N, jestem niemal pewna, że każde zdanie jakichkolwiek ofiar będzie brzmiało jak rozkaz.
No trochę był uwalony, kiedy znalazł się Bucky, więc może jednak nie będzie taki czyściuteńki w czasie trwania całego filmu. Jestem pewna, że on musi nosić ze sobą sprzęt do golenia i grzebień obowiązkowo. Nie ma innego wytłumaczenia dla jego nieskazitelnego wyglądu.
Nawet CA;TFA z niemieckim dubbingiem był bardzo zacny i niektóre sceny zwyczajnie mnie przez to śmieszyły. Ale mogło wynikać to po prostu z tego, że nie trawię tego języka w jakiejkolwiek formie.
Mogę się założyć, że już w następnej scenie będzie czyściutki i błyszczący, jak na symbol amerykańskiego snu przystało.
Bruce, co się z tobą obecnie dzieje?
Co tu dużo mówić, po prostu staram trzymać się na uboczu.
Yelena, no tak, zgadza się.
Już lepiej brzmią tradycyjne nazwy, choć można połamać sobie język, niż te dziwne tłumaczenia. Przynajmniej kwiat lotosu brzmi dobrze. I chyba tylko to.
Masz na myśli haremki? Te z obniżonym (a raczej - do ziemi) krokiem? Okej, niech lepiej pomedytuje... :D
Większej części tych nazw nie jestem w stanie poprawnie wymówić, więc wolę użyć wersji przetłumaczonej, choć fakt, są one często dość... specyficzne. Szczególnie te, które mają w sobie różne połączenia słów "most", "pies", "kąt" i "drzewo".
Spodnie do jogi popadają z jednej skrajności w drugą- jedne przypominają przepełnioną pieluchę, a inne są tak obcisłe, że pokazują zbyt wiele. W tym przypadku obie opcje są równie złe.
James, nie na każdego to działa tak, jak by się chciało, ale fakt, może twoje słownictwo jest zbyt łagodne.
No i właśnie dlatego to jest pokręcone. Nie zrozumiałam, o co ci chodzi. A co daje takie przeinaczenie? Łatwiej znieść parszywe wspomnienia czy sytuacje?
Przynajmniej nie kojarzy się z niczym beznadziejnym. Tyle w tym dobrego.
Cóż, zawsze mogę to zmienić, ale raczej wątpię w to, że ktoś zdecydowałby się na jakąkolwiek rozmowę ze mną. Nie żeby jakoś bardzo mnie do tego ciągnęło, jednak lepiej nie odstraszać rozmówcy.
Sam nie wiem, po prostu tak mam i takie, a nie inne dobranie słów jest u mnie automatyczne. Dobrze wiem, że sytuacja o której mówię była popieprzona jak cholera, ale i tak określam ją jako "miłą". Nie wiem dlaczego. To takie małe, irytujące dziwactwo.