, ze zdziwieniem zauważając, że drzwi były uchylone. Bucky nigdy nie zostawiał uchylonych drzwi.

Wszedł do środka, podrzucając tarczę tak, by chwycić jej uchwyt, i stopą szerzej otwierając drzwi sypialni. Jednak nie zastał tam potencjalnego napastnika, który mógłby jakoś wtargnąć do środka, a jedynie wielką kulę futra na samym środku łóżka.

— Dlaczego mnie to nie dziwi? — spytał sam siebie, kręcąc głową z rozbawieniem.

America była ogromną mieszanką nowofundlanda i bernardyna, która charakterem przypominała łagodną owieczkę, przez co Brooklyn – krótkowłosy jamnik śpiący pod jej łapą, wszedł jej na głowę. Jednak prawdziwą królową tego domu i tak była Liberty, która patrzyła na Steve’a wzywającym wzrokiem, rozciągając się i drapiąc jego poduszkę.
Teraz nie miał jednak siły i ochoty z nią walczyć, więc odłożył jedynie torbę na stojący przy regale z książkami fotel i oparł o niego tarczę, uciszając przy gestem rąk. Nie chciał, by zerwał się i zaczęły na głos okazywać radość z jego powrotu, więc podszedł bliżej, klękając przy łóżku i zaczął drapać Americę za prawym uchem, a Brooklyna po długim, wyciągniętym brzuchu. Liberty ostentacyjnie zignorował.

— Shh, cicho, cicho. Już jestem — powiedział cicho, słysząc skomlenie Americii. — Gdzie jest Bucky, hm? — spytał, choć wiedział, że i tak nie uzyska odpowiedzi.

Wiedział jednak, gdzie powinien go szukać, więc poklepał psy po głowach i wyszedł z sypialni. Przystanął na moment przy pomalowanych na niebiesko drzwiach i uchylił je, zerkając do pokoju Iana.
Czasem ciężko było mu uwierzyć, że od momentu, w którym udało im się go adoptować, minęło już pięć lat. Niemal pięć i pół od dnia, w którym znalazł go w jednym z laboratoriów Hydry, i w którym rozpoczęła się ich szarpanina z SHIELD i systemem. I nie dało się ukryć, że udało im się to tak naprawdę tylko dzięki Fury’emu i jego wstawiennictwu. Przez ten czas wydarzyło się wiele, a on nie potrafił już wyobrazić sobie życia bez Iana. Bez niego, ani bez małej Grace. W pokoju której Steve był pewien, że znajdzie Bucky’ego. Zawsze to właśnie tam najpierw go szukał, gdy w środku nocy znikał z ich łóżka. Zwłaszcza w dni, w które Grace bardziej szalała z Ianem czy rówieśnikami, przez co nabawiała się niemałych siniaków od swoich protez. Steve cierpiał, kiedy ona cierpiała, wcierał maść, całował, żeby nie bolało, jednak wiedział, że Bucky, który wciąż cierpiał na chroniczne bóle kręgosłupa przez swoje metalowe ramię, potrafił zrozumieć to w nieco inny sposób.

Zamknął za sobą cicho drzwi, upewniając się, że nocna lampka w kształcie SpongeBoba jest zapalona, i skierował się do tych naprzeciwko, obklejonych dużymi naklejkami-słonecznikami, znacznie szerszych i znajdujących się tuż obok windy dla wózka.
Otworzył cicho drzwi, z tryumfem zauważając, że miał racje. Bucky spał, oparty o ścianę, siedząc w nogach łóżka Grace, trzymając kolorową książkę w dłoniach. Jednak już po krótkiej chwili, podświadomie czując, że ktoś go obserwuje, zatrzepotał rzęsami, budząc się, i otworzył oczy, patrząc wprost na Steve’a. Na początku nieco nieświadomie, nie dostrzegając tego, że Steve naprawdę tam stoi, jednak gdy tylko to do niego dotarło, drgnął i momentalnie się rozbudził. Przyłożył jednak jedynie palec od ust i delikatnie odłożył książkę na kolorowy, drewniany kufer na zabawki, który stał obok łóżka, i zacisnął zęby, powoli wstając z miękkiego materaca. Zbyt miękkiego, jak dla niego, ale nie on go wybierał. Tak, jak zdecydowanie nie on wybierał tęczowe zasłonki i dywan w kształcie serca, które idealnie komponowały się z wręcz przesłodzoną grafiką, którą Steve namalował na jednej ze ścian. Bucky aż dziwił się, że tworząc ten obraz, Steve nie dostał cukrzycy.

