#1 On wszystko robiłby z troski. Nie ma innej opcji. Miłość jest różna, a jego byłaby aż do śmierci.
Pan ma zatem jakiś problem.
E tam, poradziłabyś sobie.
#2 Jakim cudem oni ogarniają domowe zoo i dwójkę dzieciaków? Szacuneczek. Cudna sielanka <3
/Miłość aż do śmierci, kto o tym nie marzy? Choć byłoby miło, gdyby to nie była miłość do wyjątkowo przedwczesnej śmierci, zapewne wywołanej otruciem, Z miłości, żebym nie miała okazji cierpieć.
/O tak, pan ma problem. Bo go za to wyrzucili z pracy.
/Wojna, słońce, wojna. Dasz radę nazistom, a z dziećmi też sobie poradzisz. Płacząc tylko czasem, tak od święta.
Steve, Bucky, no ja to w szoku. Jak wam się żyje w pełnej rodzinie? Nie ma nudy, co?
B: Nie ma nudy, ale nie ma też nie wstawania z łóżka w dni wolne, wstawania w południe, jeśli ma się taką ochotę, albo zaszywania się na odludziu na nieokreślony czas.
S: Teraz wszystko musimy planować, ponieważ dbamy już nie tylko o siebie...
B: W czym zdecydowanie nie byliśmy najlepsi.
S: ... ale też o dzieci.
B: I o zoo, nie zapominaj o zoo, Steven.
S: Nie zapominam, nie da się. Żyjemy więc z terminarzem w ręce, ale na nic byśmy tego nie zamienili, ani tym bardziej nie cofnęli czasu.
B: No, może ja pozmieniałbym kilka rzeczy w swoim życiorysie, ale można powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
N, pomyśl, że trując ciebie, skazałby siebie na wieczne cierpienie. Czyż to nie dramatyczne?
OdpowiedzUsuńMyślę odwrotnie. Wojna i naziści to pikuś w porównaniu z wychowywaniem przez całe życie.
Steve, Bucky, a jak Ian i Grace rozumieją wasz model rodziny? Zadają pytania typu "Dlaczego mamy dwóch tatusiów"? Macie kogoś, kto by was od czasu do czasu odciążył, żebyście mogli gdzieś razem wyskoczyć tylko we dwoje?