N, no szkoda, że nikt na to nie wpadł. Albo ktoś wpadł, tylko zbyt mało miał odwagi, żeby wcielić w życie tak szatański plan.
I pewnie smarowałby się tym czymś, czym smarują się kulturyści przed konkursem. Wobec Thora musiałby użyć broni większego kalibru. Ciężka sprawa.
To chyba waga sprzed przyrostu masy mięśniowej. Prawda...?
I przepraszam, że nic a nic nie skomentowałam w "miniaturowym zakątku" (tak, bo tak ochrzciłam twój drugi blog, wybacz :P), ale jak tylko znajdę dłuższą chwilę to przysiądę i podzielę się odczuciami. Ale powiem tylko, że "Banan i kakao" jest cudowne <3 Już nie wspominając o Yelenie jako dziewczynie Bucky'ego... Boskie!
A, no i gratuluję setki! :)
/Powiem tak - gdyby wyrzucić z tego pomysłu perukę, to miałoby większy sens od długich, powiewających na wietrze włosów. Już to kiedyś omawiałyśmy, ale mniejsza z tym. Po co Żołnierzowi były długie włosy? Nachodzą na oczy, mogą się w coś zaplątać, są łatwopalne, trudniejsze przy dbaniu o higienę. Więc dlaczego nie obcięli go na zapałkę?
/Bucky kantowałby jeszcze bardziej i sparowałby się oliwką dla dzieci, żeby mięśnie były jeszcze bardziej olśniewające.
/Wisi tuż obok zdjęcia Bucky'ego z kriokomory, gdzie ma już długie włosy. Cały zapis wskazuje na to, że to już waga Winter Soldiera. No jakoś nie bardzo. Chyba, że od pasa w dół, wtedy się zgodzę :P A do tego trzeba dodać, że wzrost też się nie zgadza, bo filmowy Bucky ma więcej niż 175 cm wzrostu. Według danych z muzeum, Steve ma 185 cm (109 kg wagi), więc dlaczego gdy w CA:TFA on i Bucky stoją koło siebie, są niemal równi? No, prócz kilku scen, gdy pan Evans miał wyższe buty, np.
klik.
/Chyba ukradnę sobie tę nazwę :P I nie ma za co przepraszać, to zrozumiałe, że można nie mieć czasu.
/A jeśli chodzi o Yelenę i Bucky'ego - no kto chociaż raz nie pomyślał o nich w ten sposób? Poza tym, za bardzo ją polubiłam, by już nigdy jej nie wykorzystać.
James, a chcesz wiedzieć, kiedy ktoś się na ciebie denerwuje? Do niedawna zwisało ci to i powiewało. Coś się zmieniło? Powiem tak: mieszkam pod jednym dachem z dość impulsywnym człowiekiem, który mnie momentami niesamowicie wnerwia tą swoją porywczością, i to on nauczył mnie, że czasami nie warto mówić "Stop", trzeba tylko wyczuć kiedy. Zamiast dać ponieść się emocjom, wycofać się, albo przeciwnie - zaatakować, czasem lepiej jest wsłuchać się w to, co drugi człowiek mówi i przejąć kontrolę. Nie ukrywam, że podobną taktykę obrałam względem ciebie. Zresztą, przez pewien czas miałam wrażenie, że trochę sprawdzasz granice swoich rozmówców. Wiesz, jakbyś badał, na ile możesz sobie pozwolić.
A widzisz, ciekawostka dnia. Pasowałyby ci tatuaże tak swoją drogą. Mi tam się ta gwiazda podoba. Wyłączając oczywiście myśl, skąd się wzięła.
No tak, ale mogliby na przykład wykorzystywać ciebie, wgrywając umiejętności jakichś innych "super-panów", gdyby ich iluś tam było, a do tego martwych. Mieliby dwa w jednym.
A jak uzupełnisz to, co ci umknie, to odczuwasz coś specyficznego?
Ale chujem jest. To się póki co zgadza. Wpadłeś na jakiś pomysł dla kogo?
/Nie ukrywam, że dużo rzeczy się zmieniło i jednak mniej rzeczy już mi "zwisa i powiewa". To było raczej kiepskie podejście do życia i prędzej lub później musiałem je zmienić. I tak wziąłem się za to dość późno, ale cóż, może się jednak uda.
I cóż, nie ukrywam też tego, że nie bez powodu plotłem czasem takie farmazony, że aż mnie bolało słuchanie/czytanie tego. Wychodzę z założenia, że lepiej wiedzieć, gdzie leżą granice, i których z nich lepiej nie przekraczać zbyt często. Dlatego jestem ostatnio odrobinę mniej problemowy niż kiedyś. Odrobinkę.
/Nawet nie wiem, czy w ogóle mógłbym zrobić sobie tatuaż. A czy jeśli już bym go zrobił, to czy byłby trwały. Ale raczej nie będę próbował. Z kolczykami to samo, przekłucia by pozarastały. Chociaż mógłbym wyglądać super.
/Umiejętności niestety nie da się wgrać. A przynajmniej tak mi się wydaje, ale nieważne. Grunt, że gdyby mieli taki sprzęt, mogliby je gdzieś sobie zgrać i przechowywać w bezpiecznym miejscu. Nie musieliby wtedy męczyć się ze mną, bo czasem bywałem jednak dość... kłopotliwy.
/O tak, "specyficzne" to idealne określenie. Nie wiem jak to określić, ale czuję się wtedy... Czytam coś, co sam napisałem, co było moimi wspomnieniami, ale czytając to, zupełnie tego nie czuję.
/No tak. Akurat to, że jest chujem zapamiętałem doskonale. Ale mimo tego, nie spoufalałby się ze szwabską organizacją, jeśli mógłby wybrać swoich. A to, że jacyś "swoi" są, jest pewne. Ostatnio udało mi się dotrzeć do Kronas International*, które zostało założone przez faceta, który przez pewien czas powiązany był z Departamentem - Mihalowicza. Działają dla niego organizacje ochroniarskie złożone z byłych agentów i najemników.
*W komiksach założył je Lukin, ale tutaj wykorzystałam go inaczej, więc nie mógł tego zrobić.