N: Wracamy więc do naszego starego-nowego Bucky'ego! Już widzę tę radość...
14 marca
2016
/Przystaję przy jednym z
potężnych, betonowych słupów – pozostałościach dawnej bramy, głęboko wciągając
czyste, zimne powietrze. Majaczące w oddali, na tle górskich szczytów drzewa i
ruiny pokryte są cienką warstwą białego śniegu, od którego odbijają się
promienie porannego słońca. W oddali widać zabudowania pobliskiego miasta.
/Idealny krajobraz, wydawać by się mogło, że nienaruszony
ludzką ręką od dekad. Ukazujący tryumf pnącej się w górę, potężnej przyrody nad
marną kupą gruzu, w którą zmieniła się ta niegdyś potężna, budząca strach
twierdza, chluba Hydry.
/Gdybym nie wiedział, co działo się w tym miejscu, jaki
koszmar skrywany jest pod powierzchnią, mógłbym uznać to miejsce za piękne.
Chłodne, dzikie, nieprzystępne, ale piękne. Subiektywnie. Mam jednak dość
spaczone poczucie estetyki.
/Wypuszczam powietrze, a mój oddech zmienia się w parę.
/Odwracam się, słysząc za sobą chrzęst śniegu –
głośniejszy, bardziej wyraźny, jakby specjalnie chciała zwrócić moją uwagę.