18 czerwca 2016

O.

Hah, może zatem Sebastian Stan nas popiera, że tak a nie inaczej gra Bucky'ego? Albo zrobił to z przyzwyczajenia do grania takich postaci xD
Oj tam, kiedyś się ustatkuje, jak dojrzeje i te sprawy xD
/Widziałam gdzieś zestawienie scen z "Political Animals", "Before we go" i CA, które pokazywało jak panowie Stan i Evans grają zakochanych i spoglądają na swoje obiekty westchnień, a jak grają spoglądających na siebie Bucky'ego i Steve'a. I miny były wręcz identyczne, więc oni czasem chyba robią to specjalnie :P
/A potem meteoryt pierdyknie w jego dom. Tak, to by do niego pasowało.

Astrid Löfgren

N, myślę, że byłby jeszcze bardziej przerażający, gdyby się jednak na przytulaska zgodził. To byłby niepokojący znak.
Same plusy takiego obuwniczego wynalazku. Czemu jeszcze mu nikt takich butów nie dał?
W końcu zmartwychwstawanie jest takie boskie. Korzysta ile wlezie.
Och, ja też, i będę oburzona, jeśli nic podobnego się nie pojawi.
/Oj no, przynajmniej nikt nie mógłby już wytykać mu aspołeczności, prawda? Co z tego, że sam ją sobie wytykał. Nawiązywanie kontaktów międzyludzkich jest ważne!
/Posunę się do stwierdzenia, że zwyczajnie bali się o to, by nie zrobił krzywdy ani sobie, ani nikomu innemu. Jeszcze znowu podłoga byłaby za ślizga i co wtedy?
/W sumie to ma sens. Dowiedział się, że jest adoptowany, więc sprawdza jak boski tak naprawdę jest.
/Nie obraziłabym się, gdyby została to nowa tradycja. Zamiast gołych klat i Wdowy obskakującej wszystkich Avengers po kolei, byłby sprzeczki Sama i Bucky'ego.
I Steve, czułeś odkąd pamiętasz, ale tak sam przed sobą mniej więcej kiedy się przyznałeś? Przed, w trakcie wojny, czy dopiero kiedy Bucky się znalazł, tzn. w tym stuleciu?
/Zorientowałem się, co tak naprawdę czuję we Francji, w 1944, po tym jak Bucky mnie pocałował. Wcześniej wiedziałem, że... coś jest nie tak, że to wszystko dawno zaczęło wykraczać poza przyjaźń, ale wcześniej zwyczajnie nie dopuszczałem do siebie myśli, że to właśnie to. Zwyczajnie za bardzo się tego bałem. Ale kiedy go straciłem, uświadomiłem sobie, że część tego lęku sam sobie wmawiałem i go nakręcałem. Dlatego kiedy wrócił, a ja o mało ponownie go nie straciłem, wreszcie postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować. I miałem wielkie szczęście.
A z tobą Bucky jak to było? Już wiem, że po pijaku trochę cię poniosło, a jak było wcześniej?
Bucky, oj tam, oj tam. Może byś dostał za to "miłą karę". Z tak bliska, jak widziałeś ty, niestety nie, ale wiem, że jest czego żałować.
A jak brzmi twoja definicja szczęścia?
/Znaczy kiedy uświadomiłem sobie, że lecę na tego tam? Ym, coś było na rzeczy już kiedy zacząłem dojrzewać, a potem orientować się, że jestem tak trochę ciotą. Przez większość czasu czułem się jak śmieć, potem próbowałem udawać, że nic się nie dzieje, ale czasem już nie wytrzymywałem. 
/Och, wierz mi, że jest. Niech Bóg błogosławi tego, kto je stworzył. I całą resztę tego dupka też.
/Ym... Steve.

O.