Bucky chwycił przód szarej koszulki Steve’a i wypchnął go z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Dopiero potem odetchnął i rozciągnął się, opuszczając wyciągnięte ramiona na barki Steve’a. Uśmiechnął się też szeroko, mówiąc:

— Wyglądasz jak gówno, Steven. Poważnie.

Steve zaśmiał, przyznając mu rację.

— To najromantyczniejsza rzecz, jaką dziś usłyszałem, Buck. Za to ty prezentujesz się cudownie w moich spodniach od piżamy — odpowiedział, na co otrzymał przewrócenie oczami, a potem głębokiego, mokrego całusa. I wiedział, że Bucky zrobił to specjalnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Steve zdecydowanie nie jest fanem ślinienia się nawzajem. Cóż, przynajmniej nie w taki sposób. Spojrzał więc na niego z wyrzutem i ostentacyjnie otarł usta. — Wiesz co, Bucky? Nie było mnie przez kilka dni, a ty znowu chcesz mnie wypłoszyć?

Bucky zaśmiał się krótko, odgarniając włosy z twarzy, i przysunął się bliżej, niemal mrucząc w policzek Steve’a:

—Ciebie? Nigdy. — Przejechał nosem po jego szczęce. — Chyba, że znów zgolisz brodę do zera. Wtedy będę bardzo rozczarowany… — przeciągnął, zanim pocałował Steve’a w usta.

Całowali się z przymkniętymi oczami, niemal na pamięć, doskonale wiedząc, jak to robić. Bucky pomrukiwał cicho, a Steve niemal spijał dźwięki z jego ust, ssąc jego język i dolną wargę, od czasu do czasu pozwalając sobie na użycie zębów.
Ostatnio widywali się zdecydowanie zbyt rzadko. Kiedy jeden wyjeżdżał, ściągany przez obowiązki z SHIELD, drugi zostawał w domu, próbując ogarnąć opiekę na dziećmi i ich domowym zoo, co niejednokrotnie okazywało się trudniejsze od ratowania świata czy tajnej misji pośrodku niczego. Zwłaszcza, że czasem wręcz tygodniami mijali się w drzwiach. To nie sprzyjało życiu rodzinnemu, więc Bucky kazał się Fury’emu pieprzyć, a Steve za niego przepraszał i próbował dojść do jakiegoś kompromisu.

— Mogę zatrzymać ją na jakiś czas — mruknął, wdychając zapach włosów Bucky’ego. Zawsze miały ten unikalny zapach, w którym można było wyczuć miętę i dym papierosowy.

Bucky trzepnął go w ramię.

— Ta, jasne, chwal się wzrostem, cholerny dupku.

Steve zaśmiał się, przyciągając go bliżej.

— Może pójdziemy do sypialni, wyrzucimy zoo z naszego łóżka i…

I najpierw weźmiesz prysznic, bo śmierdzisz. — Uśmiechnął się promiennie. — A potem zastanowimy się co dalej. Mamy… jakieś cztery godziny, zanim twój syn postanowi nas obudzić.

Steve uniósł brwi.

— Oho, teraz to mój syn? Co znowu zrobił?

— Wdał się w przepychankę z trzecioklasistą który zabrał zabawkę jego koledze. Znałem już kiedyś jednego takiego, który nie potrafił powstrzymać się od walki z większymi od siebie. — Zmierzył go znaczącym wzrokiem, uśmiechając się lekko.

— Ale bronił przyjaciela, więc się go nie wyrzekniesz.

Bucky’emu nie przeszłoby to przez myśl. Steve’owi także. To były ich dzieciaki i należało współczuć każdemu, kto postanowi skrzywdzić je w jakikolwiek sposób.

***