Co do takich rozkmin ostatnio widziałam to: https://www.youtube.com/watch?v=oFh_DRZoa2k dla mnie to jak Steve się całował na oczach Sama i Bucky'ego, to dla mnie Bucky miał minę jakby miał jej głowę oderwać, wiec coś w tym jest.. I chyba coraz więcej osób to widzi xD
Jakimi oni są szczęściarzami, nie każdy ma sposobność dostać drugą szansę a co dopiero trzecią.
Nutella! Naleśniki z nutellą! 
/Bucky ma specjalny uśmiech zarezerwowany dla momentów, w których traci Steve'a na rzecz agentki Carter. To ten sam uśmiech, co tutaj. Bucky uśmiecha się póki Steve na niego patrzy, a kiedy ten odwraca wzrok, uśmiech od razu znika. I w TFA Bucky ma kilka takich momentów, więc coś w tym jest.
/Cóż, Bucky'ego to szczęściarzem bym zdecydowanie nie nazwała. Facet wiecznie ma pecha, a gdy tylko zaczyna być dobrze, wszystko znów zaczyna mu się sypać. 

I pozwól, że dyskusję o wyginaniu ukryję.

Astrid Löfgren

N, to akurat mogę zagwarantować. Trochę bym się jednak bała go utulić zważając na fakt, że za bardzo misiu-pysiu nie lubi przytulasków.
W każdym razie Winnie by sobie poradził. Trochę by poćwiczył, zarobił parę siniaków, i po jakimś czasie zdołałby w nich biegać.
Teoretycznie. Ale coś tam jednak boskiego ma.
Widziałam i uwielbiam <3
/No to... proś go o możliwość utulenia z wyrazem przerażenia na twarzy? Tylko, że wtedy chyba nie zgodziłby się na przytulaska. Ale może odczułby trochę satysfakcji z tego, że wciąż budzi postrach? Podbudowałby się chłopak.
/Cóż.. Ten widok na pewno wprawiałby jego przeciwników w osłupienie, gwarantując mu kilka dodatkowych sekund. A może nawet niektórzy padaliby ze śmiechu, więc nie musiałby się męczyć?
/Widocznie to "coś" pozwala mu na umieranie i zmartwychwstawanie. Nie ma co, ciekawy sposób na dobijanie starszego brata.
/Ja chcę taki wątek w kolejnym filmie <3
Steve, naczekałeś się na niego. Jak w ogóle kiedyś między wami było? Kiedy zacząłeś czuć coś więcej?
/Naczekałem. Lekko licząc, jakieś osiemdziesiąt lat. Przespałem z tego niemal siedemdziesiąt, ale to już nie brzmi tak dramatycznie, prawda? A kiedy zacząłem coś czuć? Nie wiem, naprawdę. To... przyszło naturalnie. Nie przyznawałem się do tego sam przed sobą, ale kochałem go od kiedy pamiętam.

B: Czy ty właśnie próbujesz wprawić mnie w zakłopotanie?

S: Oczywiście, że nie.

B: Świetnie, bo ci to nie wychodzi.
Bucky, tylko ramiona? ;)
Jesteś szczęśliwy?
/Oczywiście, że nie tylko. Znalazłoby się jeszcze klika innych, ykhm, rzeczy, których nie mogę zacząć wymieniać, bo ktoś znów wyskoczy z tym swoim "Bucky!", ale... Widziałaś te ramiona?
/I tak, jestem. Bardziej niż sądziłem, że kiedykolwiek będę.

O.

A Steve pewnie chwilę rozbierania go z gorsetu traktuje jak świętość, więc zostańmy przy gorsecie dla nich xD
Jeszcze tylko tęczy w tle brakuje! I spacerku w stronę zachodzącego słońca xD
Taki słodziak ma za mało cukru? xD
/Steve każdą chwilę z nim traktuje pewnie niczym świętość. W końcu nie każdy dostaje drugą szansę. A właściwie trzecią, jeśli liczyć czas po Azzano.
/A skąd wiesz, że Buckyś nie lubi tęczy? Może ją też podziwia, ale nikt go o to nie spytał?
/Oj tam, tyle lat żył na kroplówkach i nie wiadomo czym, że ta czekolada mu się zwyczajnie należy.

+ klik - widziałaś tę mini analizę?
S,B: No ale teraz już chyba praktykę macie za sobą i jest lepiej, co? A gdzie mieszkacie? Bo Jarvis was może nagrywać?
B: Jarvis? Kim, u diabła, jest Jarvis i dlaczego nie wiem, że nas nagrywa, Steven? Wiesz, miło by było wiedzieć, że jesteśmy nagrywani, gdy trenujemy cholerną praktykę!

S: Co? Nie! Jarvis nie... Nikt nas nie nagrywa, Buck. Choć znając ciebie, chciałbyś jeszcze dostać kopie, gdyby tak było. Ale niestety, nawet jeśli kamery znajdują się w każdym pomieszczeniu, T'Challa nie da ci do nich dostępu.

B: Proszę cię, jeśli chciałbym mieć takie nagrania, sam bym do nich dotarł. Spojrzenie na pewne sprawy z innego kąta mogłoby pomóc nam w pozbyciu się pewnych... niedociągnięć. Jak wyginanie mnie pod dziwnymi kątami, gdy...

S: Nie kończ, błagam nie kończ. Chyba, że mam się gniewać.

O.

Ciekawe czymże ten ogonek jest :D Haha święta nadchodźcie! xD
Czyli Bucky ma romantyczną duszę artysty, który dla "hobby" zabija, ciekawa mieszanka xD
A jak będzie zadowalać Bucky'ego.. 
/Zasugerowałabym pewną opcję, ale przebieranie kogoś za renifera to chyba zbyt dziwny fetysz. Nawet jak na tę dwójkę. Zresztą, Bucky nie potrzebowałby przebrania. Ma swój nazbyt obcisły, czarny, skórzany, gorsecikowaty mundur. 
/Wyciąć to "dla "hobby" zabija", a wszystko będzie się zgadzać. Bo Bucky ma romantyczną duszę, a najlepszym przykładami na to są jego piosenki (Avengers Academy), czy zamiłowanie do kwiatów i deszczu (616).
/Na to znajdą się chyba inne sposoby. Niech kupi mu karton czekolad, a Bucky będzie zadowolony jak nigdy :P
B,S: Steve ale panniczka z ciebie wyszła teraz. To opowiedźcie chociaż o pierwszym pocałunku, pewnie był to mega przełom w waszej prawie stuletniej znajomości.. A przecież im by to pewnie nie przeszkadzało, a ktoś domyślał się, że łączy was coś więcej nim się przyznaliźcie? haha Bucky, co za show masz na myśli?
Steve:
/To wcale nie jest prawie stuletnia znajomość. Znamy się zaledwie od osiemdziesięciu sześciu lat. Nie jesteśmy aż tacy starzy.

Bucky:
/Ty jesteś starym, skapciałym 98-latkiem, który powinien być przeszczęśliwy i wdzięczny za to, że taki rześki 94-latek jak ja w ogóle się nim zainteresował. 
/I znowu się powtórzę, ale co tam - pierwszy, że pierwszy pocałunek czy drugi pierwszy? Jeśli to pierwsze, byłem zbyt zalany, by coś z tego pamiętać.

S: Ja za to pamiętam to doskonale. Później zwymiotowałeś mi na buty, a ja musiałem wręcz zanieść cię do bazy.

B: Dziękuję za wypominanie mi tego. Mam przypomnieć o tym, że trząsłeś się jak osika, kiedy próbowałeś mnie pocałować po raz pierwszy? Znaczy po raz drugi pierwszy raz?
/Baran był tak zestresowany, że ledwo trafił ustami tam, gdzie powinien.

S: Ty prawie złamałeś mi nos. O tym to już nie pamiętasz?
/Ale wracając do pytania - jeśli mam być naprawdę szczery, większość rzeczy nie zmieniła się tak bardzo, jak sądziłem, że się zmieni. Tak naprawdę zachowujemy się dość... Cóż, niemal tak samo jak przedtem. Po prostu teraz już nic nam nie ciąży, nie wisi niewypowiedziane między nami. Wreszcie jest tak, jak powinno być. Może inni się domyślają, nie wiem. Zwyczajnie nie czujemy potrzeby, by rozpowiadać o tym, co tak naprawdę nas łączy. To jest...

B: Jest nasze. Tylko. Jesteśmy chciwi i nie chcemy się dzielić.
A show? Steve jest pruderyjny. Ja zdecydowanie nie. I Steve to lubi.

O.

[link] jest i elf xD
[link] jemioła xD
[link] Bucky vs budzik xD 
Myślisz, że struna nie jest delikatniejsza niż klawisz? Nie ograniczaj go, niech próbuje xD
Hahaha to niech się dowie Internet nie gryzie xD
/Znalazłam nawet renifera - klik :P
/Bucky grający na gitarze za pomocą protezy to kanon (nieszczęsne Avengers Academy), a pianina chyba już nie tknął. Dlatego założyłam, że spokojnie dałby radę zagrać na gitarze. A śpiewać niech lepiej nie śpiewa, bo do tego talentu zdecydowanie nie ma. To też kanon :P
/Wiesz, na jego miejscu wolałabym nie ryzykować i nie sprawdzać, co może wyskoczyć mu w google. 
S,B: Że mu obciągniesz? Wybaczcie, żyjemy w czasach, gdzie nie ma tabu? A życie seksualne jest ważne dla związku.. Dla waszego tym bardziej, czułość po 70ciu latach musi być przecież nadrobiona, prawda? A jak reszta przyjęła was związek? Czy nie pokazujecie sobie wśród przyjaciół uczuć?
Steve:
/O Boże, naprawdę będziemy o tym rozmawiać? Rozumiem, że teraz czasy i ludzkie podejście do pewnych spraw są inne, zupełnie inne, ale...

Bucky:
/Och Kapitan, mój ten durny Kapitan próbuje właśnie powiedzieć, że wstydzi się rozmawiać z ludźmi o czymś takim jak seks. I spójrz Steven, powiedziałem to na głos i wciąż mam się dobrze, nic mi nie odpadło. Szok, prawda?

Steve:
/Bardzo zabawne, Buck. Zwyczajnie nie wszyscy są tak otwarci.
/I tak, nie lubimy afiszować się... no, z nami.

Bucky:
/Bo i po co? Publiczność zdecydowanie nam nie potrzebna. Wolimy prywatne show.

Steve:
/Bucky, proszę cię.

O.

Haha ale na to nie ma tematycznych ubrań xD w końcu żyją w 21w. mogą szukać swojego "stylu" xD
Haha na barana by poniósł Bucky'ego jakby jego nogi się zmęczyły xD 
/A tam, to para artystów, więc dadzą radę. Steve zrobi ozdoby, wymyśli przebrania, a Buckyś napisze jakąś chwytliwą melodyjkę. Na pianinie chyba już nie zagra, ale na gitarze dałby radę. Tylko lepiej, żeby nie śpiewał. 
/Teraz baran będzie kojarzył mi się z miniaturką. Bukcy lubi na barana, a biedy Steve nie wie co to za pozycja.
S,B: czyli Bucky po pijaku dał się ponieść na Brooklynie? Jakoś to przybliżycie? I Steve! Nie wierzę, rzuciłeś się z ustami na Bucky'ego? Czy po prostu przyznałeś się do uczuć? Bucky przyznaj że jest ci miło że Steve szukał cie w każdym mijanym człowieku, czyli nie zapomniał o tobie. Pewnie też nieco zazdrosny jesteś?
Bucky:
/Dlaczego miałbym być zazdrosny? Jestem... jaki jestem, do ideału mi daleko, daleko jak diabli, ale Steve mnie wybrał. I każdemu, kto próbował by to zmienić i mi go odpić, wydrapałbym oczy. I w moim przypadku nie jest to pusta groźba.

Steve:
/Oryginalny sposób okazywania uczuć, prawda? Bucky już tak ma. Mnie kiedyś kopnął w twarz.

Bucky:
/Ja wcale... To była twoja wina! Mówiłem, żebyś nie zachodził mnie od tyłu.

Steve:
/Dobrze, to była moja wina, kocie. To zawsze jest moja wina.
/No i nie, nie rzuciłem się na niego, bo to mogłoby się źle skończyć. Po prostu zebrałem się w sobie, zaryzykowałem i wyrzuciłem z siebie to wszystko. Minęło sporo czasu, zanim Bucky pozwolił się dotknąć. Przez pierwsze dwa tygodnie pozwalał pocałować się najwyżej w czoło, co szanowałem, więc zdecydowanie nie nazwałbym tego rzuceniem się. A jeśli chodzi o podpitego Bucky'ego to nie, nie zdarzyło się to na Brooklynie, a...

Bucky:
/To było we Francji, pod koniec 1944. Przeholowałem i nie potrafiłem utrzymać rąk przy sobie. Steve ma na szczęście tyle taktu - którego ja nie mam - by nie wspominać o tym, że zaproponowałem nawet, że mu...

Steve:
/Bucky...

Bucky:
/Okej, okej, nic nie mówię, panie pruderyjny. Teraz jakoś już nie wybrzydzasz.

Steve:
/Dlaczego ja go znoszę?

O.

Haha Steve by zrobił wszystko by być dobrym chłopcem i dostać prezent xD ah dlaczego do świąt tak daleko :(
Dlatego dałam cudzysłów, bo co by nie mówić - dałby Bucky'emu wleźć sobie na głowę xD
Oj tam, jak się kiedyś przespacerujesz na Google Street to dasz radę xD 
/A tam, jakieś święta zawsze się znajdą - taki pierwszy dzień lata czy Światowy Dzień Uchodźcy. Rodzice Steve'a byli irlandzkimi imigrantami, Bucky miał rodzinę w Europie, więc można by to jakoś ponaciągać.
/Steve dałby wejść sobie także na inne części ciała niż głowa i by przy tym nie narzekał, bo czego to się nie robi... :P
S,B: A kto pierwszy wykonał krok? Wiecie o co chodzi, krok do głębszej relacji?
S: chcesz powiedzieć że widziałeś go w mijanych osobach? Pewnie bardzo ciężko ci było.
B: i dlatego skoczyłeś za nim.. Ale mimo wszystko relacja wasza jest godna podziwu- nie dała cie zniszczyć do końca.
Bucky:
/Ale że pierwszy-pierwszy czy pierwszy, że drugi pierwszy ?

Steve:
/Przekładając z jego na nasze i ogólnie zrozumiałe - ten prawdziwy pierwszy krok, czy pierwszy krok w tym stuleciu? Jeśli chodzi o to pierwsze, zrobił to podpity Bucky. Ja nie miałbym na to odwagi, dlatego jakieś siedemdziesiąt lat zajęło nam wrócenie do tematu. I tym razem to ja go zacząłem. A Bucky spanikował.

Bucky:
/Wcale nie spanikowałem. Po prostu byłem zaskoczony i tyle. Każdy raczej by był na moim miejscu, czyż nie? 

Steve:
/Bardzo możliwe, Buck. Ale wciąż twierdzę, że to była panika. Udawałeś, że mdlejesz.
/A przechodząc do pytania - tak, bywało, że wydawało mi się, że widzę Bucky'ego na ulicy. Kiedy to sprawdzałem, okazywało się, że był to ktoś podobny. Albo, że nikogo tam nie było i to po prostu psikus mojej wyobraźni. Bardzo, bardzo zdesperowanej.

Bucky:
/Boże, mój lyubov, jesteś żenujący.

Steve:
/Możliwe. Nie wstydzę się tego.

Astrid Löfgren

N, ale nie potrafię… ;( No przecież jak się na niego patrzy to od razu człowiek chce utulić.
Te pod kolor ramienia byłyby idealne, zdecydowanie! Świetne na każdą okazję. Te drugie… Cóż, gustowne. Wielofunkcyjne, bo nie dość, że można nimi skrzywdzić, to jeszcze mogą robić za finezyjną rzeźbę, która upiększy każde wnętrze, albo za podpórkę do książek, i nikt nawet nie pomyśli, że to śmiertelna broń. Tak się zastanawiam, jak się w tym, u diabła, chodzi.
W sumie Loki to bóg. Może umierać i zmartwychwstawać do znudzenia. 
/Utulaj go więc z wyrazem przerażenia na twarzy! Zrób dla niego chociaż tyle.
/Gdybym nie wiedziała, że to są buty, chwilę zajęłoby mi zorientowanie się. Prędzej powiedziałabym, ze faktycznie jest to jakaś nowoczesna rzeźba, podpórka do książek czy przycisk do papieru. A nad tym, jak się chodzi w tym jakże pięknym i zapewne bardzo wygodnym obuwiu, wolę się nawet nie zastanawiać. Wyobraźnia automatycznie podsuwa mi powykręcane kostki i inne urazy.
/Teoretycznie Loki to nie bóg. W końcu jest adoptowany, prawda?
+ klik :P
Panowie, tak konkretnie to co was pociąga najbardziej w tym drugim?
Steve:
/Chodzi o pociąg fizyczny czy o jego jakże wspaniałe wnętrze? Cóż, jeśli o to pierwsze, nie potrafiłbym wskazać konkretnych przykładów, bo uwielbiam w nim wszystko - od palców u stóp, po czubek głowy. wliczając w to każdą, nawet najmniejszą bliznę. Jeśli o to drugie - Bucky bywa gburowaty, naburmuszony, obrażony o nic na cały świat, ale to Bucky
Bucky:
/To, że jest upartym baranem, który rzuci się za mną w ogień, nawet jeśli mu tego kategorycznie zabronię. Nie ma nic lepszego.
/Ekhem, no chyba, że te ramiona.

O.

Ciekawe czy na intrnetach coś o stroju Mikołaja i Elfs by się znalazło xD
Haha to Steve niech leży i pachnie a Bucky w różu bierze co jego xD ale, Steve'a można nieco określić, że był pod "pantoflem" Bucky'ego? Tak co by strój był całościowy xD
Nie ma to jak podryw na pieska xD
Nie doceniasz się :(
/Nie znalazłam elfów, ale Mikołaja mam - klik. Steve by raczej nie narzekał,
/Steve zdecydowanie nie jest pantoflarzem, bo zwyczajnie ma to tego zbyt mocny charakter. Nie dał sobie wejść na głowę nawet jako chuchro, więc teraz, z całym tym bagażem doświadczeń, także by do tego nie dopuścił. Jasne, słuchał i pewnie będzie słuchać Bucky'ego w niektórych sytuacjach, ale pantoflem to on nie jest :P
/Po prostu patrzę (a przynajmniej staram się) na to obiektywnie. W opisy miejsc kompletnie nie potrafię, dlatego w moich tekstach ich nie doświadczysz. 
Steve przyznaj się lepiej jakim uczuciem było odnalezienie Bucky'ego..
/Czułem, że stoi za mną, kiedy byłem w jego mieszkaniu. Zwyczajnie bałem się odwrócić, by nie okazało się, że to tylko kolejny wymysł mojego zdesperowanego umysłu, jak wszystkie poprzednie razy, gdy wydawało mi się, że go znalazłem. Okazało się jednak, że tym razem się udało. To było... Ulga wręcz nie do opisania.
Bucky kiedy przypomniałeś sobie kim jest Steve i jak to zadziałało?
/Ym... Kiedy zobaczyłem go pierwszy raz, na dachu jego kamienicy, po tym jak miałem pozbyć się Fury'ego - spokojnie, skurczybyk wciąż się trzyma - coś w programowaniu zaczęło pękać. Całość zaczęła sypać się dopiero po akcji na moście Roosevelta. Potem znowu zrobili mi papkę z mózgu, ale to pierwsze, malutkie pęknięcie cały czas gdzieś tam było. Nie wiedziałem kim jestem, nie wiedziałem kim on jest, ale... Czułem, że coś jest nie tak, że skądś go znam, choć przecież to nie mogło być prawdą, bo całe moje życie sprowadzało się do Hydry. Dopiero na Helicarrierze dotarło do mnie, że to nie prawda. To było... To był taki moment, w którym na niego spojrzałem i pomyślałem tylko "Boże, co ja zrobiłem", bo wiedziałem, kim on jest. Nie pamiętałem go, ale wiedziałem, że to jest Steve, i że mam go chronić, nie zabijać